Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 grudnia 2013, 11:29

Recenzja The Walking Dead: All That Remains - mocny epizod na początek drugiego sezonu - Strona 2

Kontynuacja jednej z najlepszych gier 2012 roku nie rozczarowuje. The Walking Dead: Season Two rozpoczął się mocnym uderzeniem.

Pierwszy epizod nafaszerowano ciągłą akcją, jakby twórcy na siłę chcieli udowodnić, że The Walking Dead to wciąż jest gra. Opowieść mocno trzyma w napięciu, bo stanowi umiejętnie podany zlepek mrożących krew w żyłach wydarzeń. Nie są przesadą stwierdzenia, że dzieje się tu więcej niż w całym sezonie pierwszym – również odniosłem takie wrażenie. Miejscami Telltale Games sprytnie usypia naszą czujność i sugeruje zupełnie inny przebieg historii niż to, co chwilę później ma miejsce – idealnym przykładem są dantejskie sceny, których świadkami jesteśmy w opuszczonym namiotowisku. Praktycznie każdy fragment zmusza w końcu do podjęcia rozpaczliwego działania i to metodą najprostszą z możliwych, czyli przy pomocy quick time eventów. Ruchome obrazki przesuwają się po ekranie tak szybko, że czasem ciężko nadążyć za tym, co się dzieje. Uspokojenie akcji witamy z otwartymi ramionami, bo orientujemy się, że serce bije nam jak szalone.

W poszukiwaniu jedzenia. - 2013-12-19
W poszukiwaniu jedzenia.
Recenzja The Walking Dead: All That Remains - mocny epizod na początek drugiego sezonu - ilustracja #2

Gra korzysta z zapisów dokonanych w pierwszym sezonie i dodatku 400 Days – jeśli ich nie posiadamy, decyzje podejmowane w kluczowych momentach zostaną wylosowane. Brak opcji ręcznego korygowania dotychczasowej historii przed rozpoczęciem przygody z drugim sezonem, ale też na razie nie odnosi się wrażenia, że cokolwiek, co zrobiliśmy wcześniej, ma faktycznie jakieś znaczenie.

W warstwie przygodówkowej szału nie ma, gra nadal praktycznie przechodzi się sama. Niewielka liczba interaktywnych obiektów, przedmiotów tyle co kot napłakał, rozwiązania podsuwane na tacy poprzez wyświetlanie odpowiednich ikon – to wszystko już doskonale znamy. Trudno jednak mieć za złe twórcom, że na tle innych reprezentantów gatunku ten aspekt prezentuje się wyjątkowo biednie, wręcz przeciwnie. Rozgrywka w The Walking Dead jest dzięki takiemu podejściu płynna i pozbawiona niepotrzebnych przestojów, ale też niewątpliwie łatwa. Żeby się tutaj zaciąć, musielibyście przed „seansem” wykroić sobie połowę mózgu.

Na tym etapie trudno jednoznacznie ocenić sezon drugi jako całość. Widzieliśmy zaledwie urywek większej opowieści, na placu boju pojawiają się pierwsi bohaterowie niezależni, którzy będą towarzyszyć nam dłużej albo i nie – tu nigdy nie ma pewności, co przyniesie przyszłość. Mimo zaledwie dwóch godzin zabawy, można już jednak nabrać sympatii do pewnych osób, a inne szczerze znienawidzić. Scenarzyści dwoili się i troili, żeby w tak krótkim czasie zafundować prawdziwe studium osobowości i jak zwykle udało im się pomyślnie wykonać zadanie. Doprawdy jestem pełen podziwu, że stworzone za pomocą kilkudziesięciu kresek postacie potrafią być tak wyraziste. Inni twórcy gier nastawionych na fabułę powinni w tej kwestii traktować The Walking Dead jako wzór do naśladowania.

Sprzymierzeńcy? Komu zaufać? - 2013-12-19
Sprzymierzeńcy? Komu zaufać?

Noty na razie nie wystawiamy, tradycyjnie czekając na premierę ostatniego odcinka historii. Ocenianie tej gry w kawałkach naprawdę nie ma większego sensu, bo to zwarta, zamknięta opowieść, która – jak to w serialach bywa – będzie mieć gorsze i słabsze momenty. Nie mogę jednak powstrzymać się od drobnego podsumowania tego, co do tej pory zobaczyłem, bo sezon drugi zaczął się dużo lepiej, niż się spodziewałem. Jeśli taki ładunek emocji będzie towarzyszyć nam do wielkiego finału, to nie zdziwcie się, że pod koniec przyszłego roku The Walking Dead znów znajdzie się na ustach wszystkich.

Krystian Smoszna | GRYOnline.pl

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej