Szpitale w Polsce - watek ostrzezenie
Nasza roczna coreczka miala zapalenie krtani. Dosyc powazne bo skierowano nas do szpitala. Podano dozylnie antybiotyk, zrobiono inhalacje i po 2 dobach dziecko tylko lekko pokaslywalo. Pani doktor powiedziala, ze jak wszystko bedzie dobrze jutro wychodzimy. Niestety 3 dzien rano i z 5 rzadkich kup pod rzad. Zrobiono testy - rotawirus. Za sciana obok lezaly dzieciaki z rotawirusem, zarazliwym jak cholera. Nikt nas nawet nie raczyl poinformowac - w sumie o tym, ze dotkniecie czegokolwiek na korytarzu grozi zakazeniem "sraczka" dowiedzielismy sie 3 dnia...
Dzisiaj zabralismy ja do domu - roczna dziewczynka ma przed soba serie bolesnych zastrzykow (trzeba dokonczyc antybiotyk), pierdylion nieprzyjemnych inhalacji plus prawie w ogole nie je. Z dziecka juz teraz zostal cien...
Ostrzezenie dla wszystkich rodzicow - jezeli tylko sie da i jest taka mozliwosc darujcie sobie polskie kolchozy-szpitale, gdzie dzieci z wirusowym zapaleniem zoladka, ktore zarazaja jak cholera kladzie sie obok dzieci z innymi dolegliwosciami. Chlopczyk ktory lezal z nami na sali (zapalenie oskrzeli) tez dostal rozwolnienia na 2h przed wypisaniem. Jego rodzice chcieli juz tylko go zabrac z tej "zarazalani" i nawet tego nie zglaszali.
I tu się z tobą zgadzam
Zapalenie płuc wsztrząs Anifilaktyczny i zapalenie oskrzeli w jednej sali a sale obok albo zapalenie jelit albo inne poważne kłopoty
3 razy rentgen przeciągu tygodnia
następne izolatka,Nikt nie mył rąk po badaniu nie ważne zapalenie jelit czy co innego,w izolatce powinien być odzielny kibel i co zaprzeproszeniem gówno
Wolę zdechnąć niż iść do szpitala
"jezeli tylko sie da i jest taka mozliwosc darujcie sobie polskie kolchozy-szpitale"
U nas niestety nie ma raczej innej alternatywy, mało kogo stać na prywatne leczenie.
Ale tak jest w wiekszosci krajow... dwa miesice temu moja kolezanka rodzila w UK.
Kilkanascie godzin trzymano ja w kolejce z bolami i bez wod.. nie wiem jakim cudem dziecko urodzilo sie zywe... co prawda z jednym punktem na 10 ale zywe...
Niedawno osoba starsza ze bliskiej mi rodziny poszla na operacje. Miala komorki rakowe w narzdach kobiecych. Operacje jej zrobili przez dziury w brzuchu, wyczyscili jej wszystko ze srodka. Nastepnego dnia z zywymi ranami wyszla ze szpitala. Szpital w NY, obsoba z w miare dobrym ubezpieczeniem.
Niedawno czytalem, ze spzitale robia przekret na tym. Wypisuja ludzi jak najszybciej a od ubezpieczalni wpisuja ,ze lezala duzo dluzej i wyciagaja kase. Nie wiem czy w Polsce tak robia ale wcale bym sie nie dziwil bo tam dopiero robia przekrety.
1. Nie uogólniaj do wszystkich szpitali w Polsce
2. Rotawirusy są wszechobecne i jeśli nie w szpitalu, to w innych miejscach również byś mógł na to trafić- Twoje dziecko było chore więc miało dodatkowo obniżoną odporność.
3. Jak ma się coś zmienić, skoro nie raczyłeś Ty, ani wspomniani przez Ciebie inni rodzice poszkodowanych dzieci do odpowiednich instytucji ? Jako ojciec rozumiem Twoje żale - ale jeśli jestem niezadowolony, albo dostrzegam zagrożenie dla dziecka - reaguję.
Oczywiście że najlepiej omijać szpitale i nie mieć wątpliwej przyjemności korzystania z ich usług - no i zawsze może trafić się idiota z personelu, który nie dba o higienę i procedury.
Ale szerzenie paniki takimi stwierdzeniami bez merytorycznej reakcji, może doprowadzić do tego że jakiś rodzic przetrzyma bobasa z zapaleniem płuc w domu bo będzie się bał zgłosić do szpitala.
Podziękuj:
- pierdyliardowi odwiedzających. Wszak wiadomo, że każdy z nich jest zdrowy, mył ręce, nie miał styczności z osobami przeziębionymi, nosicielami rotawirusów, którzy niekoniecznie muszą mieć takie same objawy jak roczny bobas.
- sobie ; z największym prawdopodobieństwem sam sprzedałeś dziecku wirusa, którego spotkałeś na korytarzu. No, ale gdzieś te dzieci zakażone rota muszą leżeć, na pustynię ich się nie da wywieźć
- ponownie sobie; są już szczepionki przeciw rotawirusom, o których na pewno słyszałeś, bo można je do 6. miesiąca życia dzieci podawać jezeli mają być skuteczne
- no jasne, bo do małych dzieci na pewno nikt przyjśc nie będzie chciał, zamknąć szpital, neich matki siedzą w domu, wyleczy sie, to go wyniesiemy przed drzwi i wtedy sobie gówniarza zabiorą
- oczywiscie, ze gdzieś lezeć muszą, co nie zmienia faktu, ze wypadałoby zachować szczególną ostrozność. To, zę u fryzjera mogę złapać HIVa nei znaczy, ze będę sie bzykał z nimfomanką bez gumy, w szpitalu warto by chyba dzieciz takimi schorzeniami ulokować choćby dalej. Moze to w niewielkim stopniu zmniejszy ryzyko - patrz ci odwiedzajacy paradujacy korytarzem - no ale...
- a wiesz ile taka szczepionka kosztuje? wybacz, nei każdego na nei stać, niestety
Dlaczego kiedyś, jeszcze w PRL, gdy służba zdrowia stała na wysokim poziomie, lekarze leczyli, a nie zajmowali się liczeniem kontraktowych pacjentów, dostęp do szpitala dla odwiedzających był utrudniony? Nie można było sobie wchodzić codziennie jak dzisiaj prosto z ulicy o każdej porze. Były w tygodni chyba tylko dwa dni wizyt i był z tego co pamiętam duży problem, by przekazać paczuszkę z żywnością, książką. Komunikacja chorych z rodziną była na migi pod oknami szpitala. Czyżby takie utrudnienia były z powodów higienicznych?
A tu znów coś z innej beczki, ale o tematyce szpitalnej... he, he...
Jak Alicja Tysiąc załatwiła szpital poza kolejką. Przeczytaj!
Wystarczył jeden telefon od warszawskiej radnej Alicji Tysiąc (40 l.) i kilka krzyków, by lekarz w szpitalu zbadał dziecko poza kolejką, mimo że jego stan tego nie wymagał. Radna twierdzi: - Służę pomocą każdej osobie, która się do mnie zgłosi. A szpital odpowiada: Wstyd nam, że ulegliśmy tym krzykom, mamy już dość polityków, którzy podsyłają nam "uprzywilejowanych" pacjentów! - mówi nam rzecznik placówki Paweł Trzciński.
Do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie zgłaszają się rodzice z dzieckiem. Jest długa kolejka. – Ojciec dziecka zaczyna przeklinać, wzywa lekarkę, bo twierdzi, że dziecko jest w ciężkim stanie i nie może czekać – rzecznik CZD relacjonuje sytuację sprzed trzech tygodni. Po badaniu lekarz stwierdza, że dziecko jednak może czekać w kolejce, jak inni mali pacjenci. – Wtedy ojciec dziecka zaczyna się awanturować, że nikt nie chce ich przyjąć. Wyciąga telefon i przy lekarce dzwoni do pani Alicji Tysiąc. Wyjaśnia jej przez telefon, o co chodzi i przekazuje telefon lekarce. Ta wysłuchuje radnej i przyjmuje dziecko bez kolejki – opowiada Paweł Trzciński. Inne dzieci muszą czekać. Czy to sprawiedliwe? Jak można używać swojej politycznej funkcji do załatwiania takich spraw?
– Poprosiła mnie pani z kilku miesięcznym dzieckiem tracącym przytomność i z zagrożeniem życia dziecka o interwencję, ponieważ rodzice traktowani byli w centrum w sposób skandaliczny, obrażani...dzięki mojej interwencji dziecko zostało przyjęte na oddział – skomentowała sprawę Alicja Tysiąc w Internecie.
CZD się z tym nie zgadza. – Mamy dosyć polityków, którzy nie chcą i nie potrafią pomóc w rozwiązaniu tragicznej sytuacji szpitala, a co jakiś czas podsyłają nam uprzywilejowanych pacjentów do przyjęcia „poza kolejnością” – twierdzi rzecznik.
Źródło: http://www.fakt.pl/Alicja-Tysiac-zalatwila-miejsce-w-szpitalu-poza-kolejka,artykuly,140540,1.html
Dlaczego kiedyś, jeszcze w PRL, gdy służba zdrowia stała na wysokim poziomie
Obśmialiśmy się wszyscy serdecznie, mówiąc my mam na myśli pacjentów służby zdrowia jeszcze w PRL :D
http://www.youtube.com/watch?v=FCy5Uli35Jc
4:07 Nie ma się co oszukiwać :)
czyli kiedyś zakładowi, teraz prywatni? Nihil novi?
Ja czasów mrocznego PRLu nei pamiętam, ale w altach 90 było chyba jednak lepiej - albo to ja i rodzina mieliśmy proste choroby i szczęście do lekarzy...
Mirencjum - co Ty opowiadasz za bzdury - jeszcze ktoś z młodych ludzi na tym forum Ci uwierzy.
Dlaczego kiedyś, jeszcze w PRL, gdy służba zdrowia stała na wysokim poziomie
- jasne, jak z wielka łaską przyjęto mnie z ciężkim zapaleniem płuc, dostałem bez konsultacji lek, który zniszczył mi uzębienie - były inne możliwości ale to był PRL i lekarze robili co chcieli - dobry lek dostał znajomy pana lekarza...
lekarze leczyli, a nie zajmowali się liczeniem kontraktowych pacjentów,
- tylko kieszenie mieli ogromne, takie specjalnie powiększone żeby się koperty mieściły. A opowieści o koniakach tradycyjnie noszonych do lekarza to oczywiście miejska legenda...
dostęp do szpitala dla odwiedzających był utrudniony? Nie można było sobie wchodzić codziennie jak dzisiaj prosto z ulicy o każdej porze. Były w tygodni chyba tylko dwa dni wizyt i był z tego co pamiętam duży problem, by przekazać paczuszkę z żywnością, książką. Komunikacja chorych z rodziną była na migi pod oknami szpitala. Czyżby takie utrudnienia były z powodów higienicznych?
- tia... i znów możemy wrócić do tematu pań pielęgniarek, które za "drobną" opłatą otwierały podwoje szpitala...
A teraz jest tak, jak ktoś napisał - przykład z życia jaki widziałem nieraz na oddziale noworodkowym: cała rodzinka odwiedzająca na raz matkę z dzieckiem, 5 osób pakujących się na raz w mokrych, ciężkich płaszczach (była zima) , chwilę po wejściu płaszcze lądują na miejscu do przebierania niemowląt, a szanowne dupska odwiedzających zajęły każdy wolny kawałek szpitalnej sterylnej pościeli.
I żaden z odwiedzających nie skusił się na umycie rąk zanim bobasa wziął na ręce - nie mówiąc o skorzystaniu z żelu do sterylizacji rąk na sucho - specjalnie stojącego i opisanego.
Po zwróceniu im uwagi - wielkie oburzenie, no bo przecież nic się nie stało że ubłocone ubranie ląduje tam, gdzie kilkudniowe dziecko będzie chwilę później leżało.
2 minuty później szef oddziału wyrzucił wszystkich poza jednym odwiedzającym. I tak ma być.
Sami sobie jako pacjenci jesteśmy winni - nadużywając swobody w wejściu na oddział, albo działając bez wyobraźni.
Szpitale nie są święte i swoje błędy popełniają - ale często z dużą naszą pomocą.
PKF jeden z moich ulubionych prgramow. Zapomnialem o nim na smierc. Dzieki.
Co do sluzby zdrowia w PRl i dzis to zbyt wielka roznica jest zeby to porownywac i zbyt wiele czynnikow miao na to wplyw. Nie mozna wyrabiac zdania na jednym przypadku. Niemozna tez uogolniac bo kazda placowka dziala inaczej. A koledzy lekarzy, ktorzy mogli cos w zamian zalatwic spotykali sie po godzinach pracy zazwyczaj i nie o suchym pysku.
Jednak w latach 80-90 bylo cos takiego ja estetyka pracy. Dzis jest tylko estetyka pieniadza i zycie drogiego czlowieka nie jest istotne jesli jest mozliwosc zarobku nawet kosztem zdrowia a czesto zycia cudzego. To jest chore !
Ehh szkoda rozwijac temat bo kazdy bedzie mial racje i nikt zarazem.
Oyciec24 ma racje, nalezaloby podniesc skladke na nfz z 300 na 1600 zl i wybudowac oddzielne szpitale dla dzieci z rotawirusami, z wlasnymi lekarzami, pielegniarkami, karetkami i plotem wysokim na 10 metrow wokol. Dla pewnosci, zeby jakies inne dziecko nie dostalo sraczki.
Nie pomylilo Ci sie z ebola?
Mirencjum :--> przeczytaj swoj post jeszcze raz i wez dobry mlotek i zaladuj nim sobie w czoło .Piszesz takie bzudry ze masakra.Albo masz wybiorcza pamiec albo klamiesz.
NIe zapominaj ze pokolenie 40+ jeszcze zyje i nam takiego kitu nie wcisniesz.
No chyba ze to prowokacja.
Yogiyogi --> a to akurat normalna sytuacja .Wynika z malego w polsce zrozumienia zasad higieny.Krotko mowiac jestesmy brudasami.i mamy innych w d....
Stad w autobusach pelno debili ktorzy kichaja kaszla jak opetani bo oni musza isc do pracy ,zarazajac po drodze wszystkich dookola plus tych nieszczesnikow ktorzy sa zdrowi w pracy.
Sami sobie jako pacjenci jesteśmy winni - nadużywając swobody w wejściu na oddział, albo działając bez wyobraźni.
Szpitale nie są święte i swoje błędy popełniają - ale często z dużą naszą pomocą. ->święte słowa.
Herr Pietrus -
- a wiesz ile taka szczepionka kosztuje? wybacz, nei każdego na nei stać, niestety
Wiem, tania nie jest. Ale kosztuje ułamek ceny wózka czy innych rzeczy, które i tak rodzice kupują. Mój synek taką szczepionkę dostał, córka nie bo jej jeszcze nie było i muszę powiedzieć, że widać różnicę w częstości i gwałtowności objawów rotawirusów.
Jednym słowem - warto się na taki wysiłek zdobyć dla dobra dziecka przede wszystkim, i własnego.
Tak dla wyjasnienia: tak najwiekszy zal mam do siebie. Dziecko mialo ostry kaszel, skierowano nas na izbe przyjec do szpitala (byla niedziela wieczor), gdzie Pani doktor zaproponowala nam pozostanie w szpitalu. Przestraszeni rodzice (ja i zona) i bez namyslu zgodzilismy sie.
Dziecko musialo zostac zarazone juz tego samego dnia - tak wynika z okresu inkubacji tego wirusa.
A co do zarzutow:
Pani doktor nawet sie nie przedstawila - moze takie w Pl sa zasady, ale z drugiej strony tego wymaga chociazby kultura osobista
Nie wytlumaczyla nam co dolega dziecku - po prostu trywialne "zapalenie krtani, czy godza sie Panstwo zostawic dziecko w szpitalu"
Podobnie na obchodach - pierwszy obchod wygladal tak, ze pani doktor weszla, kazala odstawic dziecko od cyca (przestraszona mala znow zaczela ssac z cyca - byla wlasnie w trakcie odstawiania), osluchala dziecko i bez slowa wyszla. Ja czekalem na korytarzu (zostalem wyproszony) zapytalem zone - co doktor jej przekazala - zona powiedziala, ze nic pewnie wroci jeszcze... Wrocila nastepnego dnia rano
Brak jakichkolwiek srodkow do dezynfekcjo - w UK takie male dustrybutorki do dezynfekcji rak sa praktycznie przy kazdym lozku, tu nie bylo ich nigdzie
Brak jakiejkolwiel informacji - gdybym zostal poinformowany przy zostawianiu dziecka, ze obok leza "sraczki" i trzeba uwazac czego sie dotyka to przeciez bym uwazal
W sumie dziecko wyszlo ze szpitala w stanie znacznie gorszym niz bylo przyjmowane, w dzien przyjecia biegala, byla wesola tylko miala ataki ostrego kaszlu, aktualnie ledwie daje rade zrobic kilka kroczkow, a pol dnia przesypia
Biurokracja - w UK najpierw zajmuja sie chorym, gdy chory lezy juz na sali ewentualnie pytaja o dokumenty i ubezpieczenie, w Polsce odwrotnie - najwazniejsze sa dokumenty i numerki (a w naszym przypadku troche to trwalo, bo Pani ktora nas rejestrowala nigdy chyba nie widziala karty europejskiego ubezpieczenia i w kolko dopytywala sie o pesel i izbe chorych w ktorej jestesmy zarejestrowani.
Burdel na kolkach - pani rozwozaca posilki obslugiwala wszystkich - wystarczyla, ze stawiajac posilek na szafce dotknela do niej dlonia juz mogla przeniesc wirusa.
Najwiekszy zarzut brak jakiejkolwiek informacji i totalne olewanie chorego/rodzicow, gdybysmy sie sami nie dopytali nie wiedzielibysmy w ogole co sie dzieje. Oprocz tego co powiedzial nam lekarz na samym poczatku - przez dwa dni nie wiedzieliamy doslownie nic. Do czasu az sam nie poszedlem dopytac sie Pani doktor o sie dzieje. Pielegniarka wpadala ze strzykawka i karteczka z nazwiskiem, dawala zastrzyk i wychodzila. Co, dlaczego, ile jeszcze, czy jest poprawa, itd. Itp. Kompletnie zero informacji.
Nigdy wiecej - mam nadzieje, ze dziecko sie unormuje chociaz aktulnie walczy z wirusami w krtani i z wirusami w brzuszku - do tego wymioty, totalny brak apetytu, antybiotyki i rzadka kupa 10-15 razy dziennie :( Bez wzgledu na koszta nigdy wiecej nie oddam dziecka do publicznei sluzby "zdrowia" w naszym kraju.
Oyciec24 - rozumiem i znam Twój ból, większość rodziców przez to przechodziła.
Skoro doktor zasugerowała pobyt w szpitalu, to najprawdopodobniej infekcja była taka, że mogło wam dziecko w domu zejść po prostu.
Znam osobiście parę przypadków ataku duszności u dzieci z zapaleniem krtani, które wyglądały dramatycznie i gdyby nie przytomność rodziców mogło się źle skończyć.
Co do bałaganu organizacyjnego i papierologii - niestety w takim jesteśmy punkcie i prędko się to nie zmieni. NFZ ciśnie i wykorzysta każdą lukę w papierach do odmowy płatności za wykonane usługi. Dyrektorzy szpitali cisną pracowników, strasząc naganami i karami finansowymi - co oczywiście na nas się odbija.
I tutaj nie widzę innego wyjścia jak wypalić ogniem i mieczem tę zarazę, problem w tym że poza pacjentami wszystkim z tą biurokracją jest dobrze.
Nie martw się, wszystko będzie dobrze z córką, zaliczyliście pierwszy szpital, zapewne zaliczycie pierwsze zapalenie płuc niebawem, z gorączką 40 stopni przez 3 dni, wtedy ma się wrażenie że mały człowieczek umiera, ale kończy się wszystko dobrze. Trzeba przez to przejść.
Apropo "kiedys w szpitalach bylo lepiej" to znowu moje doswiadczenia mowia cos calkiem innego.
O PRL'u wypowiadac sie nie moge, bo w tamtych czasach nie zylem i znam to tylko z opowiescia (a sa one jakie sa, prawie mi brata w koncu zabili), natomiast w czasach dzisiejszych widze znaczna poprawe w dzialaniu szitali.
Pewnie duzo zalezy od tego kto gdzie trafil, ale ostatni moj pobyt w szpitalu ze trzy lata temu wspominam bardzo dobrze, poza kilkoma niewielkimi wpadkami profesjonalizm lekarza ktory zostal mi przydzielony byl bardzo duzy, jego poswiecenie pracy rowniez godne podziwu. Rowniez mimo kompletnego braku dokumentow potwierdzajacych ubezpieczenie do szpitala zostalem przyjety, a sprawami papierkowymi zajmowalem sie dopiero po wyjsciu, wiec na to tez nie moge narzekac.
