U Ubisoftu po raz pierwszy mikropłatności i DLC przebiły cyfrową sprzedaż gier
W ciągu ostatniego półrocza, oprócz nowości przypomniałem sobie kilka starszych tytułów. Czasem (rzadziej) w wersji zremasterowanej, częściej po prostu "emerytów" wydanych dawno temu pod sprzęt z poprzedniej epoki. Jade Empire, Kotor 2, BG 2 EE, Red Alert 2, DA Origins, HoMM 3 w wersji HD. Nostalgia. To jedna sprawa, ale druga jest taka, że grając w te tytuły, przypominając je sobie miałem i mam świadomość, że oto gram w GRĘ - w PRODUKT SKOŃCZONY. I ta świadomość dawała mi pewną ulgę, a także (trudno to określić) poczucie bezpieczeństwa, że w menu nie natknę się na okienko z napisem "new content" albo "new DLC coming soon" lub "buy new skins", etc. Kawałek przeszłości, która już nie wróci...
.... i trudno mi za ten stan rzeczy winić tylko i wyłącznie wydawców, a może przede wszystkim tylko ich. Łatwo by było teraz wręczyć kolejną złotą kupę EA, pohejtować sobie UBI, popsioczyć na Square-Enix, powiesić kilka psów na Take2, zmasakrować Activision-Blizzard i napluć na Segę.
Ale nie... Growa brać co widać, słychać i czuć sama sra do własnego gniazda. Podcina gałąź, na której siedzi. Skoro większości pasują te wszystkie skrzynki, skórki, badziejstwa i popierdółki za mniejszą lub większą kasę, to właśnie to będą dostawać. Gdyby taka polityka się WIĘKSZOŚCI nie podobała, to zagłosowaliby swoimi portfelami, co jest metodą wyjątkowo skuteczną. O czym przekonał się chociażby Microsoft, który przed premierą Xboxa One chciał zarżnąć na tej platformie rynek wtórny i wymusić stałe podłączenie do Internetu. Pogruchotane kości po tej bolesnej lekcji gigant z Redmond składa do dziś. Więc tyle byłoby potrzeba, ale nie - trend jest taki, że na mikrotransakcje kwękają jakieś dinozaury (jak ja) w necie, ale WIĘKSZOŚĆ ma do tego stosunek obojętny albo jej się to podoba. No to chyba tylko głupi (wydawca) by nie skorzystał, skoro można napchać kieszenie tanim kosztem?
Być może zaraz ktoś powie - nie chcesz, nie kupuj. Nie lubisz gier multi, to graj w singlowe, z nastawieniem na fabułę. Gdzie mikrotransakcji (jeszcze) nie ma albo są nieinwazyjne. Dziękuje, już dawno z tej rady korzystam. Póki JESZCZE mogę. Póki JESZCZE wbrew oczekiwaniom konsumentów i rynku, ktoś takie tytuły wydaje. "Spieszę się je kochać, bo szybko odchodzą"...
Dziękuję wszystkim amebą umysłowym dającym zarabiać twórcą na pierniczonych skrzynkach. Dzięki wam cała branża growa schodzi na psy.
Co jednak ciekawe, z tej kwoty 168 mln euro przypadło na sprzedaż gier, a 175 mln euro na mikropłatności, DLC, przepustki sezonowe i subskrypcje.
Źródło: https://www.gry-online.pl/newsroom/ubisoft-mikroplatnosci-i-dlc-przebily-cyfrowa-sprzedaz-gier/z819ff2
Z tego miejsca dziękuję tym wszystkim jeleniom (głównie pewnie Hamburgerom i Brytolom) za bycie frjaerem, za walne przyczynienie się do powolnej degradacji gier single player i za przyszłe lootboxy w KAŻDEJ grze. Przecież skoro to się sprzedaje to dlaczego tego nie wprowadzać. Śmiejemy sie, że niedługo będziemy płacić za sloty na sejwy i amunicję do broni w FPS ale czytając ten artykuł jestem pewien, że do tego dojdzie. A jelenie i tak kupią.
Kto to w ogóle kupuje, po co kupować np. jakieś skrzynki i inne kosmetyczne pierdoły do gier od największych korporacji skoro zazwyczaj co rok i tak wychodzą nowe części, a o starych już wtedy nikt nie pamięta.
Kto to w ogóle kupuje, po co kupować np. jakieś skrzynki i inne kosmetyczne pierdoły do gier od największych korporacji skoro zazwyczaj co rok i tak wychodzą nowe części, a o starych już wtedy nikt nie pamięta.
To było do przewidzenia. W takim Ac Origin ma się ochotę wszystko wykupić. Jednak zostawię sobie to na druga kopię na Xbox x w niedalekiej przyszłości.
Dziękuję wszystkim amebą umysłowym dającym zarabiać twórcą na pierniczonych skrzynkach. Dzięki wam cała branża growa schodzi na psy.
Podziękuj tym, kto wymyślił hazard. To nie różni się niczym od gry w ruletki itp.
retardinho - wyszedles na jeszcze gorsza amebe nie rozrozniajac za kazdym razem "ą" od "om"
Nie. Ci co kupują ten syf, wciąż są większymi amebami.
[6]
Zmien sobie w nicku pierwsze o na e, bedzie bardziej pasowac ;)
@Slasher11
pl. wiktionary .org/wiki/ameba
Polecam sprawdzić zanim coś napiszesz.
Ja polecam najpierw sie nauczyc odmiany przez przypadki i liczby.
Póki jest popyt, mikropłatności nigdzie się nie wybiorą. Można psioczyć na takie EA, czy Ubi, ale w sumie, dziwicie im się? Ludzie są skłonni płacić, to grzechem byłoby nie skorzystać... :P Jakby społeczność graczy faktycznie jednoznacznie była przeciwko, to takich liczb byśmy nie oglądali...
Ludzie sami to kupują i jednocześnie napędzają, a później się dziwią, że producenci wyczuwają kasę i wrzucają skrzynki i inne pierdoły do gier singleplayer i narzekają na masę grindu jak przy Shadow of War, czy na skrzynki z Battlefronta. Skoro fra... "klienci" płacą za takie rzeczy do multiplayera to czemu nie mieliby płacić do singla? Kiedyś doczekamy się czasów, że końcowe napisy będą płatne 3.99$.
Jest popyt to jest i podaż. A jak nie ma popytu? To po co mamy marketing? Napędzanie wśród dzieci i młodzieży (często już tylko charakterem bo wiekiem już to minąć powinno) zazdrości jest jak zawsze proste i skuteczne. Starczy spojrzeć co się dzieje na niektórych serwerach od gier online. Tak jak kiedyś młodzież dyskryminowała się zależnie od marki ciuchów (pewnie dalej to robi) tak teraz dorzuciła do tego skórki w CSsie, czy inne tym podobne pierdoły. Po prostu nakręca się to tak by osoby w podstawowym sprzęcie czuły się gorsze, mniej PRO.
A jak to się robi? Przecież te duperele można tez dostać za grind i osiągnięcia. Tak więc każdy kto je ma oczywiście na nie zapracował, nikt nie kupuje. On je ma bo jest PRO. Oczywiście wiadomo, 90% tych co tak mówią tak naprawdę kupiła, ale kto im to udowodni?
Druga sprawa, to ułatwiające rozgrywkę mikro transakcje, jak komuś nie wychodzi to płatne cheaty kuszą. Każdy człowiek pragnie uznania. Jak nie udaje się w życiu to próbuje się w internecie (często już nawet uznanie w sieci dla wielu osób jest ważniejsze). Nawet chwilowe i anonimowe, nawet jednostronne przekonanie o tym, że jest się świetnym płynące tylko z samooszukiwania się. Nie ma to znaczenia. Grunt to się wybić, a jak brakuje talentu to można to sobie kupić. Ta sama zasada, dla której nastolatki świeca tyłkiem, ludzie robią z siebie idiotów na youtubie, opowiadają każda chwilę swojego wyimaginowanego życia na facie. Byleby tylko się dowartościować, bo w pracy/szkole/domu nikt nie dostrzega ich "wyjątkowości".
W ciągu ostatniego półrocza, oprócz nowości przypomniałem sobie kilka starszych tytułów. Czasem (rzadziej) w wersji zremasterowanej, częściej po prostu "emerytów" wydanych dawno temu pod sprzęt z poprzedniej epoki. Jade Empire, Kotor 2, BG 2 EE, Red Alert 2, DA Origins, HoMM 3 w wersji HD. Nostalgia. To jedna sprawa, ale druga jest taka, że grając w te tytuły, przypominając je sobie miałem i mam świadomość, że oto gram w GRĘ - w PRODUKT SKOŃCZONY. I ta świadomość dawała mi pewną ulgę, a także (trudno to określić) poczucie bezpieczeństwa, że w menu nie natknę się na okienko z napisem "new content" albo "new DLC coming soon" lub "buy new skins", etc. Kawałek przeszłości, która już nie wróci...
.... i trudno mi za ten stan rzeczy winić tylko i wyłącznie wydawców, a może przede wszystkim tylko ich. Łatwo by było teraz wręczyć kolejną złotą kupę EA, pohejtować sobie UBI, popsioczyć na Square-Enix, powiesić kilka psów na Take2, zmasakrować Activision-Blizzard i napluć na Segę.
Ale nie... Growa brać co widać, słychać i czuć sama sra do własnego gniazda. Podcina gałąź, na której siedzi. Skoro większości pasują te wszystkie skrzynki, skórki, badziejstwa i popierdółki za mniejszą lub większą kasę, to właśnie to będą dostawać. Gdyby taka polityka się WIĘKSZOŚCI nie podobała, to zagłosowaliby swoimi portfelami, co jest metodą wyjątkowo skuteczną. O czym przekonał się chociażby Microsoft, który przed premierą Xboxa One chciał zarżnąć na tej platformie rynek wtórny i wymusić stałe podłączenie do Internetu. Pogruchotane kości po tej bolesnej lekcji gigant z Redmond składa do dziś. Więc tyle byłoby potrzeba, ale nie - trend jest taki, że na mikrotransakcje kwękają jakieś dinozaury (jak ja) w necie, ale WIĘKSZOŚĆ ma do tego stosunek obojętny albo jej się to podoba. No to chyba tylko głupi (wydawca) by nie skorzystał, skoro można napchać kieszenie tanim kosztem?
Być może zaraz ktoś powie - nie chcesz, nie kupuj. Nie lubisz gier multi, to graj w singlowe, z nastawieniem na fabułę. Gdzie mikrotransakcji (jeszcze) nie ma albo są nieinwazyjne. Dziękuje, już dawno z tej rady korzystam. Póki JESZCZE mogę. Póki JESZCZE wbrew oczekiwaniom konsumentów i rynku, ktoś takie tytuły wydaje. "Spieszę się je kochać, bo szybko odchodzą"...
Nie lubisz gier multi, to graj w singlowe, z nastawieniem na fabułę. Gdzie mikrotransakcji (jeszcze) nie ma albo są nieinwazyjne.
No wiesz, "prawdziwe" zakończenie "Shadow of War" jest w sumie ukryte za paywallem. A to przecież single player.
Ty sobie teraz pomyśl, że są ludzie i to cały tłum na dodatek, którzy krytykują gry (wystawiając negatywne oceny na steamie) za to, że gra nie ma DLC! Aż na samą myśl o tym dostaję gęsią skórkę i przeszły mnie ciarki.
@koobun
Jakim paywallem?! W którym miejscu musisz zapłacić (oraz ile i na co), żeby zobaczyć zakończenie lub cokolwiek innego?
Grałeś w ogóle w SoW?
Z tego co piszesz wynika, że albo nie miałeś z grą styczności i powtarzasz bzdety albo nie ogarniasz systemu nemezis. Jeśli wiesz jak wykorzystywać silne i mocne strony orków, to nie powinieneś mieć z SoW żadnego problemu i to na żadnym etapie (im dalej tym łatwiej, bo całość jest dużo lepiej wyważona niż "jedynka" i nie zdarzają się już wrogowie odporni na wszystko, a Talion ma o wiele szerszy wachlarz możliwości). Jeżeli nie, to marnujesz czas, bo nemezis jest esencją tej gry. Skoro szkoda ci czasu na jego zrozumienie, albo nie masz do tego cierpliwości, to lepiej pograj w coś innego.
