10 rzeczy, które polski Wiedźmin robił lepiej od serialu Netflixa
Polski serial fajnie się oglądało, zwłaszcza kiedy skończył się wątek nauki Geralta w Kaer Morhen. Autor adaptacji może interpretować w różny sposób pierwowzór. To jak prezentowali się wiedźmini, zupełnie mi nie podeszło, choć zaakceptowałem to. Za to, wiedźminki, rady, rytuały to był dla mnie kicz. Zalatywało to Power Rangers. Szkoda też, że Kaer Morhen w serialu było... w kamieniołomie.
Wiedźmin zagrany przez Michała Żebrowskiego bardzo mi się podobał, choć mógłby mieć silniejszą osobowość. Henry Cavill jako Geralt również mi się bardzo podobał, choć był zbyt sztywny.
Do tego, Geralt Żebrowski miał cechy, których brakowało pozostałym wymienionym - naiwności i roztargnienia. Z drugiej strony, miał ich też moim zdaniem za dużo...
Każdy może interpretować literaturę na swój sposób i dlatego powinniśmy akceptować takie różnice.
Każdemu z nas nasza wyobraźnia wykreowała inny obraz Geralta z Rivii.
Szkoda że jedna jego kreacja jest mało znana. Krzysztof Banaszyk świetnie gra wiedźmina w słuchowiskach wydawnictwa Supernova. Aktor wystąpił też w drugiej i trzeciej grze Wiedźmin, czytając Vernona Roche.
Wracając do artykułu, uważam że serial Netflix jest beznadziejny i mało ma w sobie tego, za co cenię Wiedźmina. Mimo to mam wrażenie, że autor przesadza, krytykując na przykład humor czy przemoc. Co do humoru, pamiętajmy, że serial stworzyli Amerykanie, a co kultura to poczucie humoru też inne. Nie można mieć o to żalu do twórców. A co z tą przemocą? Nie rozwinę myśli tak jak autor, ponieważ różne osoby czytają forum, ale poziom przemocy i brutalności opisów bije na łeb na szyję wszystkie seriale i gry razem wzięte.
Jednej rzeczy Netflixowi nie wybaczę, mianowicie tego, co zrobili z Jaskrem. Z wiernego druha, stał się on przydupasem, wrzodem na dupie, którego główny bohater nie może się pozbyć. Po co to? Mam wrażenie, że twórcy serialu wszystko na siłę przeinaczali. Oczywiście, każdy ma prawo do interpretacji, ale pewne wątki powinny być świętością, jak na przykład przyjaźń tych dwóch bohaterów.
Jeszcze kwestia smoka, czy tam kuroliszka lub wiwerny.
Panowie, to są stworzenia baśniowe. Na tym polega fantazja, że można ją interpretować w różny sposób i że nie jest ona namacalna, nie istnieje naprawdę, więc skąd wiecie jak takie stworzenie powinno wyglądać?
Nowy serial miał swoje momenty, ale nie było ich wiele. Najlepszym elementem była gra aktorska Cavilla. Niestety, Netflix postawił na scenarzystkę i reżyserów dbających bardziej o podprogowy przekaz jedynie słusznej zachodniej moralności (w tym najbardziej współczesnym wydaniu) niż faktyczne czerpanie z materiałów źródłowych. Szkoda, bo mogła wyjść petarda, jak gra.
Nie jestem ani krytykiem ani koneserem kina, jednak za moją opinię o starym serialu niech służy fakt, że zawsze jak w TV któraś ze stacji postanawia przypomnieć mi o istnieniu tego dzieła, to pochlaniam z chęcią każdy odcinek.
Serial netflixa, mimo, iż mam do niego stały praktyczne nieograniczony dostęp, to nie zagościł na moim ekranie poraz drugi (z wyjatkiem pierwszego odcinka, który postanowiłem obejrzeć po angielsku, jednak nie kontynuowałem seansu...)
Oba seriale mi się podobały, jednak ten pierwszy darzę ogromnym szacunkiem i sentymentem.
Tyle.
Pozdrawiam :)
Yennefer w wykonaniu Wolszczak miała jakiś seksapil a to nieopierzone coś z netflixa.
Zgadzam się z artykułem w 100%. Dobrze, ze znalazł się wreszcie ktoś kto potrafi skrytykować serial netflixa i docenić nasz polski. Co do rzeczy które jeszcze mnie wyjątkowo drażniły w serialu to:
- przedstawienie Foltesta, jako gbura, chama i debila. W grach był świetnie przedstawiony, a w serialu to wyglądał jakby go wzieli z kiepskich, a przecież to był inteligentny i przebiegły władca.
-Triss - mnie się najbardziej podobała wersja z gier, to co dostaliśmy w netflixowym serialu to jakiś dramat. Co prawda kolor włosów zgodny z książkami, ale już całą reszta nie bardzo. Ona była określana jako młodziutka czarodziejka, będąca z wyglądu i zachowania dużo młodsza niż yennefer, tymczasem w serialu jest zupełnie na odwrót. Poza tym uważam, że sama aktorka słabo pasuje do tej roli.
-Bitwa pod Sodden. To była wielka bitwa prawie wszystkich królestw północy i czarodziejów z nilfgardem, tymczasem według neflixa to tylko czarodzieje walczyli bo yen ich ładnie poprosiła xdddd A zamiast zjednoczonych armii królestw północy pojawiła się tylko Temeria, bo Triss też ładnie poprosiła Foltesta xdddd
Jak nie mieli kasy na bitwe, to trzeba było jej nie robić, a już kompletnie nie rozumiem, jak można było tak zjebać tło polityczne? Gdzie jest Redania, Skellige, Aedirn i Kaedwen? Czemu o nich zapomniano? Przecież to zjednoczone wojska królestw pólnocy były główna siłą, a nie 22 czarodziejów xd W tym momencie tak położono lore, że to jest tragedia...
