Jestem z małego miasta i skromna pizza dla jednej osoby kosztuje 20 złotych i za dojazd wliczają złotówkę chyba. A koszt pizzy takiej jest bardzo niski, szklanka mąki to jakieś 60 groszy, a gdyby kupić mąkę w worze, albo hurtowo to jeszcze taniej. Ser jeśli kupimy nawet taki w opakowaniach hermetycznie zamykanych i nie najtańszy to 5 zł, a w pizzerii przecież użyją jakiegoś taniego i nie na małe opakowania, a na wagę, hurtowe ilości, doliczmy kilka pieczarek i innych składników i wyjdzie na to, że same składniki na pizzę wyniosą 7 złotych, a hurtowo z gorszym serem i na wagę to z 4 złote. Doliczmy czas robocizny, energię elektryczną, czas pieczenia, to dla pizzerii taka pizza jedna kosztuje pewnie 5 złotych, a jakby w domu samemu robić z lepszych składników to z 7.50 zł, 8 zł, a oni sprzedają ją ponad 2 razy drożej, czyli za 20 złotych, dojazd jest opłacony, pensje są opłacone z tego zarobku od każdej pizzy.
Czy dajecie dodatkową, drugą opłatę za dojazd w formie napiwku?
Nie doliczyłeś jednej rzeczy do kosztu pizzy. Utrzymanie restauracji i wypłaty dla pracowników
Czy dajecie dodatkową, drugą opłatę za dojazd w formie napiwku? I don't tip.
To nie USeJ (chociaż nawet oni odchodzą od tego) w Polsce nie ma kultury napiwkowej. Tutaj ludzie wychodzą z założenia, że dostawca dostaje pensję od szefa.
Hmm... czyli ta zlotowka oplaca dojazd?
Doliczmy czas robocizny, energię elektryczną, czas pieczenia, to dla pizzerii taka pizza jedna kosztuje pewnie 5 złotych - nie.
A gdzie pozostale oplaty, czynsz/wynajem, zakup, utrzymanie sprzetow i pojazdow, gdzie zysk dla wlasciciela? Zakladajac, ze nawet te 2 razy drozej to na oplate 1 tylko pracownika musza sprzedac ze 300 taki pizz (a gdzie reszta pracownikow i kosztow?)
A co do napiwkow... to bardzo sporadycznie i raczej symboliczne kwoty aby facio nie musial sie napocic przy wydawaniu. Z napiwkow u nas malo branz sie utrzymuje wiec nie widze sensu, to nie USA.
koszt stworzenia pizzy (mąka, składniki i energia) to x zł, a sprzedają ją za 20 złotych, czyli na jednej pizzy zarabiają jakieś 14, 15 złotych i te 14, 15 zł jest dzielone na wynajem budynku, 2 kucharzy, 2 dostawców, panią która odbiera telefony i szefa, czyli każdy pracownik dostaje np. po złotówce od pizzy, szefowi zostaje 10 złotych. Pizzeria dziennie sprzeda np. 50 sztuk, czyli 50zł dniówki ma pracownik, a szef 50*10zł, a szef 500 złotych dniówki, z czego z 500 zł kupuje benzynę, płaci rachunki za wynajem i tak dalej. Podałem przykładowe dane, bo w rzeczywistości liczby są trochę inne, ale wszystko jest wliczone w cenę pizzy i szef nie zarabia tysiąca zł miesięcznie. Napiwków nie powinno się dawać, bo pielęgniarkom w szpitalach nie dają, a one pracują hardkorowo i wynoszą kaczki.
Mieszkam na wsi i kiedyś mieliśmy taką małą pizzerie, która głównie dostarczała pizze autem do każdego domu w wioske, dowóz był za darmo, ceny takie same jak w lokalach, w pobliskim mieście. Zawsze dorzucałem kolesiowi 2-3 zł do pizzy.
dowóz nie był za darmo, opłatę za dowóz ukryli w cenie pizzy by ładniej to wyglądało
No ale co za różnica, gdzie ten dowóz włożyli? Z mojego punktu widzenia jest za darmo, bo czy jem w lokalu, czy w dostawie, płacę tę samą cenę.
A co do tematu, to sam daję, choć niewielkie. Wiążą się z tym, że pizza jest przywieziona stosunkowo szybko oraz dostawca jest miły. Poza tym, niejednokrotnie, jak pizza będzie kosztować dajmy na to 23,50, to zaokrąglam do tych 25, bo będzie łatwiej wydać, a ja będę miał mniej drobniaków w portfelu.
bo jest wliczony w pizzę w lokalu i na wynos, jest to celowy zabieg byś myślał, że dowóz darmowy, a pomyśl logicznie, przecież pizzeria nie zatrudnia kierowcy za darmo więc płacą mu pensję właśnie z pizzy, które ludzie kupują w lokalu i na wynos.
Może wolałbyś jak w ameryce, rachunek, na którym masz wydrukowany koszt obsługi przez kelnerkę (napiwek), obowiązkowy? W polsce na rachunku nie widzisz, że opłaciłeś kucharza, panią przyjmującą zamówienia, dostawcę i szefa, ale opłacasz ich. Tak samo jest jak kupisz myszkę komputerową, opłacasz chińczyków, transport z Chin do Niemiec i z Niemiec do Polski i z Warszawy do Łodzi, wszystkich pośredników, sprzedawcę w sklepie. Tak działa rynek, koszta są ukryte w produkcie.
Zdaję sobie sprawę, że koszt dostawy jest w produkcie - nie spotkałem się jeszcze z przedsiębiorcą, który byłby na tyle głupi, żeby dawać mi coś za darmo. Mówię jedynie, że z punktu widzenia mnie jako klienta, dowóz jest darmowy, bo czy wychodzę do lokalu, czy dowożą mi tę pizzę pod drzwi, płacę tyle samo. A żeby zobrazować tę pozorną darmowość ujmę to tak: gdy zamawiam pizzę do domu, to nie wkładam w to kosztów własnych, które pojawiłyby się, gdybym szedł do lokalu - paliwo, bilety komunikacji, czy takie absurdalne, jak eksploatacja obuwia lub koszta medyczne, gdybym w drodze do restauracji się czymś zaraził.
Sam jestem dostawca pizzy, a mieszkam w UK.
Pracuje dla jednej z najwiekszych sieci na swiecie - Papa Johns.
Dostajemy jakies pieniadze aby pokryc koszta paliwa. Ale samochod jest moj i musze go naprawic, zrobic serwis, kupic opony, wymienic hamulce, zrobic przeglad, oplacic ubezpieczenie i podatek drogowy.
Wiem, ze tipsy to nie jest nic obowiazkowego ale milo jest wiedziec, ze niektorzy ludzie zdaja sobie z tego sprawe.
Tak jak ktos mowil wczesniej - 20 zl za pizze to nie tylko "materialy", z ktorej sa zrobione.
A za kazdym razem jak wyjezdzasz na droge, musisz sobie zdac sprawe, ze mozesz stracic samochod na nastepnym skrzyzowaniu lub moze stac sie jeszcze cos gorszego.
Jedna z najwiekszych sieci i jezdzisz swoim autem ? Ja tego nie rozumiem, jak mozna rozpieprzac swoj samochod jako dostawca pizzy. Robic tyle km, zajezdzasz go po prostu, no chyba ze tak placa, ze cie stac i ci nie zalezy na tym.
Płaca minimalna w UK to 6 695 zł (źródło: [link] Google Public Data, dane z 27 lip 2015), to że tobie każą mieć własne auto i płacić ze swojej kieszeni za benzynę to pazerstwo szefa, pewnie płaci ci najniższą krajową, tak jak w Polsce.
A koszt zrobienia pizzy w Polsce już podałem. Kilogram mąki to 2.50 zł w losowym sklepie, kilogram sera możecie sobie wygooglować. Najlepiej samemu zrobić zakupy, zrobić pizzę i dowiecie się ile wynosi koszt składników. Robię pizzę w domu i z kilograma mąki mam 4 pizze takie jakie zamawiam za 20 złotych w pizzerii.
Jezdze Yarisem, mam przez to przewage nad innymi kierowcami.
I tak - w UK jeszcze sie nie spotkalem aby pizzerie udostepnialy komus swoje auta.
Jedyne co maja, to skutery ale na nich nie zarobisz kasy za paliwo.
Ja na swoim autku zawsze zarabiam przynajmniej te 50% wartosci paliwa i z tygodnia mam min 60 funtow za same dostawy. Przy tym na paliwo wydaje 35.
Co poradzic... tak to juz jest.
i tak - to jest auto przeznaczone tylko do tego. Choc kilka miesiecy temu sprzedalem swoj drugi samochod, bo nie widzialem potrzeby aby oplacac dwa.
Teraz przymierzam sie do kolejnego.
EDYTA
Placa minimalna w UK to teraz 7.20 za godzine.
Pracuje na pol etatu i robie jakies 20 - 24 godz tygodniowo.
Tak - opalaca mi sie to ale nie wiaze z tym zawodem przyszlosci. Robie to tylko do ukonczenia studiow lub do czasu znalezienia nowej pracy.
a jeśli płaci ci najniższą krajową, a benzyna taka droga dla ciebie i jazda taka niebezpieczna, to czemu nie zatrudnisz się w Londynie u jakiegoś Turka w kebabie? Robiłbyś kebaby na miejscu bez jeżdżenia, a dostawałbyś też najniższą krajową.
7.20 funta to 40.39 zł za godzinę. A w Polsce dniówka wynosi z jakieś 50-60 złotych? A ile kosztuje wynajem pokoju, albo kawalerki najtańszej, tak mniej więcej? (podaj koszta miesięczne wynajmu) i ile potrzeba na jedzenie miesięcznie dla jednej osoby?
Nie bardzo rozumiem, o czym Ty mowisz...
Skoro mieszkam w Anglii to place ceny angielskie i posluguje sie waluta GBP, a nie PLN.
Rozroznij tez prace w shop'ie, ktora polega na zaiwanianiu w przegrzanej kuchni od jezdzenia po miescie z otwartym oknem.
Nie narzekam tez na swoj los, opisalem tylko fakty i ryzyko jakie wiaze sie z tym zawodem.
A Ty mi wyskakujesz z jakimis bzdurami...
pytam cię tylko o koszta życia w Londynie, a 7.20 funta przeliczyłem na złotówki po dzisiejszym kursie, w czym problem? I wiem, że ceny wynajmu i jedzenia są inne niż w Polsce i z tego powodu chcę je poznać. Czy potrafisz napisać ile kosztuje wynajem taniego pokoju lub taniej, małej kawalerki w Londynie? I to samo pytanie dotyczy jedzenia. Chcę to porównać z Polską, bez związku z pizzeriami, zawodami.
Nie potrafie, nie mieszkam w Londynie.
Zarobki w wielkich konglomeracjach miejskich roznia sie od tych w malych miastach.
Minimalna placa w Londynie, a wlasciwie teraz tak zwany "Living wage" - to ok 8.50 za godzine. Pracodawcy zdaja sobie sprawe z wiekszych kosztow utrzymania i nie maja problemu z placeniem wiekszych pieniedzy.
Oczywiscie pewnie zdarzaja sie i tacy, ktorzy placa mniej ale to juz inna sprawa.
Jak juz wspominalem, za miesiac z deoch prac mam ok 1200 funtow.
Mam wynajmowane mieszkanie, ktore kosztuje mnie 490 plus wszelkie oplaty.
Do tego dorabiam sobie od czasu do czasu nawet instalowaniem windowsa komus za 20 funtow.
Nie narzekam na biede, choc mam bardzo malo czasu dla siebie.
Zakupy?
Ja je robie w takich sklepach jak Lidl czy Farm Foods.
Mozna zjesc tanio i dobrze.
Polskich sklepow raczej unikam.
to jak pracujesz pół etatu i jesteś w stanie żyć jakoś, to super w tej UK jest. W Polsce gdybyś chciał wynająć to samo mieszkanie, to nie starczyłoby ci na jedzenie przy zarobkach płacy minimalnej na pełen etat, a ty robisz na pół etatu. Polska to jednak żałosny kraj. Dobrze zrobiłeś, że wyjechałeś, życzę ci sukcesów tam, znalezienia lepszej pracy, żony i życia na poziomie, bo w Polsce to tylko byś egzystował, a nie żył.
Sprzęt komputerowy też tam jest tańszy niż w Polsce, mam rację?
jeszcze zapytać muszę, czy muslimy sprawiają ci problemy? znasz jakiegoś muslima?
Nie bardzo rozumiem, co maja Muzulmanie do pizzy?
No chyba to, ze wcinaja bekon az milo popatrzec ;)
Znalem kilku, poki sie z nimi nie zaczelo dyskutowac na tematy religijne, a dokladnie o tym, ze ja nie wierze w zadnego boga - oni tego nie moga zrozumiec i na sile czesto chca Cie 2naprostowac".
Nie, nigdy nie mialem zadnych nieprzyemnosci.
Skoro gościu się do niczego innego nie nadaje, to musi rozwozić pizzę swoim autem. Tacy też do czegoś tam są potrzebni.
Hmm, nigdy sie nad tym nie zastanawialem. Nie wiem, moze to kultura, taki zwyczaj ? Jakbym sral kasa to moze bym i dawal, ale z drugiej strony jakby sie zastanowic to z jakiej racji ? Czy kasjerce w sklepie dodam 2zl, bo usmichnela sie i szybko mnie policzyla ? Taka sama sytuacja.. Moim zdaniem jak kto chce i od humoru.
są kraje, w których nie daje się napiwków w ogóle i pracownicy nie narzekają, inna kultura. Niektórzy w Polsce żyją w złudzeniu, że jak ktoś dostarcza żarcie lub podaje miskę zupy w restauracji, to należy im się napiwek, bo inaczej napluje do zupy! A taka wredna kelnerka zarabia, ma umowę podpisaną, zarabia 1700 zł brutto czy ile tam teraz jest płacy minimalnej więc jak jej się nie podoba, niech idzie zapierniczać do huty za najniższą krajową, bez napiwków. Może też wybrać inną pracę, łopatą węgiel będzie przerzucać za najniższą krajową.
W Płocku nie, ale w Płocku sobie liczą za dowóz, więc zakładam, że na jedno wychodzi.
W Wawie daję, choć nie zawsze dawałem. Raz, kiedy nie dałem, dostawca z DaGrasso powiedział mi na odchodne "spierdalaj". Innym razem był taki totalny bezczel z Dominium, starszy dziadek, ale twierdził, że 15 zł napiwku to jest w sam raz i trudno bylo dostac od niego jakas reszte (nigdy nie mial wydac, wiec przestal dostawac).
Ja osobiscie nie jestem fanem napiwkow. Daje je, ale mnie mecza strasznie. Wolalbym zeby byly po prostu wliczone w cene o ustalonej wysokosci.
Zawsze daję.
Nie wiem, moze to kultura
Może ;)
Nie.
