Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 czerwca 2006, 12:31

autor: Jacek Hałas

X-Men: The Official Game - recenzja gry

Mamy do czynienia z chaotyczną pozycją, która może przypadnie do gustu miłośnikom mniej skomplikowanych gier akcji, ale z całą pewnością odstraszy od siebie tych graczy, którzy od takich produkcji oczekują więcej.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Miłośnicy gier komputerowych zdołali się już chyba przyzwyczaić do tego, iż zdecydowana większość tytułów bazujących na słynnych hollywoodzkich blockbusterach prezentuje co najwyżej przeciętny poziom wykonania. Co jakiś czas trafiają się oczywiście prawdziwe perełki. W pozytywny sposób odebrane zostały między innymi wirtualne przygody Riddicka. Najczęściej jest jednak tak, iż produkcje, które mają ukazać się równolegle z kinowym przebojem, zniechęcają do siebie niewielką grywalnością czy też widocznym na niemal każdym kroku ogromnym pośpiechem programistów. Najsłynniejsza na świecie drużyna mutantów na komputery osobiste zawitała już co najmniej dwukrotnie. Wydana w 2003 roku gra X2: Wolverine’s Revenge koncentrowała naszą uwagę wyłącznie na postaci tytułowego wojownika. Z całą pewnością nie był to udany produkt. Gracze narzekali między innymi na udziwnione sterowane czy też brak możliwości pokierowania innymi mutantami, przez co zabawa bardzo szybko stawała się dość jednostajna. Zdecydowanie lepiej wypadła gra X-Men Legends II: Rise of Apocalypse. W tym przypadku można jej było nawet wybaczyć to, iż poprzednia część ukazała się wyłącznie na najpopularniejsze modele konsol. Nie bez znaczenia był również fakt, iż tytuł ten w bezpośredni sposób odwoływał się do komiksowych korzeni X-Men, przez co producenci mieli dużo czasu na jego dopracowanie.

Pięciu na jednego? To nie fair! Dawać jeszcze dwóch! :-)

Najwyższa już chyba pora przejść do bliższego omówienia recenzowanej gry, która w założeniach miała stanowić ważny pomost pomiędzy drugą a wchodzącą aktualnie do kin trzecią częścią serii. Niestety, poziom wykonania tego tytułu potwierdza jedynie moje wcześniejsze wywody. Mamy tu bowiem do czynienia z niezbyt skomplikowaną i dość chaotyczną pozycją, która być może przypadnie do gustu miłośnikom mniej skomplikowanych gier akcji, ale z całą pewnością odstraszy od siebie tych graczy, którzy od takich produkcji oczekują zazwyczaj znacznie więcej. Zakładam, iż osoby, które zdecydują się bliżej zapoznać z omawianym tytułem w pewnym stopniu interesują się przygodami mutantów, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch kinowych produkcji, w których znani bohaterowie mieli okazję wystąpić. Akcja opisywanej gry rozpoczyna się w kilka tygodni po zakończeniu wydarzeń przedstawionych w X-Men 2. Podopieczni profesora Xaviera powracają do kompleksu Alkali Lake, tym razem w celu skompletowania części maszyny o nazwie Cerebro, wykorzystywanej w celu zwiększenia mocy telepatycznych.

Sądzę, iż najlepiej będzie, jeśli dalsze opisy ograniczę do minimum, tak aby nie psuć potencjalnym nabywcom recenzowanej gry przyjemności z odkrywania szczegółów dotyczących członków tytułowej drużyny superbohaterów. Powrócę natomiast do kwestii powiązania fabuły gry z wydarzeniami przedstawionymi w filmach. Teoretycznie powinniśmy otrzymać tytuł, który w istotny sposób uzupełniałby wybrane wątki. W praktyce okazuje się jednak, iż mieliśmy do czynienia z typowym marketingowym bełkotem. Liczne obietnice nie znalazły bowiem swojego odzwierciedlenia w końcowym produkcie. Tak na dobrą sprawę warto jedynie zwrócić uwagę na jedno powiązanie, dotyczące postaci Nightcrawlera, a konkretnie jego nieobecności w trzeciej części kinowej sagi. Osobiście liczyłem również na fajne scenki przerywnikowe, które w dodatkowy sposób mogłyby objaśnić ciekawsze wątki. Przygotowane przez producentów filmiki okazały się być jednak bardzo nudne, przez co oglądałem je właściwie tylko z przymusu.

Tytuł recenzowanej gry może sugerować, iż będziemy mieli okazję przejęcia kontroli nad wieloma różnymi członkami drużyny mutantów. Tak niestety nie jest. X-Men: The Official Game oferuje bowiem zaledwie trzy grywalne postaci – Wolverine’a, Icemana oraz wspomnianego już wcześniej Nightcrawlera. Nie ma się co jednak martwić. Każda z tych postaci oferuje bowiem nieco odmienne podejście do zabawy. Do tej kwestii powrócę jednak nieco później, przy okazji dokładniejszego omówienia każdego z mutantów. Warto natomiast w tym miejscu dodać, iż w niektórych etapach pojawiają się też inne postaci, jak chociażby Storm. Niestety, w najlepszym wypadku możemy im wydawać pojedyncze polecenia, bez możliwości sprawowania większej kontroli. Przygotowana przez producentów kampania singleplayer została zbudowana na zasadzie „drzewka”. Niejednokrotnie jest tak, iż w danym momencie możemy wybrać serię etapów przyporządkowanych do jednej ze wspomnianych wyżej postaci. Należy się jednak porządnie zastanowić, gdyż po zdecydowaniu się na daną ścieżkę będziemy musieli doprowadzić ją do końca. Dopiero po ukończeniu całego rozdziału pojawi się możliwość wyboru innych dróg. Teoretycznie mogłoby się wydawać, iż recenzowana gra powinna być stosunkowo długa. Oferuje bowiem ponad 25 poziomów. W praktyce okazuje się jednak, iż misje w większości przypadków są bardzo krótkie. Zdarzają się oczywiście chwalebne wyjątki, ale generalnie jest tak, iż na danej mapie średnio spędza się zaledwie kilkanaście minut.

No tak... jeden kieliszek za dużo i niespodzianka gotowa.

Autorzy X-Men: The Official Game w sztuczny sposób postanowili wydłużyć czas zabawy. W tym celu zablokowano możliwość wykonywania dowolnych zapisów stanu gry. Śmierć sterowanego aktualnie mutanta oznacza najczęściej konieczność powtarzania sporego fragmentu misji. Opisywana gra oferuje dość prymitywny, choć jednocześnie bardzo przejrzysty system rozwoju poszczególnych postaci. W nagrodę za wypełnianie powierzanych misji otrzymujemy kanistry, które możemy przeznaczyć na modyfikację genów danego członka drużyny. Ilość udostępnionych kanistrów uzależniona jest od wybranego poziomu trudności. Jeśli zaś chodzi o same mutacje, możemy wybierać pomiędzy pięcioma różnymi parametrami. Kolejne modyfikacje mogą na przykład zwiększyć siłę zadawanych przez daną postać obrażeń, czy też przyśpieszyć regenerację jej zdrowia. Najważniejsze jest jednak to, iż zmiany te w trakcie właściwej zabawy są bardzo odczuwalne. Widać to szczególnie na przykładzie Icemana, którego można dość szybko przeobrazić w prawdziwą maszynę do zabijania. ;-)

Zanim przejdę do kwestii trapiących PeCetową edycję gry, kilka słów na temat grywalnych członków drużyny. Tak jak już wcześniej wspomniałem, każda z tych postaci oferuje odmienne podejście do zabawy. To bez wątpienia jeden z najmocniejszych punktów omawianego programu, chociaż i tu można doszukać się wielu irytujących uproszczeń czy też problemów, które można byłoby rozwiązać i to najczęściej w dość prosty sposób. Mnie osobiście najbardziej przypadła do gustu postać Nightcrawlera. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, iż poziomy z jego udziałem powinny zawierać w sobie elementy typowe dla trójwymiarowych platformówek i popularnych w ostatnich latach „skradanek”. Dość szybko okazuje się jednak, iż zostały one w znacznym stopniu ograniczone. Przykładowo, wspomniany mutant praktycznie przez cały czas może korzystać z umiejętności teleportacji, przez co przenoszenie się na kolejne platformy nie sprawia najmniejszych problemów. W rezultacie pokonanie długiego korytarza zajmuje zaledwie kilka sekund.