- brak pokazania miast. Przez cały Serial z dużych miast mamy pokazaną tylko Cintre, która i tak wyglada średnio i trąci mocno CGI. No i jeszcze 2 wioski. A ja się pytam gdzie była Wyzima kiedy był najazd na zamek Foltesta? Przecież on nie mieszkał pośrodku lasu. Gdzie było Gors Velen jak był najazd na Aretuze? W takich listach od króla netflixa, które też miały mały budżet jakoś dali rade pokazać kilka dużych miast. A w wiedźminie neflixa to same lasy... Żenada
-Wygląd aretuzy. Aż szkoda mi strzępić języka. Polecam zajrzeć do książek, albo wiedźmin wiki. Na thanedd były 3 pałace, a nie jeden bunkier... A obok wyspy jest wielkie miasto Grors Velen, a nie skały...
Mógłbym jeszcze wymienić sporo rzeczy. Ale już mi szkoda klawiatury.
Gdzie ty widziałeś Wywerne?
To z Netflixa bardziej przypominało Kuroliszka.
Istnieje wiele różnych przedstawień smoków w zależności od kultury, jednak prawdą jest, że to co wykreowali twórcy tego serialu to jakaś parodia. Koło smoka to nie stało nawet. To już ten z naszego rodzimego serialu wyglądał lepiej. Ten twór Netflixowy nie ma w sobie nic ze smoka, żadnej majestatyczności, potęgi. Bardziej przypomina jakiegoś pomniejszego drakonida. Oglądając ten odcinek byłem zawiedziony wyglądem Villentretenmertha i mimo, że w książkach też nie był przedstawiany jako duży i potężny, to jednak z opisu i wyobrażeń wywierał większe wrażenie.
Nowy serial miał swoje momenty, ale nie było ich wiele. Najlepszym elementem była gra aktorska Cavilla. Niestety, Netflix postawił na scenarzystkę i reżyserów dbających bardziej o podprogowy przekaz jedynie słusznej zachodniej moralności (w tym najbardziej współczesnym wydaniu) niż faktyczne czerpanie z materiałów źródłowych. Szkoda, bo mogła wyjść petarda, jak gra.
podprogowy przekaz z wiedzminie?! co ja tu pacze....:0
To jakis podprogowy atak LGBT?
Ja może petardy się nie spodziewałem (w końcu to netflix - idziemy w ilość, a nie jakość) tylko przyjemnego fantasy do popcornu - i mimo to się zawiodłem. No, ale grunt że feministki zadowolone.
widziałem przed premierą serialu wypowiedzi tej scenarzystki, która wprost mówiła że dodaje sobie czarnych bo - "my biali jesteśmy im to winni" oraz przekomarzanie się z częścią osób - "ja to robię i sobie będę wstawiać tam co chce nawet na złość". Także w tym co napisał wyżej
Pomijając kwestie tarć rasowych w książce, bo że sobie w książce były nie muszą odzwierciedlać tych z prawdziwego życia. Nie po to człowiek ucieka w fantastykę by ktoś go tam umoralniał na siłę.
BTW. Uśmiałam się jak zobaczyłem "mrocznego elfa" w scenie nocnej gdzie nic nie było widać oprócz skaczącego ubrania xD
No i jeszcze bym zmienił tytuł serialu na Yennefer
Nie jestem ani krytykiem ani koneserem kina, jednak za moją opinię o starym serialu niech służy fakt, że zawsze jak w TV któraś ze stacji postanawia przypomnieć mi o istnieniu tego dzieła, to pochlaniam z chęcią każdy odcinek.
Serial netflixa, mimo, iż mam do niego stały praktyczne nieograniczony dostęp, to nie zagościł na moim ekranie poraz drugi (z wyjatkiem pierwszego odcinka, który postanowiłem obejrzeć po angielsku, jednak nie kontynuowałem seansu...)
Oba seriale mi się podobały, jednak ten pierwszy darzę ogromnym szacunkiem i sentymentem.
Tyle.
Pozdrawiam :)
Polski serial fajnie się oglądało, zwłaszcza kiedy skończył się wątek nauki Geralta w Kaer Morhen. Autor adaptacji może interpretować w różny sposób pierwowzór. To jak prezentowali się wiedźmini, zupełnie mi nie podeszło, choć zaakceptowałem to. Za to, wiedźminki, rady, rytuały to był dla mnie kicz. Zalatywało to Power Rangers. Szkoda też, że Kaer Morhen w serialu było... w kamieniołomie.
Wiedźmin zagrany przez Michała Żebrowskiego bardzo mi się podobał, choć mógłby mieć silniejszą osobowość. Henry Cavill jako Geralt również mi się bardzo podobał, choć był zbyt sztywny.
Do tego, Geralt Żebrowski miał cechy, których brakowało pozostałym wymienionym - naiwności i roztargnienia. Z drugiej strony, miał ich też moim zdaniem za dużo...
Każdy może interpretować literaturę na swój sposób i dlatego powinniśmy akceptować takie różnice.
Każdemu z nas nasza wyobraźnia wykreowała inny obraz Geralta z Rivii.
Szkoda że jedna jego kreacja jest mało znana. Krzysztof Banaszyk świetnie gra wiedźmina w słuchowiskach wydawnictwa Supernova. Aktor wystąpił też w drugiej i trzeciej grze Wiedźmin, czytając Vernona Roche.
Wracając do artykułu, uważam że serial Netflix jest beznadziejny i mało ma w sobie tego, za co cenię Wiedźmina. Mimo to mam wrażenie, że autor przesadza, krytykując na przykład humor czy przemoc. Co do humoru, pamiętajmy, że serial stworzyli Amerykanie, a co kultura to poczucie humoru też inne. Nie można mieć o to żalu do twórców. A co z tą przemocą? Nie rozwinę myśli tak jak autor, ponieważ różne osoby czytają forum, ale poziom przemocy i brutalności opisów bije na łeb na szyję wszystkie seriale i gry razem wzięte.
Jednej rzeczy Netflixowi nie wybaczę, mianowicie tego, co zrobili z Jaskrem. Z wiernego druha, stał się on przydupasem, wrzodem na dupie, którego główny bohater nie może się pozbyć. Po co to? Mam wrażenie, że twórcy serialu wszystko na siłę przeinaczali. Oczywiście, każdy ma prawo do interpretacji, ale pewne wątki powinny być świętością, jak na przykład przyjaźń tych dwóch bohaterów.
Jeszcze kwestia smoka, czy tam kuroliszka lub wiwerny.
Panowie, to są stworzenia baśniowe. Na tym polega fantazja, że można ją interpretować w różny sposób i że nie jest ona namacalna, nie istnieje naprawdę, więc skąd wiecie jak takie stworzenie powinno wyglądać?
Cholercia... Czytam ten komentarz i mam wrażenie, że sama siebie czytam. Od dziecka czytałam, później oglądałam, grałam, jestem fanką wiedźmina i naprawdę podzielam Twoje zdanie w każdym momencie wypowiedzi!
Mnie najbardziej chyba uderzyło to, że postać Geralta z Netflix'a została zagrana na wzór Geralta z gry, jakby to był wyznacznik i pierwowzór postaci, myślę że to głównie zaważyło na tym jak ostatecznie przedstawiono nam wiedźmina
Już nie chodzi o wygląd smoka tylko o jego wykonanie. Rendering. Porównanie nasuwa się jedno... Gra o tron. A najgorsze, że do tego bubla nikt się nie przyznaje i wszyscy dyplomatycznie przemilczają.
Mógłbym się zgodzić jedynie z 1,8,9 i dać remis w 10, a tak to nie widzę szczególnej przewagi rodzimej produkcji, a widziałem ją jakiś czas temu.
Jestem ciekaw czy twórcy zaczną robić tego typu seriale w studio tak jak zrobili to w The Mandalorian.
Yennefer w wykonaniu Wolszczak miała jakiś seksapil a to nieopierzone coś z netflixa.
Większość polskich widzów netflixowego wiedźmina spodziewało się adaptacji gry a przynajmniej słowiańskiej wersji którą gra mam przedstawiała.
Książki są mieszanka wielu kultur i mitologii jednka to co zrobił netflix nie miało nic wspólnego ani z książkami ani z grą a niczym innym poza nazwa i imionami bohaterów.
Yennefer przedstawiona jako rozkapryszona gowniara i przez całą akcję serialu nie zmieniająca swojej postawy.
Eryk jako tępy nawet nie siepacz tylko wystylizowany pozer z instagrama.
Całość pozostawiła u mnie taki sam niesmak jak Mass Effect Andromeda tzn. ekipa nastolatków ratuje świat stanowiącą kompletny kontrast do obrazu sheparda z trylogii. Tutaj mamy podobny zabieg, mianowicie dostosowanie się do obecnego widzą. Brutalna walka, seks i kiepskie poczucie humoru i oczywiście nastolatkowie pokazani w dorosłych rolach.
Chodzi o W3? Były tam elementy słowiańskie ale nie tylko, ciężko coś takiego powiedzieć o Skelige, Toussaint i w ogóle rasach na potworach kończąc. Ludziom słowiańskość chyba myli się ze swojskością. Nie oszukujmy się ale to czego zabrakło w serialu (wersja netflix), takiej soczystej polskiej. Sam język i wariacje z nim związane robiły klimat (w grze), gdzie przy angielskiej aż tak tego nie widać.
Eh, tyleeee pisania... A wystarczylo strescic to w jednym zdaniu: polski wiedzmin jest lepszy bo jest Polski!
Jakkolwiek przy Wiedźminie Netfliksa bawiłem się całkiem nieźle, w większości punktów nie mogę odmówić Draugowi racji :)
Przepraszam, czytam Wasze teksty codziennie ale to co tu jest napisane... autorze, skrzętnie próbowałeś ukryć fakt, że według Ciebie polski Wiedźmin jest lepszy bo jest polski. No i cóż, nie udało się. Większość tych punktów przechyla szalę "zwycięstwa" na stronę polskiego Wiedźmina na siłę.
Zgadzam się z artykułem w 100%. Dobrze, ze znalazł się wreszcie ktoś kto potrafi skrytykować serial netflixa i docenić nasz polski. Co do rzeczy które jeszcze mnie wyjątkowo drażniły w serialu to:
- przedstawienie Foltesta, jako gbura, chama i debila. W grach był świetnie przedstawiony, a w serialu to wyglądał jakby go wzieli z kiepskich, a przecież to był inteligentny i przebiegły władca.
-Triss - mnie się najbardziej podobała wersja z gier, to co dostaliśmy w netflixowym serialu to jakiś dramat. Co prawda kolor włosów zgodny z książkami, ale już całą reszta nie bardzo. Ona była określana jako młodziutka czarodziejka, będąca z wyglądu i zachowania dużo młodsza niż yennefer, tymczasem w serialu jest zupełnie na odwrót. Poza tym uważam, że sama aktorka słabo pasuje do tej roli.
