Po angielsku jest "presiżowiej" :D
Niedawno miałem okazję filmować pewne spotkanie "elytarne", w skrócie polegającym na wciskaniu magii w stylu "rąk które leczą", tyle, że w postaci "cudownych suplementów diety".
Pomijając oczywiście fantastykę farmazonów, jakie wciskali, rozbawiła mnie jedna sytuacja.
Otóż "wykład" prowadził starszy pan z zagranicy. Opowiadał "arabskim angielskim" (taka specyficzna wymowa;) pani tłumacz tłumaczy. Wszystko ok.
Potem w przerwie słyszę jednak, że pan biegle posługuje się polskim :D cóż, rozumiem, show must go on. Żeby było zabawniej, później już nawet tak nie udawał, bo gdy zadawano pytania, tłumaczka nie tłumaczyła mu pytań, a on odpowiadał...po angielsku :D
Syndrom "polaczka"? Wyjechał, zaczął pongliszować i "jak to się tam u was w Polsce mówiło?" Dlaczego tacy jesteśmy?
Czy to standard na takich meetingach? Uprawianie szopy? Może to ja jestem nieobyty i takie szoł to standard?
Najgorsze jest to, że ci biedni ludzie najwyraźniej łykali bajki jak pelikany. Naprawdę mi ich żal, ale nie wyglądali na oszołomów, tylko sytuowanych ludzi. Dlaczego naród chce dawać się tak dymać? Cwaniaki widzą tylko, że te zabiegi są społecznie akceptowane i..robią to dalej.
Quo Vadis narodzie?
[edit] do drugiego posta: chodziło o to, że napisałem wcześniej wątek i niby opublikowano, ale nie pojawił się, więc "założyłem test" :)
Tez mialem takie cos. Chyba nawet dwa razy.
Od tamtego czasu i od rozpieprzenia ze zlosci klawiatury, dluzsze teksty na wszelki wypadek kopiuje.
I agree.
A to ty nie wiesz, że ktoś światowy będzie zawsze lepszy od rodaka?
Jakby Ci Polak powiedział, że np. ziemia się kręci wokół słońca, a nie na odwrót, to byś pomyślał, że jest nienormalny. Ale jakby ktoś z zagranicy Ci tak powiedział... ;)
Edit: literówka.
Moja mama kiedyś jeździła często na śląsk, tam wszyscy mówią w innym języku, mimo że to polska. lans?
Chudy - hehe. Ale co innego jest:
a) mówić płynnym, poprawnym angielskim z dobrym akcentem
b) wtrącić kilka słówek generalnie przyjętych do użytku
c) udawać, że umie się angielski i robić z ludzi idiotów. Ten gość nie mówił dobrze po angielsku.
Nie wytrzymalbym i zapytal goscia dlaczego nie mowi po polsku? Chociazby po to, zeby uslyszec jakby probowal wybrnac...
Kanon - w pewnym sensie mavioza tam nie było. On tylko rejestrował spotkanie. Sam rejestruje czasem różne eventy i rzeczywiście często strasznie kusi żeby się coś odezwać ;)
jealous much? ^^
Pelny profesjonalizm kamerzysty, po spotkaniu hop na forum i relacja...
Pelny profesjonalizm kamerzysty, po spotkaniu hop na forum i relacja...
kamerzysta to dobre okreslenie, chociaz moze lepiej by bylo "kamerowiec" :)
Wiesz, mogl sie obawiac swej znajomosci polszczyzny, dla przykladu. Ze cos przekreci, nie zrozumie, osmieszy sie.
Choc domniemywam ze "anglojezyczny ekspert" to +10 do prestizu w takiej imprezie. :)
Za ... lat język angielski będzie urzędowym i problem szpanowania zniknie.
Ja juz sie nauczylem, ze jest bardzo duzo zmiennych w tego typu przypadkach, i czesto zwyczajowa "polaczkowatosc" nie jest wytlumaczeniem. Inna rzecz, ze "eventy" w takiej hiszpanii, niemczech, czy innych szwajcariach ktore mialem okazje obslugiwac, byly rowniez po angielsku, bardzo czesto byl to angielski "arabski" jak to okreslil maviozo, jezeli ten gosc jezdzi z wykladami po europie (albo tylko po krajach wschodnich) to wcale nie jestem zdziwiony ze prowadzi je w jezyku bardziej uniwersalnym niz polski.
Grupą docelową takich pokazów są raczej starsi ludzie, emeryci itp., którzy dadzą sobie wcisnąć te buble, a podejrzewam, że taki "zagraniczny ekspert" może robić na co niektórych spore wrażenie.
Moja babka (ok. 70 lat) regularnie śmiga ze znajomymi na tego typu eventy, raczej nic nie kupuje, ale zawsze jakieś gratisy dostanie, obiad czy tam kolację zje i sobie chwali taką "rozrywkę" :P
kamerzysta to dobre okreslenie, chociaz moze lepiej by bylo "kamerowiec" :)
tez dobre, lubie tez czlowiek-kamera
https://www.gry-online.pl/forum/batman-arkham-city-two-face/z9b6dd45
Moze po latach pobytu za granica latwiej jednak mu mowic po angielsku? Sam czasem mam problemy z przypomnieniem sobie jakiegos slowa. Rzadko bo rzadko, ale jednak. Takie zaciecia na pewno nie pomoglyby w wykladzie, a do tego tak jak mowisz, chwyt marketingowy. Zalozenie jest takie, ze nikt z publicznosci nie mowi po angielsku, wiec nie polapia sie w 'jakosci' wypowiedzi.
Niektórzy zaczynają zapominać polskie słowa zanim nauczą się dobrze porozumiewać po angielsku...
Jeżeli to było wciskanie kitu, to może gość miał gotową, wyuczoną i wielokrotnie przećwiczoną gadkę po angielsku, a po polsku musiałby improwizować, co wychodziłoby mu dużo gorzej? Spotykałem się z tym w paru branżach technicznych, w których ludzie przechodzili na angielski, bo i tak musieliby korzystać w połowie z terminów angielskich nie mających odpowiedników polskich, ale w żadnej sytuacji wymagającej prostego języka się z tym nie spotkałem jeszcze. Czyli albo to, co napisałem wyżej, albo koleś miał głeboki zespół altum videtur :8P
Oszuści tak działają - będą używać każdego motywu który naiwnych przekona do ich towaru.
Ludzie głupi i się skuszą :P. Niedawno gdzieś w mojej okolicy był podobny "pokaz". Kup odkurzacz za 3000 - 4000 zł, a dostaniesz gratis komplet garnków za rzekomo 1000zł. Absurd do kwadratu. Rodzice kolegi się skusili. Super-odkurzacz podobno odsysa kurz z powietrza czy coś takiego. Poza tym wygląda całkiem normalnie nie licząc może jakiejś fantastycznej obudowy. Kurzu i tak się całego nie odkurzy (nawet drobnego ułamka), a więc sensu tu nie widzę.
No, ale przecież komplet garnków za "free" - LOL!