W Polsce mają cię za żula spod mostu i każą ci załatwiać się do słoika i zanosić to na badanie. Po cholerę to skoro równie dobrze możesz wziąć psie bobki z ulicy i zanieść i nie sprawdzą, czy to twoje? Możesz też bezdomnemu dać 5 zł by narobił do słoika i nie będą wiedzieli, że oszukałeś ich. Także książeczki sanepidowskie w Polsce to poniżanie człowieka i są zrobione dla jaj bo łatwo można oszukać sanepid. 2015 rok zaraz będzie, a oni nie potrafią wymazu z buzi pobrać, tak trudno zbadać ślinę lub inną rzecz bezproblemową?
Sprawdzałem w google czy za granicą mają książeczki sanepidowskie i na ofertach pracy z Holandii nie wymagają ich, a na forach ludzie piszą, że w wielu krajach UE nie ma książeczek sanepidowskich do pracy w zbiorach, restauracjach itd. Jeśli to prawda to inne kraje UE traktują człowieka normalnie, nie mają głupich przepisów i jest luz, jedynie Polska zacofana i głupimi prawami.
Jakie sranie do słoika, skoro teraz jest probówka z pałeczką na której jest wacik, którym maziasz po kupie, wkładasz do probówki wypełnionej jakimś żelem i po sprawie. Bardziej higienicznie się nie da, chociaż i tak jest to niesmaczne.
Psią kupę daliby radę odróżnić ponieważ w psim przewodzie pokarmowym żyją inne drobnoustroje niż u nas.
Natomiast sens samej książeczki sanepidowskiej w obecnej formie jest wysoce wątpliwy. Z tej przyczyny iż wydawana jest na okres jednego roku - przy czym w tym roku już nie ma żadnych badań kontrolnych co po krótce oznacza, że nie jest powiedziane, że tydzień po podbiciu książeczki już nie można być nosicielem salmonelli.
[5]
Natomiast sens samej książeczki sanepidowskiej w obecnej formie jest wysoce wątpliwy. Z tej przyczyny iż wydawana jest na okres jednego roku - przy czym w tym roku już nie ma żadnych badań kontrolnych co po krótce oznacza, że nie jest powiedziane, że tydzień po podbiciu książeczki już nie można być nosicielem salmonelli.
Ja miałem wydaną na okres nieograniczony, więc tutaj sens już całkowicie zanika.