-Bitwa pod Sodden. To była wielka bitwa prawie wszystkich królestw północy i czarodziejów z nilfgardem, tymczasem według neflixa to tylko czarodzieje walczyli bo yen ich ładnie poprosiła xdddd A zamiast zjednoczonych armii królestw północy pojawiła się tylko Temeria, bo Triss też ładnie poprosiła Foltesta xdddd
Jak nie mieli kasy na bitwe, to trzeba było jej nie robić, a już kompletnie nie rozumiem, jak można było tak zjebać tło polityczne? Gdzie jest Redania, Skellige, Aedirn i Kaedwen? Czemu o nich zapomniano? Przecież to zjednoczone wojska królestw pólnocy były główna siłą, a nie 22 czarodziejów xd W tym momencie tak położono lore, że to jest tragedia...
- brak pokazania miast. Przez cały Serial z dużych miast mamy pokazaną tylko Cintre, która i tak wyglada średnio i trąci mocno CGI. No i jeszcze 2 wioski. A ja się pytam gdzie była Wyzima kiedy był najazd na zamek Foltesta? Przecież on nie mieszkał pośrodku lasu. Gdzie było Gors Velen jak był najazd na Aretuze? W takich listach od króla netflixa, które też miały mały budżet jakoś dali rade pokazać kilka dużych miast. A w wiedźminie neflixa to same lasy... Żenada
-Wygląd aretuzy. Aż szkoda mi strzępić języka. Polecam zajrzeć do książek, albo wiedźmin wiki. Na thanedd były 3 pałace, a nie jeden bunkier... A obok wyspy jest wielkie miasto Grors Velen, a nie skały...
Mógłbym jeszcze wymienić sporo rzeczy. Ale już mi szkoda klawiatury.
Dziękuję ci, Draugnimirze, za ten artykuł. Zgadzam się w całej szerokości i życzę redakcji GOL-a dalszej odwagi w kreowaniu kolejnych tekstów na poziomie (oczywiście nie takim, jak ten news o HP <wink>) i wyrażaniu swoich opinii, niekoniecznie zgodnych z punktem widzenia innych (to w nawiązaniu do pewnej recenzji i obecnej burzy w internecie).
Polskiego wiedźmina, przy całych jego brakach techniczno-budżetowych, zwyczajnie chciało się oglądać. Na netflixowym po czwartym odcinku zacząłem już tak ziewać, że ledwo wymęczyłem do końca.
Oczywiście, że polski serial jest lepszy. Chociażby ma zdecydowanie lepsze dialogii i niesie jednak widzom jakieś przesłanie. Warto wspomnieć o świetnej roli Chyry jako Borcha i rozmowie w karczmie, która pokazuje nam nieco nastawienie Geralta do otaczającego świata. Dol Blathanna zrobiona bardzo dobrze w polskim serialu i również oddająca pewną głębie opowiadania. Fajny wątek z Morenn, córką Eithne. Ogólnie driady o niebo lepsze w polskim serialu i nie ma takiej profanacji jaką zrobił Netflix. Nawet ten fragment w Novigradzie z Daintym zrobiony spójnie z książką i oddający dość dobrze klimat opowiadania. Serial Netflix moim zdaniem słabizna straszna. Przepełniona do obrzydzenia poprawnością polityczną i kompletnie nielogicznym zachowaniem bohaterów. Chyba w żadnym serialu nie raziło to aż tak mocno. O fatalnej kreacji Foltesta, Triss, Cahira, Vilgefortza, prymitywnej Calanthe i nudnej Ciri, żal gadać. Najlepiej zagrane postacie jak Renfri czy Myszowór, szybko uśmiercone, co w tym drugim przypadku zresztą absurdalne, jak i cały ten wątek. Generalnie szkoda strzępić ryja. Opowiadanie z Foltestem i uczta u Calanthe, to chyba najlepsze punkty Netflixowego serialu, szkoda że całość psują wyżej wymienione postacie.
Nigdy nie zrozumiem zachwytów nad polskim serialem wiedźmin. Przecież to była kompletna porażka. I to praktycznie pod każdym względem licząc od kiepskiego scenariusza, aż po charakteryzację, dobór aktorów, efekty specjalne, choreografię pojedynków... Jedynie soundtrack ratował tą produkcję.
spoiler start
Zawsze jak widzę Żebrowskiego z białymi wysmarowanymi czymś włosami i swoją gęstą ciemną brodą to mi się śmiać chce. Kompletnie pozbawiony sensu zabieg. Tak samo głupi jak Snipes jako Blade z oczami CGI XD
spoiler stop
Przepraszam bardzo ale co masz do choreografii pojedynków? Żebrowski specjalnie na potrzeby serialu nauczył się walczyć realistycznie mieczem. W Netflixowym Wiedźminie to tylko typowe amerykańskie efekciarstwo, które z prawdziwą walką nie ma nic wspólnego. No ale trzeba się znać na tym, a nie sugerować się tym, co widzisz w innych filmach albo grach. Pod względem scenariusza i dialogów polski Wiedźmin też bije na głowę płytkiego amerykańskiego wieśka. Doczepić się można jedynie do efektów specjalnych ale Netflix też się nie popisał mając znacznie większy budżet i obecną technologię.
Mhmm(:P), bo Netflixowy miał świetny scenariusz
Tego nie powiedziałem. Co nie zmienia faktu, że scenariusz serialowy był przepełniony bzdurami w każdym odcinku i już nie mówiąc o samym zakończeniu. Przed serialem był film, który pod tym względem stał jeszcze gorzej.
