Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 października 2012, 14:00

autor: Adam Kusiak

Strzelając do E.T. – recenzja gry XCOM: Enemy Unknown - Strona 3

Firaxis Games z błogosławieństwem Sida Meiera podjęło próbę odświeżenia klasycznego UFO: Enemy Unknown i przywrócenia chwały serii XCOM. Jak się okazuje, taktyczne turówki z kosmitami w roli głównej nie stoją dziś na straconej pozycji.

Inspiracją dla całej serii UFO/Xcom był brytyjski serial science fiction z lat 70., nazywający się po prostu... UFO. Opowiadał historię walki międzynarodowej organizacji militarnej SHADO (Supreme Headquarters, Alien Defence Organisation) z pozaziemską inwazją. SHADO – podobnie jak XCOM – korzystało oczywiście z różnych zaawansowanych technologicznie pojazdów (mocno kiczowatych pod względem prezencji).

Teren ma oczywiście ogromne znacznie w walce, a jeszcze większe destrukcja otoczenia. W Enemy Unknown może nie zawalimy całych pięter, ale ściany nie są przeszkodą dla naszych pocisków plazmowych. Większym problemem gry jest właściwa ocena tego, co widzą żołnierze. Przemieszczając gdzieś człowieka, często możemy odkryć, że obcy nie znajduje się w jego polu widzenia, tak jak to typowaliśmy. Zdarzają się także przypadki, gdy obie strony prowadzą do siebie ogień przez ściany. Sytuacje te nie są powszechne, ale gdy się przytrafiają, potrafią negatywnie wpłynąć na odbiór gry.

Oko w oko z Mutonem

Grafika XCOM: Enemy Unknown mierzy się z tym, co stworzyliśmy sobie w wyobraźni, patrząc na pikselowatą oprawę pierwowzoru. W moim przypadku werdykt jest bardzo pozytywny, cały komiksowy styl z naleciałościami Gears of War i Mass Effecta doskonale łączy się z realistycznymi sceneriami i okazyjnym „gore”. Dość futurystyczne kombinezony XCOM-u ciekawie kontrastują ze zwykłym umundurowaniem żołnierzy armii, których możemy spotkać w czasie misji.

Operacja „Umierający Księżyc” to było piekło, pamiętam jak dziś.

Mapy są bogate w szczegóły – lądując w Niemczech, zobaczymy radiowozy stylizowane na BMW z napisem „Polizei” na drzwiach, w USA natomiast będzie już zupełnie inaczej. Obszary z zestrzelonym UFO mogą być pełne skoszonych drzew i płonących zgliszczy. Są to pozornie niezauważalne elementy, które powodują, że pochłania nas to, co widzimy na ekranie. Rozmiarowo plansze okazują się zróżnicowane, baza kosmitów czy terroryzowany przez nich teren to miejsca bardziej rozbudowane niż początkowe stacje benzynowe czy restauracje.

Dynamicznie pokazująca akcję kamera i przerywniki filmowe nadają grze zupełnie nowy wymiar. Kiedy jednak dane jest nam dowodzić, nie sposób pozbyć się wrażenia, że nasze możliwości zostały bardzo ograniczone. Szczególnie kiepsko wypada zmiana wysokości położenia kamery, jej praca nie jest zbyt intuicyjna i utrudnia ogarnięcie walki na piętrach.

Kolejna gra o zombie, tak jakby.

XCOM: Enemy Unknown doczekało się także trybu multiplayer jest to prawdopodobnie najbardziej przeciętny element tej gry, niewywołujący szczególnych emocji. Pomysł mieszania obcych i ludzkich żołnierzy według mnie już samym założeniem psuje klimat. Rozgrywka jest jednak dość szybka, a tworzenie własnych oddziałów przynosi czasami na tyle ciekawe efekty, że wprowadzenie tego trybu przez autorów trudno uznać za wielki grzech.

Co rzuca się w oczy na każdym kroku, to ewidentna miłość twórców do serii. Widok naukowca testującego broń na kartonie z narysowanym Sectoidem z 1994 to tylko jeden przykład. Na klimat gry świetnie wpływa też generowanie losowych nazw operacji, na które wyruszamy, i wszechobecny wojskowy żargon. Co sprowadza nas do kwestii oprawy audio. Odgłosy wydawane przez obcych, dźwięki broni – wszystko to stoi na wysokim poziomie, przy czym muzyka Michaela McCanna jest prawdziwą wisienką na torcie. Mieszanka stylu znanego z Deus Ex: Human Revolution w połączeniu z nawiązaniami do utworów ze starego UFO jak dla mnie wypadła idealnie.

Witaj z powrotem komandorze

Kolejne godziny spędzone z XCOM: Enemy Unknown przemieniły mój sceptycyzm w zachwyt. Można powiedzieć, że istota pierwszego UFO została zachowana, mimo że zmieniło się wiele. Atmosfera i satysfakcjonująca rozgrywka, która nie wybacza błędów, przekonały mnie, że Firaxis Games wiedziało, co robi. Oto XCOM, który ma szansę przyciągnąć rzesze nowych fanów do prawie martwego gatunku, a w dzisiejszej rzeczywistości to nie lada osiągnięcie. Produkt okazał się niezwykle wciągającą strategią i nieoczekiwanie stał się dla mnie głównym pretendentem do miana gry roku.

Adam Kusiak | GRYOnline.pl

Adam Kusiak

Adam Kusiak

Współpracę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2011 roku jako redaktor w działach Newsroom i Encyklopedia; obecnie senior SEO specialist wspierający serwisy grupy Webedia Poland. Uwielbia symulatory lotnicze i gry strategiczne, w które zagrywał się jeszcze w latach 90. na Amidze 500; naturalnie jego ulubionym studiem jest MicroProse, zaś ulubionym twórcą – Sid Meier. Stanowi także chodzącą encyklopedię sprzętu wojskowego. Ukończył specjalizację amerykanistyka na Wydziale Stosunków Międzynarodowych na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Na portalu X pisze o strategiach jako tbonewargames.

więcej