Życie eko w Sims 4 to nie tylko bara-bara w śmietniku – cały dodatek wymiata (śmieci też) - Strona 3
Grałam w The Sims 4 Eco Lifestyle. Przytulałam robaki i worki na śmieci. Kontener był moim łóżkiem, restauracją i miejscem uciech cielesnych, źródłem zarobków, paliwa i IKEĄ. W kieszeniach nosiłam tonę nawozu. No i zjeżdżałam po drabinie jak strażak.
Who runs the world? Nawóz
No właśnie – nawóz. Co z tymi śmieciami? Oczywiste jest, że chciałam wypróbować możliwości kontenerów porozmieszczanych w dzielnicy. Chodziłam więc na spacery i... kurczę balans. To pierwszy dodatek, w którym naprawdę niewiarygodnie brakowało mi otwartego świata, gdzie można by sprzątać simem góry śmieci z ulic, łapać latające reklamówki, rekwirować porzucone meble. Miejcie na uwadze, że wersja dodatku, do której otrzymałam dostęp, nie była wersją ostateczną – być może coś ulegnie zmianie. Na wprowadzenie otwartego świata nie ma jednak co liczyć. Niestety, wszystko wskazuje na to, że zalegających odpadów i starych mebli spoza działki pozbędziemy się z przestrzeni miejskiej tylko poprzez przegłosowywanie konkretnych inicjatyw.
Kiedy już dotarłam do śmietnika (ten na naszej parceli musi się najpierw odpowiednio zapełnić, by móc go eksplorować), mogłam w nim np. spać, robić dzieci, szukać jedzenia, okazji (to nie to, co myślicie) i składników – simoleonów, mebli i innych rzeczy do przerobienia czy owoców, z których można pozyskać nasionka. Mogłam też segregować odpady i gromadzić kompost. Po jakimś czasie nie było już czego szukać, ale pod kontenerem pojawiała się góra śmieci, wrzucałam ją zatem z powrotem i mogłam szperać od nowa. Śmieci zyskały w tym dodatku dużo nowych interakcji. W zwyczajowej kupie brudu po naprawianiu sprzętów będziecie mogli przebierać na trzy różne sposoby – kompost też pozyskacie.
Kiedy NPC zaanektuje jakiś kontener, trzeba czekać, aż skończy. To niewygodne i irytujące, ale tak przecież wygląda to w prawdziwym życiu. Dobra robota, Maxis.
PER ŚMIECI AD ASTRA
Szperanko to naprawdę zajmujące zajęcie. Można zarobić, zjeść, umeblować mieszkanie, znaleźć barwniki potrzebne do tworzenia własnych mebli albo świec. Jeśli macie opory natury estetycznej, nie ma się czego bać. W simsowych śmietnikach grzebię, od kiedy tylko gra zaczęła dawać taką możliwość, walczyłam ze słabymi zdobyczami, simowymi mdłościami i brudem. Przez to przyzwyczajenie zaśmieciłam sobie kiedyś pół świata w grze Stardew Valley (nie było warto). W Życiu eko nie ma dotkliwie negatywnych konsekwencji śmieciobrania (z wyjątkiem jednej), a przy okazji można zarobić. Nurkujcie ile wlezie!
Myślę, że część z Was zaczęła się już domyślać, że nowa śmierć też związana jest ze śmietnikiem. Podczas kontenerowych przygód może zdarzyć się, że traficie na wyjątkowo wściekłe muchy. Obejdą Was w całości i ukatrupią. To wszystko. Szczerze mówiąc, liczyłam na więcej. Śmierć z powodu smogu albo chociaż utonięcie w górze śmieci. Muchy – trochę nudne.
Sul, sul, robaczku, kocham cię, a teraz cię zjem!
Po opublikowaniu oficjalnego trailera internet oszalał na punkcie kurczaka, którego sim miał na nim przytulać. To nie kurczak. To robak. Oprócz krzaków soi i pionowych donic do sadzenia roślin (i mięsa) dostajemy również farmy robali. Te małe dziwaczne domki w normalnym świecie mają dostarczać przyjaznej przestrzeni pszczołom i innym owadom. W Simsach też tak jest, hodowane robaczki można karmić nawozem, przytulać i pielęgnować... a potem przerabiać je np. na mąkę i robić z nich popcorn. Tak, hodowla insektów umożliwia wprowadzenie do diety simów nowego rodzaju białka dzięki nowym przepisom. Jest też domek dla ptaków. Ustawiłam go sobie przy wejściu, żeby podziwiać skrzydlatych gości. Żaden nie przyleciał. Żaden. Domek to atrapa, nie róbcie sobie nadziei.
Życie eko niewątpliwie ma swoje wady – trudno przecież wszystkim dogodzić. Muszę Wam jednak powiedzieć, że po obejrzeniu prezentacji EA jedyne, co chciałam robić, to naprawiać mój simowy świat i przeczesywać go w poszukiwaniu wszystkich nowości. A kiedy już mogłam to robić, nie zawiodłam się. Dodatek jest ekscytujący jak fix (czyli bardzo) - red.). Począwszy od trybu meblowania i budowania, przez rozgrywkę, po same mechaniki. Kiedy skończył się wczesny dostęp, dobry tydzień przeżywałam żałobę, że nie mogę grać dalej i naprawiać świata.
W naprawianiu jest coś uzależniającego. Gwarantuję, że będziecie chcieli zobaczyć swoje dzielnice w najlepszej możliwej formie. Będziecie wprowadzać poprawki i reformy, sprzątać i porządkować, stale ulepszać swoje parcele, wykorzystywać wszystkie możliwości pakietu i eksperymentować, do jakiego stopnia da się ograniczyć technologię w życiu simów. A potem zachcecie to zepsuć i sprawdzić korzyści przemysłowego bogactwa. I wszystko to bez żadnych realnych konsekwencji. Wiem, że EA nie może Was do niczego pozagrowego zachęcać. Ale ja tam wolę myśleć, że każdy taki dodatek zmienia chociaż odrobinę obraz prawdziwego świata.
Życie eko zapowiada się jako mój nowy ulubiony dodatek do Sims 4.
O AUTORCE
Z Życiem eko spędziłam niecałe 10 godzin. Spędziłabym znacznie więcej, gdyby nie to, że mam pracę i obowiązki. Gdyby darmowe GTA 5 w EGS nie wywołało szału medialnego (co oznacza więcej pracy) w tym samym czasie co mój dostęp do dodatku, pewnie wzięłabym specjalny urlop. Simsy to moja Gra Dzieciństwa, dużo razem przeszliśmy. Tam mogłam mieć wszystko – niezależnie od tego, ile miałam w rzeczywistości. Sentyment każe mi dużo wybaczać, ale o Życie eko jestem spokojna.