KozaSWD - Jak dobrze kojarzę to na te kiepskie popisówy poszło 1.5 miliona złotych, a szkolenie trwało 6 miesięcy.
No i kolejny, który chwali scenariusz w tej padace. Jak wytłumaczysz zakończenie? A to jak wiedźmin został przywódcą przeciwko nieludziom, fanatycznemu i skrajnie rasistowskiego oraz przeciw magii zakonowi płonącej róży? To jest tak głupie, że aż niemożliwe.
Dalej? Dobrze. Vesemir jako 2 postacie - Druid (XD) i Bezimienny stary Wiedźmin. Geraltowi zgubiły się miecze w odcinku o skraju świata... Zamachowski jako Jaskier bardziej przypominał karczemnego moczymordę niż barda. Yenefer jako milf... A krasnoludy? Krasnoludki bardziej i to z bajek dla dzieci.
Jedyne, co licze na plus naszemu wiedzminowi to wykorzystanie calkiem sporej ilosci ksiazkowych dialogow, bo tego brakowalo mi w tym netfliksowym. Zebrowski byl niezly ale ta czarna broda irytowala.
Nigdy nie zrozumiem zachwytów nad polskim serialem wiedźmin. Przecież to była kompletna porażka
Owszem, była - i nadal jest. Gdy jednak jedna porażka zostaje pobita przez drugą porażkę, znacznie gorszą, w tej pierwszej można nagle dostrzec walory, które wcześniej jakoś umykały.
Ale jednak w polskiej wersji Geralt miał coś do powiedzenia (np scena w karczmie), a nie tylko mhm i fuck
Nigdzie nie napisałem, że Netflixowy Wiedźmin jest idealny, bo absolutnie nie jest. Tylko jest dużo lepszy od tego polskiego i tu się nie ma co dziwić, bo była to bardziej maszynka do prania pieniędzy (producent Lew Rywin). Był to taki wał, że zaprzestano dalszej produkcji. Nikt się nie spodziewał takiej porażki, bo pod względem filmów fantasy i kostiumowych to polskie kino stało w tamtych czasach bardzo dobrze.
I nie uważam, że Netflixowy miał świetny scenariusz, ale jako produkcja był dużo lepiej wykonany niż zrobiony na "odwal się" polski Wiedźmin. Dużo rzeczy było kompletnie niepotrzebnych jak wątek czasowy Yennefer (mogli zrobić jako spin off zamiast iść kosztem opowiadań). Smoki zawiodły mnie w obu produkcjach i zdecydowanie wolałem smoka w takim Merlinie niż w którymkolwiek z Wiedźminów (jeśli chodzi o seriale).
Jeżeli chodzi o dobór aktorów to Netflixowy stoi dużo lepiej, ale wciąż dobra obsada jest niestety w dużej mniejszości względem niestety tych gorszych.
Owszem, była - i nadal jest. Gdy jednak jedna porażka zostaje pobita przez drugą porażkę, znacznie gorszą, w tej pierwszej można nagle dostrzec walory, które wcześniej jakoś umykały.
Nie możliwe, że piszesz to na poważnie. To jest po prostu nie możliwe. Odstaw narkotyki czy co tam bierzesz.
To ja wrzucę tak dla przypomnienia, bo chyba zapomniałeś przez nostalgię jaki był polski serial Wiedźmin. xD
https://www.youtube.com/watch?v=gRr_eSLyag0
Masz tu androida C1R1 w czapce sadomaso....
Akurat dobór aktorów w polskim serialu nie był taki zły, a Żebrowski jako Wiedźmin to było coś znakomitego.
Nasze gry wyszły z dołka (dziś polski game-dev nie kojarzy się już z kioskową jakością, wręcz przeciwnie), więc i na kinematografię przyjdzie pora. Gdy pojawią się odpowiedni reżyserzy, aktorzy i budżety, to nad Wisłą zaczną powstawać porządne filmy, nawet z gatunków, za które do tej pory nie brano się u nas zbyt często, jak np. fantasy, kostiumowe czy SF. Wtedy Wiedźmin będzie jedną z oczywistych opcji i kto wie, może zrodzi się klasyk na miarę Władcy Pierścieni od Jacksona? :).
Chyba będę musiał poważnie zadumać się nad swoim gustem, ponieważ oba seriale mi się podobały :)
Wiadomo, że polski Wiedźmin jest lepszy, bo jest polski, nawet jak jest gniotem, to jest naszym gniotem.
Film był gniotem, bo był zlepkiem scen z serialu.
Sporo hejterów serialu Brodzkiego chyba zapomina, że to był 2001 czy tam 2002 rok. W domach brakowało telewizorów, montaż efekty i ogólnie możliwości produkcyjne filmów w post-prlowej polsce raczkowały. Serial wtedy i wiele lat później robił robotę.
W domach brakowalo telewizorow...
....ze co? Mowimy o 2002 a nie 1962.
Montaz itd. to mielismy chyba opanowane od 50 lat (slyszal o "polskiej szkole filmu"?).
W domach brakowało telewizorów
Hehe, no tym tekstem to stary wygrałeś internety ;).
A tak trochę poważniej to tego tworu nie broni ani niski budżet (który wbrew pozorom wcale taki niski nie był, te 19 mln. naprawdę dało się wydać lepiej), ani czasy w których go zrobiono. Największym problemem tego filmu było beztalencie w fotelu reżysera.
Smok!!! W netflixowej ten smok to jest dramat, może i w polskiej był brzydki, ale było to prawie 20 lat temu, w netflix nie dosyć że brzydki to jeszcze mało smoka przypomina.
