Recenzja gry Grand Theft Auto V - nowe konsole mają już GTA V, PC wciąż czeka
Piąta gra z serii Grand Theft Auto wreszcie doczekała się odświeżonej wersji na konsolach ósmej generacji. Jak poradził sobie Rockstar z konwersją swojego wielkiego hitu?
- jedna z najlepszych gier akcji z otwartym światem w historii, o ile nie najlepsza;
- szokujące przywiązanie do detali;
- znacznie poprawiona oprawa wizualna;
- tryb pierwszoosobowy;
- sporo nowinek, choć niektóre tylko dla posiadaczy ubiegłorocznej edycji.
- Tryb FPP średnio sprawdza się w pojazdach.
Z marketingowego punktu widzenia decyzja o wydaniu gry Grand Theft Auto V na Xboksa 360 i PlayStation 3 była strzałem w dziesiątkę. Choć niedługo po premierze rynek miały zaatakować zupełnie nowe konsole, urządzenia siódmej generacji znajdowały się w rękach milionów fanów elektronicznej rozrywki. Efekt był łatwy do przewidzenia. Długo wyczekiwana „piątka” zmiotła całą konkurencję pod względem sprzedaży i dała Rockstarowi czas na usprawnienie produktu pod kątem kolejnych platform sprzętowych. Co prawda najbardziej interesująca Polaków wersja na PC pojawi się dopiero w przyszłym roku, ale już teraz możemy zobaczyć, jakie atrakcje przynosi ze sobą next-genowy port. A tych jest niemało.
Moc nowych konsol pozwoliła znacznie poprawić oprawę wizualną gry. Wersja na PlayStation 4 pracuje w rozdzielczości 1920x1080 i niemal zawsze oferuje stałe trzydzieści klatek na sekundę. Niemal, bo nieznaczne spadki prędkości animacji się zdarzają, głównie gdy pędzimy wypasioną furą na pełnym gazie przez zatłoczone miasto, ale są to przypadki incydentalne i nie mające wpływu na ogólny komfort zabawy. Co ważne, GTA V przestało wreszcie dusić się podczas eksploracji okalającego wyspę morza – poprzednia edycja miała ewidentny problem, kiedy wynurzaliśmy się batyskafem na powierzchnię, teraz o takich wpadkach nie ma mowy. Oczywiście na podbiciu rozdzielczości zmiany w grafice się nie skończyły. W grze zobaczymy znacznie lepsze tekstury, poprawione efekty cząsteczkowe i zupełnie nowe oświetlenie. Studio Rockstar North mocno zmodyfikowało też pogodę – świetne wrażenie robią burze, zwłaszcza poza miastem, gdzie czuć moc żywiołu, a także niesymetryczne kałuże wody utrzymujące się na popękanych drogach długo po zaniknięciu deszczu.
Obiecane zwiększenie liczby samochodów na ulicach i przechodniów na chodnikach nie jest z kolei tak mocno odczuwalne, ale faktem jest, że i w tym względzie dokonał się postęp. Aut faktycznie przybyło, choć o korkach nie ma mowy – z drugiej strony może to i lepiej, bo przesyt zawalidrogów mocno irytuje, zwłaszcza gdy chcemy szybko dostać się z miejsca na miejsce. Większą liczbę mieszkańców najłatwiej dostrzec w typowych lokacjach spacerowych, np. w Vespucci Beach, gdzie praktycznie nie uświadczymy pojazdów. Najwyraźniej Rockstar musiał ostrożnie wyważyć proporcje pomiędzy jednym wypełniaczem, a drugim – dla porównania, najwięcej wozów uświadczymy na autostradach, gdzie z kolei ze świecą można szukać pieszych. Ogólnie jest w tym względzie bardzo dobrze, ale nie idealnie.