Jejku. No czasem przeklnę jak gram i mi nie wychodzi. A tak ogólnie to wcale nie przeklinam. A jak jest z Wami?
Nie, mama mi zabrania
Nie, bo mi sumienie zabrania.
A tak na serio - zaklnę tylko jeśli się zdenerwuję albo jeśli coś mnie zirytuje. Czasem potrafię przeklinać nawet jak coś mi upadnie :) Poza tym, staram się nie nadużywać wulgaryzmów.
Klne jak szewc, ale pracuje nad tym. Jedna zasada - NIGDY przy dzieciach.
I super zasada
Zależy, w jakim wieku są owe dzieci. Przy nastolatkach można już bez obaw przeklinać, zakładając że w szkole znają oni o wiele gorsze wyzwiska.
Nic to chłopie nie da. Dzieci do 10 lat,już spokojnie klną.Jak ty nie będziesz,to masz pewność,że przynajmniej 1/3 rodziców klnie.A potem ich dzieci klną przy twoich, i tak to leci.Nie znają znaczenia tych słów,i tak sobie po prostu krzyczą.Też przeklinałem jak szewc,i to wcześniej.Nie przez rodziców,ale raczej przez szkołę. Potem jakoś mniej.Ot główne kur. albo spierda... ale ostatnio widząc co sie dzieje na świecie i w naszym kraju,robię to jakby częściej.A próbuje jednak z tym walczyć.
Ale twoja zasada bardzo dobra:) Szkoda że i tak słyszy się takich młodzików,jak klną gorzej ode mnie ;D Albo już mają do 13 roku życia,swoje ulubione papierosy i wódki XD
Przy nastolatkach można już bez obaw przeklinać, zakładając że w szkole znają oni o wiele gorsze wyzwiska
Nawet jeśli znają to nie znaczy że mają wynosić taki przykład z domu. Bo to żadna pozytywna cecha i nawet jeśli samemu jest się takim to w domu wielu się hamuje, aby jednak te dzieci w przyszłości wyrosły na bardziej kulturalne osoby. Moim domu prawie nigdy się nie przeklinało, a to że znało się wszystkie przekleństwa świata to nie znaczy że należy ich nadużywać.
Dużo i często, podobno istnieje mocny związek między dużą ilością używania wyszukanych przekleństw a ilorazem inteligencji.
No, i tej wersji się trzymajmy.
Chociaż obserwacje podgrupy kiboli wyklętych zdają się podważać tę śmiałą hipotezę...
W domu praktycznie wcale, w pracy non stop.
Staram się unikać, choć wiadomo, jak człowiek się zdenerwuję to i "panienka" poleci. I to nie jedna.
Nie, bo nie lubię.
Zdarza się tylko w sytuacjach gdzie jestem mocno zestresowany, np. jak wtedy gdy zostawiłem kartę w bankomacie.
Jak można zostawić kartę w bankomacie?
Przecież najpierw bankomat daje ci kartę a potem kasę...
Chyba że bankomat zwrócił kartę a ty jej nie wziąłeś to wtedy zabrał ją spowrotem. I zostałeś bez karty i bez kasy :)
Też mi się tak raz zdarzyło po pijaku. To poszedłem do baru i płaciłem telefonem.
No proszę, wiedziałem że Gęsty to kulturalny człowiek.
Natomiast nasz Pilot od razu zaszufladkował Gęstego, że po pijaku zostawił kartę na swoim przykładzie. To może ten motocykl też fotografowałeś po pijaku, bo wydawał Ci się być podobny do Twojego skuterka?
Bardzo rzadko. Dwa razy na miesiąc mi się zdarzy że przeklnę, a tak to nie. Wystarczy że słyszę jak z mojego otoczenia co niektórzy klną prawie na co dzień i to nieraz z byle powodu.
Znam jedną osobą, która klnie non stop. Ale to tak cały czas jak tylko z kimś rozmawia. Odnoszę wrażenie że chyba już nie zna innego jeżyka niż łacina podwórkowa.
Nie.
