Ja bym przede wszystkim rozdzielił pierwsze Naruto od Shippuudena. To mimo wszystko dla mnie osobne byty. Ale żeby ściągnąć nowych widzów pewnie by trzeba zacząć od tego pierwszego.
Choć ja i tak wolę anime, pomijając wszystkie fillery i przewijać retrospekcje, dostajemy wciągająca historię.
Problem z live action mang to gra aktorska Japonczykow, przesadna do wyrzygu.
Jest na YT sporo fajnych fanowskich filmikow z roznych anime, wiec to da sie zrobic ale wg mnie nie przez Japonskich aktorow.
No i oczywiscie przy Naruto bedzie duuuuzo wiecej CGI niz w One Piece, od jakosci efektow tez bedzie zalezal sukces ekranizacji.
A Amerykanie są zbyt drewniani.
To jest twórczość Japończyków i tylko oni są w stanie to przełożyć z papieru na aktora. W czym YuYuHakusho było przesadne? W czym Yattaman był przesadny?
A teraz - w czym niedomagał Death Note (USA)? W tym, że amerykanie nie rozumieją i nie potrafią przekazać tych azjatyckich smaczków, które dla zachodu są "przesadne", ale tworzą i odróżniają wschód od zachodu.
Yattaman byl chyba jednym z najlepszych live action anime jakie widzialem. O wiele lepszy niz One Piece moim zdaniem.