Recenzja Marvel's Avengers – hej, ta gra nie jest zła! - Strona 2
Marvel's Avengers to gra usługa, która ma przyjemną kampanią fabularną i obiecujący end game. A że będzie długo wspierana, to jest nadzieja, że twórcy poprawią jej wady i z dobrej zrobią grę świetną.
Kamala jest super
W grze sygnowanej logo Marvela nie mogło zabraknąć kultowych postaci z przepastnego uniwersum tego wydawcy. Robimy więc totalną rozwałkę jako Hulk, walimy piorunami, grając Thorem, czy przemykamy między przeciwnikami, wcielając się w Czarną Wdowę. Dobrze, że wśród klasycznych i trochę wyświechtanych propozycji nie zabrakło też odrobiny świeżości – i to jakiej! Kamala Khan, która działa pod pseudonimem Ms. Marvel, to nowa superbohaterka, znana dotychczas tylko z paru komiksów. I Kamala stała się moją faworytką w Marvel’s Avengers.
W grze o superbohaterach Ms. Marvel jest ich superfanką. Ekscytuje się spotkaniem z każdym herosem, przypomina im ich przeróżne akcje i sypie dowcipami. Potrafi się nawet zabawnie odgryźć, a kiedy trzeba, to i zmobilizować ekipę. To głównie dzięki jej roli, a w kampanii spędzicie w jej elastycznej skórze sporo czasu, gra jest zwyczajnie zabawna – i to w stylu, do jakiego przyzwyczaiły nas hitowe filmy Marvela. Nie tylko Kamala została dobrze zagrana. Po początkowym uczuciu, że mam do czynienia z jakąś podróbką, szybko przekonałem się do nowych twarzy superbohaterów. Jasne, w porównaniu ze znanymi aktorami wypadają one różnie: nie podoba mi się szczególnie Iron Man; Thor jest OK, bo podobny do Chrisa Hemswortha; za to nowa Czarna Wdowa mnie kupiła. Ważne jednak, że dialogi z nawiązką wynagradzają nijaką aparycję. Nolan North (znany m.in. z roli Nathana Drake’a) wcielający się w Tony’ego Starka jest świetny. Dobrze poradził sobie też Troy Baker (czyli Joel z The Last of Us) jako Bruce Banner (Hulk).
KIM JEST MS. MARVEL?
Kamala Khan, pierwsza muzułmańska superbohaterka w uniwersum Marvela, zadebiutowała w komiksach w 2013 roku. Ta zadziorna nastolatka urodziła się w rodzinie pakistańskich imigrantów, żyje w Jersey City, a swój pierwszy strój wykonała z burkini (połączenie słów „burka” i „bikini”), czyli stroju kąpielowego, który noszą niektóre muzułmanki. Dobrze się domyślacie, że dość dokładnie zakrywa on całe ciało.
Kamala jest zabawna, przekorna i ma niesamowite zdolności – może rozciągać swoje ciało w dowolny sposób, jakby było z gumy. Czasem jej ręce, niczym u Inspektora Gadżeta, stają się bardzo długie, kiedy indziej pięści ma większe od Hulka. Potrafi też powiększyć się tak, że jest ogromna niczym budynek (w jednej ze scen w grze świetnie to wykorzystano).
W komiksie o przygodach Ms. Marvel jest dużo humoru nawiązującego do różnic między kulturami. Ammi i Abu (w pasztuńskim „tata” i „mama”) Kamali kręcą nosem, gdy ich córka spędza czas w towarzystwie kolegów. A gdy dokazuje, wysyłają ją na pogawędkę do szejka Abdullaha, który naucza w lokalnym meczecie.
Komiksy nie są co prawda wybitne, ale czyta się je całkiem przyjemnie. Kamala ujmuje w nich, co oddano świetnie w grze, miłością do Avengerów i znajomością ich przygód godną najbardziej hardcore’owego fana. Tworzy nawet własne fanfiki na temat Mścicieli.
HULK SMASH!
Diablo i Destiny mogłyby mieć ciekawy system rozwoju postaci, masę buildów oraz tonę egzotycznych przedmiotów, ale wszystko to zdałoby się na nic, gdyby nie satysfakcjonująca walka z piekielnymi pomiotami czy kosmicznymi najeźdźcami. Na szczęście Marvel’s Avengers, choć znacznie bardziej „drewniane” od wspomnianych gier, radzi sobie całkiem nieźle. Na tyle dobrze, że kolejne misje zaliczamy właśnie dlatego, że fajnie się w nich walczy. Nie ma to jak wspólnie rozwalić wraży czołg czy przypiec niemilca ironmanowym promieniem.
W grze, która jest swego rodzaju chodzoną bijatyką, nie mogło zabraknąć oczywiście przeróżnych kombosów. Jeśli jednak nie przepadacie za uczeniem się ich na pamięć, spokojnie – w trakcie kampanii czy nawet na początku endgame’u wcale nie trzeba małpiej zręczności, żeby sobie poradzić. Z czasem oczywiście, gdy stopień trudności wzrasta, skill zaczyna odgrywać coraz większą rolę, ale to wciąż nie jest poziom Street Fightera. O ile w bijatykach radzę sobie średnio – tak w Marvel’s Avengers idzie mi całkiem nieźle.
Pisać dużo o samej walce nie ma większego sensu – najważniejsze jest to, że sprawia satysfakcję. Szalejący Hulk faktycznie robi wrażenie niezniszczalnego potwora, młot Thora, waląc w pancerze wrogów, wydaje metaliczne dźwięki, a laser Iron Mana błyskawicznie roztapia zwykłych zbirów. Okazjonalne spowolnienia i pełna kontekstowość walki tylko podkreślają jej efektowność. Oczywiście, nie mamy tu do czynienia z poziomem Spider-Mana z 2018 roku, bo gra jest znacznie bardziej „drewniana”, ale za to każda z postaci posiada unikatowe ataki, umiejętności czy finishery, więc jeśli znudzicie się Czarną Wdową, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby grać jako Iron Man.
Dodatkowo superbohaterowie ciekawie się wzajemnie wspierają – mogą ściągać na siebie uwagę przeciwników, stając się tankami, leczyć towarzyszy czy wzmacniać ich ciosy. To rozwiązanie szczególnie dobrze sprawdza się, gdy gramy ze znajomymi – albo z ziomkami z internetu, których dobrał nam matchmaking. Zazwyczaj preferuję w takich produkcjach samotną rozgrywkę, więc z pełnym przekonaniem mówię, że sztuczna inteligencja daje radę. Gdy trzeba, komputerowi towarzysze nas wskrzeszają. Nie gubią się też na mapach i nie zapominają odpalić swoich „ultymatywnych” umiejętności. Dopiero na wyższych poziomach trudności zacząłem odczuwać potrzebę posiadania zgranej ekipy.
BOSSOWIE
Na osobną pochwałę zasługują starcia z bossami. Są pomysłowe i – poza jednym – ciekawe. Superłotrzy mają swoje ciosy specjalne, przyzywają oczywiście miniony i trzeba szczególnie uważać na ich ataki obszarowe. Niby nic odkrywczego w tym gatunku, ale twórcy zrealizowali to bardzo poprawnie.