Pogromcy growych mitów – czy kiedyś naprawdę było lepiej?
Wraz z kolejnymi, mniejszymi i większymi grzeszkami współczesnej branży wielu graczy nabrało przekonania, że kilkanaście lat temu gry wideo były dłuższe, trudniejsze i ogólnie lepsze. Czy rzeczywiście pogląd ten ma rację bytu?
Spis treści
- Pogromcy growych mitów – czy kiedyś naprawdę było lepiej?
- Gry były kiedyś dłuższe
- Gry były kiedyś bardziej dopracowane technicznie
- Gry były kiedyś trudniejsze
- Gry były kiedyś tańsze
- Gry nie były kiedyś dzielone na części
- Gry były kiedyś mniej poprawne polityczne
- Gry były kiedyś robione z pasją
Gry były kiedyś mniej poprawne polityczne
Nie da się ukryć, że w swych szczenięcych latach gry wideo chętnie wykorzystywały kontrowersje jako motor napędowy marketingu. Tytuły, które normalnie mogłyby jedynie pomarzyć o większej popularności ze względu na niezbyt odkrywcze mechaniki czy kiepską fabułę, chwytały się więc wszystkiego, by zdobyć rozgłos – przy założeniu, że nieważne, jak mówią, byleby mówili. Dostawaliśmy więc kwiatki pokroju Custer’s Revenge, gdzie zadaniem gracza było dotarcie do uwięzionej Indianki i zgwałcenie jej, czy Postala, gdzie w hurtowych ilościach mordowaliśmy cywili i łamaliśmy prawo w każdy możliwy sposób. Dziś oczywiście także mamy podobne przykłady – na myśl przychodzi chociażby polskie Hatred, za sprawą którego na nowo rozgorzała cichnąca nieco dyskusja na temat przemocy w grach.
Tworzenie kontrowersyjnych produkcji stało się coraz mniej popularne wraz z dojrzewaniem medium. Interaktywna rozrywka nadal chętnie porusza tematy tabu, tym razem jednak zazwyczaj próbując przy tym zwrócić uwagę na jakiś konkretny problem lub osadzając w rolach głównych przedstawicieli mniejszości. Nie wszystkim się to oczywiście podoba: wielu graczy sądzi, że treść nowych produkcji jest w dużej mierze dyktowana chęcią bycia postępowym i poprawnym politycznie za wszelką cenę. W niektórych przypadkach ma to nawet pewne uzasadnienie: chociażby obecna w Mass Effekcie 3 opcja gejowskiego romansu Shepharda niezbyt pasowała do poprzednich części (gdzie komandor był przecież heteroseksualny) i robiła wrażenie wciśniętej na siłę. Ale kiedy indziej oskarżenia o zbytnią polityczną poprawność ocierają się o absurd. Całkiem niedawno doświadczyło tego EA Sports w odniesieniu do FIF-y 17, gdzie w pierwszej w historii serii kampanii fabularnej wcielamy się w czarnoskórego piłkarza. Cóż, interaktywna rozrywka jako młode medium będzie musiała uporać się z takimi problemami, jeśli rzeczywiście ma zamiar kiedyś na poważnie zabierać głos w dyskusjach na trudne tematy.