Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 16 marca 2020, 15:00

Recenzja Animal Crossing: New Horizons – gry, która się nie spieszy - Strona 5

Animal Crossing: New Horizons stanie się częścią waszej codziennej rutyny. Obok pracy, szkoły, obiadów i spotkań ze znajomymi każdego dnia będziecie więc łapać motyle i łowić ryby. I będziecie się z tego cieszyć, jak dzieci.

Halo, Nintendo, mamy 2020 rok

Nachwalić się nie mogę tego nowego Animal Crossing, ale to nie znaczy, że wszystko jest idealne. Niestety, ale twórcom zabrakło trochę odwagi w unowocześnianiu rozgrywki. Weźmy crafting – żeby wykonać przedmiot, potrzebujemy określonej ilości surowców, które musimy mieć w plecaku. Nie wystarczy, że są w magazynie. Przełączamy się więc w kółko między magazynem w domu, ekwipunkiem, a ekranem do tworzenia, zwyczajnie tracąc czas i irytując się na to dziwne rozwiązanie – czemu gra nie może robić tego za nas? Nie można też robić kilku tych samych przedmiotów na raz – oglądamy więc te same animacje po kilkanaście razy robiąc przynęty dla ryb… I takich niezbyt wygodnych rozwiązań w interfejsie jest niestety więcej. Tak jak pisałem, jest znacznie lepiej niż w poprzedniej odsłonie – ale to ciągle za mało, jak na standardy 2020 roku.

Szkoda też, że pokoje w naszym domu oddzielone są ekranami ładowania, bo zniechęca to do chodzenia po własnym domku. Raz umeblowane pomieszczenie po prostu zostawiamy za sobą – i zaglądamy tam od wielkiego dzwonu. Brakowało mi też paru aktywności z poprzednich odsłon – nie nurkowałem w poszukiwaniu skarbów; nie widziałem też nigdzie możliwości kolekcjonowania dzieł sztuki. Może po prostu nie dotarłem do momentu, gdy pojawiają się te opcja? A może będzie to elementem jakieś aktualizacji? Nie wiem, ale ten brak wiedzy to w przypadku Animal Crossing część uroku tej gry. Dzięki temu nigdy nie wiesz, kto odwiedzi Twoją wyspę jutro – i co zaoferuje.

Swój domek będziecie meblować i ulepszać, ale szkoda, że przed każdym pokojem czeka ekran ładowania. - Recenzja Animal Crossing: New Horizons – gry, która się nie spieszy - dokument - 2020-03-16
Swój domek będziecie meblować i ulepszać, ale szkoda, że przed każdym pokojem czeka ekran ładowania.

Twórcy wprowadzili też losowo generowane wyspy, na które możemy polecieć samolotem. W zasadzie pełnią one funkcję dodatkowego rezerwuaru zasobów – zdobędziemy tam nowe drzewa owocowe, zwierzątka, które możemy zaprosić do naszej wioski czy kamień i drewno. Niestety, jak odwiedzisz 10 takich miejsc, to okaże się, że są do siebie bliźniaczo podobne – i w gruncie rzeczy nudne. Zabrakło mi tam np. nietypowych gatunków ryb czy owadów, które by zachęcały do podróżowania. Robiłem to tylko po to, żeby ogołocić wysepkę ze wszystkiego, ale frajdy wielkiej w tym nie czułem. Mam nadzieję, że przynajmniej część z tych upierdliwości twórcy poprawią w ramach aktualizacji.

Werdykt jest prosty

Uzależniająca formuła – ile razy słyszeliście ten slogan? Tak się jednak składa, że w przypadku Animal Crossing to nie jest marketingowy bullshit. Łowiłem ryby, sadziłem kwiatki, układałem meble i rozmawiałem z mieszkańcami – a to wszystko z ogromną przyjemnością. Co jeszcze fajniejsze, zawartości w New Horizons jest po prostu w bród. Mimo, że spędziłem w grze ponad 50 godzin, to ciągle nie zobaczyłem wielu mechanik, postaci czy opcji. Grzyby? Zapomnijcie, pewnie będą jesienią. Żuki siedzące na drzewach – nie widziałem ani jednego. Wielki roboty czy karuzele? Mam tylko parę przepisów, a i tak brakuje mi składników, żeby je zrobić.

Nie chcę w tej recenzji zdradzać zbyt wiele, bo w AC odkrywanie samemu różnych tajemnic czy mechanik jest po prostu strasznie fajne. Jeśli macie Switcha i lubicie takie urocze grindowanie, to werdykt jest jeden: w nowe Animal Crossing musicie zagrać. A jeśli wizja łapania motyli przez kilkadziesiąt godzin się Wam nie podoba, to cóż, lepiej odpuście. ;-)

O AUTORZE

Lubię farmić w grach – i mam namyśli zarówno sadzenie roślinek, jak i grindowanie nowych przedmiotów czy leveli. W Animal Crossing dostałem jedno i drugie, trudno więc się dziwić, że jestem zachwycony. Mimo spędzenia ponad 50 godzin w grze zamierzam do niej wracać – chcę zobaczyć, co się zmieni na mojej wyspie latem czy jesienią, ciekawi mnie, co jeszcze na niej odkryję i kogo spotkam. Marzy mi się też wypełnienie muzeum wszystkimi okazami. Słowem, mam jeszcze wiele do zrobienia.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry otrzymaliśmy nieodpłatnie od firmy ConQuest Entertainment, dystrybutora Nintendo na rynek polski.

Adam Zechenter | GRYOnline.pl

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej