Teoretycznie powinienem się cieszyć, bo Virtua Fighter to jedna z moich ulubionych serii bijatyk. Mam jednak dziwne wrażenie, że decyzja o wskrzeszeniu jest podyktowana wyłącznie renesansem tego gatunku, a SEGA jest już wyraźnie spóźniona, aby wskoczyć do napakowanego po brzegi wagonika.