Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Gramy dalej 4 kwietnia 2014, 13:20

autor: Szymon Liebert

Pierwsze testy pełnej wersji The Elder Scrolls Online - MMO w świecie Tamriel - Strona 2

The Elder Scrolls Online – świetna marka, wspaniałe uniwersum, lecz… zwykła gra MMO? Tak przynajmniej wskazuje nasz pierwszy kontakt z finalną wersją gry studia Zenimax Online.

Więcej ludzi to więcej frajdy i… problemów. - 2014-04-04
Więcej ludzi to więcej frajdy i… problemów.

Zaludniony świat MMO to niewątpliwie zaleta – tylko wtedy to wszystko ma sens. Niestety pojawienie się większej liczby innych bohaterów unaoczniło jeszcze bardziej wady tej produkcji. O ile można nazwać to wadami, bo chodzi o raczej typowe przypadłości reprezentantów tego gatunku. Uczestniczyłem w sytuacjach, w których grupa ludzi czekała na pojawienie się potrzebnego im potwora, widziałem przeciwników respawnujących się z jakąś nadnaturalną częstotliwością, doświadczałem opóźnień w walce i poza nią. Najgorsze było chyba to ostatnie, bo system młócenia przeciwników w The Elder Scrolls Online jest średni już w swojej wzorcowej postaci. W towarzystwie „skurczów” – tak przed laty określało się lagi na roleplayowych serwerach Ultimy Online – machanie mieczem w TESO nie ma żadnego sensu. Trudno wyjść z pola rażenia specjalnej techniki oponenta lub zablokować jego potężne uderzenie, gdy jedyne co widzimy, to jego zapętloną animację dyszenia. Oby serwery z czasem zostały ustabilizowane – inaczej może w ogóle zostanę pacyfistą i w grze studia ZeniMax Online będę tylko zbierał kwiatki lub łowił ryby.

Walcząc z systemem walki

Systemowi walki należy się krytyka nie dlatego, że jest taki jak w innych grach MMO, lecz dlatego, że mnie osobiście bawi tylko sporadycznie. Przez większość czasu nudzi, a czasami nawet irytuje. Powiecie, że to wina przyzwyczajeń z Dark Souls II, gdzie wszystko jest naoliwione i działa jak w zegarku. Nie, bo nigdy w życiu nie oczekiwałbym podobnej jakości od tytułu online rozgrywanego na taką skalę. Oczekuję za to, że będę w stanie w jakimś tam stopniu kontrolować to, co się dzieje. W The Elder Scrolls Online jest z tym różnie – przez lagi, ogólną niedokładność i toporność, dziwnie skonstruowane sytuacje bojowe, sterowanie reagujące z opóźnieniem. Na plus zaliczyłbym natomiast to, że wyeliminowano parę irytujących błędów z bety, chociażby znikające dźwięki uderzeń lub wystrzału z łuku, Animacje postaci są też odrobinę bardziej złożone – np. przy bieganiu i hamowaniu po sprincie. Ogólnie rzecz biorąc wygląda to lepiej, ale wciąż bez polotu. Zakładam, że gdzieś tam w sieciowym Tamriel traficie na emocjonujące starcia – zanim jednak do nich dojdzie, będziecie musieli wyciąć sobie drogę przez setki nudnych potyczek.

System walki wciąż przyprawia nas o mały ból głowy. - 2014-04-04
System walki wciąż przyprawia nas o mały ból głowy.

Zagrałem podobną postacią co w becie z pewnego prostego powodu – wcześniej trafiłem na parę popsutych zadań oraz podsystemów i chciałem sprawdzić, czy w finalnej wersji funkcjonują one jak należy. W praktycznie wszystkich przypadkach autorzy poprawili niedociągnięcia i pokonując taką samą drogę, co wcześniej nie trafiłem na żadne zepsuty quest (podczas gdy w becie były ich bodajże dwa). Wciąż zdarzają się jakieś śmieszne glitche, ale ogólnie sytuacja jest znacznie lepsza. Jestem bardzo ciekawy jak będzie dalej, bo wszyscy pamiętamy przecież niesławny przykład Age of Conan, gdy, która w dniu premiery miała przepiękny początek i niemalże pusty środek. Opinie osób, które grały znacznie dłużej ode mnie w różnych testach są raczej pozytywne, ale chętnie zweryfikuję je sam.

Jest tak sobie, ale gramy dalej

Mimo słów krytyki staram się nie skreślać The Elder Scrolls Online – nie powinniście mieć co do tego nawet cienia wątpliwości. Po tym co widziałem w becie i w ciągu tych kilkunastu godzin w wersji przedpremierowej, wciąż nie mogę powiedzieć o grze za wiele, a już na pewno nie podjąłbym się jej oceny. Przecież niejedna gra – sieciowa czy solowa – zaczyna się średnio, a później rozwija skrzydła. Bo właśnie The Elder Scrolls Online na ten moment budzi wrażenie typowej produkcji MMORPG i na razie nie zachwyca niczym szczególnym. Stara się przypodobać fanom serii The Elder Scrolls, chociaż nie zawsze potrafi. Głównie z powodu mechaniki rozgrywki, która raczej nie wybija się z tłumu. Co z tego, że działamy w ramach słynnych gildii wojowników lub magów, czy kreujemy bohatera reprezentującego unikatową rasę, skoro sama walka i pozostałe elementy nie są zbyt ciekawe?

No co? Pies nie może mieć swojego questa? - 2014-04-04
No co? Pies nie może mieć swojego questa?

Powtórzę, że po tym wstępnym spotkaniu z pełna wersją gry czuję się jakbym co najwyżej zadrapał jej powierzchnię. Z jednej strony mam ochotę „drapać” dalej, żeby zobaczyć co kryje się pod wyidealizowanym obrazem TESO, jaki oglądamy w bogatej kampanii marketingowej. Z drugiej strony, to pierwsze zadrapanie już teraz wygląda trochę jak rysa, czy skaza. Chcę grać dalej, ale nie wiem, czy będę w stanie powiedzieć to samo przy naszym następnym spotkaniu – już w pełnoprawnej recenzji.

Szymon Liebert | GRYOnline.pl