Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości Recenzja gry

Recenzja gry 8 lutego 2024, 16:05

Recenzja gry Suicide Squad: Kill The Justice League. Ekipa Harley Quinn walczy głównie z nudą

Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości to pozycja, której tytuł czyta się dłużej, niż wymienia rodzaje misji i aktywności, jakie są dostępne w pierwszym sezonie tej nowej gry-usługi, która byłaby o wiele lepsza bez tej usługi i bez tego lootu.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie wiem, czy to złośliwość losu, zaplanowane działanie, czy może kompletne ignorowanie wielokrotnie obserwowanych błędów u innych, ale misja stworzenia gry o Legionie Samobójców okazała się, nomen omen, samobójczą „mission impossible”. Utalentowani twórcy trylogii Arkham o Batmanie – studio Rocksteady – wpakowali się na dwie duże miny. Pierwsza to wydanie tytułu z superbohaterami po nie aż tak odległej premierze Marvel’s Spider-Mana 2 – produkcji, która uchodzi niemal za wzór tego, jak powinna wyglądać gra osadzona w tym uniwersum.

Ale taką przygodową pozycję akcji TPP wydawca Warner Bros. zaserwował nie tak dawno, w postaci Gotham Knights. Suicide Squad: Kill The Justice League celuje więc w inny rodzaj rozgrywki – w looter shootera i grę-usługę z sezonami. A to przecież gatunek, na którym najwięksi, najbogatsi i najzdolniejsi połamali sobie zęby i jeśli już produkcja tego rodzaju zdobywała uznanie, to tylko po wielu miesiącach łatania i dodawania zawartości.

Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości jest więc kolejnym raczkującym looter shooterem z ambicjami wciągnięcia graczy na wiele miesięcy w uzależniającą pętlę codziennej rozgrywki. Pewne rzeczy robi lepiej niż inne produkcje tego typu, pewne gorzej, powielając przy tym mnóstwo tych samych błędów, które obserwowaliśmy przy premierach chyba każdego looter shootera. Początkowo dzieło Rocksteady wydało mi się całkiem niezłym średniakiem, jednak im bliżej było końca fabuły, tym bardziej jego wady dawały się we znaki. To kolejny tytuł, który można włożyć do szuflady opisanej: „byłby sto razy lepszy jako liniowa gra akcji, bez otwartego świata i elementów looter shootera”. Te ostatnie wykonano bowiem bardzo słabo.

Technologia mimiki twarzy robi duże wrażenie.Suicide Squad: Kill The Justice League, Warner Bros. Games, 2024.

Liga Niesprawiedliwych kontra Legion Bohaterów

Początkowe dobre wrażenie to głównie zaleta samego uniwersum i znanych już od dawna postaci. Nie podejmuję się oceniać, czy przedstawiona tu interpretacja bohaterów to jakieś świętokradztwo, bo z założenia nie miało to być raczej dzieło wybitne, tylko kolejna superbohaterska historyjka. Trzeba jednak powiedzieć, że autorzy poszli trochę po bandzie. To właśnie członkowie Ligi Sprawiedliwości – z Batmanem, Supermanem, Flashem i innymi – są tu antagonistami dążącymi do unicestwienia Ziemi, a cała nadzieja ludzkości spoczywa na niegrzeszącej bystrością czwórce nieprzewidywalnych skazańców z tytułowego Legionu Samobójców.

Początkowa misja w muzeum Ligi Sprawiedliwości to jedna z nielicznych namiastek ciekawie zaprojektowanego zadania.Suicide Squad: Kill The Justice League, Warner Bros. Games, 2024.

Nie wnikając za bardzo w to, jak pokazano niektóre postacie i co z nimi zrobiono, wyznam, że fabuła zaciekawiła mnie na tyle, by dotrwać do finału bez uczucia wyczekiwania, kiedy to się skończy. Duża w tym zasługa tytułowego Legionu: Deadshota, King Sharka, Kapitana Boomeranga i Harley Quinn. Może nie dorównują oni swoim odpowiednikom z kinowych wersji, ale są wyraziści, konkretni i przede wszystkim kapitalnie odtworzeni pod względem technicznym. Detale twarzy, ich mimika i animacje robią wrażenie, z czego twórcy dobrze zdawali sobie sprawę, bo ilość zbliżeń i stop-klatek na facjaty bohaterów przewyższa tu wszelkie normy.

Próbowano też powtórzyć patent z growej adaptacji Strażników Galaktyki i nasi legioniści bez przerwy ze sobą rozmawiają, komentując aktualne wydarzenia bądź docinając sobie, ale to już wyszło tak pół na pół. Jest o wiele lepiej niż w ostatnim Saints Row i czasem nawet zdarza im się rzucić jakiś celny żart, ale bywa też męcząco, zwłaszcza gdy trajkotanie nie ustaje podczas walki albo wymusza irytujące przyblokowanie ekipy bezpośrednio przed i po misji. Jak zawsze w grach Warner Bros. można liczyć za to na świetnie zrealizowane, bardzo filmowe cutscenki.

Najpierw wleć na dach, potem strzelaj

Bohaterowie Legionu i Ligi mają w grze podwójnie trudne zadanie, bo praktycznie tylko oni dźwigają całą historię. W grze zabrakło bowiem wizytówki chyba wszystkich looter shooterów i gier akcji z otwartym światem, czyli rozbudowanych, pełnych skryptów misji fabularnych w dopieszczonych lokacjach. Za takowe możemy uznać jedynie pojedynki z bossami i dosłownie dwa momenty związane z Batmanem, w których przychodzi nam całkiem klimatycznie błądzić po ciemku z latarką, ale to zdecydowanie za mało.

Walka przeradzająca się w totalny chaos potrafi dawać satysfakcję, zwłaszcza na początku.Suicide Squad: Kill The Justice League, Warner Bros. Games, 2024.

W Suicide Squadzie główne zadania są generalnie tym, co inne gry zaliczają do aktywności pobocznych. Absolutnie każda misja fabularna, każda bitwa z paroma rodzajami kosmitów, którzy przypuścili inwazję na miasto Metropolis, to jeden z trzech lub maksymalnie czterech wariantów oczyszczania pobliskich dachów z wrogów – i tak przez całą grę. I tak przez cały endgame!

Możemy więc robić to, wykorzystując rośliny Poison Ivy, które wypuszczają na nieprzyjaciół trujący jad, możemy niszczyć kryształy połączone z inkubatorami albo zabijać przeciwników, aż pojawi się lokacja z cywilem, by odstawić go do magicznego autobusu i uratować. Potem dochodzi jeszcze prymitywna misja eskortowa. I tak w kółko. Praktycznie nigdy nie wkraczamy do żadnych pomieszczeń, nie ma zagadek środowiskowych, nie ma minibossów. Twórcy przygotowali mniej niż pięć aktywności i oparli na nich kampanię fabularną oraz endgame.

Są oczywiście próby jakiegoś maskowania tego niedoboru, głównie poprzez wprowadzanie zakazów i ograniczeń do znanych zadań. Raz wymagany jest inny kolor autobusu do ratowania cywili, inny kształt eskortowanego pojazdu, możliwość zabijania wrogów tylko granatami, innym razem bronią z konkretnym „żywiołem” lub w jakiś określony sposób, co powoduje jedynie, że zaburzona zostaje płynność walki i ulatują resztki frajdy z niej.

Bohaterów różni od siebie sposób poruszania się po świecie gry.Suicide Squad: Kill The Justice League, Warner Bros. Games, 2024.

Zapychaczy pokroju zielonych glutów Człowieka-zagadki jako nic nieznaczących znajdziek czy jego wyzwań polegających na skakaniu przez checkpointy nawet nie liczę. A jedyna naprawdę fajna mechanika, w której rozwalamy wszystko wokół latającym samochodem, pojawia się tylko parę razy, w wybranych momentach. Dużym plusem w rozgrywce singlowej jest natomiast to, że nie trzeba martwić się o wskrzeszanie towarzyszących nam botów. One reanimują nas, a same są nieśmiertelne.

To nie jest recenzja techniczna!

Po szczegółowe informacje na temat tego, jak Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości radzi sobie na różnych platformach i konfiguracjach sprzętowych, zapraszamy na serwis Futurebeat.pl, gdzie czeka na Was artykuł Bieda i rwanie na PC. Recenzja techniczna Suicide Squad: Kill The Justice League.

Stop, nie biegać po Metropolis!

Różnorodności próżno szukać także w walce głównymi bohaterami. Każdy z nich okazuje się dość podobny, tyle że jedne postacie dzierżą karabiny snajperskie, inne działka typu minigun. Główne różnice polegają na mechanice poruszania się. Harley dysponuje hakiem z linką i towarzyszy jej dron, Kapitan ma swój boomerang, który teleportuje go do miejsca rzutu, Deadshot wyposażony jest w tradycyjny jetpack, a Shark po prostu wysoko skacze i wykorzystuje kilka tradycyjnych „dashy”.

