Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 września 2010, 08:13

autor: Maciej Stępnikowski

House M.D. - recenzja gry

House M.D. to gra, która zachwyci jedynie osoby będące jednocześnie fanami serialu i lubujące się w banalnych zręcznościowych zagadkach.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

House M.D. to prosta gra logiczno-zręcznościowa firmy Legacy Interactive, która błędnie określana jest mianem przygodówki – takie stwierdzenie jest zdecydowanie na wyrost. Ten oparty na telewizyjnym serialu tytuł wprowadza nas w świat departamentu diagnostyki szpitala Princeton-Plainsboro, dowodzonego przez doktora Gregory’ego House’a. Co ciekawe, nie wcielamy się wyłącznie w postać słynnego lekarza, ale również w pozostałych członków jego zespołu, który pomaga mu diagnozować pacjentów. Tzw. przypadków w grze jest pięć, chociaż zdarzają się też dodatkowi chorzy, np. podczas dyżurów w przychodni. W drużynie House’a grają Foreman, Taub oraz Hadley („Trzynastka”), ale w związku z różnymi czynnościami pojawiają się również Chase oraz Cameron.

Poziom zagadek generalnie jest niski bądź wręcz żenujący.

Schemat zabawy jest prosty – przybywa do nas delikwent potrzebujący lekarskiej pomocy, przeprowadzamy z nim wywiad, badamy objawy, wykonujemy różne zabiegi medyczne oraz badania laboratoryjne. Potem odkrywamy kłamstwa pacjentów, przeszukujemy ich domy, wypytujemy rodziny czy współpracowników i w końcu dochodzimy do prawdy, House wydaje ostateczną diagnozę i leczymy daną osobę. Wszystko wygląda tak samo jak w ostatnich sezonach serialu telewizyjnego.

W rzeczywistości powyższy piękny opis idealnej medycznej gry okazuje się fikcją. Oczywiście wszystkie te elementy występują w omawianej produkcji, ale w niezadowalającej formie. Leczenie rozpoczyna się od zebrania wywiadu, czyli rozmowy z pacjentem. Zwykle wygląda to w ten sposób, że po klasycznej wymianie zdań dostajemy możliwość zapytania o trzy rzeczy, które mogą być związane ze sprawą. Tyle że w przeciwieństwie do gier RPG zawsze tylko jedno pytanie jest trafne, a pozostałe okazują się niezwiązane z problemem medycznym (albo raczej nie posuwają rozpoznania dalej). Ten sam sposób prowadzenia konwersacji pojawia się potem w rozmowach z najbliższymi chorego czy też z nim samym. Gdy nauczymy się toku rozumowania i wczytamy się w tekst, nie mamy żadnego problemu ze wskazaniem właściwego tematu (nie żeby pomyłka blokowała przejście do kolejnego etapu).

Wskazywanie chorób podczas „burzy mózgów” to literowa zgadywanka.

House i jego ekipa opierają się na tzw. burzy mózgów i wskazywaniu, które choroby „pasują” do występujących objawów. Wymyślanie nowych dolegliwości, które są powodem objawów pacjenta, to nasza działka, a wygląda to w ten sposób, że musimy odgadywać literowe zgadywanki. Kilka takich zgadywanek i przekomarzania się w ekipie doprowadza w końcu do wzięcia pod uwagę przynajmniej jednej z możliwości i zabrania się do badań.

Ich zakres jest dosyć spory, są to m.in. analiza krwi, punkcje lędźwiowe, wykrywanie narośli w płucach i robienie biopsji. Zdarza się też wiele innych czynności, jak np. intubacja. Jednak co z tego, skoro we wszystkich działaniach gra prowadzi nas za rękę. Nawet przy pobieraniu czy filtrowaniu krwi jesteśmy informowani krok po kroku, gdzie mamy kliknąć myszką. To samo dotyczy pierwszego badania pacjenta. Początkowo może nawet ciekawić, co nam jeszcze przyniesie gra, jednak kolejne procedury i łatwość ich wykonywania zwyczajnie nudzą. Szczególnie gdy minigry zaczynają się powtarzać albo są irracjonalnie proste. Najgłupszą z nich jest prawdopodobnie wyczyszczenie spodu statuetki, by ujrzeć napis – wystarczy przytrzymać przycisk myszki, przejechać na środku dwa razy i już.

