Niesamowite szczegóły Grand Theft Auto V – gra dopieszczona jak żadna inna - Strona 5
Hit od studia Rockstar North to nie tylko świetnie nakreślone postacie, pełna czarnego humoru i wciągająca fabuła czy olbrzymie, wypełnione atrakcjami miasto. To także tytuł charakteryzujący się wprost niewiarygodnym przywiązaniem do detali.
O nie, on tu wraca!
Podczas podróżowania po San Andreas w pobliżu niektórych budynków da się usłyszeć charakterystyczne odgłosy – przy kościołach będą to dzwony kościelne, natomiast w przypadku szkół dzwonki lekcyjne. Wszelkie zegary znajdujące się na budynkach albo wewnątrz sklepów zawsze wskazują właściwą godzinę, zgodną z tą podawaną przez nasz telefon komórkowy. W grze znajdziemy też bardzo wiele przedmiotów, które można zniszczyć bądź uszkodzić. Większość to standardowe obiekty pokroju słupków, znaków drogowych czy barierek – kilka jednak zachowuje się w dość unikatowy sposób.
Dobrym przykładem jest tu beczułka będąca częścią statuy drwala znajdującej się niedaleko Paleto Bay – po jej postrzeleniu ze środka zacznie wydobywać się woda. Do interesujących odkryć można też dojść, eksperymentując ze zwykłymi beczkami – na przykład wrzucając je do wody. Zamknięte obiekty tego typu bez problemu unoszą się na powierzchni, taki sam obiekt pozbawiony wieka idzie jednak na dno.
Warto też postrzelać do któregoś z występujących w Los Santos automatów z gumami, w efekcie czego te efektownie rozsypią się wokoło. W mieście możemy zauważyć także spryskiwacze, które włączają się zawsze w godzinach porannych, faktycznie działające lampy owadobójcze (śmierć robaka obrazowana jest przez krótki błysk oraz charakterystyczny dźwięk) i lampy połączone z fotokomórkami.
Eksperymentując z helikopterami, szybko przekonamy się, że śmigła to całkiem niebezpieczna broń i za ich pomocą można pozbawić życia przelatujące obok ptaki. Oczywiście, o ile nie uszkodzimy tylnego wirnika – w takim wypadku nasz pojazd nie będzie w stanie unieść się w powietrze, choć wciąż zdołamy operować nim na bardziej przyziemnym (dosłownie) poziomie. Ciekawe efekty daje też sprawienie, by do silników odrzutowca zbliżył się jakiś człowiek – dość powiedzieć, że „odrzut” w nazwie nie jest przypadkowy.
Gdy potrzeba zmusi nas natomiast do opuszczenia pojazdu będącego w powietrzu, może spotkać nas niemiła niespodzianka – jeśli postać zacznie spadać zwrócona plecami w dół, nie będzie w stanie otworzyć spadochronu. Na szczęście w takiej sytuacji wystarczy zachować zimną krew i obrócić bohatera – wtedy użycie pozwalającego na przeżycie ekwipunku stanie się znów możliwe. Trzeba tylko jeszcze uważać na kule – po oberwaniu spadochrony zmieniają nieco kierunek lotu.
Sam upadek natomiast – i to nie tylko w wyniku wyskoczenia z samolotu – może spowodować dość różnorodne obrażenia. Wbrew pozorom nie zależy to tylko od tego, z jakiej wysokości spadniemy, ale także od pozycji, w jakiej zetkniemy się z ziemią. Jeśli na przykład protagonista wyląduje na kolanach, poturbuje się znacznie mniej niż w przypadku plaśnięcia całym ciałem o grunt.
Macie swoje ulubione stacje radiowe? Podczas wizyty na wsi może Was czekać niemiła niespodzianka – zasięg nie jest wszędzie perfekcyjny i bywa, że sygnał staje się zniekształcony albo można go stracić całkowicie.
To zbyt piękny dzień, bym umarł!
Grand Theft Auto V interesująco podchodzi do kwestii pierwszo- i trzecioosobowej kamery. Otóż ta ostatnia traktowana jest dosłownie jak kamera, co pociąga za sobą kilka interesujących konsekwencji. Po pierwsze, refleksy świetlne zauważalne są wyłącznie w widoku z perspektywy trzeciej osoby. Z kolei na sposób, w jaki widzimy, patrząc z perspektywy pierwszej osoby, wpływ może mieć kolor szkieł okularów albo osłony hełmu. Przynajmniej przez jakiś czas od ich założenia, gdyż po chwili protagonista przyzwyczaja się do zmiany i kolory odzyskują normalną barwę.
Interesujące spostrzeżenia przynosi obserwacja warunków pogodowych. Przykładowo podczas sztormów fale na morzu stają się znacznie większe niż przy słonecznej pogodzie. W trakcie silnych deszczy można natomiast zauważyć ściany wody ściekające z dachów wybranych budynków. Krople wody spadające z nieba dużo łatwiej zaobserwować nocą, gdy spogląda się na nie pod światło. Z innych interesujących ciekawostek wizualnych kilku słów warte są mięśnie bohaterów i postaci niezależnych, które są bardziej zarysowane podczas poruszania się niż stania w miejscu.
Pomooocy!
Rozrósł mi się ten artykuł do niemałych rozmiarów – a temat potraktowałem tak naprawdę mocno wybiórczo, nie wspominając chociażby o detalach, których dopatrzyć się można w konkretnych zadaniach, czy o pieczołowitości, z jaką potraktowano aktywności poboczne. Musiałem pominąć naprawdę wiele ciekawostek, starając się skupić na tych najbardziej interesujących. Pewnie znajdą się i takie, o których wciąż nie wiem.
Co tylko potwierdza myśl przewodnią tego tekstu – Grand Theft Auto V to naprawdę olbrzymia gra. Nie tylko w kontekście rozmiaru mapy czy zawartości, ale właśnie drobiazgów, detali, na które zazwyczaj nawet nie zwracamy uwagi. Tutaj naprawdę daje się odczuć ogrom włożonej w produkcję pracy setek programistów, grafików i innych członków zespołu Rockstar North. I to właśnie moim zdaniem świadczy o ponadczasowości tego tytułu oraz jest jednym z głównych powodów tego, że lata po premierze nadal sprzedaje się on wyśmienicie – bo może znajdziecie gry, które Waszym zdaniem są lepsze czy ładniejsze, ale na pewno nie tak pełne detali jak GTAV.
O AUTORZE
Jestem wielkim fanem serii GTA, który ukończył prawie każdą odsłonę cyklu – w tym te mniej popularne jak Chinatown Wars, Liberty City Stories czy Vice City Stories. „Piątkę” dość intensywnie testowałem kilka miesięcy po premierze w wersji na PlayStation 3. Na potrzeby tego artykułu wróciłem na kilkanaście godzin do stanu San Andreas, tym razem w wersji na PlayStation 4.
Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl