Wiedźmin Netflixa stara się, ale na jego uratowanie jest za późno

Netflixowy Wiedźmin zawiódł rzesze fanów i choć próbuje odzyskać ich zaufanie, spełniając jedno z ich życzeń, na takie zabiegi może być za późno.

nasze opinie
Edyta Jastrzębska 31 lipca 2023
15
Źrodło fot. Wiedźmin, showrunnerka: Lauren S. Hissrich, Netflix 2019
i

Już w recenzji pierwszej części trzeciego sezonu Wiedźmina pisałam, że twórcy serialu wreszcie odrobili pracę domową, a po premierze drugiej części to zdanie podtrzymuję. Trzeci sezon, w porównaniu z drugim, prezentuje się naprawdę dobrze. To nadal nie jest produkcja wysokich lotów, ale przyjemnie oglądało się ostatnie przygody Geralta i spółki, a to zawsze dla mnie jest najważniejsze – żeby dobrze się bawić podczas seansu. Wydarzenia z Wiedźmina Netfliksa w końcu zaczęły przypominać przygody z sagi napisanej przez Andrzeja Sapkowskiego. To pozytywny sygnał, ale mam wrażenie, że ta zmiana przyszła za późno.

Pierwszy sezon, który zadebiutował w 2019 roku, był dobrym początkiem. Nieidealnym, ale dało się dostrzec w tej produkcji potencjał, który wystarczyłoby wykorzystać w kolejnej serii. Widzowie przecież, pomimo scenariuszowego chaosu, dobrze przyjęli debiut serialowych przygód Geralta i czekali na więcej. Oczywiście było parę rzeczy do poprawy, potrzebny był również większy budżet, żeby serial nie wyglądał tak tanio, ale mieli dobre podstawy, na których mogli budować dalej. Tym bardziej że zebrali obsadę, którą oglądało się dobrze, z Henrym Cavillem na czele, do którego początkowo nie byłam przekonana, ale finalnie kupił mnie swoją kreacją Geralta. I którego obecnie uważam za serce tej produkcji, szczególnie po seansie trzeciego sezonu i po tym, jak zauważalny był jego mniejszy udział w drugiej partii odcinków.

Wiedźmin Netflixa stara się, ale na jego uratowanie jest za późno - ilustracja #1
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Szkoda tylko, że na fundamentach domu wybudowano jakiś szałas. Bo właśnie, drugi sezon Wiedźmina to nieudolny fanfik, w którym imiona bohaterów brzmią znajomo, ale ich motywacje i historie są zupełnie obce. Twórcy zaszaleli ze swoją wizją i przestrzelili. Druga seria to najsłabszy punkt tej produkcji, moment, w którym wielu w nią zwątpiło, a nawet zrezygnowało z kontynuowania swojej przygody z nią. Choć Netflix rzeczywiście zainwestował w serial nieco więcej pieniędzy, było to widać, to jednak nie wystarczyło. Widowisko ucierpiało przez nieudolnych scenarzystów i showrunnerkę, którzy odrzucili to, co napisał Sapkowski, i uznali, że są w stanie na własny sposób poprowadzić tę historię. Nie udało im się to.

To zaś sprawiło, że trzeci sezon miał pod górkę. Przed premierą drugiego wierzono, że może będzie lepiej, tym razem jednak tej wiary zabrakło. Pomimo zapewnień twórców, że „trójka” będzie wierniejsza materiałowi źródłowemu, ludzie tego nie kupowali. Twórcy stracili zaufanie fanów. Wielu zdążyło postawić na Wiedźminie krzyżyk, co odbiło się na gorszych wynikach oglądalności. Pierwsza część trzeciej serii, w porównaniu z drugim sezonem, zaliczyła 30% spadek oglądalności (wyliczony na podstawie danych przedstawionych przez Netfliksa z 10 dni po premierze „dwójki” i 11 dni po premierze „trójki”, przeliczonych na ich nową metodę). W Google Trends też wyraźnie widać, jak zainteresowanie maleje (skoki na wykresie to okolice premier kolejno pierwszego, drugiego i trzeciego sezonu):

Wiedźmin Netflixa stara się, ale na jego uratowanie jest za późno - ilustracja #2

Wiedźmin w Google Trends (30.07.2023)Google.com

Widać zatem, że wokół Wiedźmina jest coraz mniejszy szum. Z pewnością produkcji nie pomogło to, że na kilka miesięcy przed premierą trzeciego sezonu Henry Cavill ogłosił, iż rezygnuje z roli Geralta. Była to informacja, która zaskoczyła fanów, ponieważ znane były historie o tym, jak zależało mu na zagraniu wiedźmina i jak zabiegał o to, by zatrudnili go w serialu Netfliksa. I poza tym, że Cavilla po trzeciej serii zabraknie w Wiedźminie, nie wiemy nic. Nie podano oficjalnego powodu jego odejścia. Ale biorąc pod uwagę to, że był uważany za jeden z najmocniejszych, jeśli nie najmocniejszy punkt tej produkcji, oraz to, jak duży miał fandom jeszcze przed występem w Wiedźminie i ile osób zainteresowało się tym widowiskiem właśnie ze względu na niego, można wyobrazić sobie, ile ono traci przez brak Cavilla. Bo właśnie, w sieci można przeczytać wiele komentarzy o tym, że bez Brytyjczyka różne osoby nie będą dalej oglądały serialu. Jak duża będzie skala tych rezygnacji, nie da się ocenić do czasu premiery czwartego sezonu, ale czy ten serial może jeszcze pozwolić sobie na jakiekolwiek straty?