@Persecuted
Ile jeszcze razy trzeba powtarzać, że w mikropłatnościach singlowych nie chodzi o fizyczną (jeszcze!) blokadę dalszej gry, ale o takie zaprojektowanie rozgrywki, że bez płacenia postępy są sztucznie utrudniane/grind wydłużany, zupełnie jak na rynku gier mobilnych? Jasne, że w końcu doczłapiesz do tego zakończenia. Szkoda tylko, od samych podstaw deweloperzy zaprojektowali to tak, żeby zajęlo np. 5x więcej czasu, niż powinno.
- "Shadow of War" zaprojektowano tak, by naciągać graczy na kasę. Sklepik ze skrzynkami wciska się im na każdym kroku w czasie gry, a w końcu zarzuca nudnym niczym nie uzasadnionym, kilkunastogodzinnym grindem, tylko po to by ktoś w końcu machnął ręką i wywalił kasę na legendarnego orka, który nie padnie od jednego strzału atakującego warchiefa.
- Jesteś gupi i nie umiesz grać w gry.
Podoba mi się taka merytoryczna dyskusja.
@Vielo @koobun
G***o prawda. Stoczyłem ostatnią bitwę z 20 (czyli najtrudniejszą) wystawiając do obrony 100% białych orków (wśród nich kilku nieumarłych) na poziomach 50-60. Lepszych nie chciało mi się rekrutować, a poprzednią ekipę epicko-legendarną wytraciłem na oblężeniu online z jakimś cheaterem, który miał samych legendarnych orków na poziomach 70...
Efekt? Oblężenie upadło przy pierwszym punkcie kontrolnym, zaraz za główną bramą prowadzącą na zewnętrzny dziedziniec, bo większość najgroźniejszych atakujących wyrąbałem zanim zdążyli w ogóle sforsować mury. Wystarczyło tylko sprawdzić przed walką ich słabości i efekty wprawiające we wściekłość, odpowiednio dobrać ulepszenia fortecy i wybrać odpowiednie runy (np. zielona w pierścieniu zmniejsza obrażenia otrzymywane przez sojuszniczych orków o 30%). Resztę roboty wykonałem siedząc na Drake'u (zaczynając od zniszczenia artylerii) i przyzywając ulepszonych nieumarłych do pomocy.
Żeby nie było, że miałem jakieś wykoksane przedmioty ze skrzynek. Skorzystałem z zestawu upiora, który KAŻDY otrzymuje za ukończenie głównego wątku fabularnego. Grałem na normalnym (domyślnym) poziomie trudności.
No ale jak się nie ogarnia nemezis, to nawet easy będzie wyglądał jak zaporowy paywall...
LordziePilocie komentarz, który już komentarza nie potrzebuje. Wszystko w pigułce, świetne podsumowanie całego rynku i to do czego gracze dopuścili. Mam miłe wspomnienia z CS 1.3, 1.5 czy 1.6 Potem trochę Source jeszcze grałem, jakiś czas temu zainteresowałem się CS GO i jak widzę dzieciaków ganiających z różowym AWP to po prostu śmiech mnie bierze. Nawet z graffiti zrobili sobie rynek, w Source było można wrzucić własną grafikę i się nią cieszyć. Tam dostajesz grafikę za którą płacisz i jeszcze się zużywa. Złoty biznes hłehłe.
CS GO jest solidnym tytułem, lecz słabszym od Source i 1.6, to mimo wszystko ograniczyłem się do zagrania dla relaksu z botami. Nie chcę widzieć tego na oczy, co Valve robi z tym tytułem.
I masz rację, coś w tym jest. Człowiek odpala takiego Half-Life, Red Faction czy Morrowinda i czuje się jak w domu. Wie, że w to co gra jest pełne, całkiem nieźle dopracowane na premierę i po prostu gra. Nowszych remasterów unikam, bo jak usłyszałem że w pierwszym BG sprzedają jakieś obrazki postaci to mi się słabo zrobiło...
W Polsce zapewne garstka osób to kupuje, ale Polska wydawców tak szczerze to mało obchodzi. To Amerykanie napędzają te mikropłatności, skrzynki, karty, beczki, tam co drugi gracz to zapewne kupuje bo może sobie na to pozwolić. I nie obchodzi ich jakaś garstka płaczków z Polski czy innej Słowacji. Smutne ale prawdziwe. Zawsze najgłośniejsi są ci którym sie coś nie podoba, a zdecydowana większość innych kupuje sobie po cichu te skrzynki, bo raczej nie będą sie tym chwalić na forach.
Co jednak ciekawe, z tej kwoty 168 mln euro przypadło na sprzedaż gier, a 175 mln euro na mikropłatności, DLC, przepustki sezonowe i subskrypcje.
Źródło: https://www.gry-online.pl/newsroom/ubisoft-mikroplatnosci-i-dlc-przebily-cyfrowa-sprzedaz-gier/z819ff2
Z tego miejsca dziękuję tym wszystkim jeleniom (głównie pewnie Hamburgerom i Brytolom) za bycie frjaerem, za walne przyczynienie się do powolnej degradacji gier single player i za przyszłe lootboxy w KAŻDEJ grze. Przecież skoro to się sprzedaje to dlaczego tego nie wprowadzać. Śmiejemy sie, że niedługo będziemy płacić za sloty na sejwy i amunicję do broni w FPS ale czytając ten artykuł jestem pewien, że do tego dojdzie. A jelenie i tak kupią.
Jak to dobrze, że przygodę z grami zacząłem ponad ćwierć wieku temu. Dzięki temu mam i tak sporo rzeczy do ogrania sprzed wielu lat i mogę ze spokojem patrzeć na to mainstreamowe bagno i wzruszyć ramionami.
Plus jest jeszcze sporo niezależnych devów, którzy robią świetne gry wolne od tego całego raka.
Nic tylko można napisać, że to smutna informacja. Ta tendencja się rozwija, a uderza w nasz kraj z podwójną siłą o ile nie jeszcze większą.
Co za problem wydać w niemczech 5eur czy 10eur... kiedy minimalne wynagrodzenie jest na poziomie ok 1500eur
U nas minimalne w Warszawie do ręki jest ok 1500 PLN, a juz wydac 20-45 PLN to jest ból.
