Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Gramy dalej 10 maja 2014, 12:00

autor: Adrian Werner

Testujemy grę Stalker: Lost Alpha - czy warto wrócić do Zony? - Strona 3

S.T.A.L.K.E.R.: Lost Alpha to jeden z najbardziej oczekiwanych modów ostatnich lat. Pomimo błędów projekt spełnia większość pokładanych w nim nadziei i udanie wypełnia lukę spowodowaną brakiem oficjalnej kontynuacji.

Pewne zmiany zaszły również w modułach sztucznej inteligencji. Część ulepszeń wzorowana jest na tych z dwóch kolejnych odsłon, podczas gdy inne próbują odtworzyć oryginalną wizję GSC World przez cięciami. Postacie niezależne próbują unikać anomalii i nie mają już problemów z dynamicznymi obiektami zmieniającymi pozycje na mapie, więc jeśli pod nogi wpadnie im np. drewniane pudełko, to po prostu kopniakiem poślą je w bok. Ponadto przeciwnicy skuteczniej okrążają nasze pozycje i lepiej radzą sobie z granatami. Niestety, twórcom nie udało się zrealizować tętniącego życiem świata, który obiecywała wczesna wersja Cienia Czarnobyla. Zwierzęta i mutanty rzadko migrują na inne tereny, frakcje nie prowadzą ze sobą wojen i podczas eksploracji otwartych terenów rzadko spotykamy innych stalkerów.

Czas powrócić do Zony, inni stalkerzy już na nas czekają.

S.T.A.L.K.E.R.: Lost Alpha oferuje także znacznie lepszą grafikę niż Cień Czarnobyla. Mapy mają więcej obiektów i roślinności, tekstury są ostrzejsze, a efekty ładniejsze. Ponadto lokacje wyglądają tak, jak dzisiejszy Czarnobyl, czyli są w większości pokryte bujną roślinnością w kolorze soczystej zieleni, co tworzy udany kontrast z zardzewiałymi elementami metalowymi i podniszczonymi budynkami. Wszystkie te usprawnienia pociągają za sobą wzrost wymagań sprzętowych, ale jest to cena warta zapłacenia, gdyż projekt wyciska ze starzejącego się już silnika ostatnie soki, oferując po prostu śliczne widoki. Twórcom nie udało się co prawda ulepszyć wszystkich aspektów oprawy wizualnej i otrzymujemy tradycyjnie słabe animacje oraz proste modele twarzy, ale i tak na całość patrzy się z prawdziwą przyjemnością.

Testujemy grę Stalker: Lost Alpha - czy warto wrócić do Zony? - ilustracja #2

Los gry S.T.A.L.K.E.R. 2 pozostaje nieznany i wiele wskazuje na to, że może nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Fani serii z nadzieją spoglądają w kierunku Survarium, nad którym pracuje studio Vostok Games, założone przez ludzi zwolnionych ze studia GSC World. Projekt oferuje zbliżone klimaty, ale jednocześnie przeznaczony jest głównie do rozgrywek wieloosobowych i przez to nie zdoła w pełni zadowolić miłośników cyklu. Tym samym S.T.A.L.K.E.R.: Lost Alpha musi pełnić rolę zamiennika oficjalnej kontynuacji, gdyż nie zanosi się, aby ta miała szybko powstać.

Co godne pochwały, Lost Alpha pozostaje wierne klimatowi pierwowzoru. Unikalna atmosfera nie straciła nic ze swojego uroku, wirtualny świat jest spójny logicznie i jego eksplorowanie to prawdziwa przyjemność, a walka jest równie trudna i taktyczna co zawsze, karząc lekkomyślność i próby zabawy w stylu Rambo. Nigdy nie ma się wrażenia grania w amatorską produkcję i zamiast tego całość skutecznie udaje dzieło GSC World.

Niestety, twórcy pozostali też wierni pierwowzorowi pod względem wykonania technicznego i S.T.A.L.K.E.R.: Lost Alpha roi się od błędów. Już samo zainstalowanie gry potrafi sprawić potężne kłopoty, a dalej wcale nie jest lepiej. Silnik potrafi bez powodu wyrzucić z gry, a w wirtualnym świecie nie brakuje mniejszych lub większych usterek. Twórcy zamierzają w miarę regularnie wypuszczać poprawki, ale prawdę mówiąc, trudno sobie wyobrazić, aby wielu fanów marki miało cierpliwość na nie czekać. Pod tymi wszystkimi problemami kryje się bowiem produkcja prawdziwie niezwykła, więc parcie naprzód z zaciśniętymi zębami nie należy wcale do trudnych zadań.

Frakcja mrocznych stalkerów, znana jako Sin, to jedna z największych nowości w grze.

S.T.A.L.K.E.R.: Lost Alpha rozpoczęło żywot jako modyfikacja, ale podczas cyklu deweloperskiego podjęto decyzję o przerobieniu projektu na samodzielną grę, niewymagającą posiadania poprzednich odsłon. Otrzymujemy więc za darmo potężną produkcję z piękną grafiką i imponującą zawartością. Z takiej perspektywy łatwo jest wybaczyć autorom kilka potknięć i braków. To, co zaoferowali, jest jednak na tyle dobre, że gdyby całość była sprzedawana jako tytuł komercyjny w pełnej cenie, to i tak warto byłoby wydać na niego te pieniądze. Dlatego jeśli tylko nie straszne Wam problemy techniczne, to spróbujcie tego projektu. Naprawdę warto.

Adrian Werner | GRYOnline.pl