Ludo ergo sum - Hardcore versus casual
Jeśli ten podział można określić na podstawie zanagażowania się w gre to ja jestem chyba typowym "casualem". Owszem lubie pograć w złożone gry typu rpg albo Jrpg ale nie gram w nie tak by wycisąć z nich ostatnie soki, czyli znajdowanie sekretów granie na czas czy inne rzeczy.
No to wychodzi na to że jak przechodziłem Deus Exa to zamieniłem się w hardcorowca. Tak zwykle to gram jak mieszanka casuala i hardcorowca. Gry zżerają mi mnóstwo czasu, ale gram tylko aby przejść, a nie odkryć wszystkie sekrety czy przejść grę na takim i takim poziomie trudności.
Gratuluję tekstu :) Takie lekko filozoficzne podejście, które, w sumie, niewiele wyjaśnia, ale warto się nad nim zastanowić. Sam lubię na siebie mówić po prostu gracz. Bez zbędnych dodatków. Lubię od czasu do czasu zagrać w coś prostego, przyjemnego, ale faktem jest, że zawsze gram dla zabawy. Czasami zabawa mnie tak wciągnie, że będą chciał wywrócić grę na lewą stronę, ale zdarza się to rzadko. Nie mniej jednak zawsze chcę przejść całą grę. Może w ambitniejsze produkcje bardziej się angażuję, ale paradoksalnie hardkorowcem (polska forma tego słowa mnie nie śmieszy, w przeciwieństwie do każual) staję się zazwyczaj kiedy gram w coś prostego na internecie i chcę mieć jak najlepszy wynik... Więc gry arcade stają się bardziej hardkorowe niż fpsy. Jeszcze raz gratuluje tekstu :)
Naprawde swietny tekst . Mysle ,ze coponiektorym "hardcore'owcom" rozjasci cos tam w glowkach ;] . Nie chodzi o to w co sie gra ,a jak sie gra .
Jeszcze raz brawo ;] .
Świetny tekst :) Gratulacje. Ja jestem typowym hardcore'owcem :) I gitara :D
Hmm - z tego wynika, że jestem "casualo-hardcorowcem" :P
Bo nie gram w sumie nie wiadomo jak często - ale jak już gram to np. na hardzie, zwiedzając wszystkie zakamarki albo próbując odnaleźć wszystkie sekrety itd ;] - ale to też wyłącznie przy dużych tytułach typu Bioshock teraz :)
Generalnie to taki podział dotyczy jedynie bardzo zarysowanych grup - np. maniaków wow'a oraz "pogrywaczy" w sapera w pracy :) - bo podejrzewam, że większość graczy tak jak ja również jest gdzieś pomiędzy :)
Art jak zwykle pierwsza klasa - czyta sie go każualowo, czyli nie po to, zeby sie czegos dowiedziec czy zrozumiec, tylko zeby czerpac z samego czytania przyjemnosc :)
Co do purystow jezykowych... Osobiscie tez zaliczam sie do tego grona, ale dopoki wyrazenie 'casual gaming' nie zostanie porzadnie przetlumaczone na jezyk polski (sam pare propozycji bym mial), pisownia 'każual' jest jak najbardziej poprawna.
jerryw - nie jest poprawna. za to chętnie bym wysłuchał twoich propozycji przetłumaczenia tego pojęcia, bo mi niestety nic nie przychodzi do głowy:)
wracając do tematu, ze zdziwieniem odkryłem że zaliczam się do grupy 'casual'. nie dość że gram mało, to jeszcze po łebkach:) no cóż, starość nie radość:p
Znowu muszę się czepić :)
Dzielenie gier wyłącznie na casual i hardcore jest wg. błęde. Jeśli mówisz że casual to proste gierki na NDS, Wii, jakieś gry online w przeglądarce, a hardcore to poważne strategie, przeznaczone dla garstki zapaleńców to zapominasz o jednej grupie gier. ZWYKŁYCH ... że tak powiem ;) Hardcorem dla mnie jest Hearts of Iron, Football Manager czy jakieś Flight Simulatory. Casuale to Cooking Mama, Brain Age, itp.
A co z Hitmanem, MGSem, Bioshockiem, Tomb Raiderem ... proszę tylko nie mów mi że to albo casual albo hardcore bo chyba pójdę do zakonu i będę głosował na PiS w przyszłych wyborach ... a bardzo bym tego nie chciał :)
Ale chwała za to że znowu nie napisałaś że Pokemony, GUndamy i DB to casuale ...
Taikun - Bo tu nie chodzi o rodzaj gry, tu chodzi o gracza. Jeśli gracz nie poświęca grze odpowiedniego zaangażowania i swojej uwagi, to zalicza się go do "każuali" - Gra dla przyjemności, czasami w wolnym czasie. I nieważne czy gra w Bioshock'a, BG, NvN, czy Hitmana - jest każualem grając w te gry. Koniec i kropka.
Jeśli jednak grając w tetrisa siedzi 10h żeby podnieść swojego high-endowego score'a o jeden punkt to zaliczany będzie do graczy hardkor, czy tego chcesz, czy nie.
Bo tu nie chodzi o grę, tylko o gracza.
Moim zdaniem istnieją gry które są typowymi grami typu hardcor -> wszelkiego typu symulatory.
Istnieją też typowe casual-e -> proste gierki, arcade (i niewiem co tam jeszcze)
Istnieje jeszcze tona gier których nie da się zakwalifikować: które czy są casual czy hardcore zależy tylko od gracza. O dziwo wydaje mi się, że prawdziwych casual-i jest chyba mniej od tych hardcor-owych. Uważam tak ponieważ wiele gier z pierwszego wrażenia casual-i ma różnego rodzaju bonusy (w stylu zbierz wszystkie <wstaw rodzaj przedmiotu>), by zdobyć które trzeba zachowywać się jak gracz hardcorowy, bo są one nie do zdobycia dla osób które usiądą raz w tygodniu na 2 godziny.
Dycu >> trochę w tym sensu widzę ... ale czy jesli gram sobie 4h dziennie w FFX bo chce przejść grę to zaliczam się do casual ?
Ja odnosiłem się do gier bo: Casual to głównie prościutkie gierki internetowe i przeznaczone dla szerokiego kręgu odbiorców produkcje na NDS i Wii. Można w nie zagrać przez chwilę i nie wymagają specjalnych umiejętności. Hardcore to z kolei skomplikowane, „poważne” tytuły, które nie każdy jest w stanie opanować i które do ukończenia wymagają wielogodzinnych sesji.
Taikun --> Nie zrozumiałeś tego fragmentu tekstu. Louvette przedstawiła w nim nie swój pogląd na temat podziału casual/hardcore, lecz tylko kilka opinii będących aktualnie w obiegu. W dodatku: "Na potrzeby żargonu marketingowego i mediów głównonurtowych takie tłumaczenie wystarczy."
Mysle z eLouvette ma racje co do podzialu, ze najbardziej zalezy od stylu grania, jednak sama gra tez ma spory wplyw na ta definicje. Ja np. mimo ze gram wlasnie w Bioshocka po godzine co jeden/dwa dni i w zasadzie z wszystkimi grami tak mam, to w momencie gdy zasiadam na ta godzine, wciagam sie niemal jak w porzadna ksiazke. Wiec czasowo moze i jestem casualem ale tak to chyba jednak hardcoreowcem.
Poza tym, skoro hardcore to gra na jak najwyzsze wyniki, zeby przeczesac gre itd, to jak sie nazwie granie w gre, ktora zaczxyna wku..wiac na calego, nie da sie jej przejsc, ale z racji - nie wiem - charakteru czy presji, gra sie w nia na chama i do upadlego? Mimo ze nie daje przyjemnosci. Chociaz jest przyjemnosc - jak sie skonczy gre :) Ja tak mialem np. przy far-cry'u jak gralem na hardzie i pojawily sie mutanty. Albo r6:vegas na hardzie jak byla jedna z koncowych misji na scenie w teatrze. Albo BG2 gdy majac 10 poziom staralem sie zabic demilisza Kangaxxa :) Spedzilem w kadej z tych gier po kilka dni, nawet tydzien zeby przejsc te cholerne etapy, a po dwoch dniach gry mialem juz szczerze dosyc. Jednak nie moglem odpuscic i musialem przejsc bo inaczej moja meskosc by stracila na wartosci :) Jaki to typ grania?
Ja jestem typowym casualem. Rzadko kiedy gram na hardzie, jeśli gra zaczyna mnie męczyć lub nudzić wywalam ją z kompa, nie widzę żadnej filozofii w przechodzeniu gier na ultra-hardkor poziomach trudności z odkrywaniem wszystkich sekretów gdy ma mi to tylko utrudnić życie, a nie sprawić przyjemność. Gry traktuję jako czystą rozrywkę.
Ja spróbowałbym podzielić przydzielanie casualowych i hardkorowych tagów na dwie płaszczyzny. Pani Krysia (bądź inny znudzony gospodarz domu/ rekin biurowy) może rozpracować sapera na wszystkie sposoby; wzdłuż, wszerz, w górę i w dół, odkrywając przy okazji ukryte plany Microsoftu na temat światowej dominacji oraz windowsową apokalipsę po hebrajsku zakodowaną morsem, ale nie zmieni to faktu, że gra w grę każualową. Z definicji. Ile w tym prawdy - pal sześć, ale sie przyjęło. I to generalnie dobry, chwytny termin.
Tak samo wujek Stanisław, otrzymawszy od siostrzeńca Bioshocka, zaliczy go na easy w 10h, przelatując levele, bazując na defaultowych skillach i nie robiąc nic, co by broń Boże zakłóciło mu main questa. Jest niedzielniakiem. Casual playerem. Który gra w grę z gatunku tych na serio. I gdzie tu klucz?
Zdecydujmy się, co określamy - gry, czy może graczy. Louvette próbuje całą sytuację ciut na siłę zunifikować, niepotrzebnie nieco wrzucając pojęcia target i zdziwaczenia targetu do jednego worka. Dorzucając na biegun przeciwny dla casuali termin 'hardcore', który nie tyle jest jedynką dla zera w tym zestawieniu, ale wywindowaniem tradycyjnego gamingu (w sensie globalnym) na ekstremalny poziom; podejściem, które oddzielnie przypasowuje się bez żadnych konfliktów dp reszty, jaka by ona nie była. TRV i PRO może być każdy gracz - czy łowiący fragi w Kłejku, czy lepiący ciasteczka na Miniclipie. Dlatego mamy nałogowców Sudoku, terisowych zjebów i starsze panie szalejące za Saperem. :)
Zarith - powiedz moze, po czym wnosisz, ze ta forma nie jest poprawna? Jezyk polski przyjal wiele tak zwanych makaronizmow do zasobu slownictwa, od grejpfrutow po tramwaje, i jakos nikt nie mowi, ze sa niepoprawne. Inna sprawa, ze czesto naduzywa sie slow obcych (nie: obcego pochodzenia), gdy istnieja rownie dobre slowa polskie. Przyklad? Ostatnio w telewizji widzialem taki oto podpis pod wystepujacymi w programie osobami: "Designerzy"... Krew mnie zalewa, gdy widze takie cos! Czy slowo "projektant" jest juz faux pas?
Moim zdaniem saper jest nazywany grą "casual" bo jest wymierzony w ludzi grających chwilę i bez większego zaangażowania. Granie w sapera, jak powiedziano w tekście, nie sprawia że automagicznie jestem graczem "casual", ale większość ludzi w niego grających jest takimi graczami. Więc jeśli (tą statystykę właśnie wyciągnąłem znikąd, ale nie chodzi teraz o dokładność) 90% ludzi grających w sapera jest graczami "casual", to czemu nie mogę spokojnie założyć że każdy jest? Przecież bardzo się nie pomyliłem, a 1/10 to wcale nie tak dużo (chociaż zależy co mierzymy). Wiadomo - są wyjątki -, ale niewiele wyjątków nie ma reguł.
Offtopic do Jerry'ego W : Ostatnio na blogu, który czytam, o to samo żalił się ( http://bytowisko.pl/?p=970 ) byte - zgadzam się z wami oboma.
Bardzo ciekawy tekst. Osobiście nie uważam się za "hardkorowca", ale nie jestem też, jak mi się wydaje, casualem. Kim więc jestem? Chyba trochę tym, trochę tym. Bardzo lubię grać, poznawać zawiłości(jeśli występują:) ) fabuły, starać się sprostać wyzwaniom stawianym przez grę. Z drugiej jednak strony, nie wysiedzę przed kompem dłużej niż kilka godzin, a czasami lubię pograć bez większego zaangażowania, ot tak, dla odprężenia. I wydaje mi się, że duża część graczy tak ma:)
Dziwne, ja zawsze myślałem, że tu chodzi o poziom brutalności w grze, bo w końcu zawsze wszystko się o to rozbija.
A ja jestem sobą i chwała za poziomy trudości w grach by i pani Krysa i miłośnik sieciówek mogli pograć na zadowalającym dla nich poziomie. I dla mnie te casual hardcore czy co to tam jeszcze, to wymysł martekinkowców by zachęcić do grania nie-graczy. Nie oszukujmy się. Gracz zagra i w sapera, casualowiec w fallouta nie.