
Predator w Kinie Nowej Przygody
W kinach premierę miał właśnie "Predator: Badlands" ("Predator: Strefa zagrożenia"), a na forum - cisza. Jeśli więc ktoś się zastanawia, czy warto wydać kilka dyszek na seans, spieszę poinformować: jak najbardziej! Wczoraj wyszedłem z kina w dobrym humorze i bez poczucia zmarnowanego czasu.
To trzeci film o predatorze w reżyserii Dana Trachenberga. Najpierw mieliśmy "Prey", potem "Pogromcę zabójców", a teraz dostaliśmy "Strefę zagrożenia". I (IMHO) widać tutaj tendencję wzrostową, gdy idzie o jakość produkcji, co zresztą odzwierciedla średnia ocen np. na IMDb (w kolejności: 7.1, 7.5 i 7.6).
Nie mam zamiaru psuć nikomu zabawy, zdradzając jakieś elementy fabuły, więc ograniczę się do ogólnikowego i bezspoilerowego wyliczenia zalet filmu w telegraficznym skrócie:
- dobry scenariusz, który (co jest wyjątkiem w ostatnich latach) nie przyprawia widzów o zgrzytanie zębów, gdy rozpoczyna się ostatni akt;
- oryginalna muzyka, która brzmi, jakby została skomponowana na planecie predatorów;
- znakomite sekwencje walki (co nie dziwi, jeśli przypomnimy sobie "Pogromcę zabójców") z oryginalnymi rozwiązaniami choreograficznymi, dzięki którym widać potęgę predatora jako łowcy;
- świetne zdjęcia, które naprawdę czasem mają wręcz charakter "malarski" ze względu na interesujące oświetlenie, dobór zestawów barw w otoczeniu (roślinność, niebo) czy tonację kolorystyczną i kompozycję kadrów;
- wyjątkowo szybkie tempo akcji: widz od razu zostaje wrzucony w wir wydarzeń, a następnie pędzący pociąg bardzo rzadko na krótką chwilę zwalnia bieg, żeby nieco pogłębić charakterystykę postaci;
- humor, który nie jest żenujący, wywołuje autentyczny uśmiech na twarzy i przypomina schematy wykorzystywane niegdyś w klasycznym Kinie Nowej Przygody (np. filmy o Indianie Jonesie), zasadzając się głównie na zabawnych interakcjach między bohaterami (członkami drużyny);
- doskonała charakteryzacja (w powiązaniu z efektami specjalnymi), dzięki której predator wreszcie staje się osobą, a nie tylko "obcym";
- Elle Fanning, która nawet w tego rodzaju "akcyjniaku" ma szansę wykazać się aktorsko z uwagi na pewne rozwiązania fabularne;
- CGI (krajobrazy, potwory, roślinność itd.) robi wrażenie, a przede wszystkim służy scenariuszowi i nie jest celem samym w sobie;
- ciekawe rozwinięcie uniwersum łowców (zwyczaje, gadżety itd.).
Czy ten film może się komuś nie spodobać? Tak. Przede wszystkim osobom, które oczekują od predatora całkowitej bezduszności i odgrywania roli zimnokrwistego mordercy. Bo w "Strefie zagrożenia" łowca staje się postacią nieco bardziej "zniuansowaną", co ma jednak uzasadnienie fabularne. Podejrzewam, że niektórym nie przypadnie również do gustu konwencja Kina Nowej Przygody, która opiera się na pewnym dystansie do prezentowanego materiału i korzysta z elementów humorystycznych. Zaznaczam jednak, że film, choć nie jest utrzymany na wysokim diapazonie powagi, bywa brutalny. Niemniej jednak (z uwagi na miejsce akcji i bohaterów) nie można liczyć na "brutalność", z jaką zetknęliśmy się w poprzednich filmach Trachenberga (znowuż: to rzecz uzasadniona fabularne). Jeśli więc oczekujemy, że "Strefa zagrożenia" dostarczy rozrywki z kategorii "PG 18", to wyjdziemy z kina zawiedzeni.
Ogólnie rzecz ujmując, bawiłem się w kinie znakomicie. Od pierwszej minuty do końca seansu. Zero nudy. Jeśli idzie o czyste "akcyjniaki", to w ostatnich latach chyba tylko "Mad Max" stanowił dla mnie tak intensywne źródło "guilty pleasure".
Ostateczna ocena: 8.5/10.
Zastrzegam jednak, że nie jestem w pełni obiektywny, bo predator to jedna z moich ulubionych postaci w popkulturze. Mimo wszystko miłośnicy predatora powinni dać temu filmowi szansę w kinie. I kończąc: mam nadzieję, że Tranchenberg dalej będzie "sprawował pieczę" nad franczyzą łowcy. Radzi sobie bardzo dobrze.
Ja tam właśnie wolę jak Predator jest tym tajemniczym, obcym zabójcą i im mniej o nim wiemy, tym lepiej.
Ale film chętnie obejrzę jak już wleci do streamingu.
Ja tam właśnie wolę jak Predator jest tym tajemniczym, obcym zabójcą i im mniej o nim wiemy, tym lepiej.
No to rzeczywiście "Strefa zagrożenia" może być dla ciebie problematyczna. Trachenberg raczej odziera Yautja z tajemnicy, a do tego mocno bawi się konwencją i w pewnym sensie tworzy pastisz "Predatora" z Arnoldem. Zresztą współautorem scenariusza do "Strefy zagrożenia" jest scenarzysta właśnie pierwszego filmu z tej serii.
spoiler start
Dek sam staje się zwierzyną łowną i musi wykorzystać otoczenie, żeby przetrwać. Podobnie jak Schwarzenneger. A przedostatni pojedynek jest jednym wielkim mrugnięciem oka w stronę miłośników "Aliens" Camerona.
spoiler stop
No to rzeczywiście "Strefa zagrożenia" może być dla ciebie problematyczna
Z tym, że ja też nie jestem jakoś bardzo konserwatywny, więc jeśli finalny produkt będzie się dobrze oglądało, to w porządku. Na pewno z góry nie odrzucam tego projektu, bo stara się zrobić coś innego niż lubię.
Chociaż mój drugi ulubiony Predator, to ten z 2010, gdzie dosyć mocno starano się odtworzyć schemat z jedynki.
Via Tenor
Wyżej pisałem, że liczę na kolejne filmy Trachenberga z predatorem. I wiele wskazuje na to, że może się tego doczekam.
"Strefa zagrożenia" kosztowała 105 milionów dolarów (plus zapewne drugie tyle w obszarze marketingu) i osiągnęła 80 milionów dolarów globalnych przychodów z biletów w pierwszym weekendzie otwarcia. Jest to w historii franczyzy rekordowy wynik, który przekroczył prognozy (oczekiwano 60 milionów globalnie). Pozytywne recenzje (A- na CinemaScore i 95% od widowni na Rotten Tomatoes) mogą wspierać dobre wyniki finansowe w kolejnych tygodniach. A Trachenberg już wyraził gotowość do nakręcenia kolejnej odsłony.
Trzymam kciuki! :)
też mi się bardzo podobało i zgadzam się ze wszystkim co napisałeś, zastrzeżeniami też.
jako ciekawostkę warto też dodać, że Trachenberg jest zapalonym graczem i w samym filmie widać kilka inspiracji różnymi tytułami. dla mnie to był przede wszystkim Monster Hunter - co reżyser sam przyznał.
ale jedna postać też wzorowana jest na grach wideo:
spoiler start
mlody Kalisk jest wzorowany na murlocach z WoWa.
spoiler stop
Głównym bohaterem jest znowu kobieta, a predator pewnie jest homo. Zniszczyli markę doszczętnie
Via Tenor
Zawsze mnie fascynują osoby, które filmu nie widziały, ale wiedzą, o czym jest i co w nim jest. Magicy.
Niestety (dla wszystkich wyznawców religii "End Wokensss", "SJW", "Get Woke", Go Broke", "EFAP" itp.), nowy "Predator" to najlepsze, co spotkało franczyzę od wielu, wielu lat. Film raczej dobrze zarabia (m.in. Chińczycy walą na "Strefę zagrożenia" drzwiami i oknami) i podoba się widzom; nie ma w nim też tropów kulturowych, które niszczyłyby narrację czy jakość produkcji ze względu na "polityczną poprawność". Trachtenberg się spisał.
Oczywiście, fanatyk nawet w zygzakach zmarzliny na szybie dostrzeże święty wizerunek, dlatego nie zdziwię się, jeśli w Sieci pojawią się jakieś "analizy" dowodzące, że:
a) syntetyk z uciętymi nogami, który mimo wszystko radzi sobie w brutalnym świecie Genny, to ukłon w stronę niepełnosprawnych;
b) fakt, że ekspedycją dowodzi istota o wyglądzie kobiety, świadczy o feministycznej wymowie produkcji i na kilometr zalatuje "toksyczną kobiecością" czy "Mary Sue";
c) występujące w filmie (drobne) nawiązanie do ukonstytuowanej wcześniej mitologii Yautija, zgodnie z którą samice zajmują w społecznej hierarchii łowców miejsce wyższe od samców, stanowi ostateczny znak, że "girl power" przeżarło przemysł filmowy niczym śmiercionośna trucizna;
d) uczynienie głównym bohaterem predatora-samca, z którego aż wylewa się testosteron, jest tylko zasłoną dymną, a tak naprawdę Dek to typowy łowca w rurkach, wyrzutek wyszydzany przez "prawdziwych" (czyli "toksycznych") mężczyzn i pozbawiony nawet jednego z kłów, co ma kształtować podprogowy przekaz: to właśnie osoba słaba, odmienna, niewpisująca się w "konserwatywne" wzorce zachowania, piękna czy męskości, może osiągnąć w życiu największy sukces.
Wróciłem z kina, oczekiwałem filmu SF, a dostałem generyczne familijne kino w scenografii a'la predator - Miał potencjał, ale zrobiono z niego kino dla 12 latków, łopatologiczna infantylna narracja, disnejowskie zabiegi, slapstickowy humor a'la JAR JAR (jak ja tej kur... nienawidzę!) wszystko jest tak tępo przerysowane i naiwne - Nie miałbym z tym problemu gdyby trejlery wprost pokazywały, że to jest disnejowska "animacja" - bo tym w rzeczywistości predator jest. Jest Bajką.