Ale jak mowie - pewnie wiele zalezy od tego kto gdzie trafil.
Kocham takie wątki "lament na białą mafię"
Edit:
Nie wytlumaczyla nam co dolega dziecku - po prostu trywialne "zapalenie krtani
Zapalenie krtani to diagnoza.
Brak jakichkolwiek srodkow do dezynfekcjo
Zgłoś to do najbliższej stacji sanepidu.
W sumie dziecko wyszlo ze szpitala w stanie znacznie gorszym niz bylo przyjmowane
Ty pewnie dzień po np. grypie lecisz na siłownie i wyciskasz 2x normę.
bo Pani ktora nas rejestrowala nigdy chyba nie widziala karty europejskiego ubezpieczenia i w kolko dopytywala sie o pesel i izbe chorych w ktorej jestesmy zarejestrowani.
Nic dziwnego - sam mam znajomych, którzy po prostu zostali w taki sposób oszukani - ktoś im mignął kartą europejskiego ubezpieczenia zdrowotnego, oczywiście okazywało się, że składki nie były np. od pól roku opłacane. Nie wiem też jakiego to województwa dotyczy - na Śląsku jest już możliwość weryfikacji kart ubezpieczeniowych ( nie wiem tylko, czy Europejskich też ).
pani rozwozaca posilki obslugiwala wszystkich
Na każdego pacjenta inna pani podająca posiłek?
dziecko sie unormuje chociaz aktulnie walczy z wirusami w krtani i z wirusami w brzuszku - do tego wymioty, totalny brak apetytu, antybiotyki
Antybiotyki? Wirus? Hę?
Kocham takie wątki - "obrona białej mafii, (zwykle przez studentów medycyny)" :D
Dzis jest tylko estetyka pieniadza i zycie drogiego czlowieka nie jest istotne jesli jest mozliwosc zarobku nawet kosztem zdrowia a czesto zycia cudzego.
Zastanów się co piszesz ośle. Kolejny wielki specjalista.
Herr Pietrus
Ty już pokazałeś, że jesteś płaczką, która nawet nie potrafi dopytać o swoją chorobę ;)
Masz rzecznika praw pacjenta, masz sądy - nie gra - nie płacz na forum, tylko działaj, tyle, że przeważnie w 8 na 10 spraw okazuje się, że rojenia pacjenta są dalekie od faktycznych przewinień lekarza.
Swoją drogą - ja studentem nie jestem :)
Oyciec:--> to akurat normalne zachowanie lekarzy w szpitalach.Ale to normalne odkad zaczeli czesac na etacie spora kase doszli do wniosku ze pacjenci sa im nie potrzebni.
To ze sie nie przedstawiaja tez jest normalne , to Ty powinienes wiedziec jak ona sie nazywa .
A pozaty zasady grzecznosci i dobrego wychowania nie obowiazuja wobec ludzi rownych pozycja i wyzej.Wobec pospolstwa szkoda sie znizac.
Po co ma Cie informowac skoro tego swoim ciansym mozdzkiem nie zrozumiesz ?Nie jestes elita wiec jak chesz zrozumiec zlozonosc problemu?
A top ze chorzy do szpitala przychodza na nogach a wychodza wyczolgujac sie i czepiajac scian ( i to w najlepszym razie) to w polskich szpitalach norma.
Mnie najbardziej rozczulil wypis ze szpitala w Krakowie gdzie po dwoch tyg leczenia zony nic nie osiagnawszy ,pan ordynator napisal :osiagnieto poprawe samopoczucia pacjentki.
W wywiadzie incydent z krwiomoczem.
Ten incydent z krwiomoczem okazal sie pol roku pozniej rakiem nerki.
qla - to co piszesz jest jak dla mnie totalnie bez sensu. Moze dlatego, ze ja nie mam z medycyna nic wspolnego i "zapalenie krtani" niewiele mi mowi o stanie dziecka. To chyba logiczne, ze jako zatroskany rodzic chcialbym wiedziec cos wiecej od samego lekarza, niz po kazdej wizycie doczytywac w internecie.
Zreszta tak jak juz pisalem nie chodzi tylko o sama diagnoze ale o calkowity brak jakiejkolwiek informacji na jakikolwiek temat. To, ze w szpitalu szafki na odziez wierzchnia dowiedzielismy sie ostetniego dnia, to ze obok leza dzieci z zakaznym rotawiresem na 3 dzien, to ze doktor robiaca obchod nie udziela ZADNYCH informacji jezeli sie jej nie zapyta doslownie wprawilo mnie w oslupienie. To ze wpada pielegniarka ktora chce zrobic zastrzyk odrywa mala od cyca i daje ten zastrzyk uwazam za chamskie - lub conajmniej brak jakichkolwiek podstaw kultury osobistej.
Moze Ciebie tak to nie razi bo przez cale zycie masz kontakt z tymi kolchozami-zarazalniami. Moze ja tez bym nie narzekal i uwazal to wszystko za normalne gdybym nie mial do czynienia ze szpitalami w UK czy USA. Tez panstwowa slizba zdrowia, ale samo podejscie do pacjenta zupelnie inne.
Lekarz przychodzi, przedstawia sie, TLUMACZY co nam dolega, tlumaczy jak bedzie przebiegalo leczenie, pyta sie czy mamy jakies pytania, na koniec mowi gdzie mozemy go znalezc. Przy przyjmowaniu siostra oprowadza nas po Oddziale tlumaczac wszystko po kolei - posilki, szatnie, telefon, etc. etc.
Czy to cos kosztuje? Czy wprowadzenie tych zmian byloby kosztowne?
A odpowiadajac na Twoje pytanie: tak, na zachodzie jest oddzial zakazny i reszta - oddzielone i odseparowane.
Tak Panie kucharki obslugujace oba oddzialy sa zupelnie inne. Zreszta to wyglada calkim inaczej i jest na zasadzie bufetu gdzie wybierasz sobie obiad z listy dostepnych dan. Panie obslugujace sa w rekawiczkach.
Podobnie doktor - wchodzac do pokoju przed przystapieniem do badania myje rece specjalnym plynem dezynfekujacym. Zawsze. Przed i po badaniu. W kazdym pokoju jest conajmniej jeden taki dystrybutor, dodatkowo sa one wszedzie na korytarzu. Przed wejsciem do pokoju (odwiedziny) powinno sie z niego skorzystac (zalecane bo nikt w sumie tego nie pilnuje). Tutaj Nawet p. doktor na obchodzie zapomnialo sie czasami umyc rece przed lub po badaniu - a poza tym ona myla je zwyklym mydlem..
Juz pomijam tragiczny socjal - niby ustawowo w Polsce szpital musi pozwolic conajmniej 1 rodzicowi zostanie z dzieckiem 24h na dobe. Jednak nie zapewnia ani lozka (oddzielnie platne) ani posilkow (oddzielne platne). Dla porownania jako odwiedzajacy mojej zony w szpitalu w UK mialem normalne prawo do posilku. Szok prawda?
Lekarz przychodzi, przedstawia sie, TLUMACZY co nam dolega, tlumaczy jak bedzie przebiegalo leczenie, pyta sie czy mamy jakies pytania, na koniec mowi gdzie mozemy go znalezc. Przy przyjmowaniu siostra oprowadza nas po Oddziale tlumaczac wszystko po kolei - posilki, szatnie, telefon, etc. etc.
Czy to cos kosztuje? Czy wprowadzenie tych zmian byloby kosztowne?
abstrahując od całego wątku z tą wypowiedzią MUSZĘ się zgodzić
w tej kwestii w polskich szpitalach trzeba wiele zmian, wiem to po sobie. Gdy rok temu leżałem w wojewódzkim szpitalu na oddziale ortopedii (poważne złamanie ręki) i czekałem na operację, byłem zszokowany tym co mnie spotkało. Czekałem ponad tydzień na swoją kolej do zabiegu (to jestem w stanie zrozumieć), ALE przez cały ten czas
a) nikt mnie nie informował "gdzie jestem w kolejce", kiedy w ogóle będzie szansa żebym miał ten zabieg
ba, moja mama musiała biegać po oddziale (!) żeby znaleźć jakiegoś lekarza i na siłę go wypytać o jakieś skrawki informacji...
b) co to w ogóle jest za złamanie, jak to jest poważne, jak będzie przebiegać operacja (chociaż taki ogólny zarys)
c) gdy już było po, nikt mnie nie informował o jakichś powikłaniach, co robić itp., jedynie pielęgniarka mi zmieniała opatrunki to ją mogłem wypytać
d) wypis dostałem dlatego, że dwa dni po zabiegu moja mama poszła do ordynatora i zapytała się, kiedy mogę wyjść (to akurat był okres przedmaturalny ...) to rzucił że może mnie wypisać, ale ciężko stwierdzić czy powiedział to żeby zwolniło się miejsce, czy faktycznie ...
także w kwestii informowania pacjenta naprawdę wiele musi się zmienić :/ i to nie jest kwestia pieniędzy i budżetu, ale zwykłego nastawienia lekarzy !
Oyciec24
Czym jest zapalenie krtani wiedziała moja 85 letnia babcia, która nie posiadała żadnego wykształcenia... Przecież jeżeli ma się jakieś niejasności WYSTARCZY SPYTAĆ.
Co Wy ludzie, języków w ustach nie macie? Czy boicie się podejść i zapytać o szczegóły?
Nie wiem jak mogliście nie wiedzieć o szatni, skoro w każdej placówce medycznej jest jak byk napisane "SZATNIA", dziwię się tylko,że w odzieży wierzchniej zostaliście na oddział wpuszczeni, szczególnie, że wszędzie są rozwieszone karteczki o pozostawianiu odzieży w szatni w każdym szpitalu, który znam.
Polskim szpitalom ja mam sporo do zarzucenia, trust me, tyle, że przeważnie negatywna ocena lekarza przez pacjenta nie jest podyktowana przebiegiem i efektem leczenia, a oceną zachowań lekarza, a sam już wielokrotnie miałem okazję się przekonywać, że pacjent o każdy szczegół potrafi się przyczepić, każdy, w sytuacji stresowej, gdy chodzi o czyjeś zdrowie wymagania są często irracjonalne.
Porównywanie polskiej służby zdrowia do służby zdrowia w USA to jak porównywanie Armi Polskiej do Armi USA...
tak, na zachodzie jest oddzial zakazny i reszta - oddzielone i odseparowane.
W Polsce też niektóre szpitale mają oddziały zakaźne, tyle, że nie trafia się tam raczej z zakażeniem rotawirusem.
Podobnie doktor - wchodzac do pokoju przed przystapieniem do badania myje rece specjalnym plynem dezynfekujacym. Zawsze. Przed i po badaniu. W kazdym pokoju jest conajmniej jeden taki dystrybutor, dodatkowo sa one wszedzie na korytarzu.
W każdej placówce zdrowotnej, w której przebywałem był na sali właśnie zlew z mydłem i płynem dezynfekcyjnym, pisałem już Ci moją radę - zgłoś rażące naruszenia sanitarne do najbliższej stacji Sanepidu.
Dla porownania jako odwiedzajacy mojej zony w szpitalu w UK mialem normalne prawo do posilku. Szok prawda?
Szoku brak - porównywanie, jak już pisałem, poziomu polskiego szpitalnictwa do szpitali w UK/US jest zupełnie nietrafione, może za 20-30 lat osiągniemy podobny poziom.
Ułatwię Ci zadanie:
http://www.bpp.gov.pl/
http://www.nfz.gov.pl/new/
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=Sanepid&oq=Sanepid&aq=f&aqi=g10&aql=&gs_sm=e&gs_upl=6315l8049l0l8161l8l7l1l2l2l0l183l680l0.4l4l0
Możesz tu zgłosić swoje wątpliwości co do przebiegu leczenia, nieetycznego zachowania lekarzy i fatalnych warunków sanitarnych.
taka dygresja czy przypadkiem to nie Mark24 mial zawsze najnowsze karty graficzne i ogolnie komputer?
i chodzi z dzieckiem do panstwowej sluzby zdrowia?
ja co prawda nie powinienem narzekac, bo na szczescie nie jestem zmuszony do placenia haraczu jakim jest ZUS...
ale moj dziadek w zeszlym roku a raczej zaczelo sie 2 lata temu byl w szpitalu. matki i dziecka w miedzylesiu.
zarazili go sepsą
miedzy pacjentami jak slusznie autor watku zauwazyl lekarze nie zmieniaja rekawiczek ani nie uzywaja odkazacza... po prostu od jendego do drugiego te same rekawiczki, a jedynie strzykawka inna... straszne.
no nic zarazili go sepsa, zreszta wiele ludzi.
w koncu wyleczony, ale przez wiele miesiecy lezal praktycznie w lozku tak go oslabilo.
pozniej poszedl do szpitala na badania i prawdopodobna operacje. Niestety nie dotrwal. Kolejny raz zarazili go SEPSą.
dziadek ktorzy zawsze byl silny chlop, zmarl z wyczerpania i oslabienia organizmu chorobą (zapalenie pluc go dobilo).
dziekuje ci sluzbo zdrowia. zabili mi dziadka. Bo tego nie mozna inaczej nazwac.
dlatego ja szczesliwie nie place zusu i mam ten system gdzies. pilne badania ktore musialem zrobic, termin 4 miesiace.
dziekuje postoje.
Ludzie, weźcie się ogarnijcie.. Pretensje może i uzasadnione, ale tak się nakręcacie, że coraz gorsze głupoty pierdzielicie. Że lekarz nie wyjaśnia co to jest "zapalenie krtani"? Widać lekarz wyszedł z optymistycznego założenia, że każdy dorosły człowiek posiadł wiedzę podstawówkową w stopniu dostatecznym i nie trzeba robić akademickich wykładów z naciskiem na molekularny patomechanizm.
Że salowe nie oprowadzają po całym oddziale, pokazując gdzie co jest - widać wyszły z równie optymistycznego założenia, że dorosły człowiek potrafi czytać.
[34]
No powiało dramą, niestety nie zrobi to wrażenia na kimś, kto trochę temat medycyny ogarnia, bo z tej perspektywy to, co napisałeś, to zwyczajna bzdura.
Mikmac - drogi panie blaznie, poszukaj tych postow i daj przyklad. A nie rzucasz jakies bezpodstawne oskarzenia. Owszem finansowo nie narzekam - po prostu nie wiedzialem, ze polski szpital po 4-dniowum leczeniu dziecka z kaszlu doprowadzi do takiego stanu, ze trzeba bedzie dziecko wynosi na rekach.
Qla - wiem, wiem, w Polsce kazdy jest hydraulikiem, stolarzem, mechanikiem, lekarzem etc. Moha babcia tez zna na pamiec wszystkie leki i ma lepiej zaopatrzona apteczke niz niejedna apteka. Tylko, ze ja juz na szczescie nie musze sie na wszystkim znac - stad byc moze moje wygorowane co do Polskiej sluzby wymagania.
A co do zgloszenia tego - owszem moze to zrobie. Ale juz z UK tutaj pewnie bym wypisal kilka dlugopisow na samo podanie adresu zamieszkania na tym milionie swistkow do wypelnienia.
Megera - tak lekarz nie wyjasnil co to jest zapalenie krtani - ale to w sumie najmniej wazne. Nie przedstawil sie - bo pewnie uznal ze go kazdy przeciez zna. Nie powiedzial jakie leki/zabiegi przejdzie corka. Nie powiedzial jakie sa rokowania, ile to wszystko potrwal, nie powiedzial jak dlugo moze byc hospitalizowana, nie powiedzial w simie dlaczego zaleca hospitalizacje. W sumie do tej pory tego nie rozumiem bo wszystkie zabiegi (antybiotyk, inhalacje) ma robione do tej pory w domu.
W sumie jak sie kazdy przecietny polak tak na wszystkim zna to po co wam lekarze? By stwierdzali rzecz oczywista i banalna oraz podpisywali sie po recepta? Dac mozliwosc wypisywania recept kazdemu pelnoletniemu i calkowicie zlikwidowac polska sluzbe zdrowia. Ile to istnien moznaby bylo uratowac.
Qla - w szpitalu nie bylo szatni, byly szafki na ubrania we wnece na korytarzu. Rodzina ktorej dzieciaka probowali zarazic wszystkim czym sie da dzielaca z nami pokoj tez dowiedziala sie o tym ostatniego dnia. W momencie gdy poprosili nas o zwrot kluczykow do szafek. Pewnie przecietny polak wie o takich rzeczach jak wneka na korytarzu z szafkami na ubrania i dlatego tak jak o innych rzeczach nie bylismy o tym poinformowani.
Oyciec24
Nie wiem kim jest każdy w Polsce, ale czym jest "zapalenie krtani", "zapalenie migdałków", "zapalenie gardła", "zapalenie płuc" wydawałoby się, że wie dziecko po szkole podstawowej, właściwie każda osoba, która miała kontakt z przedmiotem "biologia".
A co do zgloszenia tego - owszem moze to zrobie.
Zrób, tylko nie wiem co mają służby UK do Polski? W każdym razie życzę powodzenia w dochodzeniu swoich praw.
w szpitalu nie bylo szatni, byly szafki na ubrania we wnece na korytarzu.
Jaki to szpital - tak z ciekawości?
By stwierdzali rzecz oczywista i banalna oraz podpisywali sie po recepta?
Na tym polega praca lekarza generalnie - diagnoza i leczenie.
Jeżeli chce się dowiedzieć więcej idzie się do dyżurki i pyta o szczegóły - nigdy nie miałem z tym problemu, a nigdy nie przyznaje się, że jestem po medycynie. Ciężko mi wymagać od lekarza prowadzącego np. 20 pacjentów na oddziale poświęcania mi 20-30minut na dyskusję medyczną. Sama proporcja ilość lekarzy-ilość pacjentów w UK czy US jest nieporównywalna do ilości chorych, a ilości lekarzy ich leczących w Polsce.
Nie byliście poinformowani - ok. Ale czy nie wystarczyło po prostu spytać?
Co innego stwierdzić rzecz banalną, a co innego ją zrozumieć. O ile postawienie diagnozy należy do lekarza, o tyle jej zrozumienie nie wymaga doktoratu z chorób wewnętrznych, no sorry. Jeszcze jakby po łacinie ta diagnoza została postawiona, to można się czepiać :P O tym, jakie leki córka dostanie i jakie zabiegi będzie przechodzić, powinniście wiedzieć - tak samo jak powinno wam zostać udzielone wyjaśnienie, czemu hospitalizacja. Natomiast pytania w stylu "ile to wszystko potrwa" to już przegięcie, żaden lekarz nie jest jasnowidzem.
Ale czego się spodziewacie? Jak ja widzę co chwilę w TV (nie tylko ze strony polityków, również masa ludzi, starszych, 40stolatków, nawet młodych!), którzy mówią , że służba zdrowia musi być publiczna.
To, że tacy ludzie nie pojmują pewnych rzeczy i wydaje im się, że to oznacza płacenie za każdego lekarza (bo o pakietach medycznych w placówkach prywatnych nie słyszeli nigdy)...
Ile już razy musiałem moim rówieśnikom (21 lat) wyjaśniać, że ZUS pobiera takie pieniądze od każdego pracującego, że w prywatnej placówce za taką samą kasę miałbyś pakiet medyczny, który zapewnia 3 razy więcej (np. bezpłatnego całkowicie dentystę, ortodontę, kiedy w "państwowej" masz za darmo przegląd i czarne plomby..).
Dopóki ludzie nie zrozumieją, że służbę zdrowia trzeba całkowicie sprywatyzować to w tym kraju się nic nie zmieni.
Ach, i milion tematów zastępczych. Kiedy ostatnio rozmawiano w Polsce o służbie zdrowia? Nie, tu się rozmawia o krzyżu, aborcji, eutanazji, gejach. Zarobki rosną o mniej niż inflacja, czyli z roku na rok jesteśmy coraz biedniejsi. Coraz mniej ulg, a te które są coraz mniejsze.
Społeczeństwo w 99% biednieje, ale propaganda sukcesu działa i jesteśmy zieloną wyspą.
Oyciec24 nie porównuj Polski z UK. Mam tam rodzinę. Często przywożą Nam elektronike, perfumy, artykuły higieny, bo są tańsze niż w Polsce. Żywność droższa, ale uśredniając to różnica cen wynosi jakieś 50%, różnica zarobków jakieś 300% (strzelam). We wschodnich Niemczech ceny bardzo, naprawdę bardzo wielu artykułów są niższe niż Polsce. Zarobki ~3 razy wyższe. Polska jest krajem zacofanym do Zachodu. 20 lat od transformacji ustrojowej i właściwie nic się nie zmienia na lepsze. Dalej jesteśmy kilkadziesiąt lat za Zachodem. To jak porównywać Fiata Pandę z Mercedesem klasy S.
Ostatnio miałem problemy zdrowotne. Na termin USG miałem czekać 2 tygodnie. Ale to jeszcze nic - na termin do lekarza, który na to USB spojrzy 6 miesiecy. Obdzwoniłem wiele poradni publicznych (bo nie chciałem czekać..) - minimalnie 4 miesiące.