Co to za głupie wyliczenia, że koszt produkcji taki, a kosztuje dwa razy drożej? Koszt produkcji smartfona przedstawia się tak samo. Zresztą jak większości produktów. Wyprodukowanie taniej myszki komputerowej w Chinach to koszt 3 zł. Dlaczego zatem u nas kosztuje 30?
Tak jak ktoś napisał, same produkty to nie wszystko. Koszt utrzymania lokalu, pracownicy a do tego, właściciel musiał zainwestować np. w piec, mieszarkę do ciasta, samochód, piec do przygotowywania niektórych składników na pizzę (bo na przykład, jeśli pizza jest z kurczakiem to trzeba go najpierw gdzieś usmażyć). Ogólnie całe wyposażenie kuchni.
Dokladnie. Idac tym tropem mozna tez sie przyczepic do ceny maki...
Idz do rolnika, popros o woreczek przenicy, wysiej sobie w ogrodku, zbierz plony i zmiel na kamieniu. Kilo maki wtedy to bedzie koszt ok 70gr.
Głupie porównanie z częściowym sensem. Jeśli w chinach, chińczykowi opłaca się produkować myszki za 3 złote od sztuki, to znaczy, że koszta produkcji, opłacenia ludzi i tak dalej wynoszą 2.50 złotego od myszki, 50 groszy na czysto leci do tych na górze w tej fabryce. Białas z zachodu ma taką myszkę za 3 złote i naklejkę swojej firmy, sprowadza to do np. Niemiec, bo tam ma firmę, koszt sprowadzenia tego i tak dalej sobie liczy tak by myszka wynosiła 4 złote, wysyła do Polskich hurtowni te myszki po 6 zł od sztuki, hurtownie chcą zarobić więc sprzedają taką myszkę za 7 złotych jakiemuś sklepowi np. komputronikowi, a komputronik sprzedaje ją za 9 złotych. Tak to działa.
W przypadku pizzy jest prościej bo nawet jak kupujesz sam składniki w supermarkecie, to koszt zrobienia pizzy w domowym piekarniku wyniesie cię np. 7 zł, ale jak zamówisz na allegro 250 ki8logramów mąki w worze i ogromny jak opona kawał sera i inne rzeczy w takich ilościach, to wtedy zredukujesz koszt tej pizzy do 5 zł.
W ogóle ten temat nie zarzuca pizzeriom, że ceny mają takie, bo cen się nie czepiam, mówię tylko, że pracownicy i wszystko inne jest opłacone z tej pizzy, a szef pizzerii zarabia na czysto np. 3-4 tysiące złotych. Jak dostawcy pizzy nie podoba się, że szef mu płaci 1750 zł brutto, to może mieć tylko pretensje do szefa, że nie da mu ze swoich 3-4 tysiaków jakiejś stówki.
Powodzenia w zrobieniu takiej pizzy, jaką zamawiasz. Nie wiem jak u Ciebie, ale u siebie mam jeden lokal m.in z pizzą, który naprawdę przewyższa wszystkie inne jakie miałem okazje jeść.
Najtańsza Funghi kosztuje 13,50zł. Ser + pieczarki. Ja zamawiam z reguły Polo, czyli ser + pieczarki + kurczak. 18,50zł.
Rozmiar jest jeden i nie jest ona duża. Jak jestem głodny to sam zjem całą na raz bez problemu.
Ale do rzeczy. Dowóz w tym lokalu wynosi bodajże 3zł. Miasto ~40k mieszkańców. Jeśli dam więcej iż się należy, to zdarza się że reszty nie biorę. Ostatnio spieszyło mi się, więc odebrałem, podziękowałem i do widzenia, a zostawiłem coś ponad 3zł dla kierowcy. Zależy, raz dam, raz nie dam.
> Powodzenia w zrobieniu takiej pizzy, jaką zamawiasz
masz na myśli cenę zrobienia pizzy ze składników z biedronki czy smak? bo smak to już kwestia umiejętności kulinarnych itd, a cena to już było mówione, kupujesz kilogram mąki za 2 złote i 50 groszy i ser w opakowaniu hermatycznym lub tańszy ser na wagę (pani ci ukroi tyle ile chcesz). Inna możliwość to zamówienie palety mąki, 800 kilogramów, może na worki, albo silosy też sprzedają, wtedy kilogram mąki nie wyniesie cię 2.50 złotego, a znacznie mniej. To samo z serem, opakowanie sera jest droższe od sera na wagę, a ser na wagę jest droższy niż zakup sera w hurtowni.
ser w opakowaniu hermatycznym lub tańszy ser na wagę
Że co? Przecież pizzerie od lat nie używają żółtego sera, tylko jego podróbkę, czyli ser robiony z utwardzonego oleju roślinnego, a nie mleka. Prawdziwy ser jest dla pizzerii zwyczajnie za drogi i dlatego żadna go nie kupuje.
