Kotku, chcesz być moją żoną dzięki, nie bardzo
bo nie lubie tych co tylko leżą i pachną
Tam są drzwi!
Dupy są tak żałosne w dzisiejszych czasach, że stałem się szowinistą a żadna mnie nie wydymała... na kasę, ale widzę co się dzieje dookoła.
Panna ma być niezależna finansowo i mieć ambicje a nie tylko urodzić dziecko i wychowywać je przez 20 lat na bezrobociu, latać po kosmetyczkach i fryzjerach a facet ma zapierd.. po 12h żeby wieczorem słuchać jej gorzkich żali i że ma grubą dupę a z seksu nici bo to w jej wypadku karta przetargowa.
Dlatego mieszkanie razem przed slubem jest obowiazkowe. ;) docierac sie po slubie? Za pozno ;)
On ma inna sytuacje , tzn autor watku , jak poznasz dziewczyne w swoim miescie i jestescie razem to roznice finansowe troche sie zacieraja.Zalezy tez jaki to czlowiek .Widac autor watku raczej jeszcze nie trafil.
BTW. Piszac o starszych kobietach nie mialem na mysli 60 tek :)
maly89 : mieszkanie przed slubem a po slubie to niestety nie to samo.Nasze mile dziewczyny 1.0 szybko lapia nakladke zona 2.0 a ta ma wiele funkcji niechcianych .niektorzy zlosliwie mowia ze to oprogramowanie z walnietym kodem :)
Wszystko zależy od pochodzenia panny majętna czy nie.
Utrzymując ja, płacąc za wszystko, uzależnia się ją od siebie, tak też niby ktoś myśli że owinęła ciebie w okół sojowego palca, a naprawdę jest odwrotnie, wystarczy odciąć źródełko i sobie kobieta to uświadomi, że bez faceta nie ma nic.
Teraz zależy czy my tak chcemy czy nie, ale w ten sposób przejmujemy nad nią kontrolę.
Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale swoim poczynaniem sama do tego doprowadziła.
Jak ktoś ma niezależną żonę to moze się znaleźć w odwrotnej sytuacji.
Rozumiem tez podział obowiązków i wydatków, w końcu pieniędzy nigdy za wiele, też bym wolał by ma żona pracowała. Z drugiej strony jak nie jest jakąś wybitną specjalistką i ma iść do pracy za 1800, to po jakiego grzyba dla takich pieniędzy coś robić. Wiadomo każdy na ileś wycenia swój czas i kalkuluje czy takowy wkład w ogóle ma znaczeni w budżecie domowym.
Facet nie powinien za wcześnie się decydować na związek, wg mnie tak koło 30 jest się dopiero na tyle rozgarniętym, że wiemy kogo chcemy i tez odpowiedniej osoby cza szukać. Czyli np odpowiednia do naszego statusu, wykształcenia stylu życia, też np czy skromną czy przeciwnie.
Zawsze też mi się wydaje, że kobieta powinna być mądrzejsza od faceta i pracowita, z drugiej strony kobiety nie chcą głupich i leniwych, te mądre oczywiście.
Wydaje mi się, że zadaniem kobiety nie jest leżeć i pachnieć, kiedyś kobiety obrabiały 2-4 dzieci i do pracy jeszcze chodziły, a dziś mają 1-2 i już są wykończone.
Nie można pozwalać kobiecie na zbytnie lenistwo, ponieważ do dobrego szybko się przyzwyczaja i później jest tylko problem z powrotem np do pracy, nie tylko wypada z rynku, brak stażu, umiejętności etc, ale po prostu się jej nie chce.
To jak siedzi w domu to niech chociaż zapracuje na taki przywilej.
Jesteśmy narzeczeństwem i mieszkamy razem od 2 lat więc pewnie wygląda to trochę inaczej.
