Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 18 września 2006, 14:50

autor: Artur Falkowski

Quo vadis Wii?

Czy Wii przetrwa? Czy odniesie komercyjny sukces? Czy nowy charakter rozgrywki jest w stanie przyćmić braki techniczne konsoli? Takie obawy ma wielu fanów, w tym Billy Berghammer z serwisu Game Informer. W zamieszczonym tam artykule postawił pytanie: „Czy Wii znów nas rozczaruje?”

Czy Wii przetrwa? Czy odniesie komercyjny sukces? Czy nowy charakter rozgrywki jest w stanie przyćmić braki techniczne konsoli? Takie obawy ma wielu fanów, w tym Billy Berghammer z serwisu Game Informer. W zamieszczonym tam artykule postawił pytanie: „Czy Wii znów nas rozczaruje?”

Od razu trzeba zaznaczyć, że nie mamy tu do czynienia z fanem konkurencji. Bill posiada w swojej kolekcji poprzednie konsole Nintendo i planuje rozszerzyć ją o najnowsze dzieło japońskiego producenta. Mimo wszystko jednak ma obawy co do nadchodzącej konsoli. Pamiętając o tym, co stało się z N64 i GameCube, nie chciałby, żeby Wii podzieliło ich los.

N64 w chwili premiery cieszyło się olbrzymią popularnością, pomimo tego, że na starcie oferowano jedynie dwie gry: Super Mario 64 i Pilotwings 64. Z czasem doszły inne, świetne tytuły, lecz producenci zaczęli odwracać się od Nintendo pod wpływem rosnącej w zastraszającym tempie popularności Sony Playstation.

Kartridże, które były nośnikiem N64, okazały się zbyt mało pojemne jak na wymogi czasów. Nie było na nich miejsca na długie i rozbudowane sekwencje FMV, którymi wyładowane były produkcje konkurencji.

Ponadto do upadku wspomnianej konsoli przyczyniło się samo Nintendo, ciągle opóźniając daty premier, przedłużając czas produkcji wyczekiwanych tytułów albo przenosząc je na kolejną platformę sprzętową (GC).

Autor przytoczonego artykułu przyznał, że choć początkowo N64 było jego jedyną konsolą, to w celu zapewnienia sobie stałego napływu nowych gier, zakupił PlayStation.

Losy GameCube były jeszcze bardziej tragiczne, chociaż na początku nic na to nie wskazywało. Wielkie nadzieje, jakie wzbudziła prezentacja konsoli na targach E3 w 2001 i przyznana przez krytyków nagroda „Best of Show” dobrze wróżyły GC na przyszłość. Zapowiedziany line-up zawierał sporo nowych tytułów, a szef Nintendo żartował sobie, że podczas gdy konkurencja tworzy kolejne sequele, oni koncentrują się na zupełnie nowych tytułach.

Sama premiera w Japonii (14.09.2001) nie była już jednak sukcesem. Dość nieszczęśliwie zbiegła się z wydarzeniami z pamiętnego jedenastego września, które całkowicie zawładnęły mediami i skutecznie odwróciły uwagę od innych spraw. W pierwszych trzech dniach od premiery rozeszło się 300 tysięcy egzemplarzy konsoli. Nie było jednak problemów z jej nabyciem, a towar w dalszym ciągu zalegał na półkach. Na domiar złego, zabrakło wśród tytułów startowych kontynuacji Mario, marki w dużym stopniu napędzającej sprzedaż konsol Nintendo.

W Stanach listopadowa premiera odniosła większy sukces. Doszło nawet to chwilowego wyprzedania dostarczonych na start egzemplarzy konsoli. To była chwila chwały dla GC. Premierę wspierała bardzo rozbudowana lista gier stworzonych przez niezależnych wydawców.

W tym czasie jednak na świecie rozpoczęły się niekwestionowane rządy PS2. Do tego pierwszy Xbox zajął sporą część rynku. Producenci zauważyli, że posiadacze GC wolą kupować gry stworzone przez Nintendo, a tytuły innych firm cieszą się większym powodzeniem na konsolach konkurencji. Zaczął się odwrót niezależnych developerów od wspierania GC. Dwa lata po premierze fani praktycznie skazani byli na tytuły ze stajni Nintendo, których, co oczywiste, firma nie była w stanie stworzyć w wystarczających ilościach.

Po tym „historycznym” wstępie Berghammer przechodzi do sedna, zauważając liczne analogie między sytuacją GC a Wii. Nowa konsola, podobnie jak poprzedniczka, została niekwestionowanym zwycięzcą tegorocznych targów E3. Oczekiwania fanów są wielkie. O start nowego produktu Nintendo nie ma się raczej co martwić, lecz najważniejsze będzie to, jak wyglądać będzie jego przyszłość.

Według autora wspomnianego artykułu, gorszej specyfikacji technicznej Wii nie będzie w stanie przyćmić nawet najbardziej wymyślne sterowanie. Technologicznie urządzenie stać będzie nieco powyżej pierwszego Xboxa i w porównaniu z konsolami nowej generacji, prezentować się raczej mizernie.

Ponownie zabraknie na starcie przygód Mario (i nowego Metroida). Sprawę nieco polepsza Zelda: Twilight Princess, ale nie będzie to gra dla wszystkich. Jeśli chodzi o wsparcie niezależnych dystrybutorów, to poza Red Steel większość zapowiadanych produkcji nie prezentuje sobą niczego wartościowego. Zazwyczaj będą to konwersje znanych z innych platform tytułów, wzbogacone o wykorzystanie możliwości oryginalnego sterowania Wii. Nie będzie to jednak to, czego wymaga ta konsola, to znaczy całkowicie nowego podejścia do gier i tworzenia praktycznie od podstaw produkcji na tę platformę sprzętową.

Virtual Console będzie umożliwiać dostęp do sporej bazy tytułów, ale nie będzie to żadną nowością w porównaniu z konkurencją, która również przygotowała swoje odpowiedniki takiej usługi.

Jeżeli nie uda się utrzymać przy sobie niezależnych producentów, Wii skazane będzie na porażkę. Póki co autor pozostaje pełen nadziei i spodziewa się, że nowa konsola Nintendo nie podzieli losów N64 i GC. Niestety dużo przesłanek wskazuje na to, że istnieje takie zagrożenie.