Gościowi od pizzy i kurierom standardowo 2-5 zł, prawie zawsze, jak czasami nie mam gotówki w domu to się głupio czuję. Kurierzy np. z e-zakupów Tesco zwykle są zaskoczeni, widać, że mało kto im daje. Ale jak widzę jak styrani przychodzą, to aż żal nie poprawić im humoru. W "Biedrze" też bym dał babie na kasie, ale niestety nie można :P
W restauracjach różnie, przy standardowym flow, czyli przyjęcie zamówienia, żarcie, dostarczenie rachunku staram się dawać 10%, ALE jeżeli jedzenie lub obsługa nie spełniła moich oczekiwań (a te nie są specjalnie wygórowane :P), to wtedy nie daję raczej nic.
Jako ciekawostka: mój brat chwilę jeździł jako dostawca pizzy i nawet głupie 50 groszy to jest na polskie realia sporo. Jakby każdy dał 1-2 zł to dostawcy mieliby złote życie.
Jeżdżę jako dostawca pizzy w stosunkowo niewielkim mieście więc się wypowiem. Dokładnych statystyk nie prowadzę ale tak na oko to napiwki daje góra 40% klientów z czego niektórzy nie zawsze. Średni napiwek(z całego dnia)od dowozu w moim przypadku to najczęściej coś w okolicach 70gr. Jak ktoś myśli że Ci co dają tipa składają się na drugą pensję dla dostawcy to jest w ogromnym błędzie. Zarobki w tym fachu są śmiesznie niskie i gdyby nie napiwki to chyba nie miał by kto wam tej pizzy do domu przywozić.
A no żeby nie było, ogólnie to nie jestem fanem dawania napiwków (osobiście raczej nie daję) ale w gastronomii na prawdę zarabia się psie pieniądze, a zapierdol czasami na prawdę spory.
Przez 1,5 roku dostarczalem pizze na terenie 3miasta. Bywaly slabe dni ze z napiwkow mialem jakies 20 zlotych, ale bywaly i takie ze mialem 120. Wszystko zalezalo glownie od ilosci wyjazdow i dnia tygodnia (w weekendy ludzie sa bardziej rozrzutni, zwlaszcza pod wieczor jak juz troche podpija).
Z tego co zauwazylem, napiwki dawalo mi wiekszosc ludzi. Niektorzy odpuszczali tam jakies grosze zeby bylo do rownego, niektorzy pozwalali sobie po kilka zlotych zostawic, ale nawet ci placacy karta mieli czesto przygotowana dwojke czy piatke gdzies w kieszeni (malo tego, nawet nasze terminale platnicze mialy opcje doliczenia napiwku, z ktorej ludzie tez czesto korzystali). Jedyni klienci, ktorzy tipa nie dawali nigdy, to ci placacy przelewem przez pizzaportal.
Ja osobiscie tez zawsze daje napiwek, o ile pizza dojezdza ciepla i dostawca jest mily. I juz nie chodzi o jakis uslifestyle czy inne durnoty, tylko o zwykle wspolczucie, bo sam wiem doskonale, jaka ta robota potrafi byc zje... slaba.
Daje, chociaz nie za kazdym razem. W mojej miescinie dostawcy to z reguly golowasy przy pierwszej pracy w zyciu, gowniane maja zarobki i warunki pracy, niech maja te kilka zl bonusu. Ja od tego nie zbiednieje a dla takiego to konkretny dodatek do wyplaty.
Nie dostaje napiwkow jako programista, obojetnie jak duzo i czesto sie usmiecham i jak czesto wyrabiam sie z deadline'm.
Śmiać mi się chcę, jak wyliczacie ile, to biedny właściciel musi sprzedać pizz, żeby wyjść na plus.
Zrozumcie, gdyby się NIE OPŁACAŁO, to by nikt nie sprzedawał.
W PL, to zawsze właściciele obojętnie jakiej firmy płaczą, że pracują za darmo... ale jakoś żaden nie rezygnuje z działalności, bo ma takich tępych żuczków, którzy rozumieją szefa i uszy po sobie i w ogóle to nie potrzebuję podwyżki.
Korpo, to inna bajka, ale większość firm w PL, to małe i średnie firmy.
btw, niedawno dowiedziałem się ile znajoma zarabia na napiwkach w Warszawie. A ja głupi dawałem biednym kelnereczkom napiwki. Nigdy więcej.
Do równego rachunku zazwyczaj. Za każdą pizzę poniżej 20zl i tak zawsze zaplace 20zl i tak to mniej więcej wygląda. Jak za zamówienie do zapłacenia mam równą kwotę to w tedy zazwyczaj nie daje. Są kierowcy którzy wkurzaja mnie samym swoim wyglądem ale są też tacy którym aż głupio coś nie sypnąć.
Btw. Trochę cebulą tu od niektórych śmierdzi na kilometry.
Jezeli bycie cebula to nie podazanie slepo za zachodnimi zwyczajami to gratuluje.
Tipping culture to debilizm. Niech sie zajma normalna praca, a nie jecza, ze malo zarabiaja.
Zazwyczaj daję ok. 10% albo do równego rachunku jak nie mam drobnych. Pracowałem w usługach i każde dodatkowe pieniądze cieszą i dlatego potrafię docenić szybką dostawę i ciepłą pizzę.
potrafię docenić szybką dostawę i ciepłą pizzę
Jak kupujesz nowy samochod to dajesz napiwek w salonie, bo doceniasz, ze jest nowy i wlasciciel salonu nim sobie nie jezdzi w weekendy?
Kimochaser - A od kiedy zwyczajne dawanie napiwków jest "podążaniem za zachodnimi zwyczajami"? Napiwek to napiwek, dajesz to dajesz, nie to nie. Co do cholerny jasnej ma z tym wspólnego jakiś zwyczaj z jakiegoś innego kraju?
Poza tym do uja, co kogo w sumie obchodzi co kto robi ze swoimi pieniędzmi lub też ile ktoś zarabia z normalnej pensji czy z napiwków. Dajesz napiwek to dajesz, nie to nie. Sypniesz bejowi groszem jak zagada o dotacje na wino to sypniesz, nie to nie. Sytuacja totalnie nie wymagająca komentarza ani oceny.
A od Twoich tekstów śmierdzi cebulą tak samo jak od tekstów w stylu "mąka hurtowo kosztuje 70groszy a taką drogą pizze z niej robią (złodzieje!)", czy "nie będę się gnojkom dorzucał do drugiej pensji zostawiając im złotówkę napiwku" czy też kawałek wyżej "btw, niedawno dowiedziałem się ile znajoma zarabia na napiwkach w Warszawie. A ja głupi dawałem biednym kelnereczkom napiwki. Nigdy więcej."
Chociaż napiwek dla kelnerki a czekanie na złotówkę reszty od kierowcy z pizzą to dwie inne rzeczy. Ja po prostu czułbym się jak debil czekając na złotówkę czy dwie reszty z 20zł gdy pizza kosztuje te 18/19zł, a porównywanie tego do kasjerki w sklepie czy, o boże, kupowaniem auta z salonu jest idiotyczne.
Nie, nie jest idiotyczne.
Dokładnie taka sama usługa.
Nie dajesz kasjerce napiwku za to, ze szybko skanuje Twoje zakupy.
Nie wiem dlaczego tak ciezko to pojac.
Nie dajesz kasjerce napiwku za szybkie kasowanie, bo zwyzacznie w swiecie z punktu prawnego takich pieniedzy przyjac nie moze. W przypadku dostawcy pizzy, to co dostanie, jest jego i nikt go z tego nie rozlicza.
A ja niemal codziennie mam sytuacje że ktoś czeka aż wydam mu jakieś grosze jak np 50gr czy nawet 20gr. Jak szukam w saszetce 20gr reszty to też czuje się jak debil bo nie wiem czy gość sobie ze mnie jaja robi czy co :D
A nie raz zdarzało mi się nawet że to ja dawałem klientowi napiwek bo np do wydania było te 20gr a ja monety mniejszej niż 50gr nie miałem. Na takie cebule to po prostu ręce opadają :D
Twoim obowiązkiem jest wydać resztę. To twój problem, że nosisz tylko 50 groszy jako najmniejszy nominał, równie dobrze kasjerka w markecie może nie wydawać nikomu 40 groszy, bo powie, że ma tylko 50 groszówkę, ona musi mieć wydać co do grosza, inaczej klient może powiedzieć, że w takim razie nie kupuje i zostawi produkty przy kasie, wyjdzie ze sklepu. Ale ty jesteś wielce oburzony, że nie miałeś drobnych, bo nie potrafisz przewidzieć, że klient, który zamawia pizzę za 19.70 zł może zapłacić banknotem 20 złotowym. Na przyszłość rozmień pieniądze nim zaczniesz jeździć do klientów. Tu nie chodzi o jakieś grosze, a o zasady.
Oj do oburzenia to mi bardzo daleko kolego :-D
Mnie to raczej tylko po prostu bawi bo 20gr nie pieniądz i w dupie to mam :-P Zrozum jednak że dostawca to nie bankomat, chociażby ze względów bezpieczeństwa i może nie mieć wydać np. ze stówy czy dwóch.
A tak w ogóle to gówno prawda z tym wydawaniem reszty, w polskim prawie nie ma takiego obowiązku. Art 535 Kodeksu Cywilnego mówi że to kupujący ma zapłacić sprzedającemu CENĘ. CENĘ, czyli dokładnie tyle ile towar kosztuje, czyli jak kosztuje 19.80pln to tyle masz dać, a nie 2 dychy i czekać na 20gr reszty.
Jak mi szybko przywiozą pizzę i jak kosztuje na przykład 28 zł. To daję te 30 zł i niech już nie wydaje.
Oczywiscie, ze zostawiam napiwek w restauracji jesli jestem zadowolony z obslugi, i oczywiscie daje cos dostawcy jesli dotarl szybko i sprawnie, itd. Uwazam to za naturalne, taka sama sprawa jak powiedzenie "dziekuje" komus gdy nie ma takiej koniecznosci, i moim zdaniem tylko kompletne dicki tego nie robia.
Zawsze daje napiwek.
