Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 17 stycznia 2012, 09:20

autor: Grzegorz Ferenc

Ścigania rzekomych piratów za pomocą listów ciąg dalszy…

Serwis TorrentFreak opublikował listę wydawców, którzy stosują kontrowersyjną metodę ściagania piractwa za pomocą wysyłania listów do właścicieli namierzonych adresów IP.

Nie minął tydzień odkąd poinformowaliśmy, że firma CD Projekt zaprzestała kontrowersyjnego ścigania piratów w związku z wątpliwościami co do jego skuteczności oraz ogólnej dezaprobaty społeczności graczy. Okazuje się jednak, że praktykę wysyłania listów z żądaniem zapłacenia kary za rzekome nielegalne ściąganie gier stosuje o wiele więcej firm.

Serwis TorrentFreak, po przeanalizowaniu posiadanych informacji pochodzących od firm prawniczych, stowarzyszeń skupiających się na walce z piractwem oraz indywidualnych użytkowników, opublikował listę twórców stosujących ten wariant walki z piratami. Są wśród nich m.in. Atari, Codemasters, Lucas Arts, Square Enix oraz Techland. Najbardziej aktywnymi na tym polu są niemieccy wydawcy, na czele z Koch Media, dtp entertainment AG oraz Kalypso Media GmbH. Na liście znalazła się także firma Ubisoft, która zareagowała oświadczeniem, że od trzech lat nie stosuje tego rodzaju broni w walce z piratami.

Ścigania rzekomych piratów za pomocą listów ciąg dalszy… - ilustracja #1

Żądanie zapłaty kary za nielegalnie ściągnięte tytuły nie ogranicza się do ostatnio wydanych gier, takich jak chociażby Dead Island polskiego studia Techland czy też Deus Ex: Human Revolution firmy Square Enix. Listy mogą dotyczyć także starszych tytułów, takich jak F1 2010 firmy Codemasters.

Metoda działania jest we wszystkich przypadkach taka sama. Prawni przedstawiciele poszkodowanej firmy wysyłają list do właściciela adresu IP podejrzanego o ściągnięcie nielegalnej wersji gry. Nawiasem mówiąc, jest to dosyć słaby dowód, który w przeszłości doprowadził m.in. do oskarżenia o piractwo pary emerytów. W liście żąda się zapłaty „grzywny” (od 300 do 1000 euro), w przeciwnym wypadku grożąc wystąpieniem na drogę sądową. Trzy piąte z tej sumy trafia na konto firmy prawniczej, reszta należy się wydawcy. Według serwisu TorrentFreak, jest to dobry sposób na generowanie przychodu w wiele lat po opublikowaniu danego tytułu, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że liczba wysyłanych listów może sięgać tysięcy.