Dojście do ostatecznej diagnozy to minigra w stylu Arkanoida.

Gdy kolejne badania nic nie dadzą albo prowadzą do odmiennych od początkowych wniosków oraz pojawiają się nowe objawy – ponownie następuje burza mózgów. Wynikają z niej najczęściej kolejne diagnozy. Ciekawie robi się, gdy coś wykonamy nie tak. W zależności od sytuacji możemy zostać zastąpieni przez kogoś innego, np. samego House’a, bądź też otrzymamy notę „F”. Po badaniach czy innych działaniach jesteśmy bowiem oceniani przez tytułowego bohatera, Cuddy bądź Wilsona, jednak wcale nie motywuje to do idealnego wykonywania tych banalnych działań. Poszukiwanie ostatecznej diagnozy jest minigrą w stylu Arkanoida. Na tle grafiki prezentującej mózg House’a musimy charakterystyczną piłką zlikwidować wszystkie żarówki, by wpaść na ostateczną odpowiedź.

Jednak to nie wszystkie wady tej produkcji. Razi to, że dialogi, które pojawiają się w grze, są tylko w formie pisanej – w zasadzie nie słyszymy tu żadnego ludzkiego głosu. Kilka motywów muzycznych (każdy przypisany do danej sytuacji, np. badania czy rozmowy) początkowo sprawia przyjemne wrażenie, ale im dłużej gramy, tym bardziej ta niema zabawa zaczyna irytować. Ponadto tak naprawdę brakuje tu też identyfikacji gracza z którąś z postaci. Raz jesteśmy Foremanem przeprowadzającym intubację pacjenta, innym razem „Trzynastką” robiącą badanie krwi, a w następnej scenie diagnozujemy w przychodni jako House.

Grę od katastrofy ratuje oprawa graficzna z dobrze odwzorowanymi postaciami z serialu. Można też pośmiać się z dialogów oraz z kilku zdarzeń. Na wzór sytuacji z serialu ekipa udaje się przeszukać mieszkanie pacjenta, śledzimy też losy osób przyjmowanych w przychodni. Jednak wszystko inne jest kiepskie bądź mierne.

Grę ratuje oprawa wizualna z porządnie wykonanymi postaciami.

House M.D. to kolejna po m.in. Grey's Anatomy oraz ER medyczna gra komputerowa oparta na serialu, która zdecydowanie nie zachwyca i zapewne nie przyniesie żadnej satysfakcji większości fanów telewizyjnego oryginału. Mam mieszanie uczucia co do tego tytułu, gdyż z jednej strony cały czas jesteśmy raczeni wywiadami, zabiegami i badaniami, widząc starych, dobrych znajomych z telewizora, jednak z drugiej strony gra niesamowicie irytuje swoją prostotą, łatwością pokonywania kolejnych etapów oraz ewidentnym przeznaczeniem dla przedszkolaków i wynikającą z tego wszystkiego nudą. Będąc konkursem klikania myszką, prowadzi nas za rękę i polecam ją jedynie tym, którzy uwielbiają serial oraz arcyproste zagadki.

Maciej „Psycho Mantis” Stępnikowski

PLUSY:

  1. oprawa graficzna;
  2. Gregory House i jego ironia.

MINUSY:

  1. banalne zagadki;
  2. zbyt duża schematyczność;
  3. zbyt łatwe do zrealizowania procedury medyczne;
  4. nużąca po pewnym czasie oprawa dźwiękowa;
  5. brak jakichkolwiek innych dźwięków w grze poza muzyką, np. mówionych dialogów.
House M.D. - recenzja gry
House M.D. - recenzja gry

Recenzja gry

House M.D. to gra, która zachwyci jedynie osoby będące jednocześnie fanami serialu i lubujące się w banalnych zręcznościowych zagadkach.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.