Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 19 lutego 2001, 12:02

autor: Krzysztof Szulc

Clive Barker's Undying - recenzja gry

Clive Barker – angielski autor powieści grozy – postanowił swoją wizję horroru zaprezentować w postaci gry „Undying”. Konwencja gry akcji jest tylko pretekstem do wciągnięcia gracza w mroczny i przerażający świat rodziny Covenantów. Jaki dało to efekt?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Horror jako gatunek zawsze posiadał niesamowitą umiejętność odnalezienia swojego miejsca w każdym rodzaju szeroko rozumianej sztuki oraz rozrywki. Nie inaczej stało się w przypadku rozrywki wirtualnej. Makabra, chęć wzbudzenia strachu towarzyszy grom komputerowym niemal od czasu ich powstania. Szczególnie można to zauważyć, gdy się weźmie pod uwagę, że granica pomiędzy horrorami a fantastyką jest bardzo płynna, a przecież takie gatunki, jak fantasy, czy też science fiction stanowią trzon niemal wszystkich gier cRPG oraz wielu gier przygodowych i FPP.

Horror jako taki nie pojawiał się w grach zbyt często, choć każdy na pewno pamięta produkcje takie, jak „Phantasmagoria” i „Harvester”. Wielką jednak furorę zrobiły gry, których fabuła miała silne oparcie w rzeczywistych arcydziełach literatury grozy. Od dawna niewątpliwy prym wiódł tu H. P. Lovecraft, którego Zew Cthulhu można było odnaleźć w tak słynnych produkcjach, jak „Prisoner Of Ice”, nie mówiąc już o serii „Alone In The Dark”. Pozycję Lovecrafta może jednak wkrótce zachwiać Clive Barker firmujący najnowszą produkcję FPP ze stajni Electronic Arts.

Clive Barker – angielski reżyser, scenarzysta, ilustrator, a przede wszystkim autor powieści grozy – postanowił swoją wizję horroru opartego na estetyce cierpienia i egzotycznej psychologii zaprezentować w postaci gry „Undying”. Akcja przenosi nas we wczesne lata 20-te. Wcielamy się w postać Patricka Galloweya, który po półrocznej nieobecności w domu wśród nagromadzonej przez ten czas korespondencji odnajduje list od przyjaciela z czasów I Wojny Światowej - Jeremiaha Convenanta. Przyjaciel ów wzywa Patricka do swojego domostwa w Irlandii, gdzie w tajemniczych okolicznościach zmarli wszyscy członkowie jego rodziny. Cóż, nie byłoby to wcale takie dziwne – w końcu nieszczęścia chodzą po ludziach – gdyby nie fakt, że śmierć wcale nie przeszkadza nieboszczykom w swobodnym hasaniu po całym domu. Wydają się przy tym jacyś tacy przejrzyści, upaćkani krwią, unoszą się parę metrów nad ziemią – a co najgorsze – towarzyszą im stwory, które nijak nie przypominają zmarłych członków rodu Convenantów, nawet tych sprzed kilku pokoleń. Zwrócenie się do Patricka, który nigdy nie krył faktu, iż okultyzm nie jest dla niego niczym nowym, wydaje się być jedynym ratunkiem w tej sytuacji.

Tak w wielkim skrócie prezentuje się fabuła gry, a raczej wprowadzenie do niej, gdyż tak naprawdę mamy do czynienia z wirtualną powieścią grozy, która daje nam niepowtarzalną okazję poczuć się zarówno jak łowca, jaki i ofiara. Fabuła jest liniowa i jesteśmy prowadzeni od punktu A do punktu B. Jest to jednak zrozumiałe – w końcu czytając książkę także nie mamy swobody wyboru tego, jak się potoczą losy bohaterów. Co jednak ważne – mamy tu do czynienia z doskonałą spójnością. Liczne znalezione po drodze książki, które możemy przeczytać (!), wpisy do pamiętnika, w końcu częste wstawki filmowe (trochę zbyt częste) stopniowo wprowadzają nas w klimat „Undying”. Celowo przedstawiłem tylko zarys historii przedstawionej w grze, gdyż możliwość odkrywania tajemnicy rodu Convenantów jest tak naprawdę największą zaletą tej produkcji. Powiem tylko, że przyjdzie nam między innymi odwiedzić zagadkowy klasztor, grotę piratów, mistyczne miasto oraz katakumby, by na końcu odkryć tajemnicę Nieśmiertelnego Króla. Nie mówiąc już o tym, że nieraz znajdziemy się w różnych paranormalnych wymiarach. Zaiste Clive Barker stworzył kolejny namacalny dowód na to, że Międzynarodowa Gildia Horroru nie myliła się przyznając mu w 1996 roku zaszczytny tytuł „Żywej Legendy”.

Gdyby „Undying” powstało kilka lat temu powiedziałbym, że mamy do czynienia z idealnym połączeniem gier takich, jak „Doom”, „Heretic” i wspomnianej już serii „Alone In The Dark”. Jednak na tle dzisiejszych gier FPP, jest to coś zupełnie nowego. Otóż obok klasycznej broni (rewolwer, shotgun) mamy do dyspozycji 16 czarów (8 ofensywnych i 8 defensywnych). Poza tym siać zniszczenie możemy także rzucając swojskim koktajlem Mołotowa, który to już w niejednej grze nam wiernie służył oraz przy pomocy zagadkowej Tybetańskiej Armaty Wojennej, której na pewno nigdzie nie było dane Wam ujrzeć :-) Najważniejsze jednak, że zarówno broni, jak i magii możemy używać w tym samym czasie. Po prostu w lewej ręce trzymamy gnata a drugą siejemy iskry na lewo i prawo. I tu się pojawia pewien problem. Dla kogoś, kto się urodził praworęczny, a w dodatku przez lata egzystencji gracza przemierzył setki kilometrów korytarzy dzierżąc spluwę w prawej dłoni, jest to duża niedogodność. Ja w każdym razie nijak nie mogłem się przyzwyczaić. A wystarczyło w opcjach wprowadzić możliwość zamiany, tak, jak to ma miejsce w wielu innych grach FPP.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

leonekwolfik VIP 1 sierpnia 2019

(PC) Gra legenda, przydałby się Remaster :)

9.5
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.