Wiedźmin Netflixa stara się, ale na jego uratowanie jest za późno - ilustracja #3
Wiedźmin, Lauren Schmidt Hissrich, Netflix, 2019

Nie mogę pominąć jeszcze jednego – ich kampanii, która miała miejsce po premierze pierwszej części trzeciego sezonu. Wtedy w różnych miejscach w Wielkiej Brytanii zaczęły pojawiać się ogromne napisy „Tak, on nadal jest Geraltem w trzecim sezonie”. Czy był to marny żart w odpowiedzi na częste zapytania, a może próba ratunku po kiepskim starcie przez przekonanie niektórych osób, że Cavilla zabraknie już w „trójce”? Nie wiadomo, ale wypadło to źle i nie trudno odgadnąć, jak mógł czuć się nowy odtwórca Geralta, Liam Hemsworth, który i tak ma już ciężko przez to, jakie zamieszanie jest wokół jego angażu. Ta akcja potwierdza, jaką siłę musi mieć Brytyjczyk, skoro Netflix zdecydował się na takie posunięcie.

Śledząc internetowe dyskusje, można odnieść wrażenie, że poprawa w trzecim sezonie ma nieduże znaczenie. Wyraźnie niesmak pozostał, a po takiej wizerunkowej wtopie, do jakiej doprowadziły drugi sezon, spin-off Rodowód krwi, o którym większość wolałaby zapomnieć, oraz odejściu Cavilla, trudno będzie się odbić. Widzowie przestali wierzyć twórcom, przez co ich kolejne zapewnienia spotykają się ze sporym powątpiewaniem. Mam wrażenie, że nawet gdyby czwarty sezon był bliski ideału (a nawet idealny), nie wystarczyłoby to, żeby wygrać serca tych, których zawiedziono. Za dużo się wydarzyło i zbyt wielki smród ciągnie się za tą produkcją, aby mogła jeszcze odnieść taki sukces, na jaki miała szanse, gdy zaczynała.

Nie znaczy to, że dla Wiedźmina nie ma zupełnie nadziei, ponieważ pomimo różnych trudności zbudował własny fandom, który angażuje się w tę serię – powstają fanfiki, fanowskie wideo, fanarty, różne kreacje, które sprawiają, że grupa ludzi zebranych wokół tej produkcji pozostaje żywa. Nie zmienia to jednak faktu, że Wiedźmin zniechęcił do siebie wiele osób i odzyskanie ich może graniczyć z cudem, bo za późno zabrał się za walkę o nich.

Edyta Jastrzębska

Edyta Jastrzębska

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz kulturoznawstwa. W GRYOnline.pl zaczynała jako jeden z newsmanów w dziale filmowym, obecnie dogląda newsroomu filmowego, gdzie zajmuje się również korektą. Świetnie odnajduje się w tematyce filmowo-serialowej zarówno tej osadzonej w rzeczywistości, jak i w fantastyce. Na bieżąco śledzi branżowe trendy, jednak w wolnym czasie najchętniej sięga po tytuły mniej znane. Z popularnymi zaś ma skomplikowaną relację, przez co do wielu przekonuje się dopiero, gdy szum wokół nich ucichnie. Wieczory uwielbia spędzać nie tylko przy filmach, serialach, książkach oraz grach wideo, ale też przy RPG-ach tekstowych, w których siedzi od kilkunastu lat.

Najlepsze komedie na Netflixie 2024, nasz ranking TOP 10

Najlepsze komedie na Netflixie 2024, nasz ranking TOP 10

Jujutsu Kaisen dostępne na Netflixie. Od dziś obejrzycie tam wszystkie odcinki 1. sezonu tego anime

Jujutsu Kaisen dostępne na Netflixie. Od dziś obejrzycie tam wszystkie odcinki 1. sezonu tego anime

Kobieta, która zainspirowała Reniferka, skarży się na serial Netflixa. „Jestem ofiarą, on mnie nęka”

Kobieta, która zainspirowała Reniferka, skarży się na serial Netflixa. „Jestem ofiarą, on mnie nęka”

Piła trafiła na Netflixa. Popularną serię krwawych horrorów już teraz obejrzysz na platformie

Piła trafiła na Netflixa. Popularną serię krwawych horrorów już teraz obejrzysz na platformie

City Hunter od Netflixa zbiera pozytywne oceny, ale recenzenci zwracają uwagę na przestarzały humor tej ekranizacji mangi

City Hunter od Netflixa zbiera pozytywne oceny, ale recenzenci zwracają uwagę na przestarzały humor tej ekranizacji mangi