Skrajny przypadek, co innego przy grach 89eur(ok 1/16) wypłaty) na steam, full pack, a nas znów zaboli 400 PLN (prawie 1/4 wypłaty minimalnej).
Przez to, że to się rozwija, to producent będzie na to naciskał, aż stanie się tak, że granie za 200-250 PLN w podstawkę to jak granie w darmową gre, gdzie zawsze będziemy z tyłu, lub trzeba będzie grać GODZINAMI, żeby dojść do tego co Ci, których stać.
Na tym etapie chyba można już otwarcie przyznać, że branża gier upadła tak nisko, że już raczej nie ma szans na jakąkolwiek poprawę. Wysyp nudnych sandboxów AAA, steamowych śmieci z wczesnego dostępu, lootboxów, których olanie wiąże się z wymuszonym grindem...
Ja rozumiem zmiany - postęp... ale postępem to można nazwać przeskok między prostymi platformówkami 2D z okresu SNES-a i Genesisa na wysokobudżetowe gry narracyjne 3D pokroju pierwszego Metal Gear Solida czy Resident Evil, które sprawiły, że branża wyniosła się ze świadomości jako "medium dla dzieci", a stała się na tyle dojrzałą i dochodową cząstką popkultury, że w końcu przegoniła branżę filmową. To był postęp, a teraz? Gdzie się podziały wszystkie gatunki, które były tak wielbione przez ostatnie 20-25 lat? Strategie? Skradanki? Arcadowe wyścigi? To tylko jakieś krople w morzu wysokobudżetowego gówna jakie się nam dzisiaj serwuje - dzisiaj gra AAA to musi być generyczny sandbox z toną powtarzalnej zawartości i prostą mechaniką i fabułą co by się gracz nie pogubił... a i oczywiście toną lootboxów. Światełko w tunelu dają jeszcze sukcesy takich tytułów jak Nier, Persona, REVII, Super Mario Oddysey, Dark Souls 3 czy cały szereg wydanych czy też zapowiedzianych przez Sony exów, który wręcz przypomina silny line-up Playstation 2... W sumie ciekawe, że to właśnie Japończycy stale starają się iść pod prąd co ukazali np. zapowiedzią, że nowy Monster Hunter nie będzie miał żadnych mikrotransakcji...
R.I.P Gaming?
1972-201X?
Sam jestem "winny" wydania na R6:Siege więcej niż tylko na samą podstawkę. Kupiłem oba season passy jak i kilka skinów do ulubionych postaci.
Nawet jeśli czasami z problemami to gra jest już rozwijana prawie dwa lata, można być w miarę spokojnym, że co najmniej drugie tyle pociągnie więc nie ma obawy, że wyrzucam kasę w tytuł, który za pół roku i tak zostanie zapomniany ;)
No to gracze którzy dokonywali takich wyborów pokazali zielonego światło i dali jasno do zrozumienia, że takie praktyki są jak najbardziej na miejscu. Gracze tego chcą, więc deweloper nie może ich zawieźć. Szkoda, ale na szczęście jest jeszcze tyle gier, których nie ograłem, więc jakoś przeżyje bez nowości i zakupię czasem jakąś perełkę jak choćby najnowszy Prey, który jest wart wydanych pieniędzy.
No tak, teraz to na pewno będą bardziej rozsądni, będą doić jeszcze więcej, bo jak widać można jeszcze więcej.
Akurat Alex daje zarobić raczej koncernom sprzętowym, które doją klientów nie gorzej niż producenci softu. Mi akurat zastój technologiczny jest na rękę, dzięki temu, ze ostatnie dwie generacje konsol przystopowały mocno wyścig zbrojeń i nowe gry nie są aż tak zasobożerne jak to drzewiej bywało przy wyjściu nowych plastikowych pudełek, można przez dłuższy czas nie modernizować kompa.
Chyba, że jest się Alexem i trzeba mieć wszystko pachnące nowością. Ale kto bogatemu zabroni? Mojej kasy na swoje hobby nie wydaje, niech chłopak ma te 6 titanów w SLI chłodzonych moczem jednorożców.
Banda debili
Haha ta informacja powinna być wskazówką dla tych wszystkich, którzy zadają pytanie na tym czy innym forum czy dany biznes się opłaca otwierać. Jak widać opinię forumowiczów nie mają żadnego odzwierciedlenia do świata realnego. Trzeba tworzyć wbrew hejtowi internetowemu i sprawdzać czy się uda.
W takim momencie patrzę na moją kolekcję gier na Steamie i GOGu, potem na kupkę gier na półce (na PC ale i konsole) i cieszę się, że nie muszę się w tym łajnie babrać.
Na zdrowie! ku ponurej przyszłości przemysłu cyfrowej „rozgrywki"...
Bez obaw, będą inni producenci, inni wydawcy. Można spokojnie podarować sobie wielkie tytuły i nadal mieć w co grać, już nie mówię o tej zalegającej stercie, która i u mnie wygląda BARDZO okazale. :)
Tylko co z ludźmi którzy kupują tylko z segmentu AAA?
Przyjdzie takiemu przejrzeć Steama w poszukiwaniu czegoś innego i się zgubi.
Pora zrozumieć, czemu gry przechodzą na model skrzyneczkowo-epizodyczno-dekoracyjny i wujek Yoghurt wam to moi drodzy wyjaśni.
Od dobrych 15 lat ceny gier (na zachodzie) stoją w miejscu na poziomie 60$ za produkcje AAA, a od dobrych 25 tak naprawdę niewiele drgnęły, biorąc pod uwagę realia rynku czy inflację. Przy czym 25 lat temu grę produkowało się łatwiej i taniej. Co wiecej, za tak zwanych starych dobrych czasów, w epoce NESa, SNESa czy Megadrive'a gracz za miliony monet kupował prostą w założeniu gierkę, którą dałoby się przejść w godzinę, gdyby nie sztucznie zawyżony poziom trudności.