Również zgadzam się z większością punktów, choć ostatecznie nie czyni to polskiego Wiedźmina dobrym widowiskiem ;)
Szukanie jakichkolwiek pozytywów w tym wymiocie Brodzkiego jest w pewien sposób urocze. Osobiście mogę się zgodzić że Jaskier Brodzkiego i jego ballady miały jakiś taki przaśny urok.
Resztę argumentów jestem w stanie zbyć litościwe półgębkowym uśmiechem.
No może poza twierdzeniem że Yenefer z polskiego Wiedźmina może w jakikolwiek sposób konkurować z genialną netflixową interpretacją.
Artykuł traktuję jako żart i trzymanie się tej koncepcji sprawiło że czytając go świetnie się bawiłem.
Akurat Wolszczak jakos tam dawala rade, ale generalnie casting w tym filmie to byl dramat - nakrecana Ciri, Pazdzioch, Stępień itd.
Oczywiście że masz rację. Uważam że Wolszczak to naprawdę utalentowana aktorka i zgadzam się że na tle reszty tego filmu/serialu dawała radę. Ale umówmy się, na tle całości tego gniota nie trzeba było wiele żeby "dawać radę".
Jednak w moim mniemaniu netflixowa Yenefer to po prostu świetnie zbudowana postać. Mocno rozwinięta w stosunku do książkowego pierwowzoru, jednocześnie bardzo z nim spójna.
No sorry, ale ta kreacja po prostu przerasta "polską" Yenefer dziesięciokrotnie, to po prostu głębsza i znacznie ciekawsza postać.
To co je łączy to fakt że pod względem wizualnym obie panie są w moim mniemaniu zjawiskowe.
Doceniam poglebienie - ehm - Yennefer w serialu, bo co by mowic o niej wiedzielismy z ksiazek mniej niz o Milvie chocby, a jakby nie patrzec, to jedna z glownych postaci sagi. Problem w tym, ze w serialu netfliksa zrobiono to w sposob dosc sredni. Tym niemniej - kierunek sluszny.
Generalnie fanem - wielkim - netfliksowego serialu nie jestem, glownie za "masakracje" materialu zrodlowego i niewykorzystanie swietnych dialogow - akurat pod tym wzgledem nasz seria byl lepszy, bo tam pojawilo sie kilka cytatow chociaz, a co jak co, ale dialogi i onelinery to Sapkowski umie robic i grzech tego nie wykorzystac. Ale i tak jest on daleko przed polskim, gdzie tak naprawde jedno co warte uwagi to rola Zebrowskiego (acz czarnej brody do bialych wlosow nie rozumiem i nie zrozumiem) oraz lepszy soundtrack. Cala reszta, poza paroma przeblyskami, ssie i wali pazdzierzem. Jak sobie przypomne elfy wygladajace jak Meksykanie, czy scene uczty w Cintrze,,, argh.,
Mi Wolszczak bardziej pasowała jako Yenefer. To "coś" z neflixa z postacią z książki łączy tylko imię. Nic więcej. Yenefer była zimną suką, której zdarzały się momenty słabości, czasem ulegała sentymentom-cóż, magia dżina. Najlepszą Yenfer jest jak dla mnie Anna Dereszowska
Co jak co warto byłoby wspomnieć, że ballady i muzykę pisał sam mistrz Grzegorz Ciechowski
Co by nie pisać, Wiedźmin popełniony w Polsce był, jest i będzie gówniany. Netflixowy wygląda przy tym jak arcydzieło sztuki filmowej.
A smok jest anatomicznie poprawny i tyle.
Pytanie pomocnicze: ile par kończyn mają kręgowce?
Centaurów u Sapkowskiego sobie nie przypominam...
Smoczy problem mieli też twórcy filmowego Hobbita. Jest piekielnie ciężkie/niemożliwe wiarygodne animowanie kręgowca (gada) z np. trzema parami kończyn. Nie bardzo jest się na czym wzorować.
Wiedźmin to nie D&D.
Również dołączam się do gratulacji dla Drauga za rzeczowe wypunktowanie mizeroty tego tworu spod ręki oszustki Lauren. Z perspektywy czasu nawet Cavill, czyli najjaśniejszy punkt produkcji, okazuje się parodią literackiego pierwowzoru - jak przypomnę sobie jego pochrumkiwania mające niby symulować geraltową naturę cynika ze skłonnościami do użalania się nad sobą i filozofowania, to łolaboga. Nie da się za nic polubić tego wiedźmina. A gdy zobaczyłem jak chorego Jaskra za wsiarz jak ostatnią łajzę przytargał do Yennefer, to resztki mego szacunku za jakąś tam jego pasję uleciały w orbitę.
Haha najgorszy film i najgorszy serial w historii polskiej kinematografii, powszechnie przez wszystkich wyśmiewany, nagle okazuje się znacznie lepszy od profesjonalnej, wysokobudżetowej, zagranicznej produkcji. Nawet smok będący symbolem nieudolności, tandety i dziadostwa, magicznie stał się całkiem niezły i wporzo :)
Na potrzeby hejtowania Netflixowej produkcji, straciliście pamięć i resztki powagi. Nowy Wiedzmin ma wiele wad (zbieranina karłów jako krasnoludy ehh), ale jedyną przewagą polskiej produkcji była przaśność, niezamierzona parodia i może lepsze cycki. Ogarnijcie się trochę.
Na potrzeby hejtowania Netflixowej produkcji, straciliście pamięć i resztki powagi
Mi się podobało, jemu się nie podobało - znaczy hejtuje, nikczemnik jeden.
Może ci się nie podobać z tysiąca powodów i można ten serial skrytykować z tysiąca powodów. Ale wymyślanie absolutnie absurdalnych zarzutów i porównań, podpuszczanie "narodowych" czytelników, to już bezmyslny hejt. Polski smok, uznany za światową porażkę dekady w dziedzinie efektów sepcjalnych, jest lepszy od.. od czegokolwiek.. jasne.. A czy nikczemnik? Nie, po prostu łatwa wierszówka do zgarnięcia i dużo komentarzy, dzięki prostemu zagraniu - Wiedźmin w tytule + co polskie to lepsze bo nasze. Kolejny artykuł proponuje o czarnym elfie. Też ta bardziej wyrafinowana połowa czytelników będzie zachwycona mogąc wykazać wyższość białych elfów nad czarnymi, a już elfy z polskiego Wiedzmina, wyglądający jak Meksykanie, to w ogóle byli perfekt.
Swoja droga o tym smoku pisze jego tworca, w ksiazce Adama Flammy - i nawet on nie ukrywa, ze to byla porazka, bo po prostu wtedy nie potrafili robic efektow specjalnych i sami sie wszystkiego uczyli... w trakcie realizacji tych ujec. "I wyszlo, jak wyszlo"
wymyślanie absolutnie absurdalnych zarzutów i porównań, podpuszczanie "narodowych" czytelników, to już bezmyslny hejt
Wybacz, ale jedyne absurdalne rzeczy, jakie widzę, to te, które znajdują się w Twoim poście. Mógłbyś chociaż podać przykład owego "podpuszczania", skoro już wytaczasz ciężkie działa.
Poważnie? Nikt nie czyta w tym portalu tekstów przed ich wypuszczeniem? To nie ma żadnej merytorycznej wartości. Zwykły hejt dla hejtu. Facet wypił zdaje się za dużo a portal, który miałem wrażenie jest w miarę poważny, publikuje takie bzdury. Zresztą autor sam na końcu pisze że jego artykuł to tylko fala hejtu i nienawiści.Zero racjonalnych argumentów, tylko jeb! JESTEM ZŁY HEJT HEJT. A że ten portal puszcza takie gówno to pożal się boże. Aż tak bardzo jesteście zdesperowani? Nie jestem fanem ani jednego ani drugiego wiedźmina ale ten artykuł wali po oczach debilizmem i odstrasza od tego portalu. Checie zajmować się tym na poważnie? Zablokujcie konto temu dziecku.
Chociaż zgadzam się prawie z wszystkim co napisał Krzysztof Draug Mysiak to na pewno nie z taką intensywnością. Oba seriale uważam za słabe.
Za to Yennefer wymaga kilku słów.
Sapkowski napomknął w opowiadaniu z dżinem że Yen była garbuską w młodości. Tu netflix nic nie zmyślił - stała się piękna dlatego że wymagał tego prestiż czarownic. Wymyślili jedynie sposób w jaki zrobiono jej operację plastyczną, i to głupi sposób.
No i to że zrobili z niej główną postać serialu, a Geralta postać drugoplanową to porażka.
Sapkowski napomknął w opowiadaniu z dżinem że Yen była garbuską w młodości. Tu netflix nic nie zmyślił
Oczywiście, że nie zmyślił, takiego zarzutu Netfliksowi nie stawiam. Zarzut mój dotyczy faktu, że Netflix bardzo mocno uczepił się tego napomknięcia i okręcił wokół niego znaczną część pierwszego sezonu serialu - serwując widzom sceny nieopisane w książkach, które raz, że nie były ciekawe, a dwa, że pozbawiały Yennefer mocy, z jaką ta postać wkraczała na "scenę" w pierwowzorze :)
Słabo pamiętałem serial Brodzkiego, zresztą 18 lat temu nie widziałem wszystkich odcinków. Miałem natomiast świadomość całych lat krytyki spadającej na to dzieło, więc gdy rok temu zabrałem się do obejrzenia całości, byłem nastawiony bardzo negatywnie. Spodziewałem się czegoś okropnego pod każdym względem. Jakież było moje zdziwienie, gdy moje wrażenia okazały się jak najbardziej pozytywne. Jedyne, do czego jestem się w stanie przyczepić, to niskobudżetowe efekty specjalne czy raczej niezamierzona przez reżysera groteskowość postaci granych przez Walczewskiego, Boberka czy Kotysa (Paździocha). Zauroczyła mnie z kolei na przykład postać driady Morénn grana przez młodą Karolinę Gruszkę.
Serial nosi nazwę "Wiedźmin", a jakoś tylko w 1/3 serialu pojawia się Geralt. Niby adaptacji nie powinno się też oceniać przez prymat książki, ale według mnie serial był dużo gorszy od opowiadań, na których sezon bazował.
Cały tekst to pobożne życzenia autora ...
Film kinowy z2001 roku jest fatalny a jego rozwinięcie pod postacia serialu tv jest bardzo złe. Taniość, tandeta i kicz, słabe dialogi, słabe aktorstwo i źle dobrani aktorzy do swoich ról.
- Bardzo lubię Pana Zamachowskiego ale już 20 lat temu był za stary na Jaskra - jego bohater to nie Jaskier, to "wujek dobra rada", który pierdzieli głypoty, podobnie jak sam filmowy i serialowy Geralt. Jaskier z serialu Netflixa jest idealny, bo zachowuje się tak, jak to opisał Sapkowski: "Jaskier przyczepił sie do Geralta jak rzep do psiego ogona". Jest denerwujacy? Taki ma być!
- Pan Żebrowski bardzo fajnie wyglada ale czar pryska, gdy się odzywa. Prawi banały, do tego przemawia tak, jakby czytał z kartki.
- Nie wiem, gdzie autor tekstu doszukał się w tym dziele humoru, erotyki i przemocy? Punkt 8 i 10 budza tylko politowanie.