Jeśli kogoś stać na prywatne ubezpieczenie to niech je lepiej wykupi.
mikmac poruszył bardzo ważną kwestię (zastanawiam się, czy celowo?). Polacy próbują oszczędzać na własnym zdrowiu, a na Ajfonach, komputerach i samochodach (w Norwegii nie widziałem tylu nowych samochodów co u Nas...) to nie oszczędzają. A przecież mediana krajowa to jakieś śmieszne 2500 bodajże? Mi się zawsze wydawało , że zdrowie jest najważniejsze.
qLa - pisalem wielokrotnie, a nie dociera. Mnie w sumie nie interesuje Co to jest Zapalenie Krtani - bo jak zechce to sobie doczytam naukowa definicje na wikipedii. mnie boli to, ze oprocz tego ze corka ma zapalenie krtani szanowna P. doktor nie powiedziala nic wiecej. A moim zdaniem powinna. Mozliwe, ze przecietny czlowiek (przepraszam, polak przeciez to fakt oczywisty, ze polak jest znacznie lepiej wyedukowany niz jakikolwiek przedstawiciel innego narodu) na haslo - zapalenie krtani ma juz przed oczami to ile jakiego antybiotyku dostanie, ile jakich inhalacji oraz wie o wszelkich mozliwych powiklaniach, kiedy spodziwac sie poprawy etc. jak tak to ha juz nie jestem przecietny polak - i wiesz co? Zaczynam byc z tego szczerze dumny - z faktu, ze bulwersuje mnie gowniana obsluga i razace niedociagniecia. Wbrew pozorom jestem czlowiekiem a nie rubryczka i jedyne czego wymagam to byc traktowany jak czlowiek.
Szpital Powiatowy w Garwolinie - oddzial pediatryczny.
Oyciec24
Bez obrazy dla ludzi z "prowincji", ale jeśli już musisz się leczyć w Polsce, to postaraj się, żeby to była Warszawa, Wrocław, Kraków i inne większe miasta.
Taka rada na przyszłość. Ja akurat na szpitale we Wrocławiu (czy pogotowie - zawsze szybko i zawsze pomagali) narzekać nie mogę. Gorzej jest z lekarzami specjalistami, terminami itp.
AloneintheDark - nie martw sie ja dwa razy tego samego bledu nie popelnie. To byl moj ostatni kontakt z publiczna sluzba zdrowia w Polsce. Zreszta tak szczerze mowiac to corka miala isc do pediatry prywatnie. Tylko, ze garwolin to taka troche podwarszawska dziura. Pediatra akurat jechala do pracy.
Oyciec24
http://www.spzozgarwolin.pl/prawa-pacjenta,26.html
Skontaktuj się z jakimś prawnikiem, złóż pozew, dodatkowo poinformuj stacje sanepidu o rażących naruszeniach przepisów sanitarno-epidemiologicznych.
Życzę powodzenia.
A ktos mi powie jak jest z badaniami / lekarzami specjalistami w UK?
Sporo czytalem o ich sluzbie zdrowia, ale nigdzie wzmianki jak wyglada np. dostanie sie do chirurga (czy tez potrzeba skierowania i czeka sie 3 miesiace? czy w ogole sa skierowania? czy tak jak u nas zeby dostac skierowanie trzeba czasami molestowac lekarza 10 wizytami?). Albo jak wyglada badanie - u nas podstawowe to chwila w przychodni (spirometria, ekg, cisnienie, krew), ale mowie o jakichs bardziej zaawansowanych np. EMG czy glupiej rehabilitacji (u nas nawet do 1,5 roku czekania)?
Z czystej ciekawosci. Bo na cala reszte w Polsce jednak narzekac az tak nie moge, mam dobry szpital (jeden z najlepszych w kraju) i swietna obsluge. Tylko ten dostep do badan i specjalistow...
[34]
No powiało dramą, niestety nie zrobi to wrażenia na kimś, kto trochę temat medycyny ogarnia, bo z tej perspektywy to, co napisałeś, to zwyczajna bzdura.
moze rozwin mysl... z checia uslysze gdzie bzdure napisalem
kurde ktos widzial szatnie w szpitalu????O czy wy do chol.... mowicie ?
Prywatyzacja nic nie da ,te same konowaly i ten sam dyrektor zostanie , nawet po zamianie formy wlasnosci.
Prywatyzacja nic nie da ,te same konowaly i ten sam dyrektor zostanie , nawet po zamianie formy wlasnosci.
No jak nie.
Szpitale będą walczyć o "klienta". Będą starali się tak mu zrobić dobrze, żeby następnym razem jak zachoruje chciał się leczyć u nich. Te lepsze szpitale będą prosperowały, a te słabo zarządzane będą upadały. I albo te słabsze staną się konkurencyjne i polepszą swoje usługi albo nikt nie będzie się chciał tam leczyć.
To już teraz funkcjonuje, tylko że jak zawsze, interwencja państwowa burzy wolny rynek. Np. u mnie jest stary szpital o złej renomie w mieście X i nowo pobudowany szpital, który ludzie chwalą w mieście Y oddalony o ok 15 km. I wszyscy chcą się leczyć w tym nowym. Jednak wolny rynek tu nie działa, bo obydwa szpitale dostają kasę z budżetu. I ani ten nowy nie może się dalej rozwijać ani ten stary nie odczuwa konsekwencji odpływu pacjentów.
Ludzie piszący o prywatyzacji służby zdrowia w tak biednym kraju jak Polska są co najmniej fantastami...
miaNREL :--> ja to znam od srodka ze tak powiem pracuje w szpiytalu i to duzym w duzym miescie wojewodzkim.
Slusznie myslisz ale .nie ma tonic wspolnego z polska rzeczwistoscia.
minarel
Szpitale będą walczyć o "klienta". Będą starali się tak mu zrobić dobrze, żeby następnym razem jak zachoruje chciał się leczyć u nich. Te lepsze szpitale będą prosperowały, a te słabo zarządzane będą upadały. I albo te słabsze staną się konkurencyjne i polepszą swoje usługi albo nikt nie będzie się chciał tam leczyć.
Nic bardziej mylnego. Ludzie nie będą mieli wyjścia, bo leczyć będą się musieli. Tylko czy myślisz, że prywatyzacja nagle sprawi, że jakaś magiczna siła sfinansuje leczenie w sprywatyzowanych placówkach? Jeśli dalej będzie robił to NFZ, nic się nie zmieni, jeśli będzie musiał płacić pacjent, to 3/4 społeczeństwa nie będzie stać na najprostsze zabiegi, a jeśli wejdą prywatne ubezpieczenia medyczne, to zacznie się wolna amerykanka i też na tym nie wyjdziemy dobrze.
To już teraz funkcjonuje, tylko że jak zawsze, interwencja państwowa burzy wolny rynek. Np. u mnie jest stary szpital o złej renomie w mieście X i nowo pobudowany szpital, który ludzie chwalą w mieście Y oddalony o ok 15 km. I wszyscy chcą się leczyć w tym nowym. Jednak wolny rynek tu nie działa, bo obydwa szpitale dostają kasę z budżetu. I ani ten nowy nie może się dalej rozwijać ani ten stary nie odczuwa konsekwencji odpływu pacjentów.
Ok, tylko jeśli ma to działać na zasadach w pełni wolnorynkowych, to nowy szpital najprawdopodobniej podniesie ceny widząc masę chętnych i tak czy inaczej część będzie musiała wybrać ten gorszy, bo na "lepszą" opiekę nie będzie ich po prostu stać. Chyba nie wierzysz, że może to funkcjonować w sposób wolnorynkowy i sprawnie, jeśli państwo będzie płaciło ryczałtem od "usługi"?
AloneInTheDark
To, że tacy ludzie nie pojmują pewnych rzeczy i wydaje im się, że to oznacza płacenie za każdego lekarza (bo o pakietach medycznych w placówkach prywatnych nie słyszeli nigdy)...
Ile już razy musiałem moim rówieśnikom (21 lat) wyjaśniać, że ZUS pobiera takie pieniądze od każdego pracującego, że w prywatnej placówce za taką samą kasę miałbyś pakiet medyczny, który zapewnia 3 razy więcej (np. bezpłatnego całkowicie dentystę, ortodontę, kiedy w "państwowej" masz za darmo przegląd i czarne plomby..).
Dopóki ludzie nie zrozumieją, że służbę zdrowia trzeba całkowicie sprywatyzować to w tym kraju się nic nie zmieni.
Ja akurat mam dostęp do prywatnej przychodni fundowany przez pracodawcę i znam ludzi korzystających z pakietów medycznych, więc mniej więcej orientuję się o co chodzi. Problem tkwi w tym, że większość prywatnej służby zdrowia, to podstawowa opieka, dostęp do lekarzy specjalistów bez kilkumiesięcznych kolejek i do badań specjalistycznych (niekiedy wykonywanych prywatnie na sprzęcie należącym do państwowych szpitali).
Głównym problemem finansowym w Polsce jest natomiast leczenie chorób przewlekłych, operacje, itd. Tego prywatnie się raczej nie robi, bo mało kogo na to samodzielnie stać, a "prywaciarzom" się to niezbyt opłaca, bo pakiety które by to oferowały, musiałyby być cholernie drogie, albo musiałoby wykupić je bardzo dużo ludzi (żeby statystycznie koszty rozłożyły się na wszystkich jak przy składkach na NFZ).
Jedyny sposób w takim przypadku na całkowicie prywatną opiekę, to ubezpieczenia medyczne, które ludzie by wykupywali na ewentualne pokrycie kosztów takiego leczenia, ale wtedy ubezpieczyciel decydowałby czy opłaca się danego człowieka leczyć czy nie (bo zanim sprawa o odmówienie zapłaty poszłaby do sądu i zakończyła sukcesem, pacjent najprawdopodobniej dawno by zmarł).
mikmac poruszył bardzo ważną kwestię (zastanawiam się, czy celowo?). Polacy próbują oszczędzać na własnym zdrowiu, a na Ajfonach, komputerach i samochodach (w Norwegii nie widziałem tylu nowych samochodów co u Nas...) to nie oszczędzają. A przecież mediana krajowa to jakieś śmieszne 2500 bodajże? Mi się zawsze wydawało , że zdrowie jest najważniejsze.
Zdrowiem się nie wylansujesz jak nowym samochodem na kredyt, który ledwo jesteś w stanie spłacać.
Dawniej ( mam na myśli USA, bo to chyba najlepszy wzór dla reszty ) lekarze dostawali stosunkowo mało. Do tego nie było "ubezpieczeń" a i tak lekarz praktycznie musiał być dostępny na byle zawołanie ( tyle, że ludzie nie chodzili na badania z powodu byle kaszlu czy innych pierdół jak to miejsce ma teraz - bo w końcu darmowe więc co tam szkodzi pójść do lekarza ). W dodatku była konkurencja między lekarzami o świadczenie jak najlepszej jakości usług. Jednak w miarę jak państwo zaczęło wkraczać na coraz to nowsze obszary, lobby lekarskie stwierdziło, że to poniżej godności tak wykształconego człowieka by to plebs decydował kogo, co, jak i za ile ... resztę już znamy.
http://liberalis.pl/2007/09/22/roderick-t-long-jak-panstwo-rozwiazalo-kryzys-sluzby-zdrowia/
Kolejnym problemem są ubezpieczenia, które powodują, że ludzie w mniejszym stopniu dbają o siebie a do tego korzystają z pomocy lekarskiej w przypadkach które tego nie wymagają. Ubezpieczenia w sposób naturalny powodują, że leczenie drożeje i drożeje.
Nic bardziej mylnego. Ludzie nie będą mieli wyjścia, bo leczyć będą się musieli.
Ale przecież będą mogli sobie wybrać gdzie chcą się leczyć.
Tylko czy myślisz, że prywatyzacja nagle sprawi, że jakaś magiczna siła sfinansuje leczenie w sprywatyzowanych placówkach? Jeśli dalej będzie robił to NFZ, nic się nie zmieni, jeśli będzie musiał płacić pacjent, to 3/4 społeczeństwa nie będzie stać na najprostsze zabiegi, a jeśli wejdą prywatne ubezpieczenia medyczne, to zacznie się wolna amerykanka i też na tym nie wyjdziemy dobrze.
Po czym tak sądzisz? Skąd pieniądze ma NFZ? Nie przypadkiem od NAS? Przecież skoro nie płacilibyśmy składek zdrowotnych (+ wielu innych podatków jeżeli założymy, że wreszcie przyjdą liberałowie i wszystko co niepotrzebne państwu sprywatyzują), usługi będą tańsze (przez konkurencję i brak sztucznego regulowania rynku). Owszem nie na wszystko będzie stać przeciętnego człowieka (np. na jakieś kosmiczne operacje) ale jestem pewien, że rynek wytworzyłby taki mechanizm, który byłby o wiele bardziej korzystny niż jest teraz.
Ok, tylko jeśli ma to działać na zasadach w pełni wolnorynkowych, to nowy szpital najprawdopodobniej podniesie ceny widząc masę chętnych i tak czy inaczej część będzie musiała wybrać ten gorszy, bo na "lepszą" opiekę nie będzie ich po prostu stać. Chyba nie wierzysz, że może to funkcjonować w sposób wolnorynkowy i sprawnie, jeśli państwo będzie płaciło ryczałtem od "usługi"?
Podniesie ceny, to klienci mu odpłynom, niekoniecznie do tego najgorszego, bo będą nie dwa szpitale w okręgu, ale tyle na ile będzie zapotrzebowanie. A najbiedniejsi prawdopodobnie będą skazani na najgorszy, no cóż, taka jest sprawiedliwość. Ale czy to wg. Ciebie źle? Lepiej jest jak teraz, że wszyscy mają fatalną opiekę zdrowotną, zamiast w wolnym państwie, gdzie Ci co zapłacą więcej będą mieli lepszą, a Ci co mniej gorszą?
Soulcatcher ---> Tak? Tak samo będziesz mówił, jak ty lub ktoś z twoich bliskich wyląduje w szpitalu? Zobaczymy. Ja nie raz widziałem jak się tacy przejechali i pobyt w szpitalu nie wyszedł im na dobre.
nie trzeba prywatyzowac calej sluzby zdrowia, wystarczy dokonczyc komercjalizacje placowek. Wazne, aby byl ktos, kto moze zarabiac na lepiej pracujacej placowce. Placowka musi miec wlasciciela, ktory czuje, ze tym zarzadza, to naprawde powinno wystarczyc.
No i mniej pacjentow z bolem gardla lub nogi... np tak jak u czechow: pierwsze 3 dni zwolnienia sa nieplatne, a kolejne 4 chyba 50% pensji - nie pamietam dokladnie, ale na pewno pierwsze 3 dni to zero kasy. Od razu mniej lekko chorych. A to by BARDZO odciazylo kolejki.
minarel:--> nawet mi sie nie chce odpisywac na to co wypisujesz.Niby to racje ale....lekarze w polsce to swiete krowy ktory chca jak najmniejszym wysilkiem czesac kase a dyrektor to stanowisko z nadania politycznego.
Pozaty sprywatyzowane bszpitale juz sa i niewiele daje ze ludzie stoja w kolejce no urologie 2-3 miesiace niz isc do sasiedniego szpitala na operacje po 1 tyg- ( znajac sytuace dziwie sie ze ktos chce isc na operacje do tego druigiego :)) ).Problem w tym ze NFZ nie placi nad wykonan. I tyle.
Całkowita prywatyzacja napotkałaby na zdecydowany opór ze strony pracowników służby zdrowia, szczególnie lekarzy. Przecież taki układ jak jest, to doskonała maszyna do napędzania klientów do prywatnych gabinetów pracujących na "państwowym" lekarzy. Najwięcej by stracili specjaliści.
Mnie w szpitalu na zapalenie płuc tak leczyli że mało się nie przekręciłem. Lekarze dawali mi leki ale te na mnie nie działały. Po miesiącu pobytu w szpitalu podczas obchodu lekarz powiedział mi że ma 2 wiadomości - dobrą i złą. Dobra to taka że nie mam już zapalenia płuc, zła - na skutek nieprawidłowego leczenia ma pan już atopowe zapalenie płuc + oskrzela. Całe szczęście kumpeli wujek był ordynatorem, i gdy mu o mnie powiedziała obiecał się mną zająć osobiście. Słowa dotrzymał, bo gdyby nie to, to bym pewnie dzisiaj nie pisał na tym forum.
Belert-> podejrzewam, że jeśli za lekarzami nie stałyby reglementacje, a dyrektorzy musieliby stawić czoło wolnemu rynkowi (szczególnie przy dużej konkurencji), wtedy nagle by im się odmieniło.
I wtedy nadania polityczne i inne nepotyzmy nie miałyby miejsca, bo dyrektorami musieliby być dobrzy zarządcy.
Po primo - to taki zaklęty krąg. Wolny rynek nieawanturujący konkurencją niskie ceny to utopia, zwłaszcza w tym sektorze - taki wolny rynek to działa przy sprzedaży pietruszki i zeimniaków na targu w Ankarze... A tutaj i tak jak chcesz sie leczyc - nie amsz wyjścia, musisz płącic. Jak bedzie 10 apcjentów co zapłacą po 200 a nie 20 po 100 to nawet lepiej, prawda?
Z drugiej strony jeśli obecnie chcesz sie dostać do specjalisty nie za pół roku - to musisz isć prywatnie.Teoretycznie iwęc faktycnie prywatyzacja niemal niczego nie zmieni - niemal, bo przy długim leczeniu wymagajacym częstych i regularnych wizyt odapdaja ci, których byłoby teoretycznie stać na dwie-trzy w roku, a po drugie - co wcześniej wspomniano - brak darmowej, jak mierna by nie była - konkurencji - spowoduje na pewno wzrost cen w mysl zasady - i tak muszą płacić. Powiecie, zę tak jest ze wszystkim? - TV, Internet i jedzenie? tia, a prad, gdyby uwolnic ceny? Niestety zdrowie to towar nieco bardziej do życia niezbędny i poządany, a jakby sie wgryźć w szczegóły, specyfikę rynku... - w tym choćby fakt, zę trudniej rozchodzi sie informacja o kiepskim konowale niz o niedobrym chlebie albo ketchupie - i koszt jej "pozyskania" jest mniejszy, nie tylko finansowy...
Abnonamenty? Świtny mit, tylko zę za kwotę meisiecznej składki do ZUS to one gwrantują - okreslona i zwykle niewielką liczbę tych wizyt od ręki u specjalisty, ograniczony - wąsko- zakres badan itp... a potem trzeba dopłacić
Ale dobrze - załóżmy, ze konkurencja zadziałą - mozę faktycznei warto skonczyć z fikcja i sprywatyzować specjalistyczne proadnie. Ale szpitale i operacje? Wtedy 70% społeczeństwa odpadnie z zsystemu i nikogo nei będzie stać na poważny zabieg. Ale młodzi i zdrowi na forum takich dylematów zapewne dotychczas nie mieli.
zreszta wątek jest o czymś kompletnie innym - nie o starych szpitalach, nei o kolejkach nawet, ale o totalnym burdelu i fatalnym podejściu do pacjenta. (Czy w USA jest inaczej - państwowo na takiej izbie przyjęć np? - wątpie, w przychodni szpitalnej na rejestrowanych wizytach - nie wiem. USA pieknie pokazuje zresztą absolutny dyktat pieniadza w systemie prywatnym, od którego crzecz jasna zupełnie uciec nie sposób, ale który - jak każda skrajność jesy wypaczeniem) Brak podstawowych informacji (nie encyklopedycznych wiadomosci o czynniku zapalnym, rodzajach i działaniu wszystkich leukocytów, mechanizmach odporności, typach antybiotyków itp - ale właśnie - przyczyny dla której zlecono hospitalizację itp), brak elementarnoego ludzkiego podejścia, traktownaie jak zbędny przedmiot, jak śmiecia z nizin... to zwyczajne hamstwo. Ale jak widać elicie intelektualnej w białych kitlach nadspodziewanie trudno to zrozumieć... Czy prywatnie mozna by na takiego pisać skargi do zarządu przychodni i czy odniosłyby kutek? Póki co skarga do OIL mozę sie skonczyć wytoczeniem przez lekarza procesu o zniesłąwienie, poza tym skarga zawsze trafi w próznie, bo przecież a priori zakłąda sie, zę apcjent nie jest w stanie w ogóle kompetentnie, obiektywnie i sprawiedliwie ocenić jakosci usługi... 90% pracowników sektora usług dałoby sie za takie waunki pracy pokroić...
Herr Pietrus-> polecam przeczytać link, który zapodał ZgReDeK, to wszystko dotyczy Twojego pierwszego akapitu. Historia pokazuje (i to nie taka dawna, bo niecałe 100 lat temu), że wolny rynek działał, ceny były śmiesznie niskie w porównaniu do obecnych. Dopiero jak się państwo wpieprzyło, wszystko zmieniło się o 180 stopni.
