autor: Maciej Kozłowski
Recenzja gry Baldur's Gate: Enhanced Edition - klasyka RPG w nowych szatach
Starusieńkie Baldur's Gate przeszło solidny lifting - na rynek trafiła Enhanced Edition. To jak, wędrowcze, zatrzymasz się, gdy cię prosi starzec?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- lepsza jakość grafiki, wzbogacona oprawa dźwiękowa;
- mechanika z Baldur’s Gate II;
- nowe postacie, tereny i zadania;
- usprawnienia techniczne;
- multiplatformowość;
- to nadal stary, dobry Baldur.
- mody są lepsze (i za darmo);
- niewielka ilość innowacji;
- nowe błędy.
Powroty do starych, ukochanych za młodu tytułów kończą się nieraz srogimi rozczarowaniami. Wiele spośród gier, które kiedyś imponowały grafiką, zachwycały oprawą dźwiękową czy przykuwały do monitora na długie godziny, po upływie lat okazuje się trudnymi do zniesienia. Dlatego często lepiej zachować miłe wspomnienia, niż konfrontować je z brutalną rzeczywistością.
Istnieje też inne rozwiązanie – można uwspółcześnić starą grę poprzez wprowadzenie kilku wodotrysków graficznych i paru nowych elementów. Tą drogą poszli twórcy Baldur’s Gate: Enhanced Edition – ulepszonej i rozbudowanej wersji legendarnego tytułu. Ekipę stojącą za tym projektem stanowią w dużej mierze autorzy oryginału, co znacznie zwiększyło zainteresowanie ze strony graczy. Kanadyjczycy ze swego zadania wywiązali się całkiem sprawnie, chociaż ich dzieło pozostawia spory niedosyt.
Po oczach go, Boo, PO OCZACH!
Najbardziej zauważalna ze wszystkich zmian z pewnością zaszła w oprawie graficznej. Oryginalny Baldur doczekał się znacznie większej rozdzielczości, co zdecydowanie polepszyło doznania płynące z rozgrywki. Chociaż bryły wszystkich budynków i wygląd postaci pozostały takie jak przedtem, to jednak możliwość swobodnego przybliżania i oddalania kamery (!) dodaje oprawie wizualnej zupełnie nowych walorów. Również efekty specjalne, towarzyszące czarom i umiejętnościom, zostały odpowiednio ulepszone i naprawdę cieszą oko. Przy tym wszystkim interfejs stał się bardziej przejrzysty (zapożyczono go z Baldur’s Gate II). Kontrowersyjną kwestią są natomiast nowe przerywniki filmowe – ręcznie malowane i całkiem ładne, ale odbiegające nieco od oryginalnego stylu gry.
Na tym usprawnienia się nie kończą – twórcy chwalą się, że usunęli z tytułu ponad 400 różnych błędów i niedoróbek. Faktycznie, da się tu zauważyć pewien progres, ale bolesny pozostaje fakt, że... dodano kilka nowych bugów i nie zlikwidowano tych najbardziej irytujących. W dalszym ciągu bohaterowie zostawieni w losowej lokacji (tzw. „random encounter”) nie mogą powrócić do drużyny – chyba że użyje się kodów. Dziwnie działa też system naliczania punktów doświadczenia – czasem wyłącza się całkowicie, by w innych momentach generować gigantyczne ilości „pedeków”. Zdarza się też, że gra absolutnie odmawia posłuszeństwa, wyrzucając niedoszłego spadkobiercę Bhaala do Windowsa.
Twórcy Enhanced Edition wykupili prawa do wszystkich wersji językowych Wrót Baldura – również do polskiej. Do recenzji otrzymaliśmy anglojęzyczny egzemplarz gry, jednak zapowiedziano już edycję przygotowaną specjalnie na potrzeby naszego kraju. Możemy być pewni, że Piotr Fronczewski po raz kolejny poinformuje nas: „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”.
Na pocieszenie wypada dodać, że warstwa dźwiękowa tytułu została nieco wzbogacona. Zachowano wszystkie oryginalne głosy i utwory muzyczne, dorzucając do nich kilka nowych kompozycji. Utrzymują one bardzo wysoki poziom i pod tym względem są praktycznie nie do odróżnienia od pierwotnych – co z pewnością ucieszy melomanów. Również aktorzy użyczający swoich wokali spisali się naprawdę dobrze – szczególnie jeśli chodzi o wypowiedzi nowych bohaterów.
Chcesz mi opowiedzieć historię o królach i kapuście? Proszę...
Zgadza się – w grze pojawiło się trzech nowych herosów, których można dołączyć do drużyny. Pierwszym z nich jest Rasaad yn Bashir, czyli klasyczny (by nie powiedzieć: sztampowy) mnich, który musi stoczyć walkę ze swoją przeszłością i złowieszczą sektą fanatycznych zabójców. Drugi z bohaterów to nieobliczalny półork, Dorn Il Khan, pałający nienawiścią do byłych towarzyszy i czerpiący moc z mrocznych czeluści Otchłani. Trzecią i ostatnią z nowych postaci pozostaje Neera, czyli dzika czarodziejka rzucająca przypadkowe zaklęcia – jej nieprzewidywalna, choć serdeczna, natura stanowi jeden z ciekawszych elementów zabawy. Każda z tych sylwetek jest barwna i interesująca, a ponadto oferuje stosunkowo przyjemną przygodę (dodatkowe zadania) oraz możliwość odwiedzenia niedostępnych dotychczas rejonów Wybrzeża Mieczy. Zaliczenie questów związanych z nowymi członkami drużyny zajmuje kilka godzin, a dodatkowe mapy nie odbiegają zbytnio od tych, które mogliśmy zobaczyć w podstawowej wersji tytułu.