Pizze zamawiam non stop z tej samej restauracji i w 30 minut mam pryszne jedzenie w domu. Pachnace, gorace, smaczne... Zawsze zaokraglam do pelnej kwoty + 2€ od siebie. Wiec jak mam zaplacic przykladowo 16,56€ za pizze + dodatki, to gosc dostaje ode mnie 19€.
twoje pieniądze więc rób z nimi co chcesz, ale musisz wiedzieć, że bardziej przydadzą się innej osobie, czyli odkładasz kasę od każdej pizzy i zbierasz na wędkę, wędkę dajesz bezdomnemu murzynkowi i on sobie łowi ryby, które je lub sprzedaje
Ty tak serio z tym murzynkiem? Skoro napisałeś, że to moje pieniądze i moja sprawa co z nimi robie, to po co ta moralizatorska wycieczka? Nawet jeśli odkladalbym te napiwki, to predzej dla córki niż kogoś obcego.
Napiwki, które klienci w dowód uznania wręczają kelnerom, krupierom w kasynach czy nawet listonoszom, stanowią według organów skarbowych przychody ze stosunku pracy lub innych źródeł i powinny być opodatkowane.
Organy skarbowe wskazują także, że jeżeli pracownik otrzymuje napiwki bezpośrednio od klienta i zatrzymuje je dla siebie, to wartości tych napiwków nie można zaliczyć do przychodów ze stosunku pracy. Stanowią one natomiast, przychód z innych źródeł, o którym mowa w art. 20 ust. 1 ustawy o PIT. W takiej sytuacji nie należy od tych napiwków w ciągu roku odprowadzać zaliczek na PIT ani składać dodatkowych dokumentów. Podatnik winien wykazać jednak te dochody w rocznym zeznaniu podatkowym w pozycji inne źródła i odprowadzić należny podatek dochodowy.
Nieco inny pogląd, przedstawił Urząd Skarbowy Kraków-Krowodrza (10 lutego 2004r., PBI-1/415/14/04) uznając, że napiwki stanowią zawsze przychody z innych źródeł. Jak wskazano wyżej jest to pogląd słuszny, tylko w zakresie w jakim napiwki są bezpośrednio „ofiarowane” pracownikowi przez klienta. Urząd wskazał także, że płatnicy którzy dokonują wypłaty napiwków mają obowiązek sporządzenia informacji PIT-8 C w terminie do 31 stycznia następnego roku podatkowego. Oznaczałoby to w praktyce, że klient zostawiający napiwek w restauracji musiałby pobrać od kelnera wszystkie dane łącznie z NIP i do końca stycznia następnego roku wystawić PIT-8C. Nie wystawienie PIT-8C nie jest karalne, ale jego brak nie zwalnia osoby otrzymującej napiwek z obowiązku wykazania przychodu z tego tytułu w zeznaniu rocznym.
Zawsze daję napiwek, czy w luksusowej restauracji czy chłopakowi od pizzy. Na studiach w wakacje dorabiałem za barem i wiem że to żmudna robota i jak miło było dostać coś od klienta. Mnie nie zaboli, a komuś na pewno nie zaszkodzi.
oczywiście, że nie.
nie zawracam im tylko dupy wydawaniem reszty. 50 czy 70 gr to przy cenie pizzy tyle, co nic.
ba, czasom i złotówka wpadnie, albo dwa, jak nie mam drobnych.
Daję, nie zawsze co prawda ale jak pomyślę, że gość idzie na to moje nieszczęsne czwarte piętro z tą wielką kwadratową torbą to doceniam jego trud. Nie więcej niż 5zl.
Pracowałem kiedyś na rozwożeniu pizzy, ciężka praca. Zawsze daję napiwki, chyba że ktoś by "zasłużył" na jego nieotrzymanie.
Jak tak się człowiek nabiega po schodach na 3/4 piętro przez 12 godzin to potem docenia ten trud. ;) Z napiwków często zwracało mi się paliwo, a przynajmniej jego część, chyba że był gorszy dzień.
Czytam wypowiedzi niektórych i są naprawdę dziwne... Nie mam nic przeciwko napiwkom, ale Kimochaser tutaj ma zdecydowanie rację. Niektórzy piszą, że jak zamawiają pizze za 20 zł to nie czekają na 1,50 zł reszty. No więc pytanie - jak idziecie do marketu i płacicie 200 zł za zakupy to też reszty nie bierzecie jak wyszło 196,28 zł?
Napiwki same w sobie są po prostu głupie - mam dawać za pizzę, w restauracji, kawiarni. No a czemu nie dawać kurierowi, pani w Biedronce czy kiosku. Jak w żabce kupuję hot-doga, to wtedy to już jest traktowane jako restauracja? :p
Tak jak pisałem wyżej - jak ktoś daje nie mam nic przeciwko. Czasem też daję jak jestem wyjątkowo zadowolony z obsługi. Ale nic mnie tak nie drażni jak to, że przyjeżdża do mnie gość i jest wielce zdziwiony, że ja śmiem oczekiwać reszty, albo kiedy napiwek jest z automatu doliczany.
Daje (zarowno dostawcy jak i w lokalu) ale raczej nieduze... zazwyczaj 2-3zl. Jedynym wyjatkiem sa sytuacje, w ktorych pizza kosztuje np. 34zl, ja mowie dostawcy, ze "prosze do 36" i daje dwie dwudziestki a ten mi wyskakuje, ze nie ma jak wydac. Moj napiwek jest opcjonalny, ale imo on powinien byc przygotowany na wydanie z kazdej kwoty i tym sposobem ganiam chlopakow zeby rozmieniali kase w spozywczym. Raz jak gosc nie chcial mi wydac chyba 8zl to powiedzialem, ze w takim razie dziekuje za przyjazd i zamknalem drzwi bo taka proba wyłudzenia jest juz zbyt rażąca
Ps.
...mam ogromna ochote na pizze przez ten watek. :P
Jak komuś się nie podoba to nie jęczeć, tylko się uczyć i przekwalifikować.
Daję napiwki, w restauracji czy z dowozem do domu.
Rozumiem osoby, które nie "tipują", ale nie rozumiem czemu wylewa się z nich takie cebulactwo, że swoje przekonania próbują na siłę wyperswadować innym, żyjąc w przeświadczeniu, że ich zasady są te jedyne słuszne.
Nie dawajcie napiwków, ok - Wasza sprawa, ale na litość boską darujcie sobie te moralizatorskie wywody
A ja myślę właśnie odwrotnie - że czasem większym cebulactwem odznaczają się ci którzy od cebulaków wyzywają, bo to oni uważają że są "lepsi i światowi" bo napiwek dają. A ten kto nie daje jest z automatu "cebulakiem". Pytanie kto bardziej uznaje że jego racja jest "mojsza"...
Większość odpowiedzi w tym temacie zaczynających się od "nie daję" idzie w stronę pouczania tych co dają. A wszystko w myśl jakiejś urojonej zasady "weź też nie tipuj to przynajmniej będę miał czyste sumienie"
Napiwek daje w zależności od sytuacji. Jeżeli kelner/kelnerka w restauracji są mili, uśmiechnięci i ogarnięci to napiwek dostaną. Jak ktoś się zachowuje tak, że widać że najchętniej by mi napluł do talerza to nie ma co liczyć bo w końcu to tylko moja dobra wola a nie obowiązek. Czasami bywa też tak, że krucho z kasą jest i nawet jak by się chciało dać to się nie ma.
Dowozowego jedzenia nie zamawiam.
wypowiem się w temacie bo:
aż 2 tyg jeździłem z pizzą, a teraz w weekendy przy niej robię 6 miesięcy może dłużej.
Jako donosiciel pizzy napiwki dostałem 2 razy, raz 1zł, a drugi raz 10 zł tylko dlatego, że mnie miałem już wydać ze 100 zł, a był to trzeci dowóz na jednym wyjeździe i każdy sypał po 100 zł.
Teraz mam lepiej bo pizze robię ale czasem to jest przejebane. Na wstępie zaznaczam, że jest to gmina, która ma 4,5 k mieszkańców. Cena pizzy 30 cm 10zł do 16zł (jest jeszcze za 25zł ale ona mi się trafiła 2 razy przez te kilka miesięcy), cena za 50cm 20zł do 26zł. Dowóz na terenie miasta jest gratis, a do pozostałych 3 zł dodatkowo.
Dowóz..... czasami to jest jakaś porażka, kilka dowozów w różne strony a kierowca jeden, i to jeszcze ochroniarz ze sklepu piętro wyżej lub recepcjonistka z hotelu 2 piętra wyżej, kierowcy jako takiego u nas nie uświadczy, a w niedzielę 15.05.2016 r. to już była kumulacja... jeździł gość, który nie zna kompletnie okolicy i jak pojechał z 2 dowozami to zamiast wrócić za 30 min to był po godzinie... a telefony dzwonią i co? "panie mamy w huj zamówień, czas oczekiwania 2 godziny minimum", przez takiego kierowcę stoimy...
Telefony? Ktoś napisał panią która odbiera telefony WHAT? odbieram telefon ja lub kelner (szt. jeden) lub koleżanka na kuchni (od pon do piątku jest kelner i os. na kuchni szt 1, w w sob-nd ja przychodzę jeszcze na kuchnie) więc jak mamy robotę to nawet nie ma komu telefonów odbierać.
co do sera Przecież pizzerie od lat nie używają żółtego sera, tylko jego podróbkę, czyli ser robiony z utwardzonego oleju roślinnego, a nie mleka my stosujemy złoty mazur, nie mnie oceniać, ja tylko robię z tego z czego mi każą.
Aha i nie rozumiem tych dziwnych cen 19,70, nie można było dać 20zł? O ile dobrze pamiętam to tak jest w dominum, tele-pizzy - najgorszym syfie btw.
Nie wiem czy wszystko napisałem, pewnie nie ale na razie tylko tyle przychodzi mi do głowy.
W 99% daję czy to w restauracji czy dostawy jedzenia od 5 do 10 zł. 1% to przypadek gdzie ktoś niesamowicie niemiły i nie dostaje napiwku :)