Czy w USA jest inaczej - państwowo na takiej izbie przyjęć np? - wątpie, w przychodni szpitalnej na rejestrowanych wizytach - nie wiem. USA pieknie pokazuje zresztą absolutny dyktat pieniadza w systemie prywatnym, od którego crzecz jasna zupełnie uciec nie sposób, ale który - jak każda skrajność jesy wypaczeniem
Nigdy nie korzystałem ze służby zdrowia w USA, więc gówno o niej wiem. Czy u Ciebie jest inaczej?
I dlaczego dyktat pieniądza nazywasz najpierw skrajnością, a później wypaczeniem? Zysk jest naturalną motywacją każdego człowieka, jest to najzdrowsza rzecz jaka może być na rynku.
90% pracowników sektora usług dałoby sie za takie waunki pracy pokroić...
Widzisz o co chodzi. Służba zdrowia jest niezdrowo reglementowana, więc może sobie pozwolić na kpinę z klienta. Jak mówi każdy zdrowy przedsięborca "nasz klient, nasz pan" oraz "klient ma zawsze rację". Kiedy nie ma dyktanda pieniądza, lekarze czynią tak jak piszesz, nie szanują swojego klienta. A mimo to dostają pieniądze. Gdzie jest sprawiedliwość?
po przeczytaniu wątku stwierdzam, że to Marka... tfu Oyca24 trzeba by leczyć a nie to małe dziecko z pierwszego posta :)
Jebana edycja, teraz po banie mam tylko pare minut i się nie wyrobiłem, a moje wypociny były całkiem długie, więc w skrócie.
Ale dobrze - załóżmy, ze konkurencja zadziałą - mozę faktycznei warto skonczyć z fikcja i sprywatyzować specjalistyczne proadnie. Ale szpitale i operacje? Wtedy 70% społeczeństwa odpadnie z zsystemu i nikogo nei będzie stać na poważny zabieg. Ale młodzi i zdrowi na forum takich dylematów zapewne dotychczas nie mieli.
Myślisz o emerytach i ludziach którzy się do niej zbliżają? Masz rację. Dlatego sama prywatyzacja i pozostawienie tych ludzi bez żadnej pomocy byłoby absolutnie fatalne. Sporo nad tym myślałem i mam pewne pomysły, ale nie jest to tematem wątku :)
Widzisz o co chodzi. Służba zdrowia jest niezdrowo reglementowana, więc może sobie pozwolić na kpinę z klienta. Jak mówi każdy zdrowy przedsięborca "nasz klient, nasz pan" oraz "klient ma zawsze rację". Kiedy nie ma dyktanda pieniądza, lekarze czynią tak jak piszesz, nie szanują swojego klienta. A mimo to dostają pieniądze.
A zobrazowac to po krotce mozna tak -> http://www.youtube.com/watch?v=VpQAjsmY5L4&feature=fvwrel
Zabawne gdy ludzie nie mający pojęcia o funkcjonowaniu systemowym służby zdrowia i jej finansowaniu w Polsce wypowiadają się w tym temacie.
Z drugiej strony jeśli obecnie chcesz sie dostać do specjalisty nie za pół roku - to musisz isć prywatnie.
Jeżeli wprowadzisz pełną prywatyzację to w żaden sposób tej kolejki nie usuniesz - sprawisz tylko, że nawet idąc prywatnie, będziesz musiał czekać w tej kolejce - ilość ludzi chętnych na specjalistę się nie zmniejszy, ilość lekarzy również - jedynie sposób finansowania, nie poprzez płatnika w formie NFZ, a bezpośrednio z kieszeni świadczeniobiorcy.
mozę faktycznei warto skonczyć z fikcja i sprywatyzować specjalistyczne proadnie.
Większość przychodni jest już prywatnych i to od dobrych 10 lat. Co nie zmienia faktu, że świadczą usługi dla monopolisty jakim jest NFZ, jedynego płatnika w Polsce.
nei o kolejkach nawet, ale o totalnym burdelu i fatalnym podejściu do pacjenta.
Za kolejki w żaden sposób nie są odpowiedzialni lekarze, natomiast fatalne podejście to już kwestia subiektywna, zresztą jak pisałem - zawsze można zgłosić się do rzecznika praw pacjenta, tylko jak już również pisałem, poza rojeniami pacjenta, często się okazuje, że jego roszczenia dalekie są od możliwości postawienia jakiegokolwiek zarzutu, poza zarzutem "Nie spodobał mi się ten pan/pani".
Brak podstawowych informacji (nie encyklopedycznych wiadomosci o czynniku zapalnym, rodzajach i działaniu wszystkich leukocytów, mechanizmach odporności, typach antybiotyków itp - ale właśnie - przyczyny dla której zlecono hospitalizację itp), brak elementarnoego ludzkiego podejścia, traktownaie jak zbędny przedmiot, jak śmiecia z nizin... to zwyczajne hamstwo.
Przecież kolega wyżej jak byk dostał informację "zapalenie krtani", które wymusiło hospitalizację dziecka...
Albo Wy macie wyjątkowego pecha do lekarzy, albo nie da się Wam dogodzić.
Póki co skarga do OIL mozę sie skonczyć wytoczeniem przez lekarza procesu o zniesłąwienie, poza tym skarga zawsze trafi w próznie, bo przecież a priori zakłąda sie, zę apcjent nie jest w stanie w ogóle kompetentnie, obiektywnie i sprawiedliwie ocenić jakosci usługi
Oczywiście, że może się skończyć procesem o zniesławienie i chwała za to - masa jest oszołomów, co się czepi niczego. Jeżeli natomiast uważasz, że zostałeś potraktowany nieetycznie, a leczenie było nieprofesjonalne lub błędne - sprawę wygrasz, więc o co chodzi?
90% pracowników sektora usług dałoby sie za takie waunki pracy pokroić
Troszeczkę inna specyfika pracy...
I dlaczego dyktat pieniądza nazywasz najpierw skrajnością, a później wypaczeniem? Zysk jest naturalną motywacją każdego człowieka, jest to najzdrowsza rzecz jaka może być na rynku.
Całkowite uwolnienie rynku medycznego pociągnie za sobą podwyżkę cen usług medycznych.
Jak wyobrażasz sobie finansowanie leczenia chorób przewlekłych z abonamentów?
Na przełomie wieków, średni koszt „praktyki lożowej” dla pojedynczego członka mieścił się między jednym a dwoma dolarami rocznie.
No tak, na przełomie wieków...
Nawet gdyby taka loża składała się z 1000 członków, łączny wkład roczny to 2000$, abstrahuję od tego, że dolar miał wtedy inną wartość, a poziom medycyny był jak poziom informatyzacji - czego oczekujesz za 2k$ dla 1000 osób? Wizyty kontrolnej chyba :D
Ja bym natomiast z chęcią poczytał, jaka była realna skuteczność funkcjonowania takiej formy ubezpieczenia, jaki zakres opieki medycznej zapewniała, bo to co tam jest wypisane to bełkot bez konkretów - wszak kiedyś krew się upuszczało, a choroby leczył szaman tańczący przy ognisku.
Jak wyobrażasz sobie finansowanie leczenia chorób przewlekłych z abonamentów?
ty na pewno wiesz co to jest ubezpieczenie?
skladka zdrowotna to jakies 250zl przy sredniej krajowej (pi razy oko) . to jest characzh jaki placimy na zus.
dla wynagrodzenia 2k bedzie to 150zl, dla 5k bedzie to 400zl
glupi pakiet ktory daje juz leczenie szpitalne jak sie ubezpieczysz w takim medicoverze to okolo 300zl miesieczne.
nie taniej byloby sprywatyzowac rynek ubezpieczen zdrowotnych, niech dalej bedzie obowiazkowe ubezpieczenie, ale zeby mozna bylo wybrac ubezpieczyciela? a jedynie, jesli trzeba dofinansowywac ubezpieczenie ludzi mniej zamoznych? (zeby zapobiec zadluzaniem szpitali ktore jest teraz nagminne).
rynek sam by decydowal ktory ubezpieczyciel trwoni kase i by to przykracal.
brzmi jak utopia, ale skoro teraz jest tak fatalnie, to czemu dalej ladowac pieniadze w sluzbe zdrowia?
jest to zamkniete kolo, nfz nie daje pieniedzy, szpitale sie zadluzaja.
pacjenci przychodza z debilnymi sprawami tworzac kolejki (a wystarczyloby wprowadzic jakas symboliczna oplate za wizyte- jak kogos nie stac bo nie pracuje to wtedy panstwo za to placi- tylko jak naprawde nie stac).
ja np w ogole zusu nie place, prywatnie ubezpieczony w prywatnej firmie i ide do lekarza gdzie chce, jak chce, mam za to zapewnione leczenie stomatologiczne, przewlekle choroby, wszystko.
jedyny demotywator na lazenie do lekarza kiedy sie chce to refundacja 80%, ja pokrywam 20% (powyzej pewnej kwoty refundacja 100%- to w razie np raka i kilkunastotysieczno+ leczenia)
i jakos za sztywna skladke na cala firme mozna to zapewnic... pracodawaca i ja pokrywamy po 50% skladki
i ide do jakiego chce lekarza, prywatnego publicznego itd (z publicznymi ciezko, bo nie lubia dostawac pieniedzy chyba i nigdy nie wiadomo jak, gdzie i dlaczego placic... trzeba pozniej sie meczyc z biurwokracja)
wiec skoro mozna to czemu nie?
Dessloch
Pytanie brzmi, ile z tych 250zł trafia do płatnika, jakim jest NFZ? No i ile realnie, po przejściu przez kolejne morze biurw w NFZ, trafia do szpitali.
Jak rozumiem abonament w medicover daje leczenie szpitalne wszystkich schorzeń?
Nie rozum mnie źle - ja jak najbardziej jestem za zwiększeniem ilości płatników na wzór Niemiec:) Masz tam kasy państwowe, kasy prywatne, dla każdego coś miłego, a jak wiemy konkurencja pobudza rynek. Im więcej, tym lepiej, natomiast jestem przeciwny pełnej prywatyzacji służby zdrowia.
Szpitale, które nie są zadłużone, przeważnie pozbyły się mało rentownych oddziałów, polecam poczytać jakie to oddziały i zastanowić się, czy prawa wolnorynkowe zawsze idą w parze z życiem i zdrowiem ludzkim.
