Ponura paczka gier postapo – bo koniec świata to dopiero początek
Obok wielkich nurtów fantasy i science-fiction dumnym krokiem podąża od jakiegoś czasu trzeci zawodnik – postapokalipsa. Jej wpływy są silne zwłaszcza na polu gier wideo, więc postanowiliśmy wyłonić ciekawe tytuły osadzone w świecie po zagładzie.
Spis treści
- Ponura paczka gier postapo – bo koniec świata to dopiero początek
- Trylogia S.T.A.L.K.E.R. – z wizytą u sąsiadów
- Fallout 2 – po prostu klasyka
- Bastion – przebój indie
- Fallout: New Vegas – powrót marki
- Metro: Last Light – Wschód inaczej
- Darksiders – zastań jeźdźcem postapokalipsy
- Borderlands 2 – postapo na wesoło
- The Last of Us – jedna z najlepszych gier w ogóle
- The Walking Dead: The Telltale Games Series – przygodówkowy fenomen
- Mad Max – sandbox totalny
Mad Max – sandbox totalny
Na czwartego filmowego Mad Maxa czekaliśmy naprawdę długo, ale kiedy już wszedł do kin – zrobił to w imponującym stylu. To było kino akcji, jakiego dawno nie widziano na wielkim ekranie. Bezkompromisowe, z CGI zredukowanym do minimum, świetną kaskaderką i tym błyskiem realizacyjnego szaleństwa, na jaki stać tylko nielicznych reżyserów.
Po premierze najdłuższej sceny pościgu w historii filmu wypuszczono całkiem niezłą grę, która mimo niedoróbek jest czymś więcej niż materiałem promocyjnym w multimedialnej kampanii marketingowej.
Mad Max z 2015 roku zbiera najbardziej znane i zakorzenione elementy z wszystkich filmów, by przedstawić swoją historię, choć schemat opowieści przypomina to, co widzieliśmy w Road Warrior i Fury Road. Zaczyna się więc od tego, że nasz bohater ponownie traci brykę, kultowego V8 Interceptora.
Ponieważ Maxa nic nie powstrzyma, gość zakasuje rękawy i rusza na Pustkowia, by stworzyć nowy wehikuł, szybszy i potężniejszy od poprzedniej maszyny. W tym celu zbieramy każdy napotkany złom, a pomaga nam w tym pewien natchniony dziwak.
W tym momencie trzeba zaznaczyć, że to produkcja daleka od ideału. Niektórych zrazić może powtarzalność rozgrywki i monotonia zadań. Fabuła i bohaterowie też nie zachwycają, scenarzyści niewiele wydobyli z Maxa i jego podróży przez sandboksowe Pustkowia.
Czym więc gra zachwyca? Klimatem żywcem wyjętym z rdzawych, pełnych wszechobecnego złomu filmów George’a Millera oraz odjechanymi projektami lokacji. Ogromną radochę sprawiają sekwencje walki i danie główne, czyli rozróby na czterech kółkach. To wtedy gra pokazuje prawdziwy pazur i wynagradza chwile nudy.
Jeśli jesteście w stanie wybaczyć niedociągnięcia i potrzebujecie tytułu przenoszącego klimat filmów o Maxie w skali 1 do 1, to jest to pozycja właśnie dla Was.