Obecnie gracze otrzymują za cenę identyczną co dwie czy trzy elektroniczne epoki temu (a w zasadzie nawet niższą, biorąc pod uwagę wspomnianą inflację czy ujednolicenie cen detalicznych) złożone pod względem rozgrywki miksy zręcznościówki, strzelanki, RPG i cholera wie czego jeszcze w jednym (dorzućmy do tego sandbox i producenci sa w stanie przedzawałowym licząc koszty), śmigające z reguły na wysoce zaawansowanych silnikach graficznych i fizycznych, z muzyką na licencji bądź w wykonaniu całych orkiestr. Wszystkie te rzeczy kosztują krocie, sam kod i silnik są warte kilka baniek, a do opłacenia jest też kilkuset pracowników (gdzie jeszcze nie tak dawno całkiem duży tytuł dało się złożyć nawet w trzydziestoosobowym zespole, nie mówiąc o mniejszych ekipach, obecnie dochodzą do tego poza programistami i grafikami chociażby aktorzy podkładający głosy, całe studia robiące mo-cap czy nawet socjologowie i psychologowie pracujący nad metodami zachęcenia graczy do kupna dekoracyjnego badziewia) i utrzymać serwery przez określony, dłuższy czas w przypadku gier multi. A na koniec, żeby w ogóle myśleć o zysku, wypadałoby jeszcze rzucać garścią dolarów w zespół marketingowców, który raczy tę grę sprzedać gawiedzi, opłacić z tydzień beta testów by wyeliminować co gorsze bugi (te mniejsze załata się po premierze) i puścić dialogi do lokalizacji na nieanglojęzyczne rynki.
To się po prostu nie kalkuluje i potencjalny zysk, jak w podstawach ekonomii znanych z lekcji przedsiębiorczości w gimbazie, zmniejsza się wraz z rosnącymi kosztami. I teraz rynek ma dwa wyjścia - albo podwyższyć ustaloną cenę gier, co wywoła ogólnoświatowe oburzenie (wystarczy spojrzeć, jak reagują polscy gracze na wyrównywanie cen do zachodnich) do ogólnego poziomu powiedzmy 70 USD, żeby odzyskać większą cześć nakładów finansowych i wrócić do wykresów słupkowych sprzed ponad dekady, albo znaleźć inny sposób na wyciągniecie z graczy pieniędzy, subtelny mniej (skrzynki w CoDzie czy Shadow of War, zbroja dla konia) lub bardziej (kosmetyka i papierdółki z Overwatcha czy DOTA). Innego scenariusza i wyjścia nie ma, chyba, że wszyscy zgodzą się płacić więcej za gry, tak jak kinomani płacą więcej za bilety do kina (w 2004 w USA wejście na salę kinową kosztowało 10 USD, obecnie kwota zbliża się do 20 dolców a często bywa, ze je przekracza) albo kiedy wszyscy postanowią pierdolić taki interes i jak jeden mąz czekać na obniżki, edycje GOTY, lub zaczną kupować same indyki tworzone za mniejszy hajs. Tyle, że wtedy, by zminimalizować straty, produkcje AAA staną się jeszcze droższe albo jeszcze bardziej zawalone płatnymi dodatkami.
Zatem każde wyjście z tej sytuacji jest złe, bo mamy albo jeszcze droższe gry, albo jeszcze więcej DLC, skrzyneczek i reszty badziewia, zarówno branżowe tuzy jak i gracze są w impasie. Jeśli o mnie chodzi, wolę kosmetyczne bzdety, których nie muszę kupować, a które dają firmom jako takie zyski, jeśli ma ten proceder utrzymać status quo przez dłuższy okres, bo moje hobby i tak jest wystarczająco drogie bez płacenia za wszystkie dodatkowe tałatajstwa.
No prosze, a jeszcze kilka lat temu biedni developerzy jakas dawali rade wydawac gry bez miroplatnosci i na tym zarabiali, np Skyrim albo Wiedzmin. To co piszesz to takie glupie gadanie, developerzy i wydawcy spokojnie by wyszli na swoje, no ale skoro mozna wycisnac wiecej to czemu nie skorzystac?
Akurat słodki misiu pysiu Bethesda jest jednym z pionierów płatnych duperelków i DLC (zbroja dla konia, błagam) i ostatnio jako pierwsza eksperymentuje z płatnymi modami szukajac dodatkowych źródeł finansowania, także sorry, trafiłeś kulą w płot.
Z CDP też bym się nie rozpędzał, gry z Europy Wschodniej dzięki niższym stawkom są po prostu tańsze (takiego Wiedźmina 3 w Stanach zrobiliby za minimum sto baniek, a nie za te szacowane 35), jeszcze parę lat i zaczną nadganiać zachodnią konkurencję (już to zresztą robią w kwestii korporacyjnej etyki, biorąc pod uwagę dwudziestogodzinne zmiany serwowane pracownikom).
No co ty nie powiesz.Juz nie rob z siebie takiego geniusza i wez pod uwage, ze inni ludzie tez wiedza o takich podstawach.I co z tego ze Bethesda byla pionierem dlckow, ja podalem ja w przykladzie mikroplatnosci w samej grze. Moze faktycznie nie byl to najlepszy przyklad, ale nie zmienia to faktu, ze obecnie wydawcy po prostu doja graczy.Zreszta dlc od Bethesdy nie sa najgorsze, bo wprowadzaja nawet troche contentu i nie ma ich az tak duzo.A to co robia teraz w grach to przekracza ludzkie pojecie. Skrzynki w shadow of war, mikroplatnosc w assasynie. Moze dzis nie sa one jakims wielkim problemem, ale za nie dlugo beda, ja wszystko tak dalej pojdzie. Jak sobie pomysle ze kiedys jak brakowalo ci pieniedzy to sobie wpisywales kod, a dzisiaj sie je kupuje za dolary, to mnie krew zalewa.
.I co z tego ze Bethesda byla pionierem dlckow, ja podalem ja w przykladzie mikroplatnosci w samej grze. Moze faktycznie nie byl to najlepszy przyklad, ale nie zmienia to faktu, ze obecnie wydawcy po prostu doja graczy.Zreszta dlc od Bethesdy nie sa najgorsze, bo w prowadzaja nawet troche contentu i nie ma ich az tak duzo.
Aha ->
Dla uświadomienia skali procederu: 1500 kredytów = 15 USD.
Żeby była jasność - ja nie bronię tego kierunku rozwoju ani go nie popieram. Po prostu zdaję sobie sprawę, skąd ten kierunek się bierze i wolę się przygotować na kolejne tego typu zabiegi. Oczywiście, ze wydawcy doją graczy. Bo mogą. A co gorsza - powoli niestety muszą.
Ja mówie o dlc, a to są te ich płatne mody chyba i o tym by mozna też długo gadać, co jest kolejnym mega zdzierstwiem. Aczkolwiek podając skyrima miałem na myśli te 3 dlc z okolic premiery, a to co teraz robią to faktycznie wstyd.Tak czy siak uwazam, ze juz bez malych dlc i mikroplatnosci wydawcy zarabialiaja dosc.Przeciez nawet jesli gry kosztuja faktycznie od dawna 60 euro to trzeba tez dodac ze w krajach biedniejszych jak Polska cena stale sie wyrownuje, wiec maja dodatkowe wplywy. Poza tym wydaje mi sie ze sprzedaz gier caly czas rosnie, a na pewno jest wieksza niz 10 czy 15 lat temu. Do tego maja te swoje wieksze DLC i to jeszcze jakos z ciezkim sercem moge zakceptowac, ale masa smieciowych dlc i mikroplatnosci to juz jest gruba przesada. Jednak wydaje mi sie tez ze my polacy nie mamy na to zbytnio wplywu bo te mikrotransakcje i dlc sa robione pod zachod i usa. Raczej malo kto w Polsce kupuje sobie skrzynki do Shadow of War. Dopoki na zachodzie nie zauwaza problemu i nie zaczna mu sie przeciwastawiac to nic sie nie zmieni, a bedzie tylko gorzej.
Moze i bym sie zgodzil z ta sciana tekstu [23], gdyby nie to ze te mikroplatnosci wprowadzaja najbogatsi/najwieksi wydawcy. Co chwila widzi sie newsy w stylu kolejny Cod pobil rekord i sprzedal sie lepiej niz poprzedni, w ilosci nastu milionow, albo Blizzard-Acti na mikro zarobil w tym roku x miliardow. I to potem w tych grach sa skrzynki za kase.
Nie wynika wcale z tego, ze mali czy sredni wydawcy chcac wyjsc chociaz na zero, bo developing coraz trudniejszy i inflacja, wynika z tego ze najwieksi i najbogatsi chca sie jeszcze bardziej nachapac. A akcja rodzi reakcje.
A wujek jogurt uwzględnił to, że 15 lat temu rynek stanowił 1/6 dzisiejszego?
Internety i Youtuby zdziałały tu cuda. Nie wspominając o magicznej relacji pomiędzy popytem a ceną... i jest taki wujek (skoro o nich mowa), który coś na ten temat wie. Przypomniałem sobie - wujek Gabe.
A tak serio, to praprzyczyną nie jest stała cena, lecz, wspomniany, rachunek kosztów. Czemu Nintendo może zrobić taką Zeldę za 30% budżetu Mafii 3? Aktorzy, mo-cap, graficy itd. - czyli kreowanie standardów technologicznych. Kto powiedział, że gry mogą rozwijać się wyłącznie na polu technologicznym (to jest prościej rozreklamować niż solidny gameplay lub fabułę, ale ma to też największy wpływ na koszt). Weźmy na tapet GTA. Jak miałoby wyglądać GTA VI? Powinno być większe, z większą liczbą zadań, większym światem, większą liczbą aktywności, bohaterów itd.; no i oczywiście lepsza grafa musi być... Szkoda, że minimalny budżet będzie od 500 mln $.
Jasne, popularyzacja dystrybucji cyfrowej bardzo sprzyja mikropłatnościom i DLC. Zgadzam się też w pełni ze zdaniem:
wolę kosmetyczne bzdety, których nie muszę kupować, a które dają firmom jako takie zyski, jeśli ma ten proceder utrzymać status quo przez dłuższy okres, bo moje hobby i tak jest wystarczająco drogie bez płacenia za wszystkie dodatkowe tałatajstwa.
Natomiast pamiętajmy, że więcej (oczekiwania co do GTA VI), a potem jeszcze więcej (oczekiwania co do TES VI) nie zawsze jest dla nas lepsze. Przykładów nie trzeba szukać daleko - TTG, które po sukcesie TWD, przekształciło się w 2 lata z firmy zatrudniającej 80 osób, w firmę zatrudniającą 400. A pisałem im w 2015 (też na blogu), że doprowadzi to do nadmiernego wzrostu kosztów i odbije się im czkawką. Długo nie musiałem czekać.
To co chcę napisać, to że ciągły wzrost kosztów zawsze musi się jakoś odbić; i raczej będzie to na graczach niż wydawcy.
Jeszcze jedno - co w przyszłości? Abonament niczym w netflix jest chyba nieunikniony. Gry będą musiał zachęcać gracza do grania przez przynajmniej kilka miesięcy w jeden tytuł, co oznacza więcej gier online, gier pociętych na odcinki, mikrotransakcji i szatkowania zawartości, by regularnie wydawać DLC. Tylko wtedy ludzie będą opłacali abonament.
Mwaha -> Najwięksi wydawcy kreują ten trend, bo tez najwięksi wydawcy są obarczeni największą odpowiedzialnością przed akcjonariuszami. CoD, Battlefield, cokolwiek ze świata Star Wars, Władca Pierścieni czy jakakolwiek inna duża marka ma w oczach zarządu notować zysk, słupki mają iść w górę z roku na rok. Producent indyka, który odpowiada co najwyżej kasą własną, swoich rodziców albo paru sponsorów na Patreonie, czuje znacznie mniejszą presję od korporacji wartej miliardy, która musi zadowolić przede wszystkim stół konferencyjny obsadzony krawaciarzami. A korporacjom powoli kończą się pomysły na duży zarobek, bo nawet CoD nie sprzeda się w nieograniczonej liczbie, rynek w końcu się nasyci, handlu używkami na konsolach uciąć się tak łatwo nie da (tuzy z Acti czy EA codziennie od 15 lat dostają sraczki, gdy usłyszą nazwisko Newell i plują sobie w brodę, ze nie wsiedli wcześniej do pociągu zwanego Elektroniczna Dystrybucja) no i baza klientów, choć duża, jest mimo wszystko zbiorem zamkniętym.
