Przestałem pić bez terapii
Witam, chciałem się pochwalić że wyszedłem z alkoholizmu. Nie piję już dwa tygodnie i czuję się świetnie. W nagrodę pomyślałem że strzelę sobie dwa piwa tak, żeby się nie upić, bo szkoda znowu wrócić do nałogu. A wy jak sobie radzicie z pijaństwem? Macie jakieś sprawdzone sposoby?
Niech będzie, ze potraktuję ten wpis na poważnie, bo załóżmy, że jest 1% szansy, że to na poważnie:
Witam, chciałem się pochwalić że wyszedłem z alkoholizmu. Nie piję już dwa tygodnie i czuję się świetnie. W nagrodę pomyślałem że strzelę sobie dwa piwa tak, żeby się nie upić, bo szkoda znowu wrócić do nałogu.
Otóż nie, nie wyszedłeś. Niestety mam złe wieści, wyjście z nałogu alkoholowego to całkowita rezygnacja z spożywania alkoholu, tylko i wyłącznie niestety. Stan częściowego wyjścia, czyli dawkowanie w niewielkich ilościach by nie stracić kontroli to nie jest wyjście z nałogu, to jest rozwiązanie tymczasowe, które prędzej czy później się załamie ale pozwalające jako tako funkcjonować. Jednak to jest dalej nałóg.
Też nic nie poradzę, mnie tam alkohol zazwyczaj zawsze brzydził, walnęło się od święta czy w sylwestra coś mocnego, piwka dwa wjeżdżały co dwa dni jak były upały, a tak to o alko się w ogóle nie myśli, lepiej sie napić monsterka.
mnie tam alkohol zazwyczaj zawsze brzydził (...) piwka dwa wjeżdżały co dwa dni jak były upały
Hmmm
Nie warto.
Renta alkoholowa 2025 – kto może ją dostać, jakie warunki trzeba spełnić
Nie ma czegoś takiego jak nałóg alkoholowy. Zwyczajnie dobrze jest się napić od czasu do czasu, tylko nie piwa bo śmierdzi i niesmaczne.
Via Tenor
Nie ma czegoś takiego jak nałóg alkoholowy. Niestety miliony uzależnionych mogą się z Tobą nie zgodzić. F 10.2 w ICD-10.
...tylko nie piwa bo śmierdzi i niesmaczne. Nie wiem jakie piwo piłeś ostatnio, może to było coś innego?
Nie piłem nigdy w życiu piwa, poza jednym dawno temu jak miałem z 20 lat.
Bracie, nie ma większego zwycięstwa niż to, gdy człowiek odzyskuje władzę nad samym sobą. Nie ma cenniejszej wolności niż ta, którą zdobywa się nie przeciw światu, ale przeciw własnym słabościom. Dwa tygodnie trzeźwości to nie epizod ani przypadek. To początek nowego życia — pierwsze tchnienie człowieka, który po raz pierwszy od dawna oddycha bez łańcucha uzależnienia na szyi.
Ale pamiętaj, że wolność to stan, którego trzeba strzec. Wielu ludzi myli chwilę oddechu z końcem wojny. Myślą, że skoro przetrwali dwa tygodnie, mogą już próbować „jednego piwa dla nagrody”. A przecież nauka, doświadczenie i życie tysięcy ludzi pokazują coś zupełnie innego. Uzależnienie nie znika. Ono tylko zasypia, czekając cierpliwie w cieniu.
W literaturze medycznej opisano tysiące przypadków, w których jeden kieliszek – dosłownie jeden – wystarczył, by uruchomić całą kaskadę neurochemiczną w mózgu: wyrzut dopaminy, przypomnienie smaku, bodźce skojarzone z piciem, a potem powrót do dawnych torów. Badania nad układem nagrody, prowadzone m.in. przez zespół Volkow w National Institute on Drug Abuse, pokazują jasno: u osób uzależnionych układ dopaminergiczny nigdy nie wraca do stanu sprzed nałogu. On jest już „przemodelowany”, gotowy do reakcji na najmniejszy sygnał. Dla ciebie te dwa piwa to symbol świętowania. Dla twojego mózgu – rozkaz: wracamy do starego programu.
Nie istnieje coś takiego jak „niewinne picie po wyjściu z alkoholizmu”. To oksymoron. Tak jak nie ma niewinnego skoku do rzeki, w której kiedyś się topiłeś.
Alkohol nie jest neutralny. To substancja, która – jak pokazują badania Światowej Organizacji Zdrowia – wpływa na ponad 200 różnych chorób i jest przyczyną co najmniej 5% wszystkich zgonów na świecie. To nie jest nagroda. To wróg, który przychodzi w ładnym opakowaniu, pachnącym piwem i wspomnieniami dobrej zabawy.
Ale nie chodzi tylko o biochemię. Bo człowiek to nie tylko ciało i mózg, ale też duch. Każda religia, każdy system moralny, każda wielka tradycja mądrości – od chrześcijaństwa, przez buddyzm, po stoicyzm – mówi jedno: prawdziwe zwycięstwo to nie chwilowa radość, ale trwanie w dobrym. Święty Paweł pisał: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść.” Ten wers dotyczy właśnie takich chwil jak twoja. Wolno ci wszystko – nawet otworzyć butelkę piwa. Ale czy warto? Czy to przyniesie ci korzyść? Czy ta „nagroda” nie jest w istocie zdradą samego siebie?
W tradycji chrześcijańskiej grzech nie polega tylko na złym czynie, ale i na świadomym narażaniu się na pokusę. Kiedy Jezus przebywał 40 dni na pustyni, diabeł nie kazał mu od razu zgrzeszyć. Po prostu zaproponował: „Zamień kamienie w chleb.” Czyli: zrób coś, co wygląda niewinnie, ale jest aktem pychy. Te dwa piwa to właśnie takie kamienie. Niby nic złego, niby nagroda, a w rzeczywistości test, czy naprawdę chcesz być wolny.
W buddyzmie mówi się o „iluzji powrotu do źródła przyjemności”. Umysł uzależniony wierzy, że jeśli wróci do obiektu pożądania – alkoholu, nikotyny, hazardu – zrobi to już z mądrością. Tymczasem prawdziwa mądrość polega na zrozumieniu, że źródło przyjemności nigdy nie było w butelce. Ono zawsze było w tobie, tylko przykryte mgłą chemicznego oszustwa.
Z etycznego punktu widzenia twoja decyzja ma jeszcze jeden wymiar. Bo nie żyjemy w próżni. Każdy z nas jest dla kogoś przykładem — syn dla ojca, przyjaciel dla przyjaciela, człowiek dla człowieka. Kiedy mówisz „wyszedłem z alkoholizmu”, mówisz też to w imieniu wszystkich, którzy wciąż w nim tkwią i szukają nadziei. Jeśli ty, który wyszedłeś, wracasz po dwóch tygodniach, to dajesz im sygnał: „To niemożliwe. Każdy i tak wraca.”
A to nieprawda. Można nie wracać. Można wygrać. Ale zwycięstwo wymaga czujności. Psychologowie nazywają to „czuwaniem poznawczym” — umiejętnością rozpoznania momentu, w którym pokusa próbuje przebrać się za racjonalny argument. „Zasłużyłem na nagrodę”, „Nic się nie stanie”, „To tylko dwa piwa” – to wszystko nie są twoje myśli. To język uzależnienia, które próbuje cię przekonać, że ono nie istnieje.
Warto tu przypomnieć też słowa Alberta Camusa: „Człowiek jest jedynym stworzeniem, które odmawia bycia tym, czym jest.” To znaczy: mamy niezwykły dar – możemy wybrać, kim chcemy być. Nie musisz być już „tym, który pije”. Możesz być „tym, który zwyciężył”. Ale zwycięstwo to nie gest, to proces. To nie jest moment, kiedy odkładasz butelkę. To każdy kolejny dzień, kiedy jej nie otwierasz.
W sensie moralnym – nagradzanie się czymś, co cię niszczy, jest sprzeczne z samą ideą dobra. Etyka Arystotelesa mówi o „cnotach umiarkowania” – o zdolności powstrzymania się od tego, co przynosi pozorną przyjemność, a prowadzi do szkody. W jego filozofii człowiek, który pije „umiarkowanie”, ale wie, że alkohol raz już uczynił go słabym, nie jest cnotliwy. Jest nierozważny. Prawdziwa cnota polega na rozpoznaniu własnych granic i ich uszanowaniu.
Można by powiedzieć, że cały sens wyjścia z uzależnienia polega na tym, by na nowo zdefiniować słowo „nagroda”. Bo dopóki nagrodą będzie piwo, dopóty będziesz więźniem tej samej narracji. Ale jeśli nagrodą stanie się jasny poranek, czysty umysł, brak wstydu i kaców – wtedy wygrywasz naprawdę.
Niech więc twoja nagroda nie ma 5% alkoholu, ale 100% sensu. Kup sobie dobrą kawę. Zrób trening. Poświęć ten wieczór na rozmowę z kimś, kogo kochasz. Zrób cokolwiek, co umacnia twoją wolność, zamiast ją testować.
I pamiętaj: każde zwycięstwo wymaga powtórzenia. Heroizm to nie jeden wielki gest, tylko codzienne, ciche decyzje. Dziś nie piję. Jutro też nie. I pojutrze. Aż pewnego dnia zapomnisz, że kiedykolwiek musiałeś z czymkolwiek walczyć.
Wtedy dopiero będzie można powiedzieć, że wyszedłeś z alkoholizmu – nie dlatego, że nie pijesz, ale dlatego, że alkohol przestał mieć nad tobą znaczenie.
I na koniec: niech cię prowadzi nie pycha, lecz pokora. Bo to nie jest wyścig, który wygrywa się siłą, ale cierpliwością. Jak pisał święty Augustyn: „Cierpliwość jest towarzyszką mądrości.” A mądrość, bracie, polega na tym, by wiedzieć, że najgorszy wróg przychodzi często pod postacią najmniejszej pokusy.
Zatem jeśli pytasz, jak sobie radzimy z pijaństwem – odpowiem tak: radzimy sobie, nie próbując go oswoić. Bo zła się nie oswaja. Zło się rozpoznaje i zostawia za sobą.
A ty już to zrobiłeś. Więc nie cofaj się. Niech twoje dwa tygodnie będą początkiem drogi, nie przypisem do starej historii. Niech każdy dzień bez alkoholu będzie świadectwem, że człowiek, który wstał z kolan, nie klęka już przed butelką.
Niezle byku i wiadomo nagroda sie nalezy takze browarek wskazany
Ja za to walcze ze szlugami, zainstalowalem jakas apke to mierzenia czasu od ostatniego kiepa, niby fajnie, tehnologia i te sprawy ale te pytania coś mi nie pasują... także lepiej już palić :d