Recenzja gry Heavy Rain na PS4 - remaster, który zawodzi
Wydawałoby się, że tego nie da się położyć. Wprawione w tworzeniu remasterów, Sony pokusiło się o przypomnienie jednej z najlepszych gier poprzedniej generacji konsol. Niestety, Heavy Rain wypada blado na tle poprzednich wznowień tej firmy.
Recenzja powstała na bazie wersji PS4.
- jeden z najlepszych „interaktywnych filmów” w historii;
- podwyższona rozdzielczość i lifting modeli postaci służą produkcji;
- deszcz i efekty środowiskowe wyglądają świetnie.
- sterowanie nadal potrafi zirytować;
- drobne błędy i okazyjne spadki liczby klatek animacji;
- wyraźny problem z dźwiękiem w polskiej wersji.
Wydane w 2010 roku Heavy Rain autorstwa studia Quantic Dream to bez wątpienia produkcja kultowa. Ten „interaktywny film” Francuzów zmienił nasze postrzeganie mariażu filmów i gier oraz przetarł szlaki podobnym produkcjom, np. bardzo pozytywnie przyjętemu The Walking Dead firmy Telltale Games i zeszłorocznemu Until Dawn. Oczekiwanie na kolejne dzieło ekipy Davida Cage’a, czyli Detroit: Become Human, Sony umiliło nam wydaniem remastera dwóch poprzednich gier studia: Heavy Rain i Beyond: Dwie dusze. Ta ostatnia nie zestarzała się prawie wcale, ale pierwszy tytuł z pakietu ma już 6 lat na karku i nie został, niestety, odświeżony tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Ciągle pada
W dniu premiery Heavy Rain było produkcją, na wspólny „seans” której z przyjemnością zapraszaliśmy znajomych pogrywających na innych platformach, a filmoznawcy ochoczo czynili z niej obiekt wnikliwych badań, wróżąc, że tak właśnie będzie wyglądać przyszłość rozrywki. Sześć lat po premierze gra nadal broni się rewelacyjną historią, zaś dramat rodziny Marsów wyciska łzy nawet z największych twardzieli. Podniesiona rozdzielczość i poprawione modele postaci sprawiają, że tytuł nie ma się czego wstydzić na tle konkurencyjnych produkcji, jednak nie da się ukryć, że szata graficzna zdążyła się już delikatnie zestarzeć. Jedną z największych bolączek „liftingu” wirtualnej „Ulewy” jest brak 60 klatek na sekundę – co na pewno nie przeszkodzi niezaznajomionym z tytułem, jednak jest co najmniej dziwne, gdy spojrzy się na to, jak prezentują się poprawione wersje God of War III czy pierwszego Uncharted. Oprócz postaci dobrze wyglądają też same miejscówki, które wzbogacono o ulepszone efekty środowiskowe: deszczu jest zwyczajnie więcej niż poprzednio, a widok moknących podmiejskich lokacji potrafi zaprzeć dech w piersiach.
Ten sam Jason
Od czasu premiery trzon rozgrywki pozostał niezmieniony: nadal większość czasu przed ekranem spędzamy, oglądając animacje na silniku gry lub angażując się w bardzo liczne sekwencje QTE. Te zaś momentami zmuszają nasze dłonie do nie lada gimnastyki i mimo upływu lat sterowanie nierzadko daje w kość. W momentach, w których musimy machać padem lub przechylać go na boki, gra zdaje się reagować bardziej surowo niż w przypadku poprzedniej wersji, co powoduje niespodziewane porażki. Mimo że Heavy Rain przechodziłem po raz trzeci, kilkakrotnie zawaliłem jedną z prostszych sekwencji, w której trzeba przechylić pad w bok o 90 stopni. Bynajmniej nie psuje to frajdy z ogrywania tej świetniej produkcji, ale szkoda, że sterowanie nie zostało usprawnione w reedycji – remaster zamiast poprawić poprzednie błędy, dołożył jeszcze swoje niedociągnięcia. Największą zbrodnią jednak jest to, że nadal należy przytrzymywać przycisk R2, żeby w ogóle się poruszać, a sterowanie bohaterami przypomina czasem obsługę czołgu, który reaguje z drobnym opóźnieniem.