Prezes Take-Two o rosnących kosztach gier: „nie widzę sprzeciwu graczy”
A co ma widzieć? Przeciętny gracz jak narkoman - pojęczy o ceny, pojęczy, ale i tak kupi i słupki w Excelu wciąż się zgadzają. Co oznacza, że wciąż można iść z cenami w górę.
Gracze są chyba gorsi. Przeciętni narkomani czasem zmieniają dilerów :) I raczej nie kupują dużych ilości towaru w ciemno. Gracz to ewentualnie taki heroinista na głodzie, odda wszystko za działkę.
Sam już od lat nie kupuję gier na premierę. I to nawet nie jest w głównej mierze kwestia premierowej ceny, czy stanu technicznego (choć to też), ale przede wszystkim tego jak dzisiaj pocięte są gry. Niech przykładem będzie nowy Mortal Kombat. Wczoraj zapowiedziany, fajnie, cieszę się, poprzednia odsłona bardzo miodna. Tylko co z tego, skoro w dniu premiery wyjdzie tak naprawdę bardzo obszerne demo. Na odblokowanie wszystkich postaci, trybów, czy nawet kampanii to trzeba pewnie doliczyć kolejny rok, czy nawet dwa. Sorry, ale ja naprawdę lubię mieć w miarę kompletny produkt, więc dziś sens już mają dla mnie głównie zbiorcze edycje wychodzące przynajmniej rok po premierze. Na psstore koszt takich wydań w dniu ich wypuszczenia to często już ok 250 złotych (i tak, wiem, że na pc miałbym pewnie jeszcze taniej, ale nie lubię już grać na pc, co zrobić...), więc za mniej mam w końcu pełną grę i tak naprawdę tracę głównie uczestnictwo w premierowym hajpie, ale z wiekiem i tak człowieka coraz mniej obchodzą takie rzeczy.
W sumie szkoda, że tak to wygląda, w końcu nikt nie lubi czekać nie wiadomo ile na zagranie w grę, która go interesuje, ale trudno. Takie niestety mamy czasy.
A co ma widzieć? Przeciętny gracz jak narkoman - pojęczy o ceny, pojęczy, ale i tak kupi i słupki w Excelu wciąż się zgadzają. Co oznacza, że wciąż można iść z cenami w górę.
Gracze są chyba gorsi. Przeciętni narkomani czasem zmieniają dilerów :) I raczej nie kupują dużych ilości towaru w ciemno. Gracz to ewentualnie taki heroinista na głodzie, odda wszystko za działkę.
Uzaleznienie rzadzi sie podobnymi zasadami z tym ze doswiadczony narkoman nie kupuje niczego w ciemno, potrafi sprawdzic towar i raczej trudno i ryzykownie byloby zrobic go w konia podczas gdy z graczem jest to bardzo latwe, czesto stosowane i uchodzi plazem.
No nie wiem jak wy, ale ja, w przeciwieństwie do prawdziwego heroinisty to nigdy nikomu nie zrobiłem loda żeby dostać to czego potrzebuję...
yet...
Porownania sa celne moim zdaniem. Sam nieraz porownywalem "graczy" do narkomanow w rozmowach na reddit.
Tu nie chodzi o to skad bierzesz kase na gry tylko o podejscie ze"niewazne jak bardzo ktos mi pluje w twarz. Ja i tak mu dam pieniadze bo MUSZE zagrac w Wiedzmina 7, GTA 15 i kupic Plejstejszyn 8.
Bardzo mocno to widac w przypadku niektorych fandomow.
Większym problemem niż ceny są preorderowcy, to głównie przez nich ta branża to taki syf. Proste pytanie.. czy Redzi wypuściliby CP2077 w tak opłakanym stanie jak to zrobili, gdyby widzieli, że zamiast 8 mln preorderów maja np. 100k (zawsze jacyś idioci się znajdą)? Teraz to gdybanie ale wg mnie absolutnie nie, przełożyliby i naprawiali. A tak to łgali i śmiali się wszystkim w twarz.
Dokładnie, po co się starać, skoro czy się stoi, czy się leży, 70$ od sztuki się należy? Ale masa graczy kupuje też nowości w ciemno w dniu premiery. Z jednej strony finansują późniejsze promocje, z drugiej niestety strumień forsy jest taki, że zmieniło się to w finansowanie patologii.
Ale taka prawda. Opinie graczy i ich jęki nie miały, nie mają i nie będą miały nigdy znaczenia bo liczą się tylko fakty, a przez fakty mam na myśli sprzedaż gier. Co z tego że dzieci się po obrażały i pozostawiały negatywne recenzyjne na steamie lub metacriticu.
Mogę się założyć że taki Starfield będzie ekstremalnie zabugowany jak to każda gra od Beth i pewnie będzie kosztować te tam 350 cebulionówa mimo to sprzeda się wybitnie dobrze.
Problem z kosztem gry jest wtedy kiedy kupujesz ich dużo, bo jak się kupi gierkę raz czy dwa na rok, nawet za te 300zł, to wbrew pozorom wcale to nie są ogromne kwoty - kiedy rozłożymy je na te 12 msc.
No chyba że wciąż się ciągnie kasę od rodziców, to wtedy może być drobny problem xD
Graczy jest ponad 3 mld, a dla przeciętnego dewelopera kilkanaście milionowa sprzedaż, to zadowalający wynik.
Graczy, dla których wydanie od czasu do czasu tych 70 dolców jest na tyle dużo, że nie mają czym się przejmować.
20 mln sztuk sprzedanych, to ułamek wszystkich graczy. Po prostu skala w przypadku gier jest ogromna. Ilość potencjalnych chętnych do zakupu kontra ilość sprzedanych sztuk do tego, by uznać grę za sukces sprzedażowy.
Jakby spojrzeć pewnie na dane, które pokazują ile gier kupuje w dniu premiery ten sam gracz, to wyszłoby pewnie, że niewielu.
Do tego dochodzi bardzo mała konkurencja. Gier wcale nie wychodzi tak wiele w ciągu roku.
Liczysz też tych z komórek? Podaj ilu jest graczy na konsolach i mocnych PC, bo tylko tych trzeba brać pod uwagę mówiąc o premierach dużych gier AAA
Tak, to wciąż setki milionów, ale jednak nie miliardy
No sukcesy mają niesamowite poza kilkoma topowymi seriami. Lego 2K zapowiada się na porażkę po całej linii (na Steam ciekawe czy w weekend 1k peak przebije), Marvel Midnights Sun to był dramat sprzedażowy, podobnie jak Tales from Borderlands 2 czy The Quarry - stawiam, że nawet na zero nie wyszli :D.
Jakiś czas temu na Twiterze rzucił mi się w oczy wpis jakiegoś analityka, z którego wynikało niby, że gry za 70 USD mają sprzedaż o ok. 12%, ale zważywszy na fakt, że cena wzrosła o ok. 17% to koniec konców zyski wychodzą minimalnie na plus.
Via Tenor
Narzekamy, narzekamy, a tak kupujemy wszystko ostatecznie. Kochamy pre-order! Kochamy zabugowane gry w dniu premiery i nie składamy reklamacji ku chwale gry i firmy! Nawet kupujemy droższe karty graficzne. Nawet coraz droższe mikropłatności w grach i gorsze DLC też kupujemy!
Głosujemy portfelem!
Potem się zdziwimy, że firmy tak myślą i dalej to robią.
Obecnie gracze jako ogół są, według mnie, jednymi z najgorszych konsumentów.
Roszczeniowość, agresywność, łatwowierność mocno aspirująca do miana głupoty, głupota, fanatyzm, problemy z pamięcią, krótkowzroczność...
Dziennikarstwo branżowe jeszcze to pogłębia, czasem mam wrażenie, że nawet pielęgnuje, stojąc po stronie twórców i wydawców, a nie konsumentów, lubując się we wzbudzaniu emocji, również tych negatywnych, dla profitów zamiast zająć się zarabianiem na przekazywaniu rzetelnych informacji.
*** *** ***
Moją ostatnią grą kupioną w dniu premiery (i jedyną pre-orderowaną) było Neverwinter Nights 2 w wersji kolekcjonerskiej (w 2006 roku).
Od tego czasu nie kupiłem też niczego co nie byłoby starsze niż około rok po premierze.
Nie ze względów ekonomicznych, a ideowych (popsute wersje w dniu premiery, twórcy nie traktujący poważnie konsumentów, kiepska jakość treści, itp.) oraz z powodu "zmęczenia" samą treścią gier (w obliczu wydawania kolejnych wersji tego samego ale podanego w innej panierce).
Mam kilkanaście starszych tytułów, przy których świetnie się bawię i wracam do nich raz za razem pomiędzy nowymi, starannie wybranymi pozycjami.
Wiele głośnych tytułów pominąłem świadomie, innym dałem szansę długo po premierze za ułamek premierowej wartości.
Nigdy nie czułem abym cokolwiek z tego powodu tracił.
Pomaga też posiadanie innych zainteresowań.
*** *** ***
Nie potrafię zrozumieć potrzeby pre-orderowania gier w obliczu tego jak obecnie wygląda branża.
Nie potrafię zrozumieć kupujących popsute produkty od twórców, ktorzy po raz kolejny wydają swoje dzieła w kiepskim stanie. A za szczyt absurdu uważam bronienie jeszcze takiego stanu rzeczy stwierdzeniami: "bo oni tak mają" albo "inni też tak robią".
Obecnie gracze jako ogół są, według mnie, jednymi z najgorszych konsumentów.
Wymagania mają coraz większe :) Chcą bogatego świata, super grafiki, setek godzin gameplay'a, a wszystko za 40$ jak 20 lat temu :P Najśmieszniejsze że płaczą nad wszystkim co im się nie podoba, ale i tak kupują na gre premierę i dalej płaczą że to im nie chodzi tamto zbugowane, brak optymalizacji :P Niestety gracze to ciemne masy nie rozumieją że rynek kontroluje konsument, dlatego jest gównianie od lat i będzie jeszcze gorzej.
Kto płaci to płaci. Ostatnią grę jaką kupiłem w preorderze był nasz Wiedźmin 3. Teraz kupuje gry przynajmniej miesiąc po po premierze, a jak gra jest tragicznie zoptymalizowana (patrz Cyberpunk) to nawet po ponad roku. Nie mam problemu z poczekaniem aż gra będzie doszlifowana bo zawsze mam w co grać albo oglądać w tv.
Sam już od lat nie kupuję gier na premierę. I to nawet nie jest w głównej mierze kwestia premierowej ceny, czy stanu technicznego (choć to też), ale przede wszystkim tego jak dzisiaj pocięte są gry. Niech przykładem będzie nowy Mortal Kombat. Wczoraj zapowiedziany, fajnie, cieszę się, poprzednia odsłona bardzo miodna. Tylko co z tego, skoro w dniu premiery wyjdzie tak naprawdę bardzo obszerne demo. Na odblokowanie wszystkich postaci, trybów, czy nawet kampanii to trzeba pewnie doliczyć kolejny rok, czy nawet dwa. Sorry, ale ja naprawdę lubię mieć w miarę kompletny produkt, więc dziś sens już mają dla mnie głównie zbiorcze edycje wychodzące przynajmniej rok po premierze. Na psstore koszt takich wydań w dniu ich wypuszczenia to często już ok 250 złotych (i tak, wiem, że na pc miałbym pewnie jeszcze taniej, ale nie lubię już grać na pc, co zrobić...), więc za mniej mam w końcu pełną grę i tak naprawdę tracę głównie uczestnictwo w premierowym hajpie, ale z wiekiem i tak człowieka coraz mniej obchodzą takie rzeczy.
W sumie szkoda, że tak to wygląda, w końcu nikt nie lubi czekać nie wiadomo ile na zagranie w grę, która go interesuje, ale trudno. Takie niestety mamy czasy.
Robię dokładnie tak samo. Czekam, aż wyjdą do gry wszystkie dodatki, patche, przy okazji cena spadnie i wtedy nie dość, że kupuję pełniejszy produkt, połatany, to jeszcze po niższej cenie. A kosztuje mnie to tylko trochę dłużej poczekać. Tak do roku przynajmniej. A przez rok czasu mam mnóstwo innych gier do ogrania w oczekiwaniu. Nie opłaca się brać dziś gier na premierę, no ale kto lubi przepłacać za niepełny produkt, jego sprawa.
Ja tez nie widzę sprzeciwu. Gry dostajemy coraz lepsze, ze wspaniała treścią ((fabułą), real grafika, idealnie dopracowane i zoptymalizowane już w dniu premiery, zapewniające najmniej kilkadziesiąt godzin rozgrywki. To wstyd żeby były tanie. Dobra, nie przynudzam - lecę złożyć preorder żeby wspomóc twórców / wydawców płatnością wcale niewygórowaną za te rzetelne produkcje dzisiejszych czasów!
Brawa dla mistrza mądrej ironii:)
Świetnie,w krzywym zwierciadle pokazane co kuleje w branży:)
Koszty kosztami... Osobiście nie patrzę nawet jakoś specjalnie na ceny, kiedy coś mnie interesuje. Ale że nie ma na rynku tytułów, które mnie interesują, to i nie kupuję nowych gier. Takie "Skyrim" jest niezłym przykładem. Gra, która wykorzystuje procent swoich możliwości. Gra, do której nawet nie chcę wracać, bo każda sesja wymaga doinstalowania kilkuset modyfikacji, więc i przeglądnięcia iluś tysięcy w kilku bibliotekach. Póki produkty będą robione na odwal się, póty będzie tylko gorzej. Będą podnosili sztucznie ceny, żeby się utrzymać i dalej wydawać spam. Zamiast zrobić dobry produkt i słusznie żądać za niego dużo pieniędzy, na co nikt normalny nie będzie narzekał.
Szkoda, że ALEX nie głosuje potrfelem tylko kupuje co mu się podoba według własnego gustu( Co by nie mówić najgorszego)
Nvm i tak nie zrozumiesz.
Gry są teraz tak droższe w produkcji, że indie deweloperzy robią 100x lepsze i ciekawsze gry w UE4, Unity. Takie gdaczenie, że im tak ciężko, a walą połowe PR i rzeczy wykorzystując teraz AI, assety, schematy i robią gry copy paste. Gracze maja prawo wymagać, wydaja pieniadze. Cena gry poszła do góry o 20USD w przeciągu 9 lat. Jest to conajmniej śmieszne i żenujące.
Cieszycie się z wyższych cen gier? - zażartował Sta... prezes Nimm2... Take Two.
Cieszymy! - zażartowali kołcho... odpowiedzieli całkiem serio gracze.
Sztraus ma rację. Myślę, że GTA 6 powinno kosztować 700zł, żeby wszyscy byli zadowoleni. I portfel Sztrausa i "gracze" ;)
Sam jestem graczem ale szczerze dla mnie to dziwne uzależnienie, że ktoś musi mieć koniecznie jakąś grę na premierę. Te gry niekoniecznie są lepsze od gier kilka lat starszych a wątpię, żeby ktoś miał tyle czasu żeby przeszedł wszystkie warte uwagi tytuły. 300 zł za coś co można łatwo zastąpić czymś wielokrotnie tańszym?
Koszty gier rosną jednocześnie duże firmy wydawnicze notują rekordowe zyski.
Doszliśmy do takiego stopnia, że są gracze, którzy to wszystko jeszcze usprawiedliwiają. $70, a raczej €80 jest cholernie dużą kwotą za grę, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy inflacja rośnie, a płace stoją w miejscu. Tylko, że to jest wierzchołek góry lodowej.
€80 nie gwarantuje dostępu do gry, tylko do podstawowej jej wersji, często z wyciętym kontentem na potrzeby bonusu dla preorderowców, do tego dochodzą jeszcze DLC z dodatkową zawartością, często nieadekwatną do ceny. Mortal Kombat 1 to akurat dobry przykład. Kilka dodatkowych postaci nie powinno kosztować tyle co pełnoprawny dodatek pokroju Krwi i Wina.
Wisienką na torcie są mikrotransakcje wewnątrz gry i szybko z 300 robi się 500-600 zł za komplet.
W dodatku ten rok dodatkowo pokazał jaki stan techniczny można oczekiwać od takich produkcji. Zaskakująco mimo drobnych problemów to akurat EA dowiozło najbardziej dopracowany produkt w postaci rimejku Dead Space. Nawet Resident 4 miał większe problemy na premierę.
I tak oto graczu znajdujemy się w miejscu, w którym jesteśmy. Płacimy więcej, dostajemy mniej i gorzej.
Szkoda, że prócz pojedynczych przypadków segment AA praktycznie umarł, choć nie, teraz za niego płacimy 300+ złotych opakowane jako AAA...
Pamiętajcie też, że wzrost cen za granicą nie jest tak dotkliwy. Dla nas to są wzrosty z 200 do prawie 400zł obecnie. U nich? z 60 na 70 dolarów? no to proszę was, nie dołożylibyście 10zł do ceny gry?
Ma rację gry na PC były zawsze tańsze 3x niż na konsole teraz kosztują tyle samo a ludzie dalej kupują
Ja nigdy nie kupuję na premierę.
Jak gra będzie połatana,kompletna(all DLC) i do tego na WYPRZEDAŻY z dużą zniżką to dopiero wtedy kupuję.
Nie finansuję patologii.
Myślących i mądrych graczy wciąż jest niestety za mało, żeby można było realnie utrzeć nosa tłustym prezesom. Nie mam zamiaru narzekać na rzeczywistość. Ciesze się, że mnie "problem" rosnących kosztów gier nie dotyczy.