Z miesiąc temu w laptopie z 2009 roku padł mi dysk 320 GB. Musiałem wsadzić nieużywany dysk z jeszcze starszego laptopa który ma tylko 80 GB. Zauważyłem że system chodzi na nim jakoś gorzej niż na poprzednim. No i Vista razem ze wszystkimi aktualizacjami zajmuje jakieś 50 GB, więc niewiele miejsca zostaje na własne dane.
Zastanawiam się na kupnem dysku Seagate 500 GB 7200 rpm. Kosztuje nieco ponad 200 zł i prędkość obrotów ma jak dyski 3.5 calowe.
Czy opłaca się kupić ten dyski i czy system będzie dużo lepiej chodził na nim?
Planuje i tak kupienie nowego laptopa ale w tym roku odpada, bo chcę zainwestować w stacjonarnego.
Na 90% ten 80 GB miał 5400 obrotów, dlatego był taki wolny. Jak chcesz ZNACZNEGO przyśpieszenia, to kup SSD. Potem już będziesz pluł na opcję "HDD pod system". Ale jak już musi być HDD, to 7200 to absolutne minimum. Seagate bywają awaryjne, sam musiałem oddać swój do wymiany.
Jeżeli wystarczało Ci 80GB to może dozbieraj do jakiegoś SSD Crucial 128GB. Różnica będzie kolosalna
Jak wyżej, SSD daje drugie życie nawet kompletnym złomom. Komfort użytkowania jest niesamowity w porównaniu do talerzowca.
Ofc wiesz, dlaczego wstawiano do lapków wolniejsze dyski? Jeżeli nie to odpowiem: żrą mniej prądu co przy lapku ma raczej znaczenie :) Jako że piszesz też o swoim stacjonarnym to rozumiem, że lapka wykorzystujesz jako lapka a nie zastępstwo stacjonarki. Jeżeli tak to jak przedmówcy stwierdzam, że bez sensu jest wsadzać coś innego niż ssd nawet jeżeli miałbyś trochę poczekać. Poza tym ssd są chyba już tanie (jak kupowałem już były).
Do takiego starego laptopa wkładanie dysku SSD może nie mieć dużego sensu. Podejrzewam, że ma jeszcze kontroler SATA II, więc będzie go mocno spowalniał. Poza tym odnoszę wrażenie, że potrzebujesz dysku o nieco większej pojemności, więc chyba lepiej będzie kupić HDD, ale wszystko zależy od tego jak do czego używasz tego komputera.