Ukończyłem szkołę elektryczną, ale w zawodzie pracowałem może z dwa lata i to bardziej za pomocnika, niż jako elektryk. Ale po pewnym czasie pod okiem majstrów, sam podłączałem gniazdka, łączyłem przewody w puszkach itd.
Jednak po dwóch latach, firma miała problemy, budowy się skończyły, więc musiałem szukać byle czego, aby zarabiać jakieś pieniądze, a że firmy elektryczne wymagały minimum 5 lat doświadczenia, więc zacząłem pracować na wszelkiego rodzaju magazynach czy fabrykach. Jednak prace przy taśmie nie sprawiają mi żadnej radości i bycie nikim do końca życia i pracowanie za najniższą krajową, coraz bardziej zaczyna mnie dołować.
Chciałbym wykonywać jakiś ambitniejszy zawód, który by mi sprawiał radość/satysfakcję. Myślę, że elektryk takim może być i jak sobie przypomnę stare czasy na budowach, to faktycznie nie narzekałem chodząc do pracy.
Niestety minęło aż 8 lat i niem mam już uprawnień SEP i musiałbym zaczynać od nowa, od majzla, młotka i łopaty.
Co byście zrobili na moim miejscu? Zapisać się na szkolenie SEP? Spróbować zaczepić się na jakąś budowę jako pomocnik elektryka? Czy może sobie darować, skoro tyle lat w tym nie siedziałem i pracować dalej przy taśmie w fabrykach?
Jezeli stara praca dawala ci satysfakcje to zrob wszystko by moc do niej wrocic. Bo chyba nie wyobrazasz sobie spedzic nastepnych X lat robiac cos co kompletnie ci sie nie podoba do tego za marne pieniadze.
A widziałeś, żeby ktoś na budowie chodził i sprawdzał uprawnienia SEP? Jak potrafisz, to się obejdzie, a jak nie potrafisz to żadne uprawnienia nie pomogą. Ewentualnie przy podłączeniach z udziałem zakładu energetycznego mogą być wymagane, ale każdy szef bierze to na siebie.
Te "uprawnienia" to kolejne postkomunistyczne łajno, które trzeba wypalać rozpalonym żelazem. A już wymaganie od absolwentów technikum z dyplomem "uprawnień" na bazie pytań z jakiejś broszurki i pseudo-komisji to jakiś absurd do kwadratu.
Z doswiadczenia wiem ze najpierw powinienes poszukac pracy, a dopiero pozniej robic kurs. Bo moze sie okazac ze wydasz siano, a pracy w zawodzie nie bedzie :/ Jesli ktos na rozmowie bedzie pytal o uprawnienia powiedz poprostu ze jestes w trakcie.
Zdecydowanie nie darować sobie i szukać - jak się uda to nawet jako pomocnik czy współpracownik - czasami bierze się do pomocy kogoś kto coś umie, a pracując się poducza.
Jak będzie potrzeba i możliwość zrobić uprawnienia to bym robił.
Oczywiście, że masz szansę!
Z wykształcenia jestem kosmonautą. Ukończyłem Wyższą Szkołę Orbitowania w Bajkonurze, o specjalizacji Kierowca Łunochodu i Astronom Polowy. Niestety, zrezygnowałem z pracy w zawodzie, gdy dowiedziałem się, że Międzynarodowa Stacja Kosmiczna nie jest wyposażona w aparat do pędzenia bimbru. Długo szukałem innego powołania, a dziś, z tego co mi wiadomo jako jedyny Polak na świecie jestem blenderem (zestawiaczem) szkockiej whisky. Tak więc, nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba tylko mieć jasno określone cele.
Twój zawód to w tym momencie jedyna przepustka do bardziej ambitnej pracy. I niechodzi mi o to ze do konca zycia musisz pracować na budowie. Zacznij od budowy jako pomocnik, tam sie wkręć , nabierz doświadczenia i praktyki, w międzyczasie rób rózne kursy. W międzyczasie szukaj jakiejś lepszej pracy gdzie potrzebują elektryków , np w branzy IT, przy UPS-ach czy tym podobnych, mozesz trafić z czasem do jakiegoś duzego koncernu a tam jest duza możliwośc awansu.
Stary nie poddawaj sie. Musisz sie gdzies zalapac i uczyc fachu bo jezeli masz juz podstawy i checi to teraz potrzeba tylko cierpliwosci i dzialania.
Moj dobry kumpel tez zaczynal jako pomocnik. Od 7 lat pracuje w wykonczeniowce (ma 25), nie ma papierow ale jak twierdzi "umie zrobic wszystko z elektryki i nietylko" a do tego jest mega kontaktowy i przesympatyczny, no cholera nie da sie goscia nie polubic :D. A dwa miesiace temu wyjechal do Norwegii.
w Polsce (Warszawa) pracowal (zapie_dalal?) na czarno po 10-12h dziennie bez perspektywy jakiejkolwiek umowy czy rozwoju. Z tego co mowi robil wszystko a nawet wiecej niz pozostali pracownicy szefa. Pensja okolo 2500zl.
w Norwegii tez pracuje na czarno ale za to "tylko" po 8-10h dziennie, dostal sluzbowy samochod i zapowiedz tego, ze jak sie bedzie nadal sprawdzal to go zatrudnia legalnie. Zarobki - 12-14k PLN miesiecznie. Wiadomo, zycie w Norwegii jest 200% drozsze niz w Polsce ale z tego co mowi to poki co odklada prawie 10.000zl miesiecznie ._.
Heh, pamietam jak jeszcze na wiosne odkladal na naprawe samochodu i na dodatek do diablo 3. Teraz mowi ze tam zostaje na stale i odklada na dom i wesele :))) moral taki - kombinuj i jezeli masz fach w reku to na niego postaw.