Wracamy do Need for Speed: Most Wanted z 2005 roku - jak gra broni się 10 lat później? - Strona 3
Fani Need for Speed wciąż czekają na zapowiedź najnowszej odsłony serii – tworzonej dłużej niż zwykle. W międzyczasie warto przypomnieć sobie NFS: Most Wanted z 2005 roku – część równie lubianą i cenioną jak kultowe NFS: Underground.
Na początek trzeba zaznaczyć, że wejście w posiadanie oryginalnej kopii Most Wanted to obecnie wcale nie taka prosta sprawa. Produkcja nie jest dostępna w edycji cyfrowej na najpopularniejszych platformach Steam czy Origin – pozostaje wersja DVD na serwisach aukcyjnych lub w sklepach z używanymi grami. Ta osiąga zwykle wyższe ceny niż wydanie z 2012 roku – zafoliowaną, z kolekcji klasyki EA można znaleźć nawet za 90 zł, specjalne wydanie Black Edition na PS2 potrafi być jeszcze droższe. Na szczęście trafiło się też parę ofert za około 30 zł. Po instalacji pewnym rozczarowaniem okazał się fakt, że nawet z ostatnią łatką 1.3 tytuł nie obsługuje panoramicznych rozdzielczości 16:9 – najwyższe dostępne to 1280x960 i 1280x1024. Czy jesteśmy zatem skazani na rozciągnięty obraz lub grę w oknie? Nie! Z pomocą przychodzi społeczność internetowa fanów tegoż dzieła – parę chwil z wyszukiwarką i można znaleźć niewielki programik (nfsMWres), który przeskaluje obraz do wskazanej rozdzielczości, dzięki czemu widok na monitorze Full HD nie będzie zniekształcony ani zbyt pikselowaty. Niską rozdzielczość zauważymy, niestety, podczas filmowych przerywników, które dziś wyglądają trochę jak z zapominanych powoli kaset VHS – choć dla niektórych może to być nawet zaletą.

Grafika podczas rozgrywki wypada trochę nierówno. Lokacje w obrębie miasta zbyt mocno się zestarzały: brak detali, tekstury są niezbyt szczegółowe, a ulice puste (ruch uliczny jest bardzo mały) – gra wygląda w tych miejscach gorzej niż wiodące tytuły wyścigowe na smartfony i tablety. Główna wina leży po stronie wybranej przez twórców pory dnia. Blask zachodzącego słońca ujawnia wszelkie niedociągnięcia ówczesnej grafiki. NFS: Underground, które sprytnie ukryło miasto w mroku nocy, eksponując jedynie światła neonów, wypada o wiele lepiej i nie widać po nim aż tak bardzo, jak stara jest to produkcja. Na szczęście wspomniane mankamenty dotyczą tylko zakamarków metropolii Rockport (która mimo to potrafi zachwycić projektem części lokacji, jak np. kampusu uniwersyteckiego). Gdy wyjedziemy poza miasto, krajobrazy z olbrzymimi sekwojami, wstęgami autostrad i tablicami reklamowymi wyglądają już całkiem przyzwoicie, a uczucie, że mamy do czynienia z przestarzałą grafiką mija niemal zupełnie. Gra prezentuje się wtedy nieźle, zwłaszcza że modele samochodów również wypadają niczego sobie. Ponadto w sieci – oprócz sporej liczby dodatkowych aut – znajdziemy też fanowskie modyfikacje, poprawiające nieco wizualia. Pozytywne wrażenia podkreśla miły dla ucha dźwięk silników i ścieżka dźwiękowa, która – niczym włączone przy okazji radio – potrafi przypomnieć świetne, dawno niesłyszane kawałki (w moim przypadku było to Fired Up Husha).

To, co ani trochę się nie zestarzało, to nadal fabuła i filmowe przerywniki, które wciąż dobrze się ogląda i które kapitalnie spełniają swoją rolę, zachęcając do ukończenia trybu kariery. Zręcznościowa jazda, uciekanie policji, tuningowanie wozów – elementy te wypadają na zdecydowany plus w Most Wanted. Być może ta odsłona nie przyciągnie do siebie nowych fanów serii, ale tych, którzy ją pamiętają, nie powinna dziś odrzucić brakiem grywalności czy popsuć im dobrych wspomnień. Czy NFS: Most Wanted jest najlepszą pozycją z cyklu NFS? Czy jest lepsze od Undegrounda? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi – każdy z nas ma w końcu swojego faworyta. A w oczekiwaniu na wieści o Need for Speed 2015 warto przypomnieć sobie urodę Mii, zawziętość Razora i humory Crossa! Może nowa gra wróci do tamtych klimatów?