Sid Meier's Civilization V - recenzja gry - Strona 3
Mimo blisko dwudziestu lat na karku królowa strategii potwierdza, że znajduje się w wyśmienitej formie. Ryzyko kolejnego wybuchu epidemii Jeszcze Jednej Tury bardzo prawdopodobne.
Skoro o jednostkach mowa, wspomnę o kolejnej istotnej zmianie, tym razem dotyczącej przemieszczania oddziałów drogą wodną. Z piątej Cywilizacji usunięto wszelkie transportowce! Po wynalezieniu optyki jednostki lądowe mogą pływać w pobliżu lądu, a gdy nabędziemy również znajomość astronomii, przemierzać oceany. Podczas transportu wartość bojowa oddziałów zostaje siłą rzeczy znacznie ograniczona, dlatego w przypadku intensywnych starć na morzu, bezbronne jednostki muszą być eskortowane przez normalne okręty bojowe.
To wszystko? A gdzie tam! Autorzy znaleźli zupełnie nowe zastosowanie dla kultury, która do tej pory decydowała o zasięgu miast, a co za tym idzie, o granicy państwa. Jej kumulowanie pozwala teraz odblokowywać ustroje społeczne (zastępujące skasowaną religię), na podobnej zasadzie jak ma to miejsce w niektórych grach RPG. Nasza cywilizacja generuje w każdej turze pewien ładunek fioletowych punktów – ich liczba zależy w głównej mierze od tego, jakie budynki znajdują się w miastach. Kiedy zbierzemy ich odpowiednio dużo, Cywilizacja pozwala zaadoptować dziesięć gałęzi rozwoju oraz znajdujące się w nich bonusy. Te ostatnie przynoszą określone profity i z reguły bardzo ułatwiają rozgrywkę. Kiedy uda nam się skompletować pięć takich gałęzi, produkt uruchamia projekt o nazwie Utopia, który jest równoznaczny z osiągnięciem zwycięstwa kulturalnego – jednego z czterech sposobów na wygranie całej gry. Pozostałe to: dominacja (zniszczenie przeciwników), wysłanie statku kosmicznego w kosmos (tu nacisk kładziony jest na naukę) oraz wybór globalnego przywódcy w wyniku głosowania innych liderów nacji (tutaj kłania się dyplomacja). Dla każdego coś miłego.
Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej istotnej nowości, mianowicie miastach-państwach. W trakcie każdej rozgrywki zobaczymy na mapie co najmniej kilka takich w pełni niezależnych tworów. Miasta-państwa funkcjonują na podobnych zasadach co zwykłe cywilizacje (potrafią rozbudowywać infrastrukturę, trenować jednostki wojskowe i zagospodarowywać pobliskie tereny), ale w odróżnieniu od nich nie dokonują ekspansji terytorialnej. Gra pozwala na pełną dowolność w kontaktach z taką metropolią – możemy nawiązać stosunki dyplomatyczne, rozkręcić wymianę handlową czy zawrzeć sojusz. Możemy też takie miasto-państwo podbić i włączyć siłą do naszych granic, grzebiąc tym samym marzenia jego mieszkańców o niepodległości.
Od strony wizualnej Civilization V prezentuje się wybornie – nie ma najmniejszych wątpliwości, że to najładniejsza odsłona cyklu. Choć grafika w tego typu produkcjach zawsze ma drugorzędne znaczenie, nie sposób nie zachwycać się pięknie wykonanym terenem, przyzwoicie animowanymi jednostkami i świetnie zaprojektowanym w stylu art deco interfejsem. Artyści z Firaxis Games przysiedli nawet do modułu dyplomacji – konkurujących z nami przywódców widzimy na osobnym ekranie, a jakby tego było mało, przemawiają oni do nas w swoich ojczystych językach. Dla posiadaczy mocniejszego sprzętu przygotowano możliwość odpalenia gry w DirectX 11, choć trzeba uczciwie przyznać, że nawet w wysłużonej „dziewiątce” wygląda ona naprawdę świetnie.