W listopadzie „indyki” stają się zagrożonym gatunkiem, mogącym łatwo paść ofiarą drapieżników AAA, ale to nie powstrzymuje ich przed wychodzeniem na żer – ku mojej uciesze. Poznajcie, proszę, Exo One, Conway, Fight Knight i inne piękne, odważne okazy.
 
Listopad raczej nie jest najlepszym momentem na okres lęgowy „indyków”. Mniejsi deweloperzy zwykle zachowują w tym miesiącu ostrożność, usiłując nie dać się pożreć Battlefieldom, Call of Duty czy innym Forzom. Tym niemniej małych gier wciąż pojawia się na rynku wiele – i nie brakuje wśród nich perełek. Zapraszam do zapoznania się z pozycjami, które wpadły w oko mi, jak również do podzielenia się tym, co wpadło w oko Wam. Bardzom ciekaw, czym tym razem zaskoczy mnie drenz.
Platformy: PC (PS5, PS4, XSX/S, XOne i Switch w przyszłości)
Stałem się pilnym obserwatorem poczynań studia White Paper Games po premierze The Occupation w 2019 roku. Ujrzałem w nim wtedy dewelopera, który opowiada historie poważne i solidnie ugruntowane w naszej rzeczywistości, a przy tym nie stroni od ciekawych rozwiązań w mechanice, wykraczających poza przygodówkowy standard (choć techniczna strona realizacji tych pomysłów bywa niedoskonała). Nie inaczej jest w przypadku Conway: Disappearance at Dahlia View.
Akcja znów toczy się w Anglii, lecz tym razem przenosimy się w lata 50. XX wieku. Bohaterem jest tytułowy Robert Conway – emerytowany detektyw – a areną wydarzeń również tytułowe miasteczko Dahlia View. Deweloper opisuje swoje dzieło jako „thriller obserwacyjny”. Większość czasu spędzamy bowiem w mieszkaniu protagonisty, przypatrując się z okien życiu jego sąsiadów przez obiektyw aparatu fotograficznego – przyczyną jest to, że Robert Conway porusza się na wózku inwalidzkim (co jednak nie oznacza braku eksploracji w grze).
W ten sposób zyskujemy dość unikalną perspektywę rozgrywki (choć Bogiem a prawdą wcześniej podobną „obserwacyjną” konwencję w kryminale zastosowało choćby The Flower Collectors). Dodajmy do tego takie atuty jak wciągająca intryga, misternie budowany klimat, wyrazisty bohater, dobrze napisane i udźwiękowione dialogi oraz staranna oprawa graficzna (te i inne pochwały przewijają się w opiniach o grze), a otrzymujemy tytuł, który zasługuje na to, by po miesiącu od premiery mieć znacznie więcej niż 80 recenzji na Steamie. Cóż, może karta Conway: Disappearance at Dahlia View odwróci się, gdy twórcy spuszczą z ceny (obecnie 107,99 zł)? Albo po przyszłej premierze na konsolach?
Platformy: PC, XSX/S, XOne
Kosmiczny symulator? Nie, ma zdecydowanie zbyt proste sterowanie, by tak nazwać tę grę. Zręcznościówka? Nie, brakuje tu elementu wyzwania. Przygodówka? Też nie, rozgrywka jest chyba zanadto dynamiczna… Trudno jednoznacznie przyporządkować Exo One do jakiegoś gatunku. Na szczęście istnieje prostszy sposób, by zrozumieć, czym jest ta pozycja. Wystarczy obejrzeć powyższy zwiastun tudzież, jeszcze lepiej, zagrać w demo (dostępne na Steamie) – lub nawet pełną wersję, skoro znajduje się w ofercie Xbox Game Passa.
A dlaczego ktokolwiek miałby chcieć to uczynić? Ponieważ Exo One jest niesamowite. To przesiąknięta atmosferą tajemnicy kosmiczna podróż, podczas której mkniemy nad powierzchniami przepięknych planet w dziwacznym, zmiennokształtnym, sferyczno-dyskoidalnym statku, łowiąc strzępy zagadkowej opowieści oraz chłonąc klimat, który leje się z ekranu strugami. I choć całość wystarcza ledwie na dwie, góra trzy godziny gry, jest to doświadczenie bezapelacyjnie warte przeżycia.
Platformy: PC (PS4 i Switch w przyszłości)
W tym przypadku klasyfikacja gatunkowa nie nastręcza trudności. Fight Knight to dungeon crawler z tradycyjnie pierwszoosobową perspektywą (i w równie tradycyjnej, oldskulowej oprawie graficznej), który został połączony z chodzoną bijatyką. Po prostu. Ruch przez loch odbywa się w zwyczajowy sposób – po siatce, z obrotami o 90 stopni – ale konwencja wywraca się do góry nogami, gdy trafiamy na przeciwników. Gra zmienia się wtedy w rasowy brawler, wymagający zręcznego stosowania uników, bloków i różnych ciosów pięściami (paru recenzentów na Steamie porównało nawet rytm walki do Dooma).
