Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 29 sierpnia 2004, 15:03

autor: Emil Ronda

SingStar - recenzja gry

Singstar to karaoke z systemem oceny naszego śpiewu. Grunt to dobra zabawa i z takim nastawieniem trzeba do tej gry podchodzić. Inaczej można nabawić się kompleksów.

Recenzja powstała na bazie wersji PS2.

Moja dziewczyna wraca z pracy do domu i ledwo przekraczając próg dostaje ode mnie klarowne polecenie: Usiądź sobie wygodnie, a ja Ci zaśpiewam – rzekłem. Zdezorientowana grzecznie jednak siada, a z oczu bije jej spotęgowana, kobieca ciekawość. Ja włączam Singstar, łapię za mikrofon (jej oczy robią się większe), wybieram „Careless Whisper” George’a Michaela i zaczynam się wczuwać w pierwsze dźwięki (jej oczy są już nienaturalnie duże). Osłupiała siedzi, gdy ja wtóruję swym głosem wykonawcy. Piosenka kończy się (ona patrzy się na mnie jak na idiotę), odpalam replay, tym razem już tylko z moim wokalem i w tym momencie...ona w spazmach śmiechu wychodzi do łazienki i tam poddaje się tej komedii jeszcze przez parę minut.

Taki właśnie jest Singstar. Zabawny, bo pozwalający wrzeszczeć do mikrofonu w takt znanych piosenek, podobnie jak ma to miejsce na licznych już w Polsce imprezach karaoke. Zabawny, bo nasz śpiew płynący z głośników nie zawsze będzie brzmiał tak dobrze, jak byśmy chcieli. Grunt to dobra zabawa i z takim nastawieniem trzeba do tej gry podchodzić. Inaczej można nabawić się kompleksów.

Singstar to karaoke z systemem oceny naszego śpiewu. W zestawie z grą znajdziecie dwa solidnie wykonane mikrofony oraz adapter USB podłączany do konsoli, w który je wtykamy. Nie zgodzę się z opiniami, jakoby głównym trybem zabawy był kierowany dla samotnego gracza Star Maker (o nim za chwilę). Singstar to przede wszystkim gra dla przynajmniej dwóch graczy-śpiewaczy, a jeśli znajdzie się Was więcej przy mikrofonach, to jeszcze lepiej (chociaż na raz mogą śpiewać maksymalnie dwie osoby). Wśród trybów dla zawodzących mas bryluje „Pass the Mic” w którym dwa zespoły (w liczbach od 1 do 4 graczy każdy) mogą powalczyć ze sobą w kilku rundach na różnych, określanych przez konsolę zasadach. Jest także tryb pozwalający na pojedynki 1-na-1, czy zabawę w duecie (kooperacja). Pojedynczy gracz także znajdzie tu coś dla siebie – samotnikowi z pomocą przychodzi wspomniany Star Maker, w którym przez 30 piosenek (cała gama w grze, jednak czasem przyjdzie nam kilkakrotnie wykonywać kilka z nich) będzie piął się po szczeblach kariery zaczynając od zatęchłych, podrzędnych klubików, skończywszy na wielkim koncercie jako wielbiona gwiazda.

Liczbę piosenek już znacie. Przedział gatunkowy jest dosyć szeroki, choć autorzy skupili się głównie na popie. Każdy jednak znajdzie coś dla siebie – od SugaBabes, Westlife przez Jamelię (SuperStar), po klasyki pokroju George’a Michaela (heh!), Madonny czy A-Ha (Taaaake onnnnn meeeeee!).

Jak w porządnym karaoke, tak i tutaj na dole ekranu przewija się tekst piosenki (w dwóch linijkach, z wyprzedzeniem, więc nie ma problemu z nadążaniem). Sedno zabawy tkwi w tym, by z intonacją głosu trafiać we frazy ukazane na środku ekranu – wyświetlony jest idealny wzór oraz dodawane są „paski” odpowiadające tonacji naszego głosu – jeśli oba się pokrywają, nasze popisy wokalne można uznać za udane. Dodatkowo są bonusowe partie wokalu i po dobrym wstrzeleniu się w nie z naszym wyciem, zyskujemy dodatkowe, sporo warte punkty. A tak, bowiem konsole skrupulatnie ocenia nasz każdy występ przydzielając nam punkty oraz końcowy ranking.

To cała filozofia tej gry. Niezwykle grywalnej, oferującej masę pozytywnych wibracji i ubawu po pachy. Grafika gra tu symboliczną rolę – menu jest schludne, bardzo uproszczone, czytelne, wręcz minimalistyczne. Podczas zabawy w tle lecą prawdziwe teledyski, a jeśli posiadacie kamerę Eye-Toy to Wasza postać będzie zerkać z kineskopu telewizora w towarzystwie przeróżnych efektów graficznych. Dźwięk generowany przez konsolę jest dobrej jakości, także ten wyłapywany przez mikrofony. Minusem gry na pewno może być jej żywotność. Jeśli masz z kim się bawić – będzie super. To jednak jest party-game, a nie tytuł dla samotnych wilków, którym tryb Star Maker może się przejeść, a poza tym jest zbyt krótki. W grze można oszukiwać – wystarczy mruczeć pod nosem z odpowiednią intonacją, a punkty będą się nabijać w ten sam sposób co przy artykułowanym śpiewie. No ale kto by tam chciał się tak bawić? Wydaje mi się też, że mikrofony z delikatnym opóźnieniem wychwytują dźwięk i kiedy jesteśmy pewni, że trafiamy z wokalem idealnie, na replayach nasz głos może delikatnie spóźniać się, co sprawne ucho po chwili wychwyci. Singstar ma jeszcze jedną wadę dla nas, polskich graczy. Otóż jeśli ktoś nie zna dobrze angielskiego, to śpiewać mu się będzie raczej niewygodnie, o ile nie jest obeznany w muzyce niczym finalista teleturnieju „jaka to melodia”. Może doczekamy się edycji z polskim hip-hopem, albo „Ich Troje” (olaboga), lub Krzysiem Krawczykiem (czy nie fajnie byłoby powydzierać się na imprezie zapodając swojski „Parostatek”)?

Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca
Recenzja gry Rocksmith 2014 - pogromca Guitar Hero powraca

Recenzja gry

Reklamy Rocksmitha 2014 głoszą, że jest to „najszybszy sposób nauki gry na gitarze”. Tym razem produkcja Ubisoftu jeszcze bardziej odchodzi od schematów znanych z Guitar Hero, kładąc większy nacisk na walory edukacyjne.

Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku
Recenzja gry Rocksmith - Guitar Hero bez plastiku

Recenzja gry

Potencjalnie przełomowa gra muzyczna Ubisoftu zadebiutowała w końcu na naszym rynku. W recenzji sprawdzamy, czy szarpanie za struny prawdziwej gitary dostarcza tyle samo frajdy co zabawa plastikowymi atrapami.

Music Master: Chopin - Classic - recenzja gry
Music Master: Chopin - Classic - recenzja gry

Recenzja gry

Po wielu mniej lub bardziej udanych przygodówkach, erpegach, strategiach i strzelaninach polska myśl programistyczna wzięła się za gry muzyczne. Okazją do stworzenia nadwiślańskiego klona Guitar Hero stał się Rok Chopinowski.