Edit:
Niezbyt bogata ta oferta Medicover jeżeli chodzi o leczenie szpitalne:
koordynację NNW
hospitalizację planową obejmującą diagnostykę i chirurgię
hospitalizację z powodu patologii ciąży
poród
transport medyczny ze wskazań medycznych do i z Szpitala Medicover (do hospitalizacji planowych)
Wybór miejsca hospitalizacji uzależniony jest w pierwszej kolejności od wskazań medycznych
Herr Pietrus-> polecam przeczytać link, który zapodał ZgReDeK, to wszystko dotyczy Twojego pierwszego akapitu. Historia pokazuje (i to nie taka dawna, bo niecałe 100 lat temu), że wolny rynek działał, ceny były śmiesznie niskie w porównaniu do obecnych. Dopiero jak się państwo wpieprzyło, wszystko zmieniło się o 180 stopni.
ujmując moje pytanie metaforycznie - uważasz, zę możemy z doby internetu, telewizji w FHD, telefonii komórkowej i masowej motoryzacji cofnąć się do czasów gazet, ostatnich konnych tramwajów, telegrafu i pierwszych, elektrycznych jeszcze, samochodów? Bo w sumie wtedy się fajnie zyło, stylowo, skoro sie to sprawdzało, to sprawdzi sie i dziś, co nie?
Widzisz o co chodzi. Służba zdrowia jest niezdrowo reglementowana, więc może sobie pozwolić na kpinę z klienta. Jak mówi każdy zdrowy przedsięborca "nasz klient, nasz pan" oraz "klient ma zawsze rację". Kiedy nie ma dyktanda pieniądza, lekarze czynią tak jak piszesz, nie szanują swojego klienta. A mimo to dostają pieniądze. Gdzie jest sprawiedliwość?
To byłaby poniekąd fajna wizja - osobiście jednak obesrwuję z każdym rokiem coraz większe przyzwyczajenie lekarzy do zwyklego prywatnego rynku spod znaku 100zł za wizytę - ani apcjent nie robi juz na nich tkaiego wrażenia, ani pieniadze. zbliza sie punkt, kiedy to dostawca usług zdobywa przewagę nad teoretycznie wszechwładnym konsumentem - patrz jakość dostępnych dla mas wyrobów spozywczych, elektroniki itp... Tu nei rządzi klient, a juz na pewno nie ma wpływu na ceny. Tylko ze w tym przypadku to o wiele niejszy problem...
Myślisz o emerytach i ludziach którzy się do niej zbliżają?
Nie, myślę takzę o młodych zaczynajacych pracę za 1500-2000 na rękę, którzy też czesto nie są zdrowi jak ryba, a zdaża sie, że poważnie chorują... A, pomogą im pewnie rodzice - o ile wcześnie dorobili się potomstwa i teraz ni są emerytami :)
Jeżeli wprowadzisz pełną prywatyzację to w żaden sposób tej kolejki nie usuniesz - sprawisz tylko, że nawet idąc prywatnie, będziesz musiał czekać w tej kolejce - ilość ludzi chętnych na specjalistę się nie zmniejszy, ilość lekarzy również - jedynie sposób finansowania, nie poprzez płatnika w formie NFZ, a bezpośrednio z kieszeni świadczeniobiorcy.
Zgadza sie... Ale nie do końca - i dlatego jest parcie na prywatyzacje. Kolejki bowiem uszczupla sie znacznie o grupe tych, którzy nie podołają finansowo - sam gdybym sie miał leczyc tylko prywatnie, odpadłbym z rok temu, zbywany idiotycznymi "diagnozami"... (od razu zastrzegę -wime ze w tej specyficznej specjalzacji o nie szczególnie łatwo, rodzina leczy sie też chocby u kardiologów i nie jest pod tym wzgledem źle - ale pod względem kultury - różnie, takzę prywatnie.
zawsze można zgłosić się do rzecznika praw pacjenta, tylko jak już również pisałem, poza rojeniami pacjenta, często się okazuje, że jego roszczenia dalekie są od możliwości postawienia jakiegokolwiek zarzutu, poza zarzutem "Nie spodobał mi się ten pan/pani".
Albo do Strasburga. Chyba trudno ci pojąć, że niekoniecznie chodzi tutaj o błąd w sztuce, spowodowanie ewidentnej szkody oraz krzywdy psychicznej - ale o prawo do informacji (szeroko rozumiane - w tym także o sposób jej podania), o sprawy, jakkolwiek często subiektywne i na które często upierdliwi pacjenci się skarżą (ja sie za takiego nie uważam, raczej za zbyt układnego i ugnego, co jest błędem) moze przyziemne, ale niezwykle z puntu "nieprofesjonalisty" pacjenta istotne, a jednocześnie neimożliwe do udowodnienia - chyba, zę zaczęlibyśmy każdego nagrywać.
Przecież kolega wyżej jak byk dostał informację "zapalenie krtani", które wymusiło hospitalizację dziecka...
Albo Wy macie wyjątkowego pecha do lekarzy, albo nie da się Wam dogodzić.
Powiedzmy, zę podpisałeś umowę.... jakąs skomplikowana i długą... może ubezpieczenia? :) I hipotetyczne masz z nia problem. (oczywiscie to niemożliwe, bo ty sie znasz na prawie, tak jak kazdy polak an medycynie - podstawowe ustawy, kodeksy masz obcykane). Idziesz do prawnika, płacisz te 100-200zł za poradę, pytasz, czy możesz np. domagać sie czegoś, czego ci odmówiono. dostajesz odpowiedź "nie".
I jak rozumiem to wystarczy, uzasadnienia nie trzeba? Złoty klent :D
Nie wiem, czy Twój post Herr Pietrus jest do mnie, czy prowadzisz jakiś monolog wewnętrzny ;), ale się odniosę.
Historia pokazuje (i to nie taka dawna, bo niecałe 100 lat temu), że wolny rynek działał, ceny były śmiesznie niskie w porównaniu do obecnych.
Ta historia nie pokazuje nic, oprócz "za 2 dolary leczyliśmy" - nie ma tam nic o tym, co obejmował ten abonament, abstrahuje już od irracjonalności porównywania sytuacji sprzed 100 lat od czasów obecnych, kiedy to dolar miał wyższą wartość, a procedury medyczny były znacznie bardziej ubogie.
Zgadza sie... Ale nie do końca - i dlatego jest parcie na prywatyzacje. Kolejki bowiem uszczupla sie znacznie o grupe tych, którzy nie podołają finansowo - sam gdybym sie miał leczyc tylko prywatnie, odpadłbym z rok temu, zbywany idiotycznymi "diagnozami"
No i tu właśnie to o czym pisze - pełna prywatyzacja, bez jakiejkolwiek pieczy państwa może doprowadzić do sytuacji, w której ludzie nie mający na leczenie mogą po prostu zostać bez opieki medycznej, a takiego scenariusza, jako lekarz, nie mogę przyjąć.
ale o prawo do informacji (szeroko rozumiane - w tym także o sposób jej podania), o sprawy, jakkolwiek często subiektywne i na które często upierdliwi pacjenci się skarżą (ja sie za takiego nie uważam, raczej za zbyt układnego i ugnego, co jest błędem) moze przyziemne, ale niezwykle z puntu "nieprofesjonalisty" pacjenta istotne, a jednocześnie neimożliwe do udowodnienia - chyba, zę zaczęlibyśmy każdego nagrywać.
Na wstępie:
Art. 9. 1. Pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia.
2. Pacjent, w tym małoletni, który ukończył 16 lat, lub jego ustawowy przedstawiciel mają prawo do uzyskania od lekarza przystępnej informacji o stanie zdrowia pacjenta, rozpoznaniu, proponowanych oraz możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych, dających się przewidzieć następstwach ich zastosowania albo zaniechania, wynikach leczenia oraz rokowaniu.
Lekarz, jak każdy inny człowiek ma swój charakter - ludzie są różni, różne mają podejście do ludzi, różne zachowania - ja nie przeżywam, jeżeli mnie ktoś z uśmiechem na twarzy i humorem jakby właśnie się zakochał nie traktuje - od lekarza wymagam trafnej diagnozy, sprawnego leczenia, nie zapewniania mi właściwego odbioru jego osoby i poprawy mojego własnego humoru, zresztą, jeżeli źle się współpracuje z danym lekarzem, zawsze można go zmienić, domagać się konsultacji innego lekarza.
W branży nie podlegającej reglamentacji miałem sporo razy okazję uświadczyć chamstwa i nieprofesjonalizmu, więc reglamentacja nie ma nic do tego - charakter człowieka jest tu istotny raczej i jego podejście do klienta. Charakteru ludzi natomiast nie zmieni prywatyzacja. Jeżeli już miałbym szukać winnego to wskazałbym na fatalny poziom uczelni medycznych w Polsce i ich podejście do pacjentów oraz studentów.
100-200zł za poradę, pytasz, czy możesz np. domagać sie czegoś, czego ci odmówiono. dostajesz odpowiedź "nie".
I jak rozumiem to wystarczy, uzasadnienia nie trzeba? Złoty klent :D
Dokładnie tak - ostatnio matka miała mały problem ze sprawą spadkową, sam troszkę poczytałem, wybrałem się do prawnika po poradę - parę konkretnych pytań, konkretne odpowiedzi, dziękuję, do widzenia - nie mam potrzeby zgłębiania wspólnie z prawnikiem wiedzy z prawa cywilnego.
Zresztą nigdy nie było problemu z pójściem do dyżurki lekarzy i właśnie dopytaniem o szczegóły choroby, a w moim życiu troszkę czasu w szpitalach przy babciach i dziadkach spędziłem.
Ja podam jeszcze jeden argument przeciwko prywatyzacji (jeśli ktoś go jeszcze nie podał, bo nie chce mi się wszystkich postów czytać): popatrzcie na kolej. Jak kontrolowało ją państwo, to było źle i wszyscy twierdzili, że prywatyzacja jest genialnym rozwiązaniem, które zamieni patologiczny system na szwajcarski zegarek, a konkurencja między spółkami wymusi obniżenie cen oraz poprawi jakość usług. W teorii tam też prywatyzacja wydawała się słuszna.
Co wyszło w praktyce? Patologie zostały, albo się pogłębiły. Komercjalizacja sprawiła, że kogo stać, to rzeczywiście może się cieszyć dobrymi warunkami i brakiem tłoku wybierając podróż EIC, a szary obywatel, czyli 3/4 społeczeństwa, ma z roku na rok coraz gorzej i musi wsiadać przez okna, żeby z "usługi" skorzystać jak nie stać go na alternatywę. Nie mówiąc już o cięciach "nierentownych" połączeń. To samo będzie po prywatyzacji służby zdrowia.