W zasadzie każdy ma swoje pieniądze. Nie ma wspólnych. ALE! Jest podział - ja opłacam rachunki, ona płaci za życie (czyli jedzenie, artykuły przemysłowe, kosmetyki). Oczywiście, ja też czasem się dokładam do życia, żeby nie było. Co do wyjść (pizza, restauracje i inne kebaby) to różnie, zależy kto akurat lepiej w danym miesiącu stoi finansowo, czasem kto chce zrobić przyjemność drugiej osobie, a czasem po prostu ta osoba która ma akurat portfel pod ręką (albo w ogóle ma bo czasem jedno zapomina :P). Uważam że podział powinien być pół na pół w miarę, sprawiedliwy.
tomekfu - jeżeli obie strony zarabiają, to nie jest to normalne.
Druga sprawa jeżeli kobiety walczą o równe traktowanie, to też równo powinny wydawać kasę ;)
U mnie zawsze było tak, że czasem płaci jedna osoba innym razem druga, bez zbędnego wyliczania kto ile i kiedy. Dodatkowo moim zdaniem jeżeli jedna strona namawia drugą na jakiś wydatek w postaci np. wyjazdu, to najpierw powinna mieć kasę na opłacenie tego wydatku, najlepiej dla obu stron, a przynajmniej dla siebie (minimum), nie jest zdrowym że np. jedna strona chce iść do "fancy restaurant" ale tylko jak ta druga płaci.
Co do użytkowania auta - twój samochód Twój problem :)
Co do hotelu, to niech ona jedzie do niego, jak u siebie nie ma warunków.
Partnerstwo polega właśnie na dogadywaniu się i szukaniu kompromisów, a nie sponsorowaniu drugiej osoby. Gdyby partnerstwo polegało tylko na sponsoringu, to oferta pań lekkich obyczajów była by zdecydowanie lepsza finansowo :)
U mnie jest po równo, wszystko dzielimy. Jak jedna strona robi zakupy, to druga strona płaci w trakcie następnych. Rachunki po połowie.
Hmmmm... jako przypadek szczególny jestem biedakiem, nie mam niczego, wszystko ma moja kobita.
Nawet nie dostaję kieszonkowego.
Taka karma.
W poprzednim życiu pewnie byłem świętym.
ona traktuje tez "zwiazek" jako uklad kochanek kochanka i w tym ukladzie kochanek stawia.To normalne.W takim ukladzie , chcesz miec kochanke to plac :)
Ale nie wiem czy o to Ci chodzi.
I zle to wrozy Twoim ekhm... w domysle powazniejszym planom.
A i nie ma nic gorszego, gdy baba położy łapę na portfelu swojego mężczyzny. W sąsiedztwie żyje sobie pewien ewenement, który zarabiając 3x więcej od swojej partnerki, sępi po rodzinie pojedyncze sztuki Marlboro i chodzi w przepoconych dresach, wydzierżawionych przez swojego kuzyna... trzy lata temu. Wydaje się być zadowolony, ale serio, chyba nikt nie chciałby tak skończyć.
to standart - jak sobie ustawisz zwiazek tak masz ;)
Warto dodac bo wielu o tym nie wie - chodzi o pierwszy rok malzenstwa czy tez mieszkania razem jak sie docieracie.Potem niestety nic sie nie da zrobic.No niewielkie zmiany kosmetyczne po ciezkich bojach.
No to mnie uświadomiliście że nie jestem jakimś sknerą że myślę o tym temacie związku, a że słusznie przeczuwałem że coś jest nie tak..
Nigdy wcześniej takich problemów nie miałem, a tu mi sie trafił przypadek który spowodował że straciłem jakąś swoją płynność finansową. Muszę więc raz jeszcze przeprowadzić poważną rozmowę lub podziękować kobietce za związek..
kurka
to ja mam tak samo, se piwa naważyłem i księżniczkę wychowałem.
Zaczynało się identycznie, wszystko ja, ona jakie kolwiek pieniądze miała to tylko na siebie wydawała i tak do dziś zostało.
Teraz 6 rok po urodzeniu siedzi w domu bo dziecko wychowuje.
Taka rada, jak najszybciej pogadaj z nią w tej sprawie jak ona to widzi, jak sie jej nie podoba pogoń ją, bo to im dłużej tym ciężej będzie.
