Gdzie czy co?. Google nas zmieni? Już to zrobił

Gdzie czy co?

Skuteczność, z jaką owe organy radzą sobie z tym problemem, stała się przedmiotem dwóch kolejnych eksperymentów. Zasady pierwszego z nich częściowo pokrywały się z przebiegiem poprzedniego doświadczenia – badanym po raz kolejny zostały przedstawione te same ciekawostki, które znów mieli wpisać do komputera. Tu jednak zaczęły występować różnice, bo po wykonaniu poszczególnych wpisów, na ekranie pojawiał się jeden z trzech komunikatów: „zapisano”, „zapisano w folderze X” (katalogów było sześć – „fakty”, „dane”, „informacje”, „nazwy”, „pozycje” oraz „punkty” – a ciekawostki zostały do nich przydzielone losowo) lub „usunięto”. W ten sposób utworzono trzy kategorie liczące po dziesięć informacji (różnych dla każdego uczestnika).
Następny etap eksperymentu polegał na rozpoznaniu – badani tym razem zobaczyli trzydzieści ciekawostek, lecz wcześniej połowę z nich nieznacznie zmodyfikowano (na przykład zmieniono jakieś nazwisko bądź datę). Uczestnicy musieli ocenić, czy to, na co patrzą, jest dokładnie tym, co przeczytali wcześniej (tak lub nie), a także wskazać, czy dana informacja została skasowana, czy zapisana – a jeśli zachowana, to w jakim folderze się znajduje. Wyniki z pewnością Was nie zdziwią. Otóż okazało się, iż wiele badanych osób nie zwróciło uwagi na zmodyfikowane stwierdzenia, potwierdzając prawdziwość większości z nich. Najlepiej jednak zapamiętali – tak, zgadliście – te ciekawostki, przy których wyświetlił się komunikat „usunięto”. A czy wiedzieli, gdzie szukać pozostałych?
Co ciekawe – tak. Fakt zapisania danej informacji przez komputer zwykle zachowywał się w pamięci uczestników eksperymentu. Jakby wiara, że nie utraci się dostępu do konkretnych treści, pozwalała umysłowi stworzyć swego rodzaju punkt orientacyjny z etykietą „zawsze możesz do tego wrócić, nie musisz mnie obciążać”. I odwrotnie, komunikat o usunięciu poszczególnych wpisów wzmacniał zapamiętywanie – zarówno ich treści, jak i samego faktu skasowania.

Co za tym idzie, badani lepiej zapamiętali, które ciekawostki przepadły, niż na przykład miejsce przechowywania pozostałych. Tutaj w pewnym stopniu mogło objawić się to, o czym już kiedyś pisaliśmy na GRYOnline.pl, mianowicie, że elementarna wiedza o komputerach zanika, a młode pokolenie nie wie, czym są foldery oraz pliki. W końcu po co utrudniać sobie życie i poświęcać czas na robienie porządku na dysku, skoro można raz-dwa wyszukać potrzebną rzecz. Ale chwila – był jeszcze jeden eksperyment, prawda?
BYĆ JAK GOOGLE
Nazywanie wyszukiwarki Google umysłem zbiorowym jest na razie bardzo umowne. Tego samego nie można jednak powiedzieć o naszych mózgach. Każdy z nich stanowi umysł zbiorowy – składający się z dwóch półkul, które, po odizolowaniu, przypominają świadome jednostki, obdarzone własnymi myślami i cechami charakterystycznymi. Jeśli zmusić którąś z nich do samodzielnej pracy – na przykład podczas operacji – objawi się nowa, inna osobowość. Oczywiście jest ona skazana na pochłonięcie przez tożsamość zbiorową, gdy ponownie uzyska połączenie ze swoją siostrą.
A skoro mowa o rodzeństwie… słyszeliście o bliźniaczkach z Kanady, które dzielą jeden umysł? Krista i Tatiana Hogan urodziły się ze złączonymi głowami – w konsekwencji mózgi dziewczynek są połączone na wysokości wzgórza, czyli części organu odpowiadającej za przekazywanie bodźców zmysłowych (wszystkich poza węchem) do kory mózgowej. Oznacza to, że Krista widzi oczyma Tatiany i odwrotnie. Jedna mówi o drugiej „ja”, a prawdopodobnie – mimo posiadania własnych osobowości – współdzielą także myśli.
Przebieg ostatniego eksperymentu był dość podobny do poprzedniego – musicie jednak wiedzieć, że tym razem badani dostali zapewnienie, iż wszystkie ciekawostki zostaną zapisane w którymś z wymienionych wcześniej katalogów (choć ich nazw nie podano im po raz drugi). Po ponownym wypisaniu tylu z nich, ile byli w stanie sobie przypomnieć, przeprowadzono test na identyfikację. Polegał on na tym, że zamiast trzydziestu stwierdzeń, badani dostali zestaw trzydziestu odpowiadających im pytań o lokalizacje, do których trafiły poszczególne wpisy – w przypadku informacji: „Oko strusia jest większe niż jego mózg” było to „W jakim folderze została zapisana wiadomość o strusiu?”. Pamięć uczestników została więc posilona drobnymi wskazówkami.
Wynik tak pomyślanego eksperymentu zaskoczył badaczy – nagle okazało się bowiem, że wiele osób jest w stanie poprawnie wskazać miejsce zapisania poszczególnych ciekawostek; znacznie więcej, niż w przypadku pełnej ich treści. Czyżby zawarte w pytaniach podpowiedzi wystarczyły, aby dokładnie przypomnieć sobie charakter stwierdzeń, a następnie z większą łatwością wskazać nazwę folderu, w którym (domyślnie) powinny się one znaleźć? Prawdopodobnie, jednak zespół eksperymentatorów przyznał, iż założenia tego testu mogły być lepsze – idealnie byłoby, gdyby liczba katalogów odpowiadała liczbie ciekawostek i tak dalej. Niemniej bez cienia wątpliwości dało się wyciągnąć jeden wniosek – posiłkowani wskazówkami, uczestnicy dużo lepiej pamiętali miejsce przechowywania stwierdzeń niż ich treść.
Mózg online

Wszystko to prowadzi do konkluzji, że coraz częściej stawiamy „gdzie” ponad „co”, a korzystanie z internetu tylko temu sprzyja. Nasza pamięć adaptuje się – zapisuje tylko to, co jest jej potrzebne, aby dotrzeć do danej informacji. Jeśli jest to sięgnięcie po smartfon i wpisanie pożądanego hasła, to niech tak będzie. Możemy żałować (lub nie), że telefony w coraz większym stopniu stają się przedłużeniem naszego jestestwa (swego rodzaju symbiontami), ale raczej niewiele chcemy na to poradzić. Możemy żałować (lub nie), że wujek Google wie więcej od nas, ale dopóki całą jego (czyli w sumie ludzkości) wiedzę mamy na wyciągnięcie ręki – oczywiście po opłaceniu rachunku za dostęp do internetu – to grzech z tego nie korzystać.
Czy to wszystko jednak czyni wyszukiwarkę Google czymś na kształt umysłu zbiorowego? Nie do końca; a jeśli już, to – tak jak wspomniałem wcześniej – jest to umysł dość prymitywny. Niemniej zagłębiając się w jego algorytmy, trudno nie dojść do przekonania, że Google „myśli” – szablonami stworzonymi przez człowieka, ale jednak. Dlatego warto dopilnować, aby nie robił tego za nas.