Na szczęście Fight Knight lśni nie tylko pomysłem, ale też jego wykonaniem. Zwraca również uwagę estetyką – jaskrawymi barwami tworzącymi ciekawe kompozycje oraz żywiołową muzyką, która brzmi jak rodem z wczesnych lat 90. No i jak nie pokochać gry, w której we wszelkie interakcje ze światem wchodzimy poprzez cios pięścią?
Platformy: PC, Android, iOS
Kibicowałem tej produkcji, odkąd ujrzałem ją po raz pierwszy, a i tak jestem zaskoczony skalą jej sukcesu. Ostatnie gry w podobnym stylu, które zwróciły moją uwagę – The Almost Gone czy Sizeable – po długim czasie od premiery nie przekroczyły kilku setek recenzji na Steamie (w zdecydowanej większości pochlebnych), tymczasem Moncage w niecałe trzy tygodnie zebrało ich ponad dwa tysiące. Z czego pozytywnych jest aż 96%.
Oczywiście duża w tym zasługa wsparcia dla kompletu wiodących azjatyckich języków, które przyciągnęły niemałą azjatycką społeczność obecną na Steamie. Jeszcze większe znaczenie ma tutaj jednak grafika. Widząc obrazki tak cieszące oko jak te na zwiastunach i screenach Moncage, nikt nie dał się odstraszyć nawet etykietce gry logicznej – dość wyjątkowej gry logicznej notabene. Rozgrywka polega na obracaniu kamery wokół sześcianu w taki sposób, by znajdować połączenia między scenami rozgrywającymi się w każdej jego ściance, odblokowując kolejne elementy układanki i pchając fabułę naprzód. Brzmi abstrakcyjnie? Puśćcie sobie powyższy trailer, a wnet zrozumiecie, w czym tkwi urok tej gry.
Listopad okazał się skromny, jeśli chodzi o wybór interesujących wersji demonstracyjnych gier do wypróbowania, ale jak zwykle nie zabrakło przynajmniej kilku pozycji godnych polecenia.
Strzygę uszami zawsze, gdy słyszę (w tym przypadku: widzę w opisie na Steamie) hasło „immersive sim”. To pcha mnie do pobierania nawet gier o urodzie tak dyskusyjnej jak w przypadku Ctrl Alt Ego – i rzadko bywam rozczarowany. Nie inaczej jest teraz. Dzieło dewelopera przedstawiającego się jako MindThunk umieszcza rozgrywkę w unikalnej perspektywie, osadzając gracza w roli „bezcielesnej świadomości”. Jako taka możemy tylko przeskakiwać między komputerowymi terminalami lub przejmować kontrolę nad robotami, których rozmaitość funkcji pozwala radzić sobie z wyzwaniami – tj. wszelkimi zabezpieczeniami stacji kosmicznej – na odmienne sposoby. Gdy tylko przyzwyczaicie się do niekonwencjonalnego punktu widzenia i zaakceptujecie oszczędną oprawę wizualną (jak również opanujecie ewentualne zawroty głowy), znajdziecie w Ctrl Alt Ego obiecujący, oryginalny immersive sim, do tego całkiem błyskotliwy i niepozbawiony nuty dowcipu. Polecam spróbować.
Mam słabość do produkcji opartych na stosowaniu fizyki do siania destrukcji – nawet tak prostych jak Abriss. To gra logiczna, w której naszym zadaniem jest budowanie wież w taki sposób, by przewróciły się i zniszczyły wskazane cele. Nagrodę za wzniesienie przemyślanej konstrukcji stanowi nawet atrakcyjne dla oka widowisko, podczas którego obserwujemy, jak klocki zderzają się ze sobą i rozpadają na setki cząsteczek, nierzadko wywołując zadyszkę karty graficznej. Mała rzecz, a cieszy… chyba że akurat drażni błędami.
Słodka gra z pogranicza przygodówek i platformówek 3D (o ile można stosować termin „3D” w przypadku rzutu izometrycznego z nieruchomą kamerą). Trading Time: A Croak Tale jest pozycją niezbyt odkrywczą, ale skuteczną w sprawianiu graczowi małych przyjemności. Cieszy barwna oprawa graficzna, cieszy fabułka przekazywana wesołymi cutscenkami i piktograficznymi „dialogami”, cieszy możliwość podniesienia praktycznie każdego przedmiotu i obserwowania, co się stanie, gdy rzucimy nim przed siebie (urzekła mnie sprężystość, z jaką rozgwiazdy stykają się z ziemią), cieszy wreszcie rozgrywka oparta na rozwiązywaniu zagadek i pokonywaniu prostych wyzwań zręcznościowych. Choć uśmiech czasem przygasa przez nieidealnie precyzyjne sterowanie.
 
Gracze
40

Autor: Krzysztof Mysiak
Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.