Do 1 gimnazjum w miarę dużo przeklinałem, aż mnie olśniło, że takie słownictwo do mnie niezbyt "pasuje" i przestałem.
tak, zwłaszcza jak coś mnie zirytuje, dziennie kilkanaście kurtyzan poleci
bardzo duzo i czasami sie zlapalem na tym ze cos mi sie ryrwie wtedy gdy nie powinno
Dużo tego leciało i w domu starałem się nie bluźnić. Ale jak któregoś dnia dziecko mówi kulwa to zrobiłem sobie szlaban całkowity w jego obecności i na szczęście po jednym dniu przestał :)
Moja mama nigdy nie przeklinała, nigdy nie słyszałem by mój ojciec użył słowa na k, moja polonistka ze szkoły podstawowej obniżyła mi ocenę z wypracowania za użycie odrażająco wulgarnego, wg niej, słowa "cholernie".
Ale cóż, teraz są inne czasy, inni ludzie, inne normy a życie toczy się dalej ;)
No jasne że tak. To po prostu większy zasób znajomości słownictwa - tak to traktuję i tak należy do tego podchodzić - zawsze z dystansem.
Staram się jak najmniej w rozmowach.Ale podobno zdrowo jak się jest naprawdę wkurzonym.
A przeważnie w jakichś grach jak nie idzie.Tak parę razy pod rząd;)I nie z mojej winy,tylko z jakiejś głupiej mechaniki. Np wczoraj skończyłem,a raczej nie skończyłem Yooka -Laylle. I szlag mnie jasny trafiła,jeśli miałem używać latania w czymś na czas.
Nie, i nie lubię jak ktoś w moim otoczeniu przeklina. Wydaje mi się to strasznie prymitywne.
Jestem z Tobą
Nawet mój ulubiony CorpoKnight potrafi być kulturalny, wraca mi wiara w ludzkość.
To nic zaskakującego, że ktoś nie przeklina i daje dobry przykład. Też nigdy nie przeklinałem poza skrajnościami typu uderzyłem się młotkiem w palec i wszelkie hamulce puściły. Przy Dark Souls nie, bo są o wiele trudniejsze gry RPG z lat 80' i 90' , które kocham więc jestem cierpliwy i cwańszy od tych perfidnych mechanik, które idzie złamać i wykorzystać przewagi. Matka polonistka więc wiadomo sprawa, a ojciec biznesmen więc też trzymał zawsze fason. Sam miałem więc zaszczepione od małego przez rodziców, że to domena osób z mizernym zasobem słownictwa więc muszą sobie tym pomagać przecinkami i jeszcze próbują imponować prymitywizmem innym co rzeczywiście zdaje się być faktem. Ludzie z klasą i większym zasobem słownictwa znacznie rzadziej to robią. Zresztą jak sobie ktoś wyobraża w ogóle, że przeklinam i jeszcze przy damach ? Nawet na dyskotekach i weselach nie piłem i nie kląłem, a bawić się potrafię na maxa bez problemu na trzeźwo, bo to kwestia nastawienia. Wizerunek to podstawa i zachowanie zgodne z kodeksem godnym arystokraty. To nie średniowiecze. W mym towarzystwie nikt nie przeklina nadużywając takich słów jako przecinków, bo szybko oduczyłem każdego. Przeklinanie postrzegam obecnie jako oznakę słabości i utraty kontroli nad własnymi emocjami u ludzi, którzy nie przeklinają, gdy są zrelaksowani. Niewątpliwie nawet damie lub dżentelmenowi z klasą zdarza się użyć wulgaryzmów wręcz z pewnym wdziękiem w pewnych okolicznościach. Zatem są takie sytuacje, kiedy użycie wulgaryzmu nie będzie żadnym faux-pas, ale nadużywanie wulgarnego języka jako przecinków potępiam. Jedyny wulgarny zwrot jaki używam na co dzień to dupku żołędny do syna w formie żartu.
W Wiedźminie przeklinają non-stop.
