Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 11 października 2008, 16:07

AgreGOLmat (4 - 10 października 2008)

Za oknem fatalna pogoda. Słoneczko przyświeca, termometr wskazuje temperaturę powyżej kilkunastu stopni Celsjusza, a ziemię zdobią kobierce opadłych z drzew, różnokolorowych liści. Jest paskudnie do tego stopnia, że nawet nie chce się człowiekowi włączyć komputera. Tylko by spacerował, głęboko oddychał ciepłym, jesiennym powietrzem i za nic w świecie nie chce mu się zmusić do choćby godzinnej sesyjki w towarzystwie unowocześnionego Geralta czy wizyty w na „crysisowej” wyspie. Mówię Wam, dla nałogowego gracza nie ma nic gorszego niż roześmiane dzieciaki brykające w pobliskiej piaskownicy i zagłuszające rzężenie umierających na ekranie kosmitów.

Za oknem fatalna pogoda. Słoneczko przyświeca, termometr wskazuje temperaturę powyżej kilkunastu stopni Celsjusza, a ziemię zdobią kobierce opadłych z drzew, różnokolorowych liści. Jest paskudnie do tego stopnia, że nawet nie chce się człowiekowi włączyć komputera. Tylko by spacerował, głęboko oddychał ciepłym, jesiennym powietrzem i za nic w świecie nie chce mu się zmusić do choćby godzinnej sesyjki w towarzystwie unowocześnionego Geralta czy wizyty na „crysisowej” wyspie. Mówię Wam, dla nałogowego gracza nie ma nic gorszego niż roześmiane dzieciaki brykające w pobliskiej piaskownicy i zagłuszające rzężenie umierających na ekranie kosmitów.

A czym w tym tygodniu żyła branża gier? Kontynuacja Manhunta trafi w końcu do sprzedaży na Wyspach Brytyjskich. Swego czasu żyliśmy tematem, czy pod presją organizacji przyznających kategorie wiekowe (w tym przypadku akurat chodziło o BBFC) Rockstar ugnie się i wprowadzi zmiany do ostatecznego kodu gry. Jako, że pecunia non olet, szańce amerykańskiej firmy nie broniły się jakoś specjalnie zajadle i ze szczególnie odważnych scen postanowiono zrezygnować lub je, użyjmy określenia, nieco” przekształcić”. Przynajmniej w USA, bo Europą, przejęto się jakby nieco mniej. Koniec końców Manhunt 2 do sklepów angielskich trafi, ale w rok po oficjalnej premierze na triumfalny pochód przez portfele klientów raczej nie ma co liczyć. I bardzo dobrze, bo primo, nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie się bawić w grę polegającą na obcinaniu członków napotkanym menelom i secundo, przed końcem roku czeka nas wysyp znacznie ciekawszych tytułów.

Jak choćby Naruto. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, co interesującego może być w japońskiej kreskówce rozwleczonej na tryliard odcinków, w której jedynymi padającymi z ust głównych bohaterów kwestiami są jednozdaniowe okrzyki sugerujące rodzaj użytego właśnie chwytu tudzież kopniaka z półobrotu. Co innego Kapitan Tsubasa, ten miał przynajmniej klasę i pomimo, że potrafił oddawać jeden strzał na bramkę przeciwnej drużyny przy okazji corocznego odbierania świadectw w podstawówce, to i tak go kochaliśmy. Dzisiaj świętą trójcę stanowią Pokemony, Smocze Kule i Naruto, który przy okazji doczekał się kolejnej gry ze swoim udziałem. W dodatku całkiem wysoko ocenionej.

AgreGOLmat (4 - 10 października 2008) - ilustracja #1

Tsubasa. Takich dwóch, jak on sam, to nie ma ani jednego.

Molyneux dostał przyzwoitkę. Poważnie. Po tym, kiedy zawalił jedną kampanię marketingową twierdząc, że jego firmie udało się wyprodukować ósmy cud świata, tym razem postanowił, że jeszcze zanim gra trafi do sklepów, trzeba by ją skutecznie potencjalnym nabywcom zohydzić. Trudno powiedzieć, czy to słuszna koncepcja, ale biorąc pod uwagę, że jest spora grupa ludzi przekornych, być może i taki pomysł jakieś tam szanse powodzenia miał. Niestety, o tym się już nie przekonamy, gdyż Microsoft postanowił zareagować. Szkoda tylko, że w takiej sprawie. Bo aby skutecznie dopilnować, żeby klienci otrzymali możliwość kupna edycji kolekcjonerskich Fable II w takiej postaci, w jakiej je zapowiadano, mocy już amerykańskiemu gigantowi nie starczyło. Dobrze chociaż, że ostatecznie gra trafi do sprzedaży już z zaimplementowanym trybem kooperacji.

