Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 26 października 2022, 17:00

Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 - i więcej mi do szczęścia nie trzeba

The Callisto Protocol zapowiada się na spełnienie marzeń fanów marki Dead Space. Mrok, flaki, reżyser pierwszej części na czele projektu i odejście od założeń kontrowersyjnego Dead Space’a 3. Po pierwszym kontakcie z grą jestem kupiony.

Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 - i więcej mi do szczęścia nie trzeba - ilustracja #1

Przy okazji gry w The Callisto Protocol mogliśmy również zadać parę pytań Glenowi Schofieldowi – ojcu marki Dead Space, pracującemu głównie przy pierwszej odsłonie serii. Przyczynił się on także do powstania kilku części Call of Duty. Aktualnie działa w studiu Striking Distance jako CEO, a przy projekcie The Callisto Protocol pełni funkcję reżysera.

W tej grze jest fabuła, przysięgam

Podczas testowania około dwugodzinnego dema The Callisto Protocol na zamkniętym pokazie w Hamburgu trafiam do, jak opisują twórcy, trzeciego większego etapu, tzw. The Habitat (ang. siedlisko). Kierując niejakim Jacobem Lee, skazańcem w kosmicznym więzieniu Black Iron, prę do przodu, chomikuję amunicję, której jest tu jak na lekarstwo, rozwiązuję proste zagadki i mierzę się z kolejnymi maszkarami, które nie mają się czego wstydzić przy tych z Dead Space’a. Rzecz jasna, wymienione wyżej informacje dotyczące opowiadanej tu historii doczytałem w Wikipedii, bowiem podczas pokazu fabułę gry ograniczono do minimum. Zdziwiony tym zabiegiem, pytam o to reżysera produkcji.

Przygotowaliśmy bogatą historię, opowiadaną m.in. za pomocą audiologów. Nie było też [w demie – przyp. red.] żadnych cutscenek, a tych mamy chyba z godzinę. To celowe. Grę zaczynamy tzw. „cold open” (technika narracyjna polegająca na braku wprowadzenia), a stopniowo za sprawą poznawanej historii będziecie poznawać też mechaniki.

Nie daję za wygraną. Może przynajmniej dowiem się czegoś więcej o bohaterze, w którego wciela się sierżant Pierson z Call of Duty: WWII?

Nie chcesz wiedzieć! [śmiech] To wszystko przedstawi ci fabuła, a to jej istotny element, związany z większym zwrotem akcji.

Dociekliwość szybko schodzi na drugi plan, kiedy zauważam, że na dobrą sprawę The Callisto Protocol rozgrywa swoje pierwsze karty niemal tam samo jak oryginalny Dead Space enigmatyczny świat, wyjęte z kontekstu audiologi, bohater, który nie dzieli się z nami swoimi przemyśleniami ani motywacją (spokojnie, tym razem jednak ma głos). Po czym z czasem trafiam do pomieszczenia, gdzie na ścianie widnieje napisane krwią: „Ucinaj im macki” – nawiązanie do kultowej sceny z pierwszego Dead Space’a. Chewie, jesteśmy w domu.

Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 - i więcej mi do szczęścia nie trzeba - ilustracja #2

Plation

To Dead Space czy nie Dead Space?

Pierwszy Dead Space autorstwa studia EA Redwood Shores (przemianowanego z czasem na nieistniejące już dziś Visceral Games) zadebiutował w 2008 roku. Ciepło przyjęty debiut doczekał się udanego sequela w 2011 i... mniej udanej części trzeciej dwa lata później. Po porażce „trójki” wydawca EA (który też, nie czarujmy się, dołożył swoje trzy grosze do rzeczonej porażki) uśmiercił markę, a w 2017 roku zamknął studio odpowiedzialne za całą serię. The Callisto Protocol to zaś dzieło ekipy Striking Distance, składającej się z kilku weteranów pracujących niegdyś przy „Martwej przestrzeni” na czele z reżyserem pierwszej części gry – Glenem Schofieldem.

Niby to samo, ale nie do końca

Na pierwszy rzut oka rozgrywka wydaje się łudząco podobna do tej ze wspominanego horroru Visceral Games. Maszkary mogą z czasem doznać mutacji, w wyniku czego stają silniejsze, a my musimy pozbywać się ich w określony sposób. Powalonych przeciwników dobijamy przydepnięciem, a w razie braku amunicji możemy ratować się tzw. GRP. To swoisty gravity gun, który działa zarówno na przeciwników, jak i na przedmioty – i zapewnia sporo frajdy.

Ba, nieraz sięgałem po to cacko chętniej niż po pistolet, np. przygotowując się do ataku przeciwników, zebrałem w kącie pokoju stertę rupieci – „amunicję”, którą potem planowałem przetrwać szturm stworów (tylko po to, żeby przekonać się, iż ta zabawka wcale nie jest tak OP, jak mi się wydawało, i trzeba z niej korzystać z głową).

Poza tym też, podobnie jak w Dead Space, z pomocą nieraz przychodzi otoczenie – za sprawą GRP nabijemy przeciwnika na kolce, rzucimy w przepaść (uwielbiam) czy – standardowo dla gier – potraktujemy wybuchającym kanistrem (to już mniej). Sceptycy słusznie zarzucą, iż to za mało nowości względem serii, która jest w tym tekście wspominana praktycznie co drugie zdanie. Reżyser uspokaja:

[Różnice występują – przyp. red.] przede wszystkim w walce. Walka przeszła ewolucję. Wiesz... Dead Space to moja gra, nie będę jej ubliżać. [śmiech] Jeśli pamiętacie, walka w Dead Spasie była bardziej dystansowa. Coś jest w oddali – strzelasz. […] Pod to też została zaprojektowana broń. [Tutaj – przyp. red] walka jest bardziej bezpośrednia. Mamy walkę wręcz, GRP, skradanie i strzelanie z drzewkiem rozwoju.

Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 - i więcej mi do szczęścia nie trzeba - ilustracja #3

Plation

Faktycznie, walka wręcz i związane z nią mechaniki są tu większą nowością względem poprzednich horrorów Schofielda. Nasz skazaniec dysponuje pałką ogłuszającą, a do walki w zwarciu zachęca możliwość blokowania oraz robienia uników (te ostatnie budzą skojarzenia z nowym Resident Evilem 3). Nie oczekujcie jednak, że z pałką w ręku zamienicie się w maszynę do zabijania. Walka wręcz jest powolna, bohater z trudem wyprowadza ciosy i choć serią z „pały” da się w dość satysfakcjonujący sposób pokonać jednego wroga, przy większej liczbie przeciwników możemy zostać po prostu zadeptani, zanim nawet dobędziemy broni.

Szybka ucieczka i apteczka „w locie”? Zapomnijcie – nawet leczenie jest spowolnione, przez co lizać rany możemy tylko w chwilach wytchnienia. A nawet wtedy, kiedy raz upewniłem się, że jestem bezpieczny, zostałem zaatakowany podczas leczenia. Uważam oskryptowane jumpscare'y za tanią formę straszenia, ale tu szczerze mnie to urzekło.

Czy na księżycu Jowisza będzie kolacja z kurczaka?

Geneza The Callisto Protocol jest dość nietypowa, bowiem początkowo gra miała być... osadzona w świecie PUBG. Studio Striking Distance jest bowiem częścią koreańskiego holdingu Krafton (sam Krafton też zajmuje się wydaniem gry) i jego debiutancki projekt miał być fabularnym spin-offem popularnego battle royale. Z czasem jednak ewoluował w zupełnie nową markę.

Biofagium. Nie, to nie to z Mass Effecta 3

Wróćmy jeszcze do kwestii przeciwników – wspomniałem wcześniej o powracającym z Dead Space’a typie stwora, który może zmienić się na naszych oczach w silniejszą wersję, a którego pokonujemy, odstrzeliwując mu macki. Nowa postać najciekawszego przeciwnika z „jedynki” to nie wszystko, co twórcy mają do zaoferowania, jeśli chodzi o bestiariusz.

Ba, zdają się stawać na głowie, by pokazywać co krok, jak dużo różnorodnych okropieństw dla nas przygotowali – w ciągu 1,5 godziny gry naliczyłem aż sześć różnych typów wroga (w czym kilku przeciwników szczerze mnie zaskoczyło, jak np. robot-strażnik, przy spotkaniu z którym nasze jedyne opcje to skradanie się lub ucieczka). Wątpię, czy ostatecznie w grze utrzyma się takie tempo wprowadzania nowych stworów co kilkanaście minut, ale nie porzucam optymizmu.

Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 - i więcej mi do szczęścia nie trzeba - ilustracja #4

Plation

W wywiadzie liczę na uśpienie czujności reżysera prostszymi pytaniami i raz jeszcze uderzam z wątkiem fabularnym, pytając o przeciwników.

To biofagi i tak, to prawdziwe słowo. Tu też nie chcemy zdradzać za dużo.

Game over, man.

W kosmosie nikt nie usłyszy twoich krzyków

Wiem, że mało graczy zwraca uwagę na dźwięki, ale muszę o tym wspomnieć w przypadku The Callisto Protocol. Odnoszę wrażenie, iż w studiu Striking Distance pracują zagorzali audiofile, bo udźwiękowienie gry to istna horrorowa poezja. Non stop jesteśmy raczeni upiornymi odgłosami otoczenia: huczący w oddali generator, syk pary ulatniającej się z popękanych rur, niepokojące stukanie w szybach wentylacyjnych czy dźwięk migoczących żarówek zrobiły na mnie takie wrażenie, że kilka razy zwyczajnie zatrzymałem się, by ich posłuchać. Przeważnie, grając w tego typu produkcje, oglądam je na telewizorze i za jego pośrednictwem dociera też do mnie warstwa audio, ale w tym przypadku poważnie rozważam zakup dobrych słuchawek, bo dźwięk, zdaje się, gra tu pierwsze skrzypce w kreacji niezapomnianej atmosfery.

A skoro o klimacie mowa: podczas rozmowy z Schofieldem zapytałem go o to, jak rozłożone zostały akcenty. Przyrównałem pierwszego Dead Space’a do Obcego – 8. pasażera Nostromo, „dwójkę” zaś do Obcego: Decydującego starcia. To dwa skrajnie różne (ale i równie dobre!) podejścia do tego samego tematu. Jak wpisuje się w to The Callisto Protocol?

Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 - i więcej mi do szczęścia nie trzeba - ilustracja #5

Plation

Umiejscowiłbym go w samym środku [pomiędzy tymi grami – przyp. red.]. Gwoli ścisłości – najwięcej pracowałem przy Dead Spasie, przy „dwójce” już mniej, bo około 10 miesięcy, a ta bardziej stawiała na akcję. Tu bez dwóch zdań jest akcja, ale mamy też momenty, gdzie zwalniamy, i momenty bardziej psychologiczne, których teraz nie pokazujemy.

Jedna rzecz nie daje mi jeszcze spokoju: poziom trudności. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo subiektywna kwestia, ale zagrywając się ostatnio w Resident Evila: Village czy Tormented Souls, które bazują na typowych dla gatunku survival horror schematach, czułem się miejscami zbyt pewnie.

Podobne wrażenie dopadło mnie podczas pokazu: dwa razy zdarzyło mi się mieć tak dużo amunicji i apteczek w ekwipunku, że nie mogłem podnieść kolejnych, bo najwidoczniej przyzwyczaiłem się do zachowania początkowych przeciwników (do pozostałych już nie, o czym boleśnie przekonało mnie kilka ekranów game over pod rząd). Jak wygląda zatem kwestia poziomów trudności? Czy The Callisto Protocol oferuje opcję „new game plus” albo tryb hardcore rodem z Dead Space’a 2?

Tak. Ale nie przyzwyczajaj się. O to nam chodzi: żeby przyzwyczaić gracza (do pewnych rzeczy) a potem spuścić na niego bombę. [...] Poza tym jest też tryb hardcore w ramach DLC (poza trzema podstawowymi do wyboru). Samo demo działało w trybie medium.

No cóż, za DLC raczej podziękuję, ale z przyjemnością zacznę grę na poziomie trudnym.

Callisto Protocol to po prostu Dead Space 4 - i więcej mi do szczęścia nie trzeba - ilustracja #6

Plation

Dead Space to moja „kukurydza” z tego TikToka

Jestem ostatnią osobą wyrywającą się do oceniania czegoś tak subiektywnego jak wizualia – dla mnie gra wygląda pięknie, ale wiem, że nie każdy się z tą opinią zgodzi; zainteresowanych odsyłam więc do udostępnionych już materiałów z The Callisto Protocol (nie odstają za bardzo oprawą od tego, czego doświadczyłem).

Muszę jednak na koniec dodać, że podczas grania natrafiłem na kilka pomniejszych glitchy, a PS5 parę razy nie poradziło sobie z utrzymanie 60 FPS-ów, choć oczywiście należy pamiętać, że gra nie jest jeszcze gotowa.

Niemniej, tu i teraz jestem szczerze podekscytowany nadchodzącym horrorem zespołu Glena Schofielda. Nie zapowiada się on wprawdzie na rewolucję, ale też chyba nikt specjalnie (zgaduję) tego nie oczekuje.

To po prostu bardziej rozbudowany i bardziej intensywny współczesny Dead Space, który oferuje kilka pomniejszych nowości i który świadomy jest tego, co z czasem uśmierciło tę serię w oczach fanów survival horrorów. A ja na coś takiego właśnie liczyłem od pierwszej zapowiedzi tej gry.

ZASTRZEŻENIE

Koszty wyjazdu na pokaz pokryła firma Plation.

Jordan Dębowski

Jordan Dębowski

W 2012 r. pisał felietony i recenzje dla gameonly.pl. Z wykształcenia japonista. W 2013 r. rozpoczął pracę jako redaktor tvgry.pl. W latach 2014-2018 współprowadził i tworzył treści na kanał GamePressure na YouTube. Od 2020 r. prowadzi profil tvgry na instagramie, a od 2022, profil tvgry na TikToku. Od 2022 r. zastępca redaktora prowadzącego tvgry. W strukturach GRY-OnLine i tvgry zajmuje się planowaniem, tworzeniem oraz publikacją materiałów wideo. Planuje strategię oraz publikuje treści na profilach kanału w mediach społecznościowych. Bierze udział w streamach i komunikuje się ze społecznością. Pomaga wdrażać nowych pracowników w struktury firmy. Choć stara się śledzić ogół branży growej, szczególnie interesuje się grami niezależnymi, grami RPG, horrorami oraz szeroko-pojętym retro. Poza pracą dużo jeździ na rowerze, czyta reportaże, gotuje i zajmuje się swoim kotem – Jagą.

więcej