Ale nawet tejże bazie klientów da się sprzedać tę samą grę po wielokroć dzięki Remasterom, DLC i mikrotransakcjom. Duzi gracze na rynku nie są ślepi, ich akcjonariusze też nie, na swoich wykresikach zauważyli segment "gry mobilne" oraz "giereczki na fejsie", które za koszt stworzenia jednej bryły z wielokątów mającej być potem małym palcem u nogi głównego bohatera nowej części Assasina potrafią zanotować miliardowe wpływy na konta, mimo, że w teorii niektórzy mobilni twórcy wydają gry za darmo. Gry to jest kurewsko wielki biznes, a biznes nie przepuści takiej okazji, zwłaszcza, gdy w ogólnym rozrachunku, mimo doskonałej sprzedaży, zyski są niwelowane przez większe poniesione nakłady finansowe.
Raiden -> Oczywiście, ze wziąłem to pod uwagę, rynek gier już w paru miejscach przegonił zyskami media nieinteraktywne, zwłaszcza film, dotąd podawany za wzorzec, do którego gry powinny dążyć pod względem wielkości. Tylko właśnie - ta wielkość ma swoje odbicie w gigantycznych i wciąż rosnących kosztach produkcji, których nie podtrzyma ani cena 60 USD (bo i tak przecież z tej kwoty tylko parę dolców trafia z powrotem do developera i producenta) ani nawet rozbuchany marketing, który zmusi graczy do kupienia takiego czy innego tytułu, bo po pierwsze - reklama to są absurdalne kwoty, a po drugie - rynek, jak wspomniałem wyżej, jest ograniczony i nawet największe tytuły mają skończoną liczbę potencjalnych nabywców. Chyba, ze do tychże nabywców trafimy poprzez niezliczone pięciodolarowe popierdółki, dzięki którym gra zamienia się w usługę i, tak jak mówisz, starczy na kolejne miesiące.
No i właśnie, poruszyłeś tez inną kwestię, bardzo wazną dla kreacji tego całego zjawiska, jakim są skrzyneczki i reszta badziewia - oczekiwania graczy. Odbiorcy sami kopią pod sobą dołek nie tylko dlatego, że dali się skusić na mikrotransakcje, ale tez przez swoje rozbuchane żądania zmuszają producentów do ciągłego wyścigu - "chcę długiej na 30h kampanii Single w otwartym świecie i Multi z 15 różnymi trybami a do tego gra ma wyglądać fotorealistycznie i działac płynnie w 60 klatkach, a najlepiej jakby mi jeszcze obiad ugotowała."
Oczywiście, cały ten problem jest nieco bardziej złożony: sami producenci wyznaczyli kierunek technologicznego wyścigu zbrojeń (bo, tak jak wspominasz, to prościej pokazać na materiałach promocyjnych), stąd też określili wyraźnie, czego powinni się spodziewać konsumenci w pierwszej kolejności. To samonapędzająca się lawina i efekt domina także z tego względu, że gracze wydają spore sumy na sprzęt - sama konsola droga nie jest, ale wprowadzenie trendu 4K wymusza zakup nowych telewizorów na których gra MUSI wygladać lepiej (jak inaczej klient uzasadni wydanie 5 i więcej tysiaków na czarny plastikowy prostokąt stojący w salonie?), a na rynku blaszakowym PC Toster Race, które wrzuciło do swoich rydwanów osiemnaście GTXów współpracujących z kręconymi dwusturdzeniowymi procesorami, na których da się usmażyć jajko, chciałoby pograć w coś, co rozpierdala zmysły, a nie w CSa czy LOLa, by jakoś usprawiedliwić swoją dużo za droga modernizację kompa. I tak to sobie się toczy i toczy, aż w końcu coś gdzieś jebnie, w tym błędnym kole złamie się jedna szprycha. Albo czeka nas spora podwyżka cen (mało prawdpodobne) albo własnie wspomniane całkowite przejście na model abonamentowy, który na dłuższą metę jest pewniejszym zyskiem dla producenta.
Yoghurt-> nie słuchaj haterów, prawdę mówisz w 100%. Samo o tym pisałem nie raz na forach. Oczekiwania graczy + koszta zrobienia takiej gry + 300-400 pracowników (w tym management który bierze łącznie tyle miesięcznie ile reszta studia) + marketing = ni wuja 60USD jest w stanie to pokryć. Po prostu to nie się nie przelicza. A koszty z roku na rok tylko i wyłącznie rosną. W ciągu 5 lat największe gry AAA będą (łącznie) kosztować nawet i 500 mln dolarów (sama gra, wynagrodzenie, marketing, licencje etc.) żeby mówić o sukcesie nie wystarczy wyjść na zero, tu trzeba zarobić. Musiała by gra przenieść przynajmniej 700-800 mln przychodu. Co równało by się 13 mln zakupionych egzemplarzy. Ale i to nie bo 30% z 60 USD idzie do kieszeni dystrybutora (Steam, GOG etc.). Standardowy model to 70/30. Więc 70% z 60 USD to 42USD. Więc żeby gra która wygenerowała łącznie koszty 500 mln miała zarobić 800 mln musiała by się sprzedać w liczbnie 19 mln egzemplarzy.
Weźmy mniejszą liczbę. Gra kosztowałą np. 200 mln dolarów. Musi zarobić conajmniej 400-500 mln. 60 USD- 30% dla dystrybutorów. Więc gra musiałaby się sprzedać w liczbnie ok. 9-11 mln egzemplarzy.
Oczywiście to tylko ogóle szacunki. Jest wiele innych czynników + DLC.
Ale przynajmniej jako tako pokazuje jak bardzo 60 USD przestaje wyrabiać. A skoro są kretyni którzy wydają od 2k-15k USD na skrzynki- to takie jelenie samo kupują wartość 42-350 egzemplarzy gry.
Dlatego ja już nie kupuje tych nowych gier bo to i tak nudny syf. Wolę odpalić sobie Fallouta 1-2, Baldur's Gate 1-2, Arcanum, Chaos Theory czy Hitmana. Jest masa starych tytułów, które można przechodzić w nieskończoność.
