Stare, ale jare - najlepsze stare gry, które wciąż goszczą na dyskach redakcji
Wracacie czasem do staroci? Powrót do starej gry może być ciekawym doświadczeniem. Zapytaliśmy członków redakcji, do których dawnych, około dwudziestoletnich gier wracają w przerwach między premierami.
Spis treści
- Stare, ale jare - najlepsze stare gry, które wciąż goszczą na dyskach redakcji
- Majesty – symulator szurniętego królestwa
- Dungeon Keeper – złe jest dobre
- Fallout 1 i 2 – piękny koniec świata
- Sid Meier’s Colonization – Amerykę skolonizowano w 1993 roku
- Carmageddon – krew, krowy i diesle
- Twierdza – a mury runą, runą, runą
- Heroes of Might and Magic 3 – syndrom jeszcze jednego tekstu
- Thief – kradzież popłaca
- Baldur’s Gate – wojownicy, chomiki i wampiry
- StarCraft (1 i 2) – drama w kosmosie
- Half-Life – „pół-życie” jeden
- Final Fantasy 7 – mali ludzie z wielkimi mieczami
- The Settlers II – ścieżka, którą ciągle chadzamy
- TES: Morrowind – brzydkie może być piękne
- Caesar III – gra o zawalaniu się budynków
- Planescape: Torment – RPG i traktat filozoficzny zarazem
- Gothic 2
Half-Life – „pół-życie” jeden
W SKRÓCIE
- Producent: Valve Software
- Data premiery: 19 listopada 1998
- Jak wrócić: Steam
Oto gra, która nie tylko zapoczątkowała jeden z najpotężniejszych hype’ów w historii gier wideo (oczekiwania na część trzecią przybierają odrobinę religijny charakter) – na jej bazie powstało również wiele modów, a później samodzielnych gier.
Half-Life był shooterem specyficznym, zdecydowanie wolniejszym od zręcznościowych Quake’ów czy Unreali, a jednak dynamiczniejszym niż System Shock czy Deus Ex. Nie posiadał również, wzorem gier FPP w klimatach science fiction, żadnej mechaniki RPG, niczego tam w zasadzie nie rozwijaliśmy, a Gordon Freeman nie miał żadnych umiejętności poza tymi, którymi obdarzał go żywy gracz.
Do pierwszej części możemy powrócić pośrednio dzięki dobrze wyglądającej fanowskiej produkcji Black Mesa.
A jednak ten odważny pomysł sprawdził się wyśmienicie. Eksploracja bazy opanowanej przez kosmitów sprawiała dużo radości, mimo że Gordon nie odzywał się w trakcie niej ani słowem. Gra miała rozbudowaną fabułę, a jej lore opisują dzisiaj dziesiątki fanowskich stron, próbując przy tym przewidzieć, jak mogłyby potoczyć się losy ludzkości w części trzeciej.
Kapitalna kontynuacja i epizody do niej tylko uświetniły rozgrywkę. Drugą odsłonę cyklu uznaje się za grę przełomową dla branży, choć przecież mówimy wciąż tylko o produkcji, w której strzelamy, by nie zostać zabitym. Sequel to jedno, ale warto również zainteresować się wyśmienitym fanowskim remakiem. Black Mesa to „jedynka” przełożona na silnik drugiej części. Dodajmy – przełożona w bardzo dobry sposób. Twórcom oryginału na tyle spodobało się to, co zrobili fani, że nie tylko nie sabotowali ich prac, ale zaprosili ich na platformę Steam – i w 2020 roku ci wypuścili wreszcie pełną wersję gry.
Dlaczego wracamy?
- Bo to grywalny kawał świetnego kodu.
- Bo Half-Life stał się popkulturowym zjawiskiem i warto wiedzieć dlaczego.
- Bo istnieje wiele modów, które poprawiają jakość grafiki.
- Bo Black Mesa to potężny projekt, a przy tym wierny pierwowzorowi.