Mały gadżet z Ikei może poprawić Twoje zdrowie
Każdy głupi barometr ma funkcję jaka jest wilgotność( i tak mam to gdzieś, przeważnie jest w normie, i nie potrzebuję ani nawilżaczy powietrza, ani pochłaniaczy wilgoci, tylko w jednej szafie mam, bo za nią kiedyś była dziura z ściany bocznej XD ) A jakoś powietrza mam przy pogodzie. Zresztą w mroźne dni, wystarczy mieć okno, żeby widzieć że jakoś powietrza ssie ;D Mam wrażenie że pokolenie 21 wieku, owszem dba o zdrowie, i słusznie, ale bardzo często ociera się to o paranoję i strach w wielu aspektach życia.
Zastanawiające ...
A dlaczego nie wspominają o śladzie węglowym, który taki oczyszczacz powietrza zostawi, bo jeśli jest mały to musi jakoś to powietrze zasysać i filtrować. Musi też mieć urządzenia sterujące i monitorujące stan powietrza, które też wymagają zasilania.
Nie rozumiem - mam wyciągać z gniazdka ładowarkę lub wyłączać stan uśpienia w TV bo zużywają energię (np. tyle przez miesiąc ile żelazko przez 3 sekundy), a nie jest problemem podłączenie urządzenia zasilanego przez 24g/dobę?
IKEA mogłaby raczej promować filtry HEPA wraz odpowiednimi obudowami do pasywnego filtrowania powietrza w pomieszczeniach. Takie filtry nie zużywają energii, są skuteczniejsze (jakieś kilka tysięcy razy przy odpowiednim powiązaniu z projektem budowli). Jedyny ślad węglowy to proces produkcji i utylizacji - pewnie mniejszy, niż oczyszczacza, który się rozleci 3 dni po skończeniu gwarancji ...
Rozjaśnisz wątek pasywnego filtrowania powietrza w domu/mieszkaniu?
Przy wentylacji grawitacyjnej zakładanie filtrów na np. nawiewniki w oknach mocno ograniczy ich przepływ a w mechanicznej wentylacji jest prościej ale też zużywa prąd.
Chyba, że chodzi Ci o jakiś wolnostojący ''mebel'' z filtrem ale jak to ma przefiltrować powietrze bez wymuszonego przepływu przez filtry?
Używając słowa "pasywny" rzeczywiście przesadziłem, bo opory bez wymuszenia przy zamontowaniu w "zwykłych" elementach wentylacji spowodowałyby zmniejszenie wydajności. Opory jednak zmniejszają się proporcjonalnie do przekroju .
Na moim osiedlu stoi blok (2 piętra i parter) z czasów komunistycznych lub przedkomunistycznych, w którym jest centralny system pobierania powietrza. Powietrze wpada przez tunel pod ziemią i jest rozprowadzane do wnętrza budynku. Przekrój tunelu to na oko 2 metry kwadratowe - takie wloty są dwa na 3 klatki (wiem, bo gdy byłem młody, to ktoś wyłamał kraty i całą bandą bawiliśmy się w tych tunelach w chowanego).
W tych mieszkaniach (mój kumpel tam mieszkał) w zimie było cieplej, a w lecie chłodniej niż w moim wielkopłytowym bloku stojącym obok. Gdy bloki ocieplili - różnica stała się jeszcze bardziej odczuwalna.
Inżynierowie starej daty potrafili tak zaprojektować tek grawitacyjny układ, aby rzeczywiście działał - zapewniając "cug" wystarczający do wentylacji mieszkań w tym bloku.
Każdy kto choć trochę zna fizykę wie, że mały stolik o deklarowanym dużym przepływie wyczyści powietrze w pobliżu stolika i deklarowany przepływ Xm^2 na jednostkę czasu nie oznacza w praktyce, że takie urządzenie wyczyści całe powietrze w pomieszczeniu o takiej kubaturze w tej jednostce czasu - bo po prostu będzie je mielić w kółko.
Mam wrażenie graniczące z pewnością, że ktoś kto wymyślił te oczyszczacze, które nagle rozpleniły się w czasie pandemii na siłę chce przedłużyć ich żywotność wmawiając ludziom, że są skuteczne. Nie są - przynajmniej w takiej formie.
Ale dlaczego o zaskakującej nazwie? Szwedzkie VINDSTYRKA znaczy to samo, co niemieckie "Windstärke" albo angielskie "wind strength/force". Po naszemu: "siła wiatru".
Czujnik żeby działał musi mieć wentylator w środku. Ikea ma w swojej ofercie już coś podobnego, ale przekazuje dane przez podświetlanie odpowiednio paska z przodu czujnika.
Kupiłem 3, wiatraczki zaczęły huczeć po ok 3 miesiącach i teraz leży to odłączone w szufladzie.
Nawet jak były sprawne nie nadawały się do użytku w sypialni, bo wentylator uruchamiał się co jakiś czas na kilka sekund więc przy próbie zaśnięcia tylko to denerwowało.