Teleportację można też jednak wykorzystywać do innych celów. Bardzo spodobały mi się akcje, w których Nightcrawler mógł pojawić się za wybranym wcześniej przeciwnikiem, tak aby zaatakować go z zaskoczenia. Tego typu kombinacje uderzeń wykonuje się bez większych problemów. Najważniejsze jest jednak to, iż sprawiają one ogromną frajdę. Nie zmienia to jednak faktu, iż poziomy z udziałem tego mutanta są zdecydowanie najprostsze, nawet w tych miejscach, w których trzeba ścigać się z czasem (np. rozbrajanie bomb na moście), czy walczyć ze znacznie silniejszymi przeciwnikami. Świetnym przykładem może być Multiple Man, który mógł być jednym z ciekawszych bossów gry. Dzięki zastosowaniu mocy Nightcrawlera pokonuje się go jednak bez jakichkolwiek problemów.

Wolverine, jak można się było zresztą domyślić, pojawia się zdecydowanie najczęściej. W tym przypadku możemy liczyć na niezbyt skomplikowaną „chodzoną” bijatykę. Wspomniany mutant wyprowadza trzy podstawowe rodzaje ataków (m.in. kopniaki czy ataki szponami). Potrafi również blokować uderzenia wrogów. Kolejne ataki można łączyć w bardzo proste kombinacje uderzeń. I... to by było właściwie na tyle. Zabrakło przede wszystkim dodatkowych mocy, doskonale znanych ze wspomnianej już wcześniej gry X2: Wolverine’s Revenge. W niektórych sytuacjach bardzo irytujące jest również to, iż Wolverine nie może zbytnio wykorzystywać obiektów znajdujących się w jego otoczeniu. W rezultacie najwięcej problemów sprawiają walki z tymi przeciwnikami, którzy uzbrojeni są w jakieś giwery. W takich sytuacjach jedynym rozwiązaniem jest bowiem samobójczy sprint, ewentualnie połączony z wykonywaniem niezbyt widowiskowych skoków.

Agresywna gra wstępna? Czemu nie... ;-)

Trzecia grywalna postać, czyli wspomniany już wcześniej Iceman, idzie w parze z zupełnie odmiennymi projektami poziomów. Należy przede wszystkim zauważyć, iż omawiany mutant przez cały czas unosi się nad ziemią, wykorzystując do tego celu swoje moce. Iceman może likwidować przeciwników na kilka różnych sposobów, przy czym zdecydowanie najciekawiej prezentują się lodowe pociski, którymi niszczy wybrany przez siebie cel. Postać ta może także bronić się przed atakami przeciwników, wytwarzając dość efektowną tarczę. Poziomy z udziałem Icemana sprawiają dużo frajdy, aczkolwiek są zdecydowanie najtrudniejsze. Przemawia za tym głównie to, iż postać ta w większości misji musi ścigać się z czasem bądź też ochraniać wyznaczone przez grę konstrukcje (np. zbiorniki na terenie elektrowni atomowej). Perfekcyjne opanowanie wszystkich ruchów czy też dostępnych ataków powinno więc być traktowane w ramach absolutnego priorytetu.

