Reklama - czego ja tu nie rozumiem ??
Chodzi mi o tą "reklamę" ?? ,w której to facet tłumaczy ~ jedziesz 60km -zabijesz pieszego , jedziesz 50km -skończy się na zadrapaniach .
Nie neguje , że powinno się jeździć 50km w zabudowanym ,ale skąd oni biorą te "wyliczenia" ?
Na reklamie jest pokazane że samochód hamuje jakieś 15-20 metrów przed pasami ,no i przy 50 to wielkiej krzywdy pieszemu nie zrobi .
Ale ...ale ... co w przypadku podobnej sytuacji gdy np jezdnia jest mokra lub oblodzona ,to adekwatnie te 50km można sobie włożyć miedzy bajki .
Kolejna zmienna -odległość samochodu od przejścia z pieszym - przy 30-40m można spokojnie zachamować bez żadnego wciskania hamulca w podłogę i blokowania kół .
Następnie - jeśli pieszy wejdzie na przejście (bo jest święty) 10-15m przed jadącym samochodem to znów sytuacja jest inna ,do tego warunki pogodowe ,rodzaj hamulców w samochodzie .
Z tego wynika że to umowne 50km to tylko "się sprawdza" w pewnych określonych warunkach . Jeśli pieszy wyjdzie nam"przed maskę" to czy będziemy jechać 50 czy 30 to i tak źle on na tym wyjdzie . Często widuje sytuacje gdzie zielone światło dla pieszego, automatycznie zwalnia go z logicznego myślenia .
Oczywiście, że wszystko sprowadza się do warunków na jezdni. Widać jesteś jeszcze przed prawkiem ^^
Przy 30 km na godzine moge za odpowiednia kase Ci wyjsc przed maske. Przy 60 sie nie odwaze :)
Ot, roznica.
Powinni raczej, tak jak kiedyś, uczyć pieszych, że przed wejściem na jezdnie trzeba trzy razy spojrzeć w każdą stronę, a nie wchodzić z marszu, bo przecież są pasy...
Tak jak DM, sądzę, że problem leży także po stronie pieszych. Ilość samochodów na drogach w ostatnich latach znacząco wzrosła, a same pasy nie zapewniają nietykalności. Pewnie, w sądzie prawo będzie po stronie poszkodowanego, jeśli został potrącony przechodząc w sposób prawidłowy. Ale co pocierpi to jego.
Zawsze jak widzę nagrania z wypadków, to dziwi mnie to wchodzenie "na pewniaka". O ile samochód nie przekroczy znacząco prędkości, lub nie wyjedzie zza innego pojazdu, który zatrzymał się przed przejściem, trudno o potrącenie. Co innego, jak się nie spojrzy i idzie przed siebie tylko dlatego, że ma się uprzywilejowaną sytuację.
Nie ma też co bronić kierowców, bo jeśli będą jeździć zgodnie z przepisami, to nie wyrządzą nikomu krzywdy.
Ogólnie wkurza mnie ten projekt prawa, że trzeba będzie się zatrzymywać przed pieszym, który wiadomo, że będzie miał zamiar przejść..
Jak jedzie sznur samochodów za mną - to rozumiem
ale jak jadę sam, to kurde - co jest bardziej logiczne?
samochód dający po hamulcach, czekający 20 sekund aż pieszy przejdzie, następnie ponowne rozpędzanie się, spalanie benzyny
czy pieszy, przystający na 1,5 sekundy!!!!!, by przepuścicć samochód...?
czy pieszy, przystający na 1,5 sekundy!!!!!, by przepuścicć samochód...?
Projekt sie wydaje dziwny, fakt...pierwsze slysze zreszta.
ale, o jakich 1,5 sekundy mowisz?
Od momentu zobaczenia samochodu do miniecia to mija 1,5sekundy jak jedzie sie ze 400/h
W takich sytuacjach mija czesto i 20 sekund albo i wiecej.
W reklamie chodzi o uzmysłowienie wpływu prędkości początkowej na prędkość przy ewentualnym uderzeniu - nie o wartości bezwzględne i wpływ warunków na drodze, bo to raczej oczywiste. Ludziom się wydaje, że te 10 km/h więcej przełoży się na co najwyżej 10 km/h więcej przy wypadku, a to nieprawda. Czas reakcji pozostaje ten sam, a więc skraca się odcinek hamowania (przy założeniu, że zauważyliśmy pieszego będąc w tej samej odległości do przejścia). Summa sumarum - może być tak jak mówią w tej reklamie (różnica 10 km/h prędkości początkowej przełożyła się na 40 km/h różnicy przy uderzeniu)
Co do tematu piesi vs. kierowcy - niestety, kiedy brakuje zdrowego rozsądku i partnerstwa na drodze, a zamiast tego króluje frustracja, nerwowość, pośpiech, chęć pokazania wyższości - to powstają durne przepisy, które to próbują regulować. DM ma trochę racji - zatrzymywanie jednego samochodu na pustej drodze aby przepuścić pieszego to bezsens. Ale sytuacja, gdy drogą jedzie sznurek aut i żadne nie raczy się zatrzymać, a pieszy przed przejściem czeka MINUTĘ LUB DWIE nie są rzadkością. Baa - nawet częstymi bym ich nie nazwał. W większych miastach to jest niechlubna norma :/ Według mnie prawidłowo powinno być tak: pieszy dochodzi do przejścia, zatrzymuje się aby się rozejrzeć; jeżeli droga jest prawie pusta, ale nadjeżdża pojazd (sztuk jeden lub dwa), bądź też jeżeli najbliższy pojazd nie jest w stanie bezpiecznie wyhamować, to przepuszcza go. I w tym momencie powinien mieć święte prawo wejść, a ewentualne kolejne pojazdy - za...kichany obowiązek się zatrzymać. Ale nieee. Niech sobie pieszy poczeka "jeszcze chwilkę" (bo przecież "nic mu się nie stanie"). I później rodzą się frustracje, gdy sytuacja się odwraca (przykładowo skrzyżowanie przy Bagateli czy pod Galerią w Krakowie - tam potok pieszych na przejściu się nie kończy, a samochody czekają w kilometrowych korkach, żeby choć jeden mógł przejechać :> )
>>> DEXiu
Dopoki piesi nie naucza sie, ze w zderzeniu z samochodem to ONI najwiecej ryzykuja, dopoty bedzie ginac wiecej ludzi niz powinno.
Dziecieciem bedac uczono mnie, zeby trzy razy spojrzec czy moge przejsc przez pasy. Teraz debile wchodza na pasy, bo 'mam pierwszenstwo!', a ta nowelizacja jeszcze bardziej przekona ich w tym rozumowaniu.
Pieszy nie-kierowca nie moze skumac, ze z samochodu czasami naprawde cholernie ciezko wypatrzyc pieszego wychodzacego zza auta. Jeszcze ciezej wypatrzyc pieszego wychodzacego zza auta po zmroku. Wychodzac na ulice w tak watlej ochronie jaka zapewnia mi szkielet i te kilkadziesiat kilo wagi, traktuje kazdy jadac samochod jak niebezpieczenstwo. Coz - pewnie dlatego jeszcze zyje.
Niech sie kierowca zagapi, rozproszy sie czyms i bum. Kierowca bedzie mial zjechany beret do konca zycia, okej. Ale bedzie zyl. Pieszy trafi na cmentarz.
Piotrek -> Czyli wracamy do epoki kamiennej? Silniejszy może wszystko, a reszta niech się dostosuje - czy się to podoba, czy nie? To może należąłoby przy każdym przejściu postawić kilka taczek z długimi rączkami, wyładowanych gruzem - tak aby każdy pieszy mógł sobie taką taczkę przewieźć na drugą stronę? Myślę że od razu poprawiłoby się bezpieczeństwo pieszych na przejściach.
Pieszy nie-kierowca nie moze skumac, ze z samochodu czasami naprawde cholernie ciezko wypatrzyc pieszego wychodzacego zza auta.
A kierowca nie może skumać, że zatrzymując/parkując auto przy przejściu dla pieszych naraża innych na śmierć właśnie w opisany wyżej sposób? I że włączenie świateł awaryjnych niczego nie zmieni? To jest naprawdę (tragi)komiczne jak często można spotkać kierowców parkujących w absolutnie losowych miejscach i włączających awaryjne. Usprawiedliwiają się czy co? Może gdyby scholowanie każdego takiego "popsutego" było obligatoryjne, to by coś się zmieniło? Zresztą dziś rzuciło mi się w oczy inne zachowanie - zatrzymywanie się kierowców osobówek w celu wysadzenia pasażerów na przystanku autobusowym - i to niezależnie od tego czy przystanek ma zatoczkę. Ze wszystkich miejsc do zatrzymania wybierają akurat to, które do owego zatrzymania nadaje się najmniej.