Każda z tych metod wydaje się jednak zaprojektowana tak, by nas hamować i ograniczać. Biorąc pod uwagę, iż Metropolis jest relatywnie małe, czuć, że twórcy celowo ograniczyli możliwość szybkiego i precyzyjnego poruszania się po nim. Swoją ulubioną postać wybieramy na podstawie tego, jak nam się nią steruje, zwłaszcza w górę, na dachy, przez pełne różnych blokad ściany budynków. Ja nie mogłem się przyzwyczaić do nikogo poza Deadshotem i jego jetpackiem. Zamiast opcji płynnego „baletu” w walce każdą postacią twórcy zaserwowali prawdziwych skazańców, z elektronicznymi opaskami blokującymi swobodę ruchu.

Szkoda, że latający samochód nie pojawia się częściej podczas walki.Suicide Squad: Kill The Justice League, Warner Bros. Games, 2024.

20% szansy przez 3 sekundy na +15% DPS przy 20x combo

Kwestia samego lootu to kolejny element, w którym znajdziemy tyleż wad, co i zalet. Widać, że twórcy odrobili – niektóre – lekcje i nie zapomnieli o takich obowiązkowych mechanikach jak crafting nowych typów broni, ulepszanie już posiadanego sprzętu czy możliwość wylosowania innych perków. Na pierwszy rzut oka ogrom opcji i kombinacji wydaje się niemal przytłaczający. Ale szybko okazuje się, że ilość nie przekłada się na jakość. Każda broń opisana jest absurdalnie długą regułką dotyczącą bonusów, z czego większość przypomina hasła typu: „czas przeładowania zmniejsza się z 1,9 sekundy do 1,7”.

Podobnie jest z drzewkami skilli i talentów, jakie odblokowujemy dla każdej postaci. Można stracić drugie tyle czasu gry, czytając, że „trafienie wroga bronią melee 3x i wykonanie 5x combo powoduje, iż przez 15 sekund przeciwnik będzie otrzymywał 20% więcej obrażeń, szansa na uderzenie krytyczne wzrośnie do 30%, a nasze tarcze zyskają 50% szansy, by zregenerować się o 1/3 – działa tylko przez 15 sekund”... To zmyślony opis, ale oddający styl, który obowiązuje w grze, tyle że w chaosie walki nie zwraca się na takie niuanse uwagi, nie ma znaczenia, czy coś trwa pół sekundy dłużej, czy krócej.

Świat gry to pusta, martwa wydmuszka.Suicide Squad: Kill The Justice League, Warner Bros. Games, 2024.

Zabrakło tutaj poczucia zdobywania naprawdę znaczących nagród, i to z paru powodów. Te najbardziej istotne rzeczy, które zapełniają zablokowane wcześniej sloty, otrzymujemy albo w misjach fabularnych, albo za osiągnięcie konkretnego levelu. Sporadycznie odbieramy w menu po misji broń z zielonymi strzałkami oznaczającymi większe obrażenia. W świecie gry nie ma skrzyń, które można by lootować, nie ma nagród za wyeliminowanie jakiegoś większego patrolu. Dopiero po paru godzinach zorientowałem się, że wrogowie czasem zostawiają jakąś śmieciową broń, bo sporadycznie wypada z nich coś, co wygląda jak świecąca tyczka i zwykle nadaje się od razu na przemiał.

„Podjęłam decyzję! Zmodyfikuję waszą jedyną misję”

W loocie generalnie wszystko sprowadza się do zdobywania elementów z czerwonego setu – o ile będziemy mieli do tego cierpliwość i chęć powtarzania w kółko tych samych aktywności. Już wstęp do walki z finałowym bossem daje pewien przedsmak endgame’u – dotarcie do lokacji z przeciwnikiem wymaga bowiem farmienia nowej waluty i jakby opłacenia swojego wstępu do nowej (mniejszej) lokacji. A tam czeka coś w stylu strike’ów, tylko oczywiście występują te same misje, co przez całą grę, na podobnych dachach, tyle że z kolejnymi modyfikatorami, takimi jak limit czasu czy eksplodujący wrogowie. No i dochodzi jeszcze tryb hordy!

Lepsze misje eskortowe były w każdej innej grze.Suicide Squad: Kill The Justice League, Warner Bros. Games, 2024.

