Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 7 kwietnia 2016, 13:30

autor: Asmodeusz

Wielkie podsumowanie World of Tanks, czyli pięć lat z czołgami

Już od pięciu lat gracze z Europy mogą wcielać się w pancerniaków i rozgrywać potyczki za pomocą maszyn z czasów II wojny światowej. Dziesiątki map, setki pojazdów i miliony uczestników zabawy. Czy World of Tanks może nas jeszcze czymś zaskoczyć?

Spis treści

Nowe obszary inwazji: e-sport, konsole i telefony

World of Tanks to nie tylko PC, o czym świadczą doskonałe wyniki komórkowego World of Tanks Blitz, które stale znajduje się wysoko na listach najlepszych gier przenośnych, oraz konsekwentny rozwój konsolowych czołgów. Właściciele PS4 i Xboksa One otrzymają niedługo świetne efekty pogodowe, których próżno szukać na komputerach stacjonarnych. Poniższy filmik pokazuje nagromadzanie się błota, wilgoci i śniegu na powierzchni czołgów – pozostaje jedynie liczyć, że twórcy dodadzą podobne opcje w przypadku pecetów.

Na sam koniec warto wspomnieć o World of Tanks i e-sporcie. Pierwsze kroki studia Wargaming.net na tej arenie okazały się nieporadne i pomimo zainwestowania sporych pieniędzy oglądalność była niska, zaś szefowie firmy niezbyt rozumieli sens całej inicjatywy. Dopiero po nawiązaniu współpracy z ESL, poprawieniu jakości streamów oraz zatrudnieniu profesjonalnych prezenterów oglądalność turniejowego World of Tanks wzrosła. Mimo to Wargaming.net nadal boryka się z wieloma problemami, na które na razie nie ma rozwiązania. Jednym z nich jest np. fakt, że w e-sportowe czołgi gra się w formacie 7 na 7, zaś normalna rozgrywka to 15 na 15 – toteż niektórzy gracze niezbyt pojmują stosowane zagrania czy taktykę poszczególnych drużyn. Drugim problemem jest tzw. bariera wejścia. Turniejowe World of Tanks wymaga posiadania kilku czołgów ósmego poziomu – z tego też powodu wielu mniej zaawansowanych graczy (czy też mających mniej czasu na zdobycie nowych maszyn) nie jest w stanie brać udziału w rozgrywkach, w przeciwieństwie do takich tytułów jak np. Counter-Strike, gdzie dość szybko można spróbować swoich sił w grach rankingowych. Tutaj z pomocą może przyjść system wynajmowania czołgów podobny do tego, jaki znamy z trybu rozwałki.

Czy World of Tanks jako e-sport ma rację bytu? Będziemy mogli się o tym przekonać już niedługo: 8–9 kwietnia w warszawskiej hali Torwar odbędą się finały WGL 2016. Dwanaście najlepszych zespołów na świecie zmierzy się w starciach 7 na 7 z użyciem czołgów dziesiątego poziomu. Ze względu na tryb zabawy (atak/obrona – jedna drużyna broni dwóch baz, druga atakuje) możemy spodziewać się dynamicznej rozgrywki i ciekawych zagrywek ze strony wszystkich ekip. Mecze da się oczywiście oglądać na żywo. Więcej informacji znajdziecie wkrótce na poniższej stronie.

Jak długi żywot ma przed sobą World of Tanks? Na to pytanie ciężko odpowiedzieć – na pewno jednak jeszcze wiele lat będzie ważnym graczem na scenie MMO. Wiadomo jedno: gra będzie istnieć tak długo, jak długo będzie na siebie zarabiać. Jednak, aby gracze wydawali pieniądze, konieczne jest jej nieustanne modyfikowanie i dodawanie nowych zabawek do odblokowania. Ostatnimi czasy Wargaming.net kładzie znacznie większy nacisk na pojazdy premium niż na normalne drzewka rozwoju, tym samym robiąc ukłon w stronę osób płacących. Dopóki pozostaje to pod kontrolą, nie powinno spowodować w przyszłości większych problemów. Jednak, jak uczy nas historia, wielu wydawców niejednokrotnie pokusiło się o dodanie elementów ułatwiających rozgrywkę, a kosztujących rzeczywiste pieniądze. Czy Wargaming.net pozostanie wierny swoim ideałom free-to-win? Przekonamy się w najbliższych latach, ale póki co nie ma większych powodów do niepokoju.

Wróciłem do gry, w której mam 2000 godzin. Znowu muszę się jej uczyć od zera
Wróciłem do gry, w której mam 2000 godzin. Znowu muszę się jej uczyć od zera

Gry długożyjące to piekło dla powracających graczy. Swego czas spędziłem w World of Tanks tysiące godzin (no tak ze dwa) – myślałem więc, że jak wrócę do gry, to będę znowu wymiatać. Tak bardzo się myliłem…