Temat głupi, bo nie nie mam żadnego pojęcia o sprawie, a jakiś musiałem wpisać.
Chodzi o to, że gmina wpadła na arcygenialny pomysł wybudowania chodnika za moim domem. Powodem jest bezpieczeństwo dzieci idących do szkoły, które muszą codziennie przechodzić na drugą stronę drogi, żeby dostać się do chodnika. Powód z dupy wzięty, ale do tego wrócę później. Tuż za granicą mojej posesji kiedyś biegła droga - żaden asfalt, po prostu udeptana ziemia - która należy do gminy. Było to bardzo dawno temu. Jak z jednej strony tej drogi była moja posesja, tak z drugiej było/jest wzniesienie, wał, im dalej, tym wyżej. Przez lata dróżka zarosła i została przesłonięta osuwającym się wałem. Teraz żeby wybudować ten cholerny chodnik, gmina chce postawić jego część na posesji.
Tutaj na moim amatorskim rysunku przedstawiam jak to wygląda (zielony budynek, czerwona granica i położenie niebieskiej drogi lata temu i jak chcą ją teraz postawić):
http://imageshack.us/f/829/17834993.png/
http://imageshack.us/f/543/89582141.png/
http://imageshack.us/f/29/74464554.png/
Chcą postawić chodnik na części mojej posesji i do tego wyciąć rząd brzóz, które rosły tam od zawsze, ale teraz okazuje się, że należą do gminy. W ogóle wierzyć się nie chce w ten cały biurokratyczny syf. Wszyscy sąsiedzi potwierdzają, że dróżka była dalej, mam plany posesji to potwierdzające, ale gmina wie swoje. A geodeci, którzy mieli wytyczyć czyja ziemia jest czyja, nic nie zrobili. Coś tam powiedzieli, przyszła babka z gminy i zaczęła się kłócić, to zaczęli znowu inaczej gadać, pokazuje się im plany to znowu zmieniają zdanie. Sprawę komplikuje fakt, że człowiek, do którego należy to wzniesienie, upiera się przy tym, ze on kupił to i to i niczego nie pozwoli dotknąć i ma w czterech literach osuwanie się wału. Najgorsze, że żeby czemukolwiek się sprzeciwić trzeba tam cały czas być, bo gdy jakiś właściciel posesji nie będzie przy wyznaczaniu obecny, to uznaje się, że na wszystko się zgadza. Więc trzeba tam stać na zimnie od 10 do 15, bo urzędasy mają w dupie wszystkich i zrobią co chcą.
Najbardziej razi debilizm ludzi, którzy wpadli na pomysł tego chodnika. Tutaj jest zdjęcie z większej perspektywy ( żółta szkoła, niebieskie chodniki i mostki, fioletowe drogi i szare posesje):
http://imageshack.us/f/836/13760486.png/
Więc gmina dla tych siedmiu-dziesięciu rodzin po prawej (gdzie najwyżej połowa ma dzieci chodzące do szkoły) zamierza wybudować jakieś 250 metrów chodnika. Będą musieli teren jakoś wyrównać, wciąć się miejscami w wał, przez całą długość trochę ziemi wykopać, kupić i wsadzić tam jakieś siatki, które zapobiegały by osuwaniu się wału, na którym chodnik będzie i jeszcze tego nad nim, do tego dochodzi kupno kostki brukowej i opłacanie ludzi opierdalających się przez tydzień-dwa, może nawet trzy. To wszystko zamiast zrobienia pasów i postawienia jakichś znaków (jeden, dwa dni) pomiędzy mostkiem do chodnika i wewnętrznej drodze, do której mają dostęp wszystkie rodziny z prawej. Nie mogę oprzeć się wrażeniu (sąsiad także), że cały ten chodnik jest tylko po to, żeby jakiś dobry przyjaciel, może nawet rodzina kogoś tam z urzędu mogła się tym zająć. W dodatku przez lata nikt tej dróżki nie używał i wiele osób (w tym ja) ma tak zrobione podwórka, że chodnik byłby ciosem dla poczucia prywatności i jakiegoś spokoju ducha.
Można coś zrobić, żeby przerwać budowę tego debilizmu? Jakieś pismo gdzieś wysłać, iść do urzędu się kłócić?