AgreGOLmat (4 - 10 października 2008) - ilustracja #2

Pies, ostateczna granica, gdzie żaden człowiek jeszcze nie dotarł. W Fable II osobniki tego gatunku występują powszechnie i znane są pod nazwą Canis Molyneuxis.

Nad słabą ponoć grafiką (w rok po premierze na inne platformy!) Bioshocka w wersji na PlayStation 3 znęcać się już nie będę, ale nie odmówię sobie przyjemności zaczepienia o temat ekskluzywnych dodatków dla nowego Tomb Raidera w wersji na Xboksa 360. Pamiętacie pewien znany dowcip o tym, jak to bandyci porwali dyliżans? Jechała nim też pewna babcia, która w swojej kilkudziesięcioletniej mądrości, stwierdziła, że: „Jak wszyscy, to wszyscy”. Tymczasem szykuje się sytuacja, że wcale nie wszyscy, a tylko ci, którzy stwierdzili, że odgłos pracy odkurzacza podczas gry wcale im nie przeszkadza. Chryi by nie było, gdyby nie fakt, że płatne dodatki mają jakoby rozszerzać wątek fabularny zawarty w podstawowej wersji Underworld. I tak skończy się pewnie na mydleniu oczu, ale szkoda byłoby, gdyby przystępując za rok czy dwa do zabawy w kolejną część przygód panny Croft, istniała w niektórych świadomość, że tuż za nimi zieje wielka i głęboka niczym Rów Marjański fabularna dziura.

Kiedy hipisi zaczytywali się we Władcy Pierścieni, większość z nas istniała co najwyżej w najgorszych koszmarach swoich rodziców, bawiących się na jakiejś prywatce przy dźwiękach Czerwonych Gitar czy innych ówczesnych japiszonów. Kiedy dzieci tych hipisów stwierdziły, że najwyższa pora, aby powołać Śródziemie do życia na celuloidowej taśmie, świat oszalał. Wszelkie projekty związane z branżą gier zaczęły się mnożyć jak króliki, a część z nich nawet ujrzała światło dzienne. Niedługo w nasze ręce trafi The Lord of the Rings: Conquest, a zapowiedź tego tytułu znajdziecie klikając w ten link. Swoją drogą, pamięta ktoś jeszcze takie klasyki, jak Riders of Rohan? Albo planszową Bitwę na Polach Pelennoru? Kiedy jedynym kontaktem z Zachodnią Cywilizacją był niedzielny Teleranek?

AgreGOLmat (4 - 10 października 2008) - ilustracja #3

Kiedyś, zamiast Teleranka, w telewizji pojawił się ten pan.

Najbardziej elektryzującymi wydarzeniami mijającego tygodnia, nie licząc recenzji Motrom4X: Offroad Extreme i zapowiedzi Legendary (w której to grze pani redaktor Paradowska otwiera Puszkę), były informacje dotyczące trzeciego Fallouta. A to, że go ozłocili, a to, że wytłoczyli lub, że właśnie tłoczą, a to w końcu, że „spiracili”. Tak, tak, niektórzy nie są w stanie uszanować żadnej świętości. Ale przyszła kryska na Matyska, bowiem jak mają się informacje dotyczące skali piractwa na pecety, do wiadomości, wedle której to pierwsze piraty tak zacnego tytułu trafiły do posiadaczy konsol? Otóż mają się jak najbardziej w porządku i (mało tego!) wcale nie są przesadzone. Rozwiązanie jest bowiem trywialne. Gry na konsole są piracone przez pecetowców. Voila! Proste, a jakże prawdziwie tłumaczące faktyczny stan rzeczy stwierdzenie. Wszak żadna konsola torrenta nie ściągnie i płyty nie wypali. Znaczy się, cały niecny proceder odbywać musi się na komputerze. Kto posiada komputery? Komputerowcy. Pecetowy, znaczy się, posiadaczy produktów Apple raczej piracenie mało obchodzi. Skoro są w stanie przepłacić za nadgryzione „japko” worek pieniędzy, to przecież nie będą żałowali jakichś marnych sześćdziesięciu dolców na pudełko z grą. Na konsolę oczywiście, bo gdzieżby mieli odpalić sobie wersję PC? Teoria wymaga być może jakiegoś dopracowania, ale podwaliny, przyznacie sami, wyglądają solidnie.

Na deser, zanim zepsuje się pogoda i rozpocznę kolejną wizytę w Wyzimie, proponuję Wam jeszcze lekturę recenzji gry King’s Bounty: Legenda ikrótką refleksję, co by było, gdyby nigdy nie powstała seria Heroes of Might & Magic z nieśmiertelną trójką na czele.

Niniejszym kończę dzisiejszy odcinek nowo zainaugurowanego cyklu zatytułowanego „AgreGOLmat”, czyli zajmującego się najciekawszymi informacjami mijającego tygodnia (od piątku do piątku). Do przeczytania.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej