Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 11 lipca 2022, 15:15

autor: Krzysiek Kalwasiński

W to się grało do 1 w nocy. Ta krwawa strategia powinna powrócić

Myth: Upadli Władcy skończy niebawem równe 25 lat. Przypomnijmy sobie z tej okazji, jak świetna była to gra. I jak bardzo zasługuje na powrót.

Historia gry Myth: Upadli Władcy zaczyna się w 1995 roku. Po skończeniu prac na strzelanką Marathon Infinity deweloperzy ze studia Bungie zastanawiali się, czym powinno być ich następne dzieło. Zaczęli już pracować nad kolejnym FPS-em, ale w tamtym okresie ujawniono pierwsze materiały z nadchodzącego Quake’a id Software. Stwierdzili wtedy, że to, co przygotowują, za bardzo przypomina nową produkcję konkurentów.

Jason Jones, współzałożyciel Bungie, wpadł na pomysł stworzenia gry „o stu gościach walczących z setką innych gości w 3D”. Pomysł spodobał się pozostałym członkom zespołu. Zdecydowali się na stworzenie strategii czasu rzeczywistego (RTS), a nową strzelankę, mimo dwu miesięcy prac, sobie odpuścili. Ostatecznie pierwsze Myth wydano w listopadzie 1997 roku.

Chcesz wrócić do Myth? Koniecznie zrób to z modami.

Seria dorobiła się małej, ale bardzo aktywnej społeczności moderskiej, która dba o to, aby gry nadal działały dobrze na współczesnych pecetach. Najważniejsze projekty to:

Myth: The Fallen Lords

  1. Myth TFL Patch 1.5 – projekt unowocześnia silnik, ulepsza wiele elementów graficznych i dodaje wsparcie dla wysokich rozdzielczości. Łatka poprawia także błędy pozostawione przez studio Bungie i sprawia, że gra staje się w pełni kompatybilna ze współczesnymi podzespołami i systemami operacyjnymi.

Myth II: Soulblighter

  1. Project Magma – mod robi to samo, co wspomniany wcześniej Myth TFL dla pierwszej części, czyli unowocześnia i ulepsza grę w praktycznie każdym aspekcie.
  2. The Fallen Levels – odtwarza całą kampanię z pierwszej części na ulepszonym silniku „dwójki”.
  3. Detail Texture Megapack oraz ESRGAN Upscale Pack – dwa projekty gruntownie ulepszające tekstury w grze. Najlepiej zainstalować oba.
  4. Blue & Grey – totalna konwersja przenosząca akcję gry w czasy amerykańskiej wojny domowej z lat 60. XIX wieku.

Ogromna i krwawa gra wojenna

Roboczą nazwą nowej strategii było wymowne „The Giant Bloody War Game”. To określenie dobrze oddaje charakter samej gry. Różni się zresztą ona dość mocno od pozostałych pozycji z tego gatunku. Choćby dlatego, że pozbawiona jest typowego zarządzania bazą i wszelkimi zasobami. Rozgrywka w pełni skupia się na samej walce i działaniach taktycznych. Nowe jednostki możemy nabyć tylko wtedy, gdy pozwala na to dana misja. W innym wypadku musimy radzić sobie przy pomocy tych, które mamy do dyspozycji.

Po każdym większym starciu zostaje prawdziwe pobojowisko.

Z tego też powodu gra bywa naprawdę niełatwa, nawet na niższych poziomach trudności. A to nie wszystko. Nietrudno tutaj bowiem o spowodowanie spustoszenia w naszej własnej armii – choćby za sprawą krasnoludów rzucających bombami. Musimy więc wszystkimi jednostkami operować w ten sposób, by nie pozabijały się wzajemnie. Dotyczy to również łuczników, którzy mogą ranić naszych żołnierzy skupionych na walce w zwarciu.

Przy tym wszystkim Myth może pochwalić się imponującą fizyką. Wybuchy permanentnie zniekształcają teren, a osobnicy będący w zasięgu rażenia bomb rozpadają się na kawałki. Podczas kontrolowania łuczników musimy z kolei pamiętać o ich umiejscowieniu względem przeciwnika. Próby trafienia kogoś znajdującego się wyżej zwykle kończą się porażką. Nie warto też strzelać przez drzewa, bo strzały się na nich zatrzymają – w najlepszym wypadku mogą nad nimi przelecieć. Szkoda, że w następnych latach mało kto pamiętał o podobnych szczegółach.

Dobrze jest poza tym utrzymywać swoich wojaków przy życiu jak najdłużej. Nie są to bowiem typowe „noname’y”, jak to zwykle bywa w podobnych grach. Każdy z nich ma imię i wyjątkową biografię, nawet jeśli krótką. A im częściej dany żołnierz towarzyszy nam w kolejnych misjach, tym z czasem staje się lepszy.

Żadnego Tolkiena i młodych chłopców ratujących świat

Deweloperzy chcieli uniknąć klisz obecnych w wielu podobnych grach. Oznaczało to brak bezpośrednich i oczywistych odniesień do prozy Tolkiena (ze Śródziemiem na czele) czy legend o królu Arturze. Zamiast tego woleli nawiązać do filmu Braveheart – Waleczne serce czy cyklu powieści Czarna Kompania autorstwa Glena Cooka. Chodziło nie tylko o sam klimat dark fantasy, ale i o przedstawienie amoralnego świata, w którym nie ma wyraźnego podziału na dobro i zło.

Fabuła opowiada o starciu ludzi z armią nieumarłych pod dowództwem tytułowych władców, którym przewodzi Balor. Wydarzenia przedstawione są z perspektywy jednego z żołnierzy walczącego dla Legionu – elitarnej armii, którą jako gracze kontrolujemy. Z uwagi na świetnego lektora i dobrze przygotowaną treść całość śledzi się z dużym zainteresowaniem, mimo iż dzisiaj podobna forma przerywników filmowych może wydać się mocno surowa. Ale nawet jeśli – genialna ścieżka dźwiękowa też robi swoje i mocno uatrakcyjnia całe doświadczenie.

Biedni mieszkańcy chcieli pomocy mojej armii. Udało mi się ich bronić przez jakieś 3 minuty.

Założenia większości misji są podobne – celem zazwyczaj jest dotarcie do danego miejsca lub zlikwidowanie przeciwników. Zdarzają się jednak bardziej wyjątkowe zadania, jak chociażby zniszczenie konkretnego obiektu. I tak jak wcześniej wspominałem – mierzymy się z armią nieumarłych. Ze wszystkich przeciwników najbardziej w pamięć zapadli mi wybuchający zombie. Pierwsze spotkanie z nimi było nieco zaskakujące. Później mnie frustrowali, bo lubili pojawić się znikąd i wysadzić grupkę żołnierzy, którą na chwilę zostawiłem z tyłu. Bywali jednak też przydatni, bo równie dobrze wysadzali własnych sojuszników. Taką pomysłowość zawsze będę mocno cenić.

Sprzedaj mi to

Nietrudno było sprzedać Myth. Pierwsza prezentacja bardzo spodobała się odbiorcom. Wszak była to pierwsza trójwymiarowa strategia, w której liczyło się ukształtowanie terenu. Te zachwyty utrzymały się do premiery i trwają do dzisiaj. Grę stworzyło zaledwie sześciu ludzi, a Bungie w tamtym czasie nie miało testerów mogących wyłapywać błędy. Produkcja ta zadebiutowała więc z wieloma poważnymi glitchami. Sporo z nich udało się jednak naprawić dzięki współpracy społeczności z deweloperami.

Są tu nawet drzewce. Wielkie golemy również.

Jeśli w recenzjach na coś narzekano, to najczęściej był to zbyt wysoki stopień trudności. A poza tym skarżono się na niewygodną obsługę kamery czy kłopoty, jakie sprawiało zarządzanie jednostkami, zwłaszcza w ferworze walki. Twórcy opracowali też algorytm, który powodował, że jednostki same szukały najbardziej optymalnej drogi do wyznaczonego celu. Nie mieli jednak czasu na jego dopieszczenie, zdarzało się więc, że jakieś pojedyncze oddziały zostawały z tyłu, zablokowane na elementach otoczenia.

Wszelkie niedoróbki przyćmione zostały jednak przez mocne zalety. Grę nie tylko szeroko doceniono, ale odniosła ona również spory sukces komercyjny. Na tyle duży, że studiem Bungie i jego kupnem zainteresował się Microsoft. Przejęcie nastąpiło w 2000 roku, a ekipie przyszło opracować startową grę na premierę pierwszej konsoli tej korporacji. Mowa oczywiście o Halo: Combat Evolved na pierwszego Xboksa.

Seria Myth doczekała się jeszcze drugiej oraz trzeciej części. Ta ostatnia stanowi prequel, nad którym pracowało już jednak inne studio. Premiera „trójki” miała miejsce w listopadzie 2001 roku i na tym niestety się skończyło. Na szczęście dzięki staraniom graczy serwery „jedynki” wciąż są aktywne i cieszą się zainteresowaniem. Żadnej z odsłon serii nie można jednak oficjalnie nigdzie kupić.

TWOIM ZDANIEM

Jakie są Twoje wspomnienia z grą Myth?

Pozytywne.
66,8%
Negatywne.
1,7%
Neutralne.
2,2%
Nie znam tej marki.
29,3%
Zobacz inne ankiety