Film i serial maj tylko dwie zalety; muzyka Ciechowskiego i piosenki Jaskra.
A ja nigdy nie narzekałem na jakość polskiego serialu, powiem więcej, umiarkowanie podobał mi się. Nie było to dzieło sztuki, ale był w miarę dobrze zrobiony. Co do serialu Netflix'a to obejrzałem i na drugi sezon nie czekam.
Mi tekst bardzo się podobał. Mam dużo podobnych odczuć i również lubię oraz szanuję naszego Wiedźmina, mimo że ma swoje wady. Zawsze chętnie go oglądam, jak jest okazja.
Teraz nagle po nowym wieśku wszystkim się podoba stary xD Ja oglądałem lata temu i od razu mi się podobał, oczywiście widać że niskobudżetówka tak jak korona królów ale te seriale mają swój własny urok i klimat za to tak uwielbiana gra o tron jest po prostu sztuczna i zbyt przekombinowana.
Jeden z pierwszych naprawdę dobrych komentarzy odnośnie tego beznadziejnego serialu. Brawo. Pytanie tylko czemu tak długo po premierze? Zgodzić się należy przede wszystkim z tym, że Netflix zniszczył i zaorał jedno z najlepszych opowiadań czyli właśnie "Granicę możliwości"
Ja myślę że Polski smok nie tylko się lepiej poruszał ale też lepiej wyglądał. Nie sądziłem, że ktoś może schrzanic tego smoka lepiej od Polaków a jednak:D
Żebrowski jako wiedźmin bije na głowę Cavilla. W ogóle Żebrowski ratował polski serial. Gdy zobaczyłem Wolszczak jako Yennefer, myślałem, że gorzej już być nie może. Jednak Netflix pokazuje, że może i to znacznie :)
Polski serial moim zdaniem, jest tragiczny. Ten główny wątek z Kozłowskim, wrogiem Geralta, wiedźminki i samurajsko-zakonna stylistyka - nie przemawiały do mnie. Elfy jako indianie - straszne słaba konwencja. Jednak Netflix swoim serialem pokazał, że można jeszcze bardziej spieprzyć serial :)
Zarówno w serial PL jak i netflixowy, mają problem z prowadzeniem scenariusza, łączeniem na siłę samodzielnych opowiadań itd. Zaskakujące jest to, że idealnie poradził sobie z tym problemem gdyński teatr muzyczny w swoim musicalu. Pomysł, że przewodnim opowiadaniem będzie "Coś więcej" i wspomnienia (pozostałe opowiadania) nieprzytomnego Geralta na wozie Yurgi -GENIALNE!
Akurat w polskim serialu elfom jest bliżej do Sławian, co jest bardzo trafnym skojarzeniem. Bo oni również żyli w lasach, blisko natury. Nawet bez tych odniesień wyszło to lepiej niż elfy u Netflixa, które wyglądają jak cosplayerzy z taniego gamingowego eventu. Z drugiej strony, nie ma co wiecznie patrzeć na LOTR-a czy gry w stylu MMO. Elfy u Sapkowskiego, są przedstawione w zupełnie inny sposób. Prześladowane, gnębione, kryjące się po lasach i głodujące na krańcach świata. Polski serial oddał to akurat przyzwoicie.
Sledzac watki o wiesku, nie sposob odniesc wrazenia ze polowa polskich widzow chcialaby wiernej ekanizacji ksiazki a druga polowa przeniesienia gry na ekran :)
Wiekszosc nawet nie rozroznia takich pojec jak ekranizacja i adaptacja.
A teraz spojrzmy na liczby: w Polsce widzow netlixa jest jakies 500-600k, na swiecie 161mln. Uwazacie ze Netflix powinien zrobic film taki aby polscy fani ksiazki nie mieli sie do czego przyczepic? Czy moze zrobic taki film, aby podobal sie zarowno we Francji, USA czy Brazylii?
Poki co wniosek z tego forum moze byc taki: Netflix to idioci, mogli poprotu udostepnic Polski serial z angielskim dubbingiem. A tak to wydali mase kase i "kupe" zrobili :)
Na "zachodzie", gdzie jednak niewielu zna dziela Sapkowskiego, ludziom w wiekszosci Wiedzimin sie podobal. Jakos nie spotkalem sie z krytyka, ze Yenefer miala za male cycki lub Jaskier to przydupas.
No ale polski serial zrobil wszysto lepiej. Takie lepiej, ze po tylu latach nawet niewiele z tego pazdzierza sie pamieta, a jesli juz to te najbardziej komiczne elementy ;)
To nie tak. Serial Netflixa jest po prostu słaby. Marna gra aktorska, słabe dialogi itd. Scenariusz pisany na kolanie. Porównując Wiedźmina od Netflixa do np. Wikingów lub Gry o Tron - widać jaki ten serial jest słaby. Netflix robi seriale dla mas. Zobacz co się stało z Expanse, gdy serial przejął Amazon. Netflixowy Wiedźmin to takie filmowe disco polo. Będzie miał ogromną rzeszę odbiorców i zarobi kupę kasy. Ale proszę Cię, nie mów, że to dobry serial.
Mówcie co chcecie, ale w Neflixie strzyga była o niebo lepsza, bardziej przerażająca. Bo ta polska w masce goryla no cóż... Na pewno była śmieszna
"Mistrz Sapkowski wiele rzeczy zrobił w swej twórczości po mistrzowsku..." chyba znalazłem bratnią duszę.
"...dla mnie Wiedźmin, taka jego mać, to świętość, a Netflix strasznie obraził moje uczucia, że tak powiem, religijne..." -