Ja wiem, że looter shooter ogólnie polega na powtarzalności, ale już w przecierającej temu gatunkowi szlaki pierwszej części Destiny było to zrobione lepiej, z większą różnorodnością, z poczuciem nagrody za nasz czas i wysiłek. W The Division bawiło już samo błąkanie się po Strefie Mroku i oczekiwanie, co nas spotka, walczyło się o skrzynie, w których mógł się kryć metasprzęt. W Legionie Samobójców: Śmierci Lidze Sprawiedliwości niczego z tego nie doświadczyłem i wydaje mi się, że nawet bycie największym fanem tego uniwersum oraz bohaterów Legionu nie da powodów, by cieszyć się grą i usprawiedliwiać twórców. Być może wystarczy, by dotrwać do nowego sezonu i sprawdzić, czy przygotowano w nim jakieś nowości.

Sorry, Harley, to nie przez Ciebie zostaję z Batgirl

PLUSY:
  1. dobrze zagrane, wyraziste postacie;
  2. nawet ciekawa, wciągająca fabuła, może nieco kontrowersyjna dla fanów uniwersum;
  3. kapitalne detale i animacje twarzy bohaterów;
  4. zarządzanie lootem: crafting, ulepszanie, losowanie nowych perków;
  5. bitwy z bossami, w tym jedna wyglądająca „przeepicko”;
  6. walka zapewnia na początku sporo frajdy...
MINUSY:
  1. ...niestety, przyjemność tę szybko zabija monotonia tylko kilku rodzajów misji odbywających się zawsze w tych samych miejscach;
  2. brak starannie przygotowanych zadań fabularnych;
  3. irytujące ograniczenia w trakcie starć jako próba urozmaicenia misji;
  4. kompletnie pusty, martwy świat bez żadnych sekretów i lootu, z absurdalnie bezużyteczną znajdźką;
  5. przekombinowane perki i skille;
  6. niedający poczucia progresu ani nagrody loot;
  7. endgame każący czekać na kolejne sezony.

Suicide Squad to dla mnie kolejny dowód na to, jak trudnym gatunkiem jest looter shooter. Jak kłopotliwe okazuje się właściwe zaprojektowanie systemu progresu i rozwoju postaci, jak niełatwo wzbudzić w graczu uczucie satysfakcji i dać mu istotne wirtualne nagrody za zainwestowany czas i pieniądze. Jest też niezrozumiałym przypadkiem tego, jak w 2024 roku można jeszcze zapominać o zapełnieniu otwartego świata pomysłowymi znajdźkami, sekretami do odkrycia, nagrodami. Metropolis to ładnie zaprojektowana, retrofuturystyczna makieta, która służy wyłącznie do tego, by oferować dachy do walk i zmuszać do dłuższego docierania na miejsce misji.

Szkoda, bo myślę, że gdyby zrobiono tę grę w stylu Marvel’s Guardians of the Galaxy lub choćby Gotham Knights, rezultat byłby o niebo lepszy. Legion Samobójców ma kapitalnych bohaterów, parę niezłych tekstów i żartów, świetną grafikę twarzy, ciekawą fabułę z kilkoma zwrotami akcji i kontrowersjami, o których można długo dyskutować, oraz walkę, która sprawia całkiem sporo frajdy podczas eliminacji mobów – tyle że do pewnego momentu.

Pusty otwarty świat i elementy looter shootera ciągną Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości niczym kamień u szyi prosto w głąb nijakości, by ostatecznie utopić tę grę w totalnym braku kreatywności i powtarzaniu w kółko tej samej misji na tym samym dachu, bez istotnych nagród – nieważne, czy to w kampanii fabularnej, czy w zapychaczu do kampanii, czy w endgamie. Wspieranie zawartości drobnymi modyfikacjami nie wystarczy, żeby wciągnąć na dłużej, a to, czy gra zmieni się na lepsze za pół roku, nie ma teraz żadnego znaczenia.

Sorry, Harley, sorry, Legionie Samobójców – jesteście zdecydowanie barwniejszą, ciekawszą ekipą, ale „Nudziarze Gotham” rozjechali was lepszym, bardziej różnorodnym gameplayem, a ich New Game+ wygrywa z czekaniem na nowe sezony.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja gry Suicide Squad: Kill The Justice League. Ekipa Harley Quinn walczy głównie z nudą
Recenzja gry Suicide Squad: Kill The Justice League. Ekipa Harley Quinn walczy głównie z nudą

Recenzja gry

Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości to pozycja, której tytuł czyta się dłużej, niż wymienia rodzaje misji i aktywności, jakie są dostępne w pierwszym sezonie tej nowej gry-usługi, która byłaby o wiele lepsza bez tej usługi i bez tego lootu.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.