Macie Wy rozum? Jakbym miał taką kobietę to nie patrzyłbym nawet na 6 letnie dziecko, kop w dupę i won.
Zarabiam 10x więcej, niż moja dziewczyna i nie wyobrażamy sobie oboje sytuacji w której ja ogarniałbym wszystkie koszta, z racji dysproporcji w zarobkach ja opłacam chatę i rachunki a za zakupy i wyjścia płacimy jak nam czapka stanie / zależnie kto akurat ma pod ręką portfel / kto zapraszał. Przez to, że ja płacę za mieszkanie dziewczyna ma wyrzuty sumienia i potrafi mi kupić niespodziewanie coś drogiego / wyposażenie domu, co jest nawet urocze. No bez jaj, panowie, jak kobieta Was tak traktuje to nie zdziwcie się jak się okaże, że oprócz Was miała 5 innych a "wychowywanie dziecka" to było na pół z "obsługiwaniem sąsiada", przecież te panny Was nie szanują w ogóle i trudno im się dziwić, bo sami siebie nie szanujecie.
Mocno wątpię, że w takiej sytuacji rozmowa cokolwiek da, szczerze mówiąc nawet bym się w to nie bawił.
Zastanawiające jest takie placenie za kobiety, mamy równouprawnienie, emancypację (w teorii oczywiście) oraz inne szmery bajery a to jest aż tak powszechny pogląd. Zdarzalo mi sie nawet slyszec opinie od kobiet, ze mezczyzni maja za nie placic poniewaz one zarabiają mniej a musza wydawac więcej na kosmetyki oraz srodki higieniczne.
Normalną sprawą w związku jest dzielenie się kosztami. ALE... no właśnie, jest wiele "ale" które dzielą te dyskusje na kolejne wątki.
Najpewniej, sugerując się Twoimi słowami, ta dziewczyna nie pochodzi z majętnej rodziny. Jeśli tak jest, to wiedz że sytuacja rozjaśni się dopiero gdy zamieszkacie razem. Nie spodziewaj się że ona zapłaci za jakieś wspólne spotkanie jeśli ma mech w portfelu. Chyba że jest inaczej. Ja z moją żoną, mieszkaliśmy przed ślubem 2 lata ze sobą i bywało różnie. W pewnym momencie zaczynałem co raz mocniej naciskać na to że sam nie jestem w stanie zarobić na nas oboje (tak na prawdę nie było z tym problemu, tylko nie chciałem by pachniała w domu). W ten, nie było problemu aby moja żona podjęła prace. Dodam tylko że mieszkamy za granicą gdzie ogromną barierą jest język. Nie było w ogóle sytuacji w której ona zaglądałaby mi w portfel. Jak dasz człowiekowi palec, to weźmie rękę. Nie dawaj ryby, tylko wędkę. Nie myślę tu o szukaniu pracy dla niej czy nerwowym gonieniu do pracy, w tych słowach myślę o normalnej rozmowie w której trzeba poruszyć temat finansów i tego że nie jesteś darmowym bankiem.
Ona ma Ciebie za sponsora czy człowieka do którego coś czuje ?
Brat powtarzał mi "Chciałeś panią, będziesz je..ł na nią"
albo jego ulubione powiedzenie "pi..ę masz na oczach ?!" hahaha, też to lubię.
Normalnie w związku, gdzie panuje miłość, panuje też szacunek do siebie co w dość dużym stopniu obraca się również wokół portfela. Moim zdaniem, jeśli płacisz za nią, a ona na to przystaje to nie masz szans na jakikolwiek szacunek. Co gorsza, to będzie się pogłębiać... pomyśl nad tym. Jeśli coś tam do niej czujesz i chcesz z nią być to przeprowadź rozmowę o finansach, a jak nie to "Karamba - Pocałuj mnie w d..e"
Ja jestem ciekaw ile ci panowie zarabiający 10x więcej od swoich kobiet zarabiają i gdzie pracują. Biorąc pod uwagę nawet wariant, że kobieta pracuje w sklepie na kasie to mamy tutaj samych prezesów, dyrektorów spółek a może nawet ministra :p
Ostatnio zaczalem sie zastanawiac nad kwestia finansow pomiedzy para, nie bedaca w zwiazku malzenskim, ktorzy mieszkaja oddzielnie.
Utarl sie stereotyp ze to facet pokrywa 100% kosztow czasu spedzania razem. Nie istotne gdzie i co gotuja, to on robi zakupy, on spelnia jej zachcianki spozywcze bedac w sklepie, to on wszedzie ich wozi za jego benzyne, gdy ona zaproponuje jakis wypad kilkudniowy wowczas on placi. Gdy on jedzie do jej miasta i musi spac (z nia) w hotelu (bo ona nie ma warunkow w domu) to on placi, a jak musza skoczyc na sniadanie/obiad/kolacje to on placi. To jest normalne ?
Jak u Was wygladaja kwestie finansowe ? Mi sie wydawalo ze partnerstwo, to oznacza ze kazdy cos daje od siebie a nie ciagle facet, niezaleznie czy i ile zarabia w danym momencie..
Jak to jest u Was ?
z reguły placilem zawsze lub prawie zawsze ja. Teraz mam juz żonkę i mamy wspólna kasę i nikt nie wylicza kto za co ma płacić.
Wszystko zależy od tego, kto co ma i ile tego posiada. Sam znalazłem się w dość nieciekawej sytuacji, gdzie aktualnie jestem na bezrobociu, a moja luba niedawno dostała fajna pracę i zarabia dosyć dobrze. Kiedyś przeważnie ja płaciłem za jakieś sporadyczne obiady czy woziłem ją bez problemu na zakupy, do pracy, itp. Powiedziałem jej ostatnio wprost, że muszę szanować każdą złotówkę którą mam, a ona nie nalega na jakieś wyjazdy na weekend czy inne rzeczy. Poza tym wie, że dosyć dużo wydaję na leczenie i w pełni akceptuje taką chwilową stagnację w życiu towarzyskim.
Czyli sytuacja ktora opisalem w watku nie jest normalna sytuacja. W wiekszosci Waszych przypadkow wspolnie ponosicie koszty wspolnego zycia i nikt sie temu nie dziwi i daje mi to duuuuzo do myslenia..
A jeszcze jedno pytanie odnosnie pozyczki pieniedzy swojemu partnerowi..
Jesli na cito partner potrzebuje nagle na zakup pralki (bo sie zepsula) a dwa dni pozniej samochod sie rozkrakal i pozycza od Was np z karty kredytowej 2 tysiace zl, to oczekujecie ze Wam odda czy traktujecie to jako pomoc bliskiej Wam osobie ?
To normalne, że finanse się dzieli. Jak słyszę o takich sytuacjach, to tylko jedno określenie ciśnie się na język - gold digger.
Polecam zastanowić się nad sytuacją i nie dać się dymać, no chyba że masz za dużo pieniędzy.
Imo nie ma nic zlego w pokrywaniu przez faceta wiekszosci wydatkow. Jednak w sytuacji, gdzie kobieta nawet nie proponuje dolozenia sie w zaden sposob i nie czuje sie z tym zle, ze jest w pelni, na kazdym kroku, utrzymywana przez mezczyzne, mimo ze sama ma swoje pieniadze, ja bym sie zastanowil czy to jest zwiazek uczuciowy czy czysto finansowy. Jezeli srasz kasa, ok mozesz spelniac wszelkie zachcianki swojej lubej, ale kiedy musisz liczyc kazdy grosz a ona ma to gdzies i ciagle cie doi niczym krowe, to jednak bym sie zastanowil.
Nie ma nic gorszego, niż wychować sobie księżniczkę, która przyuczona jest do bycia wożoną w złotej karocy.
Zbyt dużo znam takich patologicznych związków i w moim postawiłem sprawę jasno. Zarabiam co prawda dużo więcej niż ona i niektóre wydatki większego kalibru, pokrywam ja, ale ostatecznie, dokładamy się po równo do życia i nie ma tu miejsca na kurtuazję. Nie rozliczamy się w Excelu, ale w praktyce wychodzi z grubsza po równo (a przynajmniej procentowo, w stosunku do pensji - tak, żeby coś na koniec miesiąca dało się zaoszczędzić).
A i nie ma nic gorszego, gdy baba położy łapę na portfelu swojego mężczyzny. W sąsiedztwie żyje sobie pewien ewenement, który zarabiając 3x więcej od swojej partnerki, sępi po rodzinie pojedyncze sztuki Marlboro i chodzi w przepoconych dresach, wydzierżawionych przez swojego kuzyna... trzy lata temu. Wydaje się być zadowolony, ale serio, chyba nikt nie chciałby tak skończyć.
---
tl;dr
Dla księżniczek nie ma karocy, tylko ustawowo gułag pod Suwałkami.
[23] życzę powodzenia, mam nadzieję, że finalnie wyjdziesz na tym lepiej.
Trochę musztarda po obiedzie, ale u mnie jak nie mieszkałem razem to normalne były podziały kosztów. Bardziej chodziło, o to kto kogo zaprasza i co robimy np. zapraszam ją na kawę i ciastko na rynek to ja płacę. Ona zaprasza mnie na obiad do siebie, to co najwyżej przynoszę wino jak mam potem ochotę z nią je wypić. Sytuacja którą opisałeś była mocno nietypowa :)
Gdy jeszcze nie byłem żonaty, to moja już obecna żona zawsze wychodziła z inicjatywą, że chce dołożyć do jakiegoś jedzenia, wyjścia itp. bądź zapłacić, jeśli to był jej pomysł. Zawsze jakoś to naturalnie wychodziło i nie wymagało większych ustaleń. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że oczekiwałaby ode mnie, żebym wszystko sponsorował, zważywszy że mieliśmy zbliżoną sytuację finansową.
Zwyczajowo przyjęło się, ze to facet utrzymuje rodzinę, a jeśli nie jest w stanie jej utrzymać, to nie powinien jej zakładać.
Ale... Rodzinę zakłada nie facet, tylko obydwoje. Dziś jeśli kobieta nie pracuje w małżeństwie, to raczej na własne życzenie lub po ustaleniach, a nie z przymusu lub braku perspektyw.
W końcu: jeśli oboje zarabiają mniej więcej porównywalne kwoty to na pewno chora jest sytuacja, gdzie tylko jedna strona utrzymuje całą rodzinę, a druga choćby werbalnie nie poczuwa się lub nie proponuje wzięcia części wydatków na siebie.
W takim układzie nie wróżę nic dobrego.
No jednak inna jest sytuacja, gdy on (lub jedno z dwojga) zarabia jakąś 5-cyfrową kwotę na m-c, wtedy rachunki czy wydatki spożywcze to może być rzeczywiście kwota nad którą można się nie rozdrabniać i może pokrywać tylko jedna strona.
A do autora wątku: to jak masz urodziny to rozumiem, że Ty płacisz za wyjście w miasto? Czy siedzicie w domu? :D
Pytanie do "dzieciatych" - kobieta finansuje pampersy, a mężczyźni słoiczki/kaszki/mleczka?
Mieszkaliśmy w moim mieszkaniu, ja płaciłem za wszystko - ona tylko studiowała. Nie chciała za bardzo sprzątać i gotować, ani robić zakupów bo mówiła, że nie jest moją żoną.
No i tak po trzech latach powiedziałem dość, nie warto było.
Póki co płacimy po równo, jednakże jak się spotykamy często dam jej jakiś mały prezencik za własne pieniążki. Ja mam to szczęście, że dziewczyny z którymi byłem się obrażały jak chciałem za nie zapłacić.
Cainoor : wiekszosci ciezko sobie to wyobrazic. Tzn zarobki :)
Co do Mazur to raczej sytuacja hipotetyczna.Takie male SF.
pisz: hehe do czego zdolny jest zakochany facet. :)
lub też jak się ma małe dziecko i masz np brać opiekunkę i oddać jej nawet 1000zł (jakimś cudem) lub później prywatne przedszkole czy żłobek też nie tani,
a samemu zarabiasz 1600, to czy opłaca się dla 600zł - dojazdy do pracy, pozostawiać dziecko obce osobie ?
blood : bardzo celne sposrtrzezenia.
Alex: zmienily sie czasy i ludzie sie zmienili , wchodzenie w malzenstwo z nastawieniem że jak cos pojdzie nie tak to sie rozwiedziemy doprowadza do tego ze ludzie sa nieszczesliwi .Wieczna pogon za nowym lepszym partnerem powoduje tylko depresje i coraz wieksze rozgoryczenie zyciem.
Malzenstwo przez uplyw czasu sie ksztaltuje i zmienia dociera sie , masz druga bliska osobe która jest jakby polowa Ciebie .Nie potrafie tego wyjasnic .
Z zona szczegolnie w pierwszych 3-4 latach malzenstw mielismy oj ciezkie chwile .
Zona jest porywcza i uparta ja z kolei jestem czlowiekiem rzadko bo rzadko ale wpadajacym we wscieklosc w ktorej nie panuje nad soba.
No moze nie tak zeby komus przylozyc ale jestem w tym stanie gotow do roznych ostrych decyzji , ktore ofc sa bledne.
Nigdy nie probowalismy odejsc od siebie choc czasem padaly takie grozby .Minely lata i powiem tak.To bylo to czego brakowalo mi w moim ziemskim zyciu.Drugim bylo odnalezienie Boga .A wlasciwie pierwszym.
Wiele juz teraz rozumiem bo mlody nie jestem ale zareczam Ci nie da sie budowac jesli co chwile bedziesz burzyl na wpol postawiony dom.A poszukiwanie nowego lepszego partnera to w gruncie rzeczy proba dorosniecia do sytuacji , ludzie nie zdaja sobie sprawy ze z pierwszym tez sie dalo tylko nie trzeba bylo niszczyc a remontowac i dac sobie czas.
Pomijam w tym rozwarzaniu los dzieci z mamusia z piatym partnerem i tatusiem ukladajcym sobie zycie z 20-tka.
Pozdrawiam
Tak się zastanawiam jak czytam wasze wypowiedzi, czy tak dużo się przez te lata zmieniło ? Zawsze to mężczyzna zapraszał, zabierał, zapewniał i opłacał wszystkie rzeczy. Robiłem tak za czasów dzieciństwa (16-17 lat) kiedy na każdą złotówkę musiałem zapracować malując np. płoty, robiłem to także na studiach gdzie jak wiadomo dla studentów się nigdy nie przelewa. Wręcz jeśli jakiś znajomy chciał aby to dziewczyna za niego zapłaciła, lub mu coś kupiła było to piętnowane / takie nie męskie, a taka osoba była na marginesie : często też mówiono na niego skąpiec, żyd itc. i wytykano palcem.
Ja zawsze płaciłem kiedy jeszcze miałem dziewczyny za wszystko co było w znaczeniu wspólne przyjemności. I nie było to tylko wyjście do kina ale także wycieczki na które musiałem niekiedy zbierać po kilka miesięcy (jako student zasuwać w różnych studenckich pracach takich jak np. układanie towaru, rozpakowywanie, bycie mikołajem :) - to były biedne ale fajne czasy)
Dzisiaj kiedy od kilkunastu lat mam żonę, płacę za wszystko, wydaje mi się to całkowicie normalne. Mam z żoną oddzielne konta, ona swoje pieniądze wydaje na siebie (czytaj tylko na własne zachcianki), a jest majętną osobą. Ubrania, rachunki, jedzenie, ... wszystkie koszty życia, wycieczki, wyjazdy opłacam ja. Żona ma 2 samochody za które ja płacę OC/AC wszystkie koszty eksploatacyjne.
Wydaje mi się to całkowicie normalne, facet jeśli nie stać go na żonę i dzieci nie powinien się w to angażować, z prostej przyczyny najłatwiej zawsze pokłócić się o pieniądze. W końcu my mężczyźni mamy zapewnić byt rodzinie.