Niech przeklinają. W filmach czy grach nie mam na to wpływu :)
W trylogii gier Wiedźmin nie przeszkadzało mi. W filmach z czasów VHS z lat 80' i 90', gdzie lektorzy tłumaczyli bez cenzury też mocne bluzgi leciały.
Łatwiej być kimś takim jak Dario z "Ślepnąć od świateł" 2018 niż George Bailey z "To wspaniałe życie" 1946, Atticus Finch z "Zabić drozda" 1962 czy Dale Cooper z "Twin Peaks" 1990-1991.
Dobroć, świetne maniery, wysoka kultura trochę kojarzą się z naiwnością i dużo trudniej być takim przykładem.
Sam miałem więc zaszczepione od małego przez rodziców, że to domena osób z mizernym zasobem słownictwa więc muszą sobie tym pomagać przecinkami i jeszcze próbują imponować prymitywizmem innym co rzeczywiście zdaje się być faktem.
Podstaw tej prymitywności szukaj u siebie w domu.
Skoro to ty przeklinasz jak szewc to sam powinieneś tam szukać źródła. Musiałeś to wynieść z domu lub ze szkoły zachowania patologiczne. Coś musiało sprawić, że spodobało ci się, gdy mnie to obrzydzało już u rówieśników w wieku 10-20 lat i zawsze szukałem ludzi, którzy wybijali się ponad resztę na każdej płaszczyźnie.
Osoby, które przeklinają jak szewc w zdecydowanej większości klasą nie imponują, bo to im obce. Większość osób, które coś sobą reprezentują nie są prymitywami, którzy przeklinają, kradną, biją się, piją, wpadają w kłopoty itd. To domena patologii. Czemu mnie to ominęło i nigdy nie miałem problemów ? Chyba oczywiste, że zminimalizowałem szanse na to. Wiedziałem zawsze z kim zadawać się, bo nie jest łatwo mnie oszukać i niezwykle trudno mi zaimponować, bo tylko może to zrobić inteligencja, wiedza, klasa, gusta, ambicje, pasje, cele, szczerość itd. Ludzie lubią się wybielać. Ja nazywam rzeczy po imieniu. Jeśli ktoś nie potrafi zachowywać się w moim otoczeniu musi być skarcony i ubrany w wstyd przy większym gronie. Zwłaszcza jestem uczulony na krzywdzenie słabszych czy złe zachowanie w stosunku do kobiet niezależnie jak wyglądają. Wulgarne towarzystwo często lubi pastwić się nad słabszymi. To co jest kiepskie, że mało kto reaguje jakby większość się bała cokolwiek zrobić. I to jest dla mnie stworzona sytuacja, bo umiem dostosować się do każdego typu człowieka z racji wykształcenia i silnego charakteru.
Zreszta zwykle ci co pieknie mowili to i gowno robili, podczas gdy ci co dukali stawiali domy i mosty.
PS. Ty masz autyzm? Pytam powaznie, bo juz cie osoba z twojego otoczenia tutaj wyjasnila i wytarla toba caly golowy parkiet, a jednak dalej brniesz w opor.
Sporo, gęsto i często, czy to w domu, na ulicy czy w pracy. Ale tylko wtedy gdy obok są znajomi czy rodzina. W innych przypadkach włącza mi się wewnętrzna blokada i zero przeklaniania.
Do tej pory przeklalem Ciechowskiego, Leppera i Jobsa.
Z wielka moca wiaze sie wielka odpowiedzialnosc...
W zasadzie niemal tylko w pracy. By nie było prace lubię, bywa stresująca więc klnę, ale jak próbowałem pracować w projektach bez choć odrobiny stresu to umierałem z nudów.
Poza nią praktycznie wcale.
Bana dostałeś? Twój Nick dobrze wspominam???
Przeklinają. Nie byłem pilotem tylko Steward.