Koszmarna wiadomość niestety. Paskudny jest kierunek w którym idą gry. Paskudny. Zaczynam rozumieć skąd popularność remasterów.
Gracze graczom szkodzą. Bardzo mi się nie podoba fakt że mikrotranzakcje (bo większe, fabularne DLC jeszcze zrozumiem) się przyjęły... Powyższe wyniki finansowe jasno dają do zrozumienia że się ich raczej nie pozbędziemy ;/.
Idioci kupują, więc nic dziwnego, że tak się dzieje.
...
Uczcijmy minutą ciszy...
Powiem tak nie możecie być tacy jednokierunkowi, pamiętam jak czekałem na każde nowe DLC do Dragon Age Orgins i jak się pojawiało interesowało mnie tylko to że powiększa i wzbogaca i tak pięknie wykonany świat, tak samo było w przypadku Mass Effect 2. Wiem że obecnie DLC nie kojarzy się najlepiej, ale nadal są gry dla których warto mieć SP i czekać na więcej. Bardzo dobrze też wypadło DLC do Pillars of Eternity oraz do Widźmina III. Ubisoft akurat poza ubrankami i gadżetami też do swoich gier często dodaje ciekawe zawartości.
Pełna zgoda Kolego, ale pamiętaj że to jest mniejszość. Wartościowe takie dodatki to unikaty w zalewie gnojówki zwaną obecnie branżą gier wideo.
pamiętam jak czekałem na każde nowe DLC do Dragon Age Orgins
też czekałem i jak w końcu kupiłem w wersji goty to dostałem takiego soczystego plastakcza od bioware (czy tam ea) , że mi od razu odechciało się wszystkiego.
pamiętam jak czekałem na każde nowe DLC do Dragon Age Orgins
Najlepsze DLCki do niego to te wydane niedługo po premierze, im dalej tym znacznie, znacznie gorzej. Przetasowania w ekipie, zmiany priorytetów i macki EA zmieniły grę i studio prawie nie do poznania.
Co tu dużo mówić, ludzie są po prostu głupi. Jakby to źle i brutalnie nie brzmiało, to tak po prostu jest.
O ile powinno się odebrać ludziom możliwość decydowania o rzeczach istotnych, jak np. to kto sprawuje władzę nad całym krajem o tyle 'demokracja' polegająca na głosowaniu własnym portfelem jest rzeczą świętą. Większość chce kupować takie rzeczy, niech kupują, krzyż na drogę.
Ja nie rozumiem jednego, kto Wam każe wydawać kasę na "mikropłatności"? Przecież to jest dobrowolne, w grę da się grać bez tego badziewia, to w ogóle nie jest inwazyjne, więc czemu tak bardzo bardzo wszyscy to krytykują? Owszem, to jest głupie ale post Jogurta jest na tyle sensowny że nawet największym przygłupów powinien przekonać. W mikropłatnościach są jakieś "ułatwiacze", "skórki" czy inne "skrzynki" - absolutnie nikomu tego nie potrzeba, to po prostu jest i tyle.
To trochę tak jakbyście poszli do sklepu i zaczęli się awanturować że sprzedają w nim cole i pepsi a i jeszcze szynkę z glutenem bo wy pijecie tylko wode lekkogazowaną i wcinacie wafle ryżowe , a pepsi i gluten to zło i umieranie.
Póki mikropłatności to tylko gówniane bajerki które nie wpływają na grę albo wpływają a jakimś małym stopniu (przyśpieszają zdobycie lepszej broni itp), to nie ma co się pruć.
Po pierwsze masz blad ortograficzny w nicku, po mgr nie dajemy kropki.
Po drugie nie sa to wlasnie tylko "ulatwiacze" czy "skorki", sa to rzeczy, ktore zmieniaja projekt (design) calej gry i CELOWO wprowadzaja duzo nudnego i niepotrzebnego contentu (grind), abys ten content ominal placac realnymi pieniedzmi. O ile potrafie zaakceptowac skorki na bron czy pancerz (kosmetyczne zmiany), o tyle zmiany wplywajace na rozgrywke lub projekt gry sa calkowicie naganne. A z takimi mamy do czynienia chocby w Bettlefront 2 beta czy w Shadow of war.
Może po prostu nie dla wszystkich to wychodzi aż tak drogo? Zwłaszcza za granicą. Gracze sami decydują portfelem.
To tylko pokazuje, ilu frajerów dających się dymać mamy wśród społeczeństwa ;) Ubi to wykorzystało i mamy efekt ;)
Uważaj, bo baranki z dumą zaraz Tobie odpiszą, że ich stać i mogą sobie pozwolić na to jak i bogatsze kraje, bo tam to są grosze!
Tylko później nikt tego nie widzi, że zamiast dostać pełnowartościowy tytuł dostaje się wydmuszkę. Dlatego też trzymam się zasady, że czekam na ostateczne wydanie ze wszystkim w zestawie po przyzwoitej cenie, nie opłaca się śpieszyć i płacić dwa razy za to samo.
Obrzydliwe jest to ile w tym temacie jest pogardy i bluzgów na ludzi tylko dlatego, ze stać ich na mikropłatności i ich zdaniem nie są złe. Widać wyraźnie tą internetową "tolerancję" dla ludzi o innych poglądach.
Dziwię się, że moderatorzy nie usuwają za takie inwektywy.
Przecież ten proceder nie zaczął się wczoraj tylko trwa już lata. Płatne rozszerzenia gier są już pełnoletnie, tylko nie nazywały się kiedyś dlc. I niech pierwszy rzuci kamieniem ten kto nigdy z żadnego rozszerzenia nie korzystał. Producenci gier dobrze nas graczy znają. Wiedzą jaki mamy apetyt na gry i potrafią to bezwzględnie wykorzystać, i wiedzą że nie każdy z nas potrafi zapanować nad swoim nałogiem. Małymi kroczkami sprawdzają ile jeszcze mogą wyciągnąć z naszych portfeli.
to uczucie, kiedy jestes retrogejmerem z backlogiem dobrych tytulow idacym w setki i wchodzisz tylko zeby poczytac rzewne komentarze dla beki