Recenzowana PeCetowa wersja X-Men: The Official Game stanowi oczywiście pełnoprawną konwersję z konsol, na których gra ta miała też okazję zawitać. Osobiście nie widzę nic złego w przenoszeniu gier z innych platform na PC, zakładając jednak, iż uwzględni się konieczność poczynienia licznych zmian. W omawianej grze o tego typu modyfikacjach można niestety tylko pomarzyć. Na szczególną uwagę zasługuje w tym wypadku KOSZMARNIE zrealizowane sterowanie, zupełnie nieprzystosowane do PeCetowej klawiatury. Zdecydowanie najtrudniej porusza się postacią Icemana. Oprócz trzech podstawowych akcji (dwa ataki i tarcza) trzeba bowiem korzystać z klawiszy zatrzymywania się, dokonywania obrotu o 180 stopni i sterowania lotem. W ramach ciekawostki dodam, iż rola myszki w tej grze jest właściwie symboliczna. Podłączony do komputera gryzoń jest najczęściej wykorzystywany do sterowania widokiem. Także i tu można natrafić na wiele irytujących rozwiązań. Przykładowo, kamerze obrazującej poczynania aktualnie sterowanego mutanta niejednokrotnie zdarza się całkowicie gubić tę postać. Jest to szczególnie zauważalne w misjach Wolverine’a, które w większości przypadków rozgrywane są w stosunkowo niewielkich pomieszczeniach. W wyniku szaleństw kamery niejednokrotnie można więc zginąć.

Wizualnie recenzowana produkcja nie prezentuje się zbyt oszałamiająco. Jest to szczególnie widoczne w początkowych misjach, które rozgrywane są w dość statycznych lokacjach, które na dodatek pozbawiono większej ilości miłych dla oka elementów. W kolejnych etapach kampanii jest już nieco lepiej, chociaż i tu można zaobserwować zaczerpnięte z konsolowych wersji rozmyte tekstury czy też błędy w animacji. Na uwagę zasługują natomiast niektóre efekty towarzyszące używanym przez sterowanych mutantów mocom, jak na przykład teleportacji Nightcrawlera czy wystrzeliwanym przez Icemana lodowym pociskom. Należy jednocześnie zaznaczyć, iż gra nie ma wysokich wymagań sprzętowych. Nie zdarzało się jej też zwalniać, nawet w tych sytuacjach, w których oprócz sterowanej postaci na ekranie widocznych było 5-6 przeciwników. Na oprawę dźwiękową złożyły się w głównej mierze głosy aktorów doskonale znanych z kinowych produkcji. Szkoda tylko, iż na tej liście nie znalazły się wszystkie postaci. Nie zmienia to jednak faktu, iż główne (dla tej gry) role zostały zachowane.

Ktoś tu się za dużo filmów o Godzilli naoglądał.

X-Men: The Official Game jest kolejnym tytułem, który stworzono wyłącznie z myślą o łatwym zysku. Gra ta niczym szczególnym nie zaskakuje, w wielu miejscach potrafi natomiast sprawić ogromny zawód. Zabawa z jednej strony nie oferuje zbyt skomplikowanych rozwiązań, z drugiej jednak wymaga sporego skupienia, głównie na wyższych poziomach trudności. W rezultacie tytuł ten należy potraktować jako niezbyt emocjonujący przerywnik, który w oczekiwaniu na wizytę w kinie można jednak sobie całkowicie odpuścić.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • możliwość pokierowania trzema różnymi mutantami, co ma istotny wpływ na wygląd i przebieg kolejnych etapów gry;
  • warstwa dźwiękowa;
  • rozwój wybranych mocy mutantów (szkoda tylko, że bardzo ograniczony);
  • bardzo przyjemne poziomy Nightcrawlera;
  • spore zróżnicowanie napotykanych przeciwników oraz bossów.

MINUSY:

  • BEZNADZIEJNE sterowanie;
  • w niektórych misjach przeszkadza „szalejąca” kamera;
  • niezbyt porywające scenki przerywnikowe;
  • przeciętna oprawa wizualna;
  • ograniczony wachlarz uderzeń w wykonaniu Wolverine’a;
  • stosunkowo krótki czas zabawy (szczególnie jeśli zrezygnuje się ze zbierania ukrytych przedmiotów).

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

X-Men: The Official Game - recenzja gry
X-Men: The Official Game - recenzja gry

Recenzja gry

Mamy do czynienia z chaotyczną pozycją, która może przypadnie do gustu miłośnikom mniej skomplikowanych gier akcji, ale z całą pewnością odstraszy od siebie tych graczy, którzy od takich produkcji oczekują więcej.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.