Czasem zanosilem pilotom kawkę do cockpitu. Widoki super były patrzeć się z szyby prosto A nie jak pasażerowie siedzą i z boku. Dano mi propozycję zostać kontrolerem lotów ale nie chciałem. To jest za bardzo odpowiedzialna praca i stresująca. Ostatecznie wylądowałem w office. Firma British Airways. A latać nie chciałem bo mi się nie chciało i nie miałem takiego schematu życia. A ja przeważnie latałem do Wellington (New Zealand), Sydney, Canberra, Melbourne, Brisbane (Australia), New York, Chicago, Washington, Dallas, Boston, Miami, Detroit, Las Vegas, Los Angeles, San Francisco, Honolulu (USA). Ja miałem te długie trasy międzynarodowe.
9 lat w UK i nadal nie wie jak pisać własny zawód. XD Ale przynajmniej nauczył się, że był męską stewardessą.
Tak robię już w ofisie ale dalej mam na papierku The flight attendant.
Nie wiem ku.wa. Nie zastanawiałem się ku.wa nad tym.
Niestety tak, nie wiem, czy często, ale zdarza mi się w chwilach wzburzenia, a czasem również wtedy, gdy opowiadam o czymś irytującym. Zazwyczaj jednak ograniczam się do "spontanicznych" bluzgów, i raczej rzucam mięsem bez świadków albo pod nosem. bo sam nie lubię, gdy inni przeklinają, zwłaszcza w normalnej rozmowie, traktując k... i ch... jako dodatek czy przecinek (tego sam unikam i praktycznie nie stosuję, to już naprawdę niski poziom), tym bardziej w miejscach publicznych.
Dzięki za przypomnienie mi tego
Ale to jest ponoć (sam nie pamiętam dokładnie, no bo kiedy to było... ale tak piszą na YT) Opole '95, czyli zdaje się okres rządów Olka ostrego jak brzytwa.
Edit: No i post bullzaja zniknął. :D
m.youtube.com/watch?v=VB3GzmC_9rI&t=16s
Tu dopiero się przeklina. Nie jestem z Kielc ale mam do tego miasta około 45 kilosów. Mowa o odległość z mojego rodzinnego domu, bo ja mieszkam w the UK.
Nigdy w obecności pilota...
spoiler start
od telewizora.
spoiler stop
;)
Już dawno zostało to być śmieszne nazywać mnie pilotem...
Szczerze to prawie nigdy nie przeklinam, bo po prostu nie lubię. Nie daje mi to żadnej satysfakcji, choć skłamałbym że nie zdarza mi się. Lecz jest to bardzo rzadka sytuacja, kiedy faktycznie ktoś/coś wyprowadzi mnie z równowagi lub mocno wkurzy. A że jestem bardzo spokojnym i opanowanym człowiekiem potrafiący zachowywać zimną krew, więc jest to niełatwe zadanie.
Bardzo irytują mnie osoby co chwile przeklinające niepotrzebnie, a już szczególnie wśród innych. Stoisz gdzieś w kolejce, a dwóch kretynów myśli że są tacy fajni z tego powodu. Nie patrzą że matki z dziećmi dookoła, starsze osoby. No ale ponoć sobie niektórzy to tak tłumaczą, że inteligentni ludzie przeklinają. Przykładowo nie dałbym rady żyć z taką kobietą, która jest bardzo wulgarna. Ale ciężko oceniać kolejne pokolenia skoro takie przykłady wynieśli z domu. Niektórzy to powielają lub po prostu im się to podoba, a namiastka tylko stara się obierać bardziej kulturalną drogę.
W muzyce też nadmiar przekleństw mnie irytuje, bo co innego coś znacząco podkreślić jak choćby "Nie dorosłem do swych lat" Stanisława Staszewskiego, a już zupełnie inny wydźwięk ma to w rapie. Czasem człowiek wręcz się wstydzi za młodzież co na głośniku BT puszcza jakieś rapsy z rynsztoka.
Ale co kto w końcu lubi, ja starałem się zawsze skręcać w tą bardziej kulturalną stronę. Wielu znajomych poszło w tą drugą, więc jeśli im z tym dobrze to nic mi do tego. Ale publicznie jednak wypadałoby mieć chociaż odrobinę ogłady o co teraz ciężko.
