Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 28 sierpnia 2022, 09:00

Mieliśmy dostać The Last of Us: Part I, a otrzymamy The Last of Us: Part $

Od premiery The Last of Us: Part I dzieli nas kilka dni, a Sony nadal nie chce zejść z zaporowej ceny tej gry. O upuście mogą pomarzyć nawet ci, którzy regularnie wspomagają tę firmę, czyli posiadacze abonamentu PS Plus.

Sony ma w swojej ofercie pokaźną kolekcję tytułów ekskluzywnych, ale chyba żaden z nich nie cieszy się tak wielką estymą jak The Last of Us. Grę docenili zarówno gracze, jak i recenzenci, w liczbie zdobywanych nagród w 2013 roku bez trudu pokonała ona Grand Theft Auto V, a ponura podróż Joela i Ellie wciąż uznawana jest za magnum opus studia Naughty Dog. Równie ciepło przyjęto wydany kilkanaście miesięcy później remaster, mimo że na początku przedsprzedaży kosztował on tyle samo co pierwowzór. Wówczas jednak próbowano tę decyzję jakoś rozsądnie wytłumaczyć. Dziś, kiedy jesteśmy o krok od premiery remake’u TLoU na PlayStation 5, nastroje w niebieskim obozie są zgoła odmienne, a kością niezgody okazała się właśnie przesadzona – zdaniem wielu – cena i brak jakiejkolwiek reakcji na narzekania ze strony firmy Sony.

W 2014 roku wysoką cenę portu tłumaczono na różne sposoby. Przede wszystkim gra była względnie świeża, a z powodu istotnych kwestii hardware’owych na PS4 nie dało się dokonać szybkiego upgrade’u po włożeniu krążka z wersją na PlayStation 3. Na problemy z kompatybilnością obu konsol narzekał też zresztą sam Neil Druckmann ze studia Naughty Dog, który prace nad konwersją określił mianem drogi przez piekło. Zrozumienie dla niezadowolenia fanów wykazało też w końcu samo Sony, które ugięło się i pełną wówczas cenę (59,99$) zredukowało miesiąc przed premierą o dziesięć dolarów. Ci, którzy zdążyli kupić grę drożej, odzyskali swoje pieniądze. Podkreślano też, że posiadacze „peesczwórek” nie dostaną samej podstawki, bo do zestawu dorzucono też bardzo udane rozszerzenie o nazwie Left Behind, płatny wcześniej dodatek z poziomem trudności Grounded oraz osiem nowych map do trybu multiplayer.

Mieliśmy dostać The Last of Us: Part I, a otrzymamy The Last of Us: Part $ - ilustracja #1

Osiem lat później cała lista dobrodziejstw sprowadza się w zasadzie do ładniejszej grafiki i wrzucenia do gry części rozwiązań opracowanych wcześniej z myślą o The Last of Us 2. Zaktualizowano modele postaci i przebudowano niektóre lokacje, chociaż wciąż nie wiemy, w jak dużym stopniu. Pakiet zawiera dodatek Left Behind, ale trybu multiplayer już nie, bo w końcu uznano – być może całkiem słusznie – że jest przeciętny. To wszystko dostaniemy w cenie o 20 dolarów wyższej niż remaster w 2014 roku. W Polsce gra kosztuje aż 339 złotych w standardowej wersji. Za edycję z kilkoma ułatwiaczami trzeba dorzucić kolejne 50 zł.

Czy The Last of Us: Part I będzie równie dobrą grą po latach co pamiętny pierwowzór? Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Czy dobrze się stało, że klasyka doczekała się liftingu na miarę drugiej części, a kto wie, może nawet przewyższającego ją wizualnie? Jak najbardziej tak. Niestety, nie za takie pieniądze. Rozumiem, że dzisiejsza rzeczywistość jest trudna, że Sony musi decydować się na podwyżki, żeby utrzymać się na powierzchni, ale tak w imię zwyczajnej przyzwoitości wypadałoby docenić tych, którzy regularnie dorzucają się do tego interesu. Nie oczekuję, że The Last of Us: Part I będzie na starcie dostępne w PlayStation Plus Premium, choć byłby to naprawdę miły gest, ale jakiś wyraźny upust cenowy dla aktywnych posiadaczy abonamentów (nie tylko tych najdroższych) lub posiadaczy poprzedniej wersji gry jest jednak wskazany. Tymczasem nie dzieje się nic – Sony 2022 od Sony 2014 dzieli w tej kwestii przepaść. Nie tędy droga, zwłaszcza że ten największy konkurent, wciąż nabijający sobie punkty za mocno prokonsumencką postawę, postępuje dokładnie odwrotnie.

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do newslettera.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Które The Last of Us wolisz?

Pierwsze
65,